wtorek, 13 stycznia 2015

[98] Film: "Gra tajemnic / The Imitation Game" (2014)

Dziś miało być o kolejnym serialu, ale po wczorajszym seansie "Gry tajemnic" zmieniłem zdanie. Serial poczeka, a "The Imitation Game" jest czymś co wymaga natychmiastowej recenzji!



Już dawno nie oglądałem filmu, który tak idealnie wpasowałby się w moje zainteresowania (może nie koniecznie kryptoanaliza sensu stricto, ale już tajemnice II wojny światowej i ciekawe biografie jak najbardziej tak), a do tego był tak świetnie zagrany! Chodzi mi tutaj oczywiście o główną rolę Benedicta Cumberbatcha wcielającego się w genialnego brytyjskiego matematyka, kryptoanalityka i pioniera światowej informatyki, przedwcześnie zmarłego w skutek popełnionego samobójstwa - Alana Turinga. Co tu dużo mówić, Cumberbatch jest świetny w każdej roli jednak tutaj przechodzi samego siebie. Twórcy rozpatrywali również kandydaturę DiCaprio do tej postaci i, mimo iż uważam go za rewelacyjnego aktora, to cieszę się, że ostatecznie Alanem Turingiem został właśnie Cumberbatch. I choć takich filmów było wiele, chociażby "Piękny umysł" - najbardziej zbliżony opowiadaną historią i sylwetką głównego bohatera - to jednak ten zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu. 


Dzięki Cumberbatchowi film ten staje się niezwykle sugestywnym studium samotnika. Osoby genialnej, jednak często przez swoją arogancję, a w większości przypadków po prostu w konsekwencji swojej inności, odrzuconej przez społeczeństwo. Nie inaczej było z Alanem Turingiem, którego późniejsze życie zdefiniowały wydarzenia z lat dorastania. Jednak spoglądając na tę filmową biografię Turinga, wydaje się, że można zamknąć ją w jednym cytacie powtarzającym się kilkukrotnie w czasie trwania filmu: 

"Sometimes it is the people who no one imagines anything of, who do the things that no one can imagine."
 Czyli, w luźnym tłumaczeniu: "Czasami to właśnie takie niepozorne osoby osiągają coś, czego inni nie potrafią sobie nawet wyobrazić."


Już tylko gwoli ścisłości, jakby znalazły się osoby, które muszą wiedzieć na co idą do kina, dodaję krótki opis fabuły. Alan Turing, wykładowca z Cambridge, w 1938 roku rozpoczyna pracę w brytyjskim ośrodku zwanym Rządową Szkołą Łamania Szyfrów w Bletchley Park. Jego, oraz jego współpracowników, zadaniem jest złamanie kodów słynnej niemieckiej Enigmy. Do tego celu brytyjski naukowiec opracowuje tzw. bombę Turinga - urządzenie mające na celu rozszyfrowywanie wiadomości kodowanych Enigmą. Ten wynalazek ma ogromne znaczenie dla dalszych losów wojny, jednak odciska także piętno na ludziach, którzy uczestniczyli w projekcie jego budowy i późniejszego wykorzystania. Dlaczego i w jaki sposób, to już musicie zobaczyć sami.




Kończąc ten wywód, nie będę się zbytnio rozpisywał, bo i nie ma po co. Film jest świetny, opowiada o ciekawym zagadnieniu, jest genialnie zagrany przez głównego bohatera i bardzo poprawnie przez resztę obsady, ma spójną i wciągającą fabułę, powstał w oparciu o prawdziwą historię i odkrywa rąbek tajemnicy II wojny światowej, o której z pewnością nie wszyscy wiedzą, więc myślę, że wart jest uwagi. Dla mnie jest to na razie najlepszy film jaki obejrzałem w tym roku :D Ok, to taki żarcik, bo to tak naprawdę był pierwszym jaki w tym roku widziałem, jednak na pewno mogę go zaliczyć do 3 najlepszych filmów roku poprzedniego, gdyż światowa premiera odbyła się w sierpniu 2014. Polecam!

Moja ocena 9/10

P.S. Dla ciekawskich jeszcze jedna wiadomość. Jeśli chcecie bliżej przyjrzeć się Turingowi i jego życiu polecam książkę Andrew Hodgesa "Alan Turing: Enigma".

22 komentarze:

  1. Nie spodziewałem się tego, ale zdołałeś mnie przekonać. Tym bardziej, że i temat ciekawy i postać interesująca. No, no, może coś z Ciebie będzie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezmiernie mi to schlebia :] Mając również baczenie na Ciebie i Twoje poglądy, które tak pięknie przedstawiłeś w komentarzach pod "Sposobem na morderstwo", żeby Cie na wstępie nie zniechęcić pisząc ten tekst specjalnie nie wspomniałem, że Turing był homoseksualistą :D Jednak mogę Cię zapewnić, że tym razem nie ma żadnych scen seksu. Nawet żadnego nagiego faceta (kobiet też niestety nie, ale fabuła i poprowadzenie akcji tego nie wymaga) xD

      Usuń
    2. Ale ja wiem jak się to skończy... złamią te kody :P

      Usuń
    3. Sprostuję: kody zostaną złamane.

      Usuń
    4. Jeśli już, to szyfry :) Ale może i kody to też poprawna forma :P Jednak tak, co do tego masz niewątpliwą rację :]

      Usuń
    5. A niech sobie będzie :D Grunt że był też wybitnym umysłem, więc jakoś to zniosę :D

      Usuń
  2. Do mnie niestety ten film nie przemówił. Oczywiście co do samej postaci i kreacji Cumberbatcha nie mam żadnych zarzutów - jest on po prostu genialny, jak zawsze. Produkcji niestety brakuje takiego wigoru, a emocje wydają mi się odrobinę sztuczne. Nie jest on nudny, jednak twórcy bali się zastosować jakieś chwyty, które zaskoczyły by widza. No i kolejny raz zmarginalizowano wątek Polaków, którzy pierwsi rozgryźli Enigmę. A pominięto fakt, że to oni także pierwsi skonstruowali bombę kryptograficzną, a Thuring tylko ją udoskonalił. Generalnie gdyby nie Cumberbatch, film możliwe że przeszedł by bez echa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz. Ja jednak co do tego marginalizowania roli Polaków bym tak nie przesadzał, ponieważ na razie jeszcze nie dysponuje odpowiednią wiedzą, ale wydaje mi się, że prace Polaków jak i Turinga różniły się nieco. I mimo tego, że tak jak wspomniałeś, to właśnie Rejewski, Różycki i Zygalski złamali szyfr Enigmy jako pierwsi i zbudowali pierwsze bomby, to jednak rozpracowywali oni zdecydowanie mniej złożoną Enigmę, jeszcze tę sprzed wojny, która opierała się bardziej na wersji cywilnej. Na razie jednak obejrzałem pierwszy odcinek (z 8) polskiego serialu "Tajemnica szyfrów" - w których są opowiedziane ich losy - więc wiem niewiele.

      W sumie nie widzę również jakimi chwytami, których Ci brakuje mogliby się posłużyć twórcy robiąc ten film bazujący na znanej poniekąd historii. Ale każdy może mieć swoje własne zdanie, więc jakoś specjalnie sprzeczać się z Tobą nie zamierzam, bo jestem w stanie zrozumieć Twoje obiekcje wobec tego obrazu. Ja na szczęście zostałem usatysfakcjonowany tym co zobaczyłem. Choć podejrzewam, że jakieś +2 do oceny było w moim przypadku za sam temat. Lubie takie rzeczy :]

      Usuń
    2. Turing miał niekwestionowany wkład w rozszyfrowanie kodu enigmy. Tu się zgadzam. Ale prawdopodobnie gdyby nie Polacy, którzy przekazali swoje urządzenia Francuzom i Anglikom, możliwe (oczywiście czysto hipotetycznie) że Turing nie skonstruował by tej maszyny. Oczywiście angole chwalą swoje i nie ma się co dziwić, że film ukazuje głównie jego zasługi. Jednak z naszej perspektywy, trochę to niesprawiedliwe.

      Z jednej strony masz rację co do tych chwytów. Jednak pomijając tych co znają historie Turinga (a jest ich na pewno mało) to od samego prawie początku twórcy dawali sygnały że jest on gejem. Nie było zaskoczenia, wszystko tu układa się jedno po drugim i tak naprawdę nic nas nie zaskakuje. Ot taka prosta historia o genialnym matematyku - geju.

      Usuń
    3. No niby tak. Film też nie miał czasu, ani chyba zbytniego zamiaru pokazywać wkładu Polaków, oprócz informacji że samą Enigmę przekazali aliantom (Francuzom i Anglikom) Polacy (zresztą dyskusja o udostępnieniu sojusznikom tego przełomowego odkrycia dość szeroko dyskutowana jest właśnie w pierwszym odcinku "Tajemnicy Enigmy", kiedy to nasi dowódcy spostrzegają zależność, że przed każdym poważniejszym krokiem Niemców - Anschluss, czy też zaatakowanie Czechosłowacji - zmieniały się kody; kiedy zmieniły się po raz trzeci podejrzewali, że chodzi o atak na Polskę). Co do tego jak bardzo Turing korzystał z maszyn Polaków nie mam informacji, jednak wydaje się, że musiał się wzorować na ich wynalazku. Nie ma opcji. Jednak film pomija wiele faktów, m.in.: podróż Turinga do USA i prace nad złamaniem kodów maszyny Lorentza chyba w 1942 albo 43 roku, więc wątek polaków też utonął gdzieś w odmętach wizji twórczej reżysera i scenarzysty. W sumie nie mam im za złe, bo chcą pokazać własną historię, a przecież na początku wspominają o Polakach.

      Co do geniusza-geja, to się zgadzam, jest to oczywiste od samego początku, ale czy to aż tak źle? On był gejem, nie krył się z tym jakoś bardzo mocno, a przynajmniej nie próbował tworzyć żadnej zasłony dymnej wokół swoich preferencji seksualnych tabunami kobiet. Był na to zbyt prostolinijny. Trochę przykre jest jednak to co się stało z nim w konsekwencji wyroku jaki zapadł w jego sprawie. To wielka strata dla światowej nauki. I to tylko dlatego, że w purytańskiej Anglii komuś przeszkadzało że jeden facet z drugim w zaciszu własnego domu się w komin ładują:/

      Usuń
    4. I znów się z Tobą zgodzę. Jakkolwiek rozumiem niechęć do przyznawania mniejszościom specjalnych przywilejów, to włażenie komuś do sypialni jest zwykłym kurewstwem, naruszeniem prywatności i nawet moim zdaniem, czymś gorszym niż nietypowe preferencje seksualne. Dopóki nikt mi się nie obnosi swoją seksualnością publicznie, to mnie to mało obchodzi kto, kogo i w jaką dziurę ładuje... :D A to z Turingiem zrobiono, to aż szkoda komentować - ale cóż, to były trochę inne czasy...

      Usuń
    5. No tak, ja mam podobnie. A poza tym tutaj, w tym filmie, homoseksualizm Turinga nie był myślą przewodnią. Był tylko ważny w związku z tym do czego doprowadził go późniejszy wyrok sądu tymże homoseksualizmem podyktowany. Jednak film opowiada bardziej o jego pracy naukowej, a nie koniecznie o życiu osobistym - choć ważne wydają się również doświadczenia ze szkoły średniej. Jednak około 80-8% treści opowiada o nim jako o naukowcu, a pozostałe 20% jako o prywatnej osobie.

      Usuń
  3. Nic nie wspomniałeś o Keirze Knightley, a ona też jest dobrze oceniania, zdobyła już za ten film nominacje do BAFTA i Złotego Globu, a także kilka nagród krytyków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, nie wspomniałem. A stało się tak z prostego powodu - ona jest tam potrzebna, jak drzwi w lesie. Kolejnym powodem jest to, że nie lubię jej aktorstwa jak i jej urody. Tutaj było dokładnie tak jak się spodziewałem, że będzie. Chodziła bez celu po planie i straszyła wszystkich swoimi wampirzymi ząbkami i torsem młodzieńca. Wolałem nie psuć sobie nastroju i od razu po seansie wymazać ją z pamięci ;) A co do nagród, to już niejednokrotnie się zawiodłem, więc wiszą mi one!

      Tołstoj też Nobla nie dostał, a na pewno jest leszy niż ten Azjata co o wódce pisze ;)

      Usuń
    2. A może jesteś gejem, skoro Benedicta wychwalasz, a Keiry nie cierpisz.

      :D :D :D

      Usuń
    3. Kurczę, coś w tym jest :]
      A tak na poważnie, to Keira jest dla mnie brzydkim młodzieńcem bez biustu z dziwną manierą aktorską i może stąd moje zerowe zainteresowanie jej osobą. Swoją drogą ja zawsze mam problemy z kobiecymi kreacjami, bo mi się wydaje, że kłamanie (czyli gra aktorska), to ich naturalny sposób życia, więc jak tu oceniać zdolności?;> To tak jakby sprawdzać, która lepiej oddycha :P

      Usuń
    4. Ja lubiłem ją do czasu Niebezpiecznej metody, ale potem w kolejnych latach niczego wartościowego nie zagrała i miałem nadzieję, że może wraz z Imitation Game wróciła do formy.

      Usuń
    5. Może i wróciła, ja jednak nigdy nie byłem jakoś "powalony" jej talentem, więc ciężko mi powiedzieć. Najlepiej będzie jak sam sprawdzisz ;)

      Usuń
    6. Powalony to i ja nie byłem, ale widziałem w niej potencjał ;)

      Usuń
    7. Nie wiem jak tutułowa rola w "Annie Kareninie", ale jakoś reszta jej dorobku mnie nie zachwyca. Co prawda nie wszystko widziałem, ale to co widziałem w zupełności mi wystarcza do oceny.

      Usuń
  4. Niestety nie podzielam zachwytów nad tym filmem. To póki co najsłabsza produkcja nominowana w głównej kategorii do Oscarów (widziałam 4 filmy). Zgadzam się co do super roli Cumberbutcha w roli genialnego aspergerowca, ale dla mnie ten film ma wyraźny rozdźwięk pomiędzy częścią dotyczącą złamania Enigmy, a tym co dzieje się później. Mnie, jako widza, w ogóle nie interesowała ta część i fabuła nic by nie straciła, gdyby tego nie było. Zupełnie nie przekonały mnie 3 płaszczyzny czasowe, bo cały czas jedyne co było ciekawego to część, w której próbują rozgryźć Enigmę. Miałam takie wrażenie, jakby reżyser nie do końca wiedział co chce pokazać: złamanie Enigmy, czy życie Tuninga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim odczuciu to najlepszy film jaki widziałem z 4 de tej pory nominowanych do Oscara. Jednak wiem, że statuetke dostanie coś w rodzaju "Whiplash" albo "Grand Budapest Hotel". Film jest spójny i każdy element jest jego integralną częścią.

      Usuń