wtorek, 1 października 2013

[28] Książka: "Martin Scorsese. Rozmowy" - Richard Schickel (2012)

Witam Was moi drodzy po tej dość długiej przerwie, ale jakoś tak się złożyło, że nie maiłem nawet chwili czasu żeby siąść do komputera i coś skrobnąć. Jednak udało się. Mogę się pochwalić 'brand new' recenzją. Tym razem postanowiłem poczytać o legendzie kina, czyli połączyć dwie pasje - do książek i do filmu. I takim oto sposobem moim łupem padł wywiad-rzeka "Martin Scorsese. Rozmowy" przeprowadzony i napisany przez Richarda Schickel'a. Książka bardzo ciekawa i wiele spraw wyjaśniająca, choć pozostawiająca jednak pewien, bardzo malutki, niedosyt.


Utarło się tak, że z gwiazdą/legendą/ikoną* (*niepotrzebne skreślić) rozmów nie przeprowadza byle kto. A jak wszyscy kinomani dobrze wiedzą, Martin Scorsese pierwszym lepszym reżyserem nie jest, ale Richard Schickel także, co być może nie dla wszystkich jest oczywiste (dla mnie nie było), nie jest z tzw. pierwszej łapanki. Ma na swoim koncie wiele publikacji książkowych, głównie z zakresu historii kina, ale też był scenarzystą i reżyserem przeszło 20-tu filmów dokumentalnych z tej samej dziedziny. Pisał i kręcił m. in. o Elia Kazanie, Clincie Eastwoodzie, Carym Grancie (Boże, czy to się w ten sposób odmienia?), Garym Cooperze, Brondo, Cagney'u i wielu, wielu innych. 


Jego przyjacielskie rozmowy z Martym miały miejsce głównie nocami, bo Scorsese, podobnie jak ja, jest raczej nocnym Markiem a nie rannym ptaszkiem. Na tych spotkaniach obaj panowie snuli wielogodzinne opowieści (głównie oczywiście Scorsese, ale Schicklel dość umiejętnie naprowadzał go na ważne tematy i często też wyrażał własną opinię) o bardzo ciekawych aspektach kina.


Nie jest to jednak wywiad, jak sugerowałem już na samym początku (tylko dlatego, że tak właśnie nazywa się ten gatunek literatury) a raczej długa i obszerna rozmowa. Nie znajdziemy tutaj konkretnych pytań i rzeczowych odpowiedzi, choć i takie się oczywiście zdarzają. Mamy natomiast dyskusję na temat kina ludzi, którzy się prawie w kinie wychowali. Scorsese opowiada o swoich pierwszych fascynacjach filmami, kiedy to chodził z ojcem do kina. A pierwsze wspominki sięgają okresu kiedy miał 5 lat. 5 lat! Wyobrażacie sobie coś takiego? Ja często nie pamiętam tego filmu, który oglądałem dwa tygodnie temu... 


Wizyty w kinie były dla niego urozmaiceniem nudnego dnia, bo jak sam wspomina był już jako dziecko bardzo chorowity (astma). Seanse miały miejsce przeważnie raz w tygodniu, ale zdarzało się też, że mały Marty chodził do kina 3 albo 4 razy w tygodniu. I nie był to żaden "Poranek w kinie", czy inne kreskówki lub filmy familijno-młodzieżowe. Nie, on oglądał naprawdę poważne filmy, takie na które nie poszlibyście ze swoimi pociechami, a nawet gdyby, to podejrzewam, że dzisiejsze dziecko by ich po prostu nie zrozumiało. Jednak Marty był inny. Odbierał kino bardzo szeroko i wszechstronnie. Zwracał uwagę na szczegóły, których jego przyjaciele-rówieśnicy nawet nie dostrzegali. Rozumiał już takie wartości jak dobry montaż, praca kamery, kadrowanie itd. Z tymi wspomnieniami i emocjami związanymi z poznawaniem kina i stopniowym stawaniem się profesjonalistą, mamy do czynienia w pierwszych 5-6 rozdziałach (rozdziałów jest dużo, bo przeszło 40ci). I te rozdziały dla przeciętnego kinomana będą chyba najtrudniejsze, ponieważ panowie poruszają się po takich tematach i wymieniają tytuły filmów, z których ja widziałem może około 10% a do 50% w ogóle nie ma dostępu w naszym kraju. Powodowało to, że niekiedy nudziłem się czytając o ich spostrzeżeniach, bo nie przybliżali oni fabuły filmu (w sumie po co, skoro obaj widzieli) tylko zatrzymywali się nad jakimś jednym szczególe i go omawiali. Jest to na pewno ciekawe, ale tylko wtedy kiedy widziałeś/łaś film. 


Później jest już jednak lepiej. Każdy następny rozdział to omówienie kolejnego filmu Scorsese. I nie są tutaj przedstawiane tylko filmy fabularne, ale też obszerny dorobek dokumentalny jaki w trakcie swojej działalności zgromadził reżyser. Najwięcej uwagi poświęcone jest filmom przełomowym dla reżysera, czyli "Ulicom nędzy", "Wściekłemu bykowi", "Taksówkarzowi", "Infiltracji". Ale też solidnie omówiony jest "Ostatni walc", czy też film o przystanku Woodstock, który Scorsese pomagał tworzyć. Scorsese często także wspomina pracę nad "Ostatnim kuszeniem Chrystusa", ale też o dokumencie "Silence" (w polskim tłumaczeniu "Milczenie Boga" o zakonie jezuickim w siedemnastowiecznej Japonii), który jak mogłoby się wydawać chce nakręcić przez większość swojej kariery, ale nigdy jeszcze nie było na to czasu i pieniędzy (jednak może wreszcie się uda, bo premiera przewidziana jest na rok 2015). Jednak ja największy niedosyt czułem z powodu dość ubogo omówionego "Koloru pieniędzy", czyli jednego z moich ulubionych filmów Scorsese. No ale trudno. Obszerność innych materiałów wynagradza to "niedopatrzenie".


Książka nie kończy się jednak tuż po omówieniu ostatniego filmu, jakim w tym wydawnictwie jest "Wyspa tajemnic", ale w ostatnich rozdziałach zbiera i prezentuje przemyślenia Scorsese na różne aspekty kina tj. montaż, kolory, zdjęcia, reżyserowanie aktorów, muzyka. A także 'zahacza' o temat restauracji i zbierania starych filmów, czyli o kolejne hobby reżysera. 


Podsumowując, książka na pewno zainteresuje każdego kinomana, zachwyci każdego fana Martina Scorsese i może się nie spodobać komuś kto się filmami, a w szczególności kinem Scorsese nie interesuje, bo życia prywatnego jest w niej niewiele (to nie biografia tylko wywiad-rzeka). Ja osobiście bardzo miło spędziłem czas przy tej lekturze i z czystym sercem mogę jej dać notę 7.5/10. Polecam!

10 komentarzy:

  1. Bardzo lubię filmy Scorsese. Chętnie dowiedziałabym się czegoś więcej na ich temat:) Podoba mi się też sposób napisania książki, bo za klasycznymi biografiami nie przepadam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klasyczne biografie bywają ciekawe, a niektóre nawet bardzo, ale nie mają tego rytmu i dynamiki co rozmowa. I tutaj zawsze wygra wywiad-rzeka. Ja lubię oba gatunki, ale dla osób, które za tym pierwszym nie przepadają, będzie to ciekawa 'odskocznia'. Scorsesego też uwielbiam (jeden z moich ulubionych reżyserów ever) i bardzo się cieszę, że mogłem wreszcie coś o nim przeczytać. Jeśli też go lubisz, to szczerze polecam :)

      Dzięki za odwiedziny i zapraszam ponownie!

      Usuń
  2. ta książka już od dłuższego czasu czeka w kolejce do przeczytania, ale zawsze wskakuje coś pomiędzy, może jak się u mnei trochę uspokoi to się w końcu za nią zabiorę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytaj, czytaj ! Nie ma co się ociągać ;) Ok, wiem, wiem. Czasem czasu brak.

      Usuń
  3. Scorsese - żywa legenda. :) Skoro to nie biografia w wywiad to może się skuszę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak...Scorsese to jest jednak gość. Warto się skusić na tę wymianę zdań z Schickelem ;)

      Usuń
  4. No, o historii kina w sumie fajnie poczytać. Nie przepadam za konwencją wywiadu-rzeki, bo coraz bardziej przywodzi mi na myśl Kingę Rusin i inne pseudogwiazdki, które próbują odkrywać kopalnie emocji podczas wywiadów. Za wizytę u psychoanalityka to się płaci, a nie wydaje w formie książki i oczekuje, że ktoś to będzie czytał :)

    Scorsese to jednak klasa, liczę że nie będzie pytań w stylu: "Jak uważasz, co sprawia że człowiek zastanawia się nad swoim życiem?" i tym podobne pseudointeligenckie bzdety. Bardzo ciekawi mnie, czym fascynują się twórcy i jak działają trybiki w ich mózgach, które wpływają na takie, a nie inne pomysły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie ciężko mi sobie przypomnieć, czy w tym akurat 'wywiadzie-rzece' są tego typu pytania, bo jeśli są zadane w porę i z czegoś wynikają, to mi nie przeszkadzają (co innego jeśli ktoś na siłę próbuje, tak jak piszesz, kreować się na 'psychoanalityka gwiazd).

      Scorsese w wielu swoich filmach przedstawia albo wątki z własnego życia, albo nawet z życia swojej rodziny ("Ulice nędzy", "Kto puka do moich drzwi", "Chłopcy z ferajny"). Pewnie w innych też, ale w tych się do tego przyznaje i nawet opisuje, który wątek albo postać skąd pochodzi albo kogo portretuje, bądź do czyich losów nawiązuje. Bardzo ciekawy człowiek. Pełen pasji. Bo z kina zaczął czerpać zyski naprawdę dość późno. A po hmm...chyba "Aviatorze" (ale tego nie pamiętam w 100%, bo mogą to być też "Gangi Nowego Jorku"), do którego musiał dołożyć wszystkie swoje oszczędności, prawie zbankrutował.

      Usuń
    2. I to się nazywa pasja tworzenia :) Wywiad zdecydowanie brzmi ciekawie i nie widzę już innej opcji jak lecieć do księgarni/biblioteki! :)

      Usuń
  5. Jestem ciekawa w formie wywiadu,może być ciekawie szczególnie, że porusza różne sfery, pozdrawiam ):

    OdpowiedzUsuń