wtorek, 2 grudnia 2014

[113] Książka: "Wójt. Jedziemy z frajerami! Całe moje życie" - Janusz Wójcik (2014)

Jak sami zapewne wiecie, czasami zdarzają się książki, które nie wiadomo za bardzo jak ocenić i jak się do nich odnieść. Dzieje się tak z powodu ogromnej sprzeczności jaka z nich płynie. Tak jest właśnie z autobiograficzną książką - choć jak liczni uważają, to za duże słowo na ten twór - Janusza Wójcika, polskiego piłkarza, polityka, trenera reprezentacji olimpijskiej z 1992 roku, a także seniorskiej kadry 1997-1998 oraz klubów takich jak Jagiellonia Białystok, czy Legia Warszawa.


W tej książce mamy do czynienia z człowiekiem, którego życie obfitowało w przeróżne wydarzenia i przygody, którymi, jak pisze sam autor, można by obdzielić trzech innych ludzi i żaden z nich ani chwili by się nie nudził. Były zagraniczne wojaże i sukcesy, jak choćby ten pamiętny srebrny medal zdobyty w Barcelonie z reprezentacją olimpijską w 1992 roku. Były spotkania ze znamienitymi ludźmi z różnych sfer takimi jak m.in. papież Jan Paweł II, prezydenci Aleksander Kwaśniewski i Lech Kaczyński, czy choćby Roman Abramowicz właściciel Chelsea Londyn. Do tego kobiety, alkohol i samochody. Wszystko w dużych ilościach.

I byłoby dobrze gdyby autor ograniczył się do, nie ważne jak wulgarnych - co niektórzy mają mu za złe - opowieści o swoich futbolowych przygodach, bo tutaj jest naprawdę ciekawie i ta część obfituje w dużą liczbę anegdot i interesujących opinii o najważniejszych ludziach z tego światka w naszym kraju. I nawet niech to będzie opowiedziane rynsztokowym językiem przez faceta, który jak się wydaje ledwo co ukończył szkołę zawodową (choć jak sam pisze miał ofertę doktoryzowania się dzięki bardzo oryginalnej i egzotycznej w Polsce tamtych czasów pracy magisterskiej). Nie przeszkadza mi to zbytnio, jeśli pozostaje spójne i rzeczowe. Ale autor postanowił puścić wodzę fantazji i podzielić się z nami w sposób co najmniej śmieszny również innymi doświadczeniami ze swojego życia, jak choćby polityką, wypadkami, aferami korupcyjnymi etc. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że kreuje się w tych opowieściach na niemal mitycznego herosa o końskim zdrowiu i nieposzlakowanej opinii. Naprawdę, Panie Wójcik? Cóż, jakoś nie wierzę w każde słowo...

I gdyby nie te niepotrzebne dygresje, to byłaby to biografia ciekawa, a przez to robi się dziwna. Jest bajkową opowieścią zadufanego w sobie dupka, takiego wiejskiego - choć z Warszawy - megalomana "na miarę naszych możliwości", któremu wydaje się, że świat należy do niego, a wszyscy inni powinni go po rękach całować:

"Podchodził do mnie z wielkim szacunkiem, ze da razy nawet cmoknął mnie w rękę."
Który uważał siebie za niemal Boga:

"Przy Gołocie cały czas była obstawa, nikt nie mógł go ruszyć. Tylko jeden człowiek podczas tej imprezy walnął go w twarz. I był to Wujo".

"- Już się robi, panie trenerze!
Stukał podeszwami aż miło i toczył się przed siebie jak wielka, napuchnięta szynka."
Innych, natomiast, traktował jak zwykłe gówno:

"Parę razy doszły mnie słuchy, że i na mój temat wypowiada się nieciekawie. Zadzwoniłem, więc do niego i zjebałem jak kundla."

Który miał również bardzo ciekawe zdanie na temat dość kontrowersyjnych osób:

"Kiedy bawiłem się w politykę, Lepperius stał na pierwszym miejscu w mojej sejmowej hierarchii. To był zacny człowiek i nikt nie wmówi mi, że było inaczej."

A jego opowieści, chyba jedynie dla podbarwienia rzeczywistości, a może i na poważnie, nie mają również nic wspólnego z tak promowanym obecnie hasłem "No to racism":

"I ten matołek dał się ograć szybkiemu jak cholera murzynkowi z Niemiec, Odonkorowi. Ten kundel dograł do środka, a tam Oliver Neuville stał niepilnowany i wpakował piłkę do siatki."

Z tej książki wyłania nam się obraz człowieka dziwnego, bardzo specyficznego, który kocha siebie najbardziej na świecie. Absurdalne jest również jego mniemanie o sobie jako o najlepszym polskim trenerem wszech czasów, a tak podsumowując jego osiągnięcia, można stwierdzić, że wiecznie drugi: srebro olimpijskie (ja wiem, że to wielki sukces jego i jego chłopaków, ale...), wicemistrzostwo Legii (ja wiem, że tytuł zabrany niesłusznie, ale...), w ostatniej chwili spierdolony awans do Euro 2000 (no wystarczyło tylko strzelić 1 bramkę Anglikom, ale...). 

Ok, nie chce mi się już pisać tak o książce, jak i o tym facecie, którego mottem życiowym było niezbyt wyszukane stwierdzenie: "kasa, misiu, kasa!".

Czy polecam? Nie wiem. Wydaje mi się, że jest to pozycja wartościowa jedynie dla ludzi zainteresowanych futbolem, wszyscy inni mogą się poczuć zniesmaczeni. 

Moja ocena 4/10

Wszystkie cytaty pochodzą z książki "Wójt. Jedziemy z frajerami. Całe moje życie" Janusza Wójcika.

4 komentarze:

  1. Choć Legię raczej lubię (nie jakoś fanatycznie, ale jednak), to za Wójcikiem nie przepadam. Nawet przed przeczytaniem recenzji uważałem go za... przeżytek? Relikt czasów postkomunistycznych? Nowobogackiego o niesamowicie egoistycznym podejściu do swojego życiorysu. No cóż, coś takiego... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, tak właśnie mniej więcej jest :]

      Usuń
    2. Nie lubię takich wieprzy.

      Usuń
    3. Nikt nie lubi, choć im zapewne wydaje się inaczej ;)

      Usuń