poniedziałek, 7 września 2015

[151] Książka: "Detektyw w krainie cudów. Powieść kryminalna i narodziny nowoczesności 1841-1941" - Tadeusz Cegielski (2015)

Inspiracją do powstania omawianej książki profesora Tadeusza Cegielskiego był cykl trzech rocznych wykładów pt.: Stulecie detektywów, Ciemna strona miasta oraz Człowiek tłumu, jakie autor prowadził na Uniwersytecie Warszawskim. W przedmowie przedstawia także główną tezę swojego wywodu – „detektywi – i ci z krwi i kości, i ci li tylko z literatury byli wraz z uczonymi i artystami epoki – pierwszymi, którzy odważyli się przekroczyć granicę dobrze im znanego, swojskiego świata oraz tego nieznanego, który nazywaliśmy nowoczesnością”[i], którą zgrabnie acz rzeczowo udowadnia na przesuszeni pięciu rozdziałów, z których składa się ten literacko-historyczny esej.

W pierwszym rozdziale pt.: Fenomen kultury popularnej. Powieść detektywistyczna przedstawia swoje spostrzeżenia na temat kultury popularnej, która - choć od samego początku konotowała jednoznaczne uwagi pejoratywne - to była jedną z przyczyn jej (lit. detektywistycznej) powstania. Cegielski prezentuje tutaj drogę jaką ta „papka literacka” przeszła, aby za sprawą pisarzy o już ugruntowanej pozycji w literackim świecie, w późniejszym okresie móc zacząć aspirować do miana sztuki. Mamy tutaj również cały szereg reguł i zasad rządzących tą literaturą, które – jak podkreśla badacz – zostały opracowane na potrzeby zachowania fair play pomiędzy piszącym a czytelnikiem.

W drugim rozdziale pt.: W świetle gazowej latarni. Narodziny rzeczywistego detektywizmu, autor skupia się na prezentacji autentycznych postaci, które parając się zarobkowo kryminalistyką (detektywi, policjanci etc.) postanowiły podzielić się swoimi zawodowymi doświadczeniami z szerokim gronem czytelników za pośrednictwem powieści, których treści były na poły autobiograficzne. Jak trafnie zauważa w tej części Cegielski, to właśnie przestępczość była ceną jaką społeczeństwa Zachodu musiały zapłacić „za żywiołowe procesy migracji i urbanizacji epoki nowożytnej” i na tym tle prezentuje dokonania odgrywających – bardzo ważną rolę w tamtych czasach – pionierów kryminalistyki. Poznamy również odpowiedzi na pytania: „Jak się ma literacki detektyw do rzeczywistego?”, „Które [postaci] miały bezpośredni wpływ na kształtowanie się zarówno gatunku powieściowego, jak i literackich bohaterów?”, „Kiedy i gdzie pojawiły się takie postaci, jak oficer śledczy z jednej i prywatny detektyw z drugiej strony?”, przy udzielaniu których zostaną przywołane biografie takich osób jak m.in. Eugene-François Vidocq (twórca francuskiej Sûreté Nationale) czy też Allan Pinkerton (założyciel Agencji Pinkertona).

W rozdziale trzecim pt.: Literackie śledztwo. Jego początki i przebieg Cegielski przygląda się pionierom fikcji detektywistycznej, za „twórcę pierwszych w dziejach literatury narracji stricte detektywistyczncyh” uznając Edgara Allana Poe. Przyczyny jej coraz większej popularności argumentując słowami, że w społeczeństwie angielskim w połowie XIX w. „zapotrzebowanie na literacką grozę, na sceny pełne przemocy czy wszelakiej kategorii dewiacji psychicznych raczej rosło, niż malało. Działo się tak za sprawą złożonych procesów socjopsychologicznych (...) [, które] związane były z szybką, żywiołową industrializacją i urbanizacją Wysp Brytyjskich.” W takich warunkach i kontekstach swoje powieści tworzyli kolejni wielcy twórcy zaliczani do kanonu omawianego gatunku, jak m.in. Charles Dickens czy William Wilkie Collins. Autor stara się również dociec jaki wpływ na treści tych książek miały teorie wielkich uczonych, takich jak Charles Darwin oraz nowe odkrycia oraz procedury wykorzystywane w światowej kryminalistyce. Wnioski jakie nam przedstawia nie precyzują tego zagadnienia. Pewnikiem pozostaje jednak fakt, że „
[literatura] pozostawała z nią [nauką] w stałym dialogu”. Nie pomija także wielkiego wpływu jaki miał na cały omawiany gatunek Émila Gaboriau, który w latach sześćdziesiątych XIX w. był pomostem między Edgarem Alanem Poe i Sir Arturem Conan Doyle’em.

W rozdziale czwartym pt.: Literackie śledztwo. Jego końcowy sukces kontynuuje rozważania nad kierunkami rozwoju powieści detektywistycznej. Najważniejszą postacią, której w dużej mierze zostanie poświęcona ta część, będzie, wspomniany już, Arthur Conan Doyle – „twórca geniusza”, czyli postaci Sherlocka Holmesa, nie pozbawionego wszak wad i ułomności – co słusznie zauważa autor. W tym rozdziale Cegielski poświęca również sporo uwagi cechom charakterystycznym Złotego Wieku powieści detektywistycznej takim, jak mistrzowsko zbudowana intryga oraz próby odpowiedzi na pytanie nie „kto to zrobił?”, a raczej „jak to zrobił?” i „dlaczego?”. Autor nie pozostawił również bez słowa okresu po uśmierceniu przez Doyle’a genialnego detektywa, bo był on pełen równych naśladowców twórcy Sherlocka, dla których matecznikiem (jak i dla wielu innych) został na wiele lat magazyn „The Strand”, których twórczość będzie istotna w momencie, kiedy Doyle powróci do Holmesa w opowieści „Pies Baskervillów” i będzie musiał się zmierzyć nie tylko z żywą legendą wykreowanej przez siebie postaci, ale też z faktem, że stał się poniekąd własnym epigonem. W tym rozdziale znajdziemy również gry z konwencją innych autorów, jak na przykład Maurice’a Leblanca – twórcą postaci Arsene’a Lupina dżentelmena-włamywacza, a także ciekawy aspekt powieści detektywistycznej, jakim były teksty z kobietami detektywami w roli głównej, które w przeciwieństwie do tego na co przyzwalały obyczaje wiktoriańskiej Anglii wykonywały tak nieprzystający niewiastom zawód w literackim świecie równie długo, jak detektywi mężczyźni. W tym rozdziale Cegielskiego interesują jeszcze trzy kwestie. Pierwszą z nich jest stworzenie po pierwszej wojnie światowej, na gruncie popularnej prozy anglosaskiej nowej kategorii postaci, jaką był detektyw-naukowiec. Druga to teoria dwóch zamkniętych pokoi, do otwarcia których służą dwa różne klucze. Pierwszym z nich jest wszechświat fizyczny (świetnie zaprezentowany na przykładzie Doyle’owskiego Holmesa). Drugim to ludzki umysł (tutaj na uwagę zasługują dokonania Wilkie Collinsa). Ostatnią jest natomiast ugruntowanie się na przestrzeni wieku XVI i XIX autorytetu materialnej metody wyjaśniania świata, mające niezaprzeczalny wpływ na fikcję detektywistyczną, w której duży nacisk położony był przecież na „rekonstrukcję przeszłości z fragmentarycznych świadectw”.

W rozdziale piątym pt.: Złoty wiek kryminału i jego schyłek autor kontynuuje rozważania rozpoczęte w poprzedniej części. Przedstawia m.in. ramy czasowe trwania Złotego Wieku powieści kryminalnej oraz głównych jej przedstawicieli ze szczególną uwagą prezentując postać i dokonania Agathy Christie. W tym miejscu nie skupia się on jednak li tylko na twórczości autorki związanej z belgijskim eks-policjantem Herkulesem Poirotem, ale także m.in. przedstawia losy panny Marple oraz pary mniej znanych detektywów - Tommy’ego i Tuppence. Zwraca również uwagę czytelników na specyfikę tworzonych w tym okresie fabuł, w której przejawiała się coraz większa konwencjonalność i tendencja do odpowiedzi na pytanie „kto to zrobił?”. Zauważalnym trendem późniejszej fazy Złotego Wieku jest również fakt, że literaccy detektywi „nie zostaną przyłapani na ubrudzeniu sobie rąk śledztwem w sprawach pospolitych”. Ich przeciwnikiem będzie zawsze geniusz zbrodni, osoba o wielkiej inteligencji i szerokich horyzontach umysłowych – takim przeciwnikiem był dla Holmesa Moriarty – jak również wielki zdrajca, stąd też wiele fabuł z tamtego okresu ma w sobie wątek szpiegowski. Uwypukla również znaczenie morderstwa z kryminalnych fabułach tamtego okresu, stwierdzając że nie było w Złotym Wieku powieści kryminalnej bez „trupa na pierwszej stronie”. Choć nie były to już tylko krwawe mordy - coraz częstszym sposobem zadawania śmierci stawały się trucizny. Innym, bardzo ciekawym wątkiem dla rozważań nad tematem literatury kryminalnej oraz jej przemian jest dalsza zmiana konwencji gatunkowej, będąca przyczynkiem do powstania amerykańskiej powieści hard-boiled oraz filmu noir, które zrodziły nowego pozytywnego bohatera. Bohatera, który aby walczyć ze złem musi sięgnąć do gangsterskich metod – określanego mianem tough-guy, czyli detektywa-twardziela. Ostatnim zagadnieniem poddanym analizie jest wpływ nauki i postępu technicznego na twórczość najwybitniejszej – zdaniem autora – twórczyni fikcji detektywistycznej, Agathy Christie.

Na zakończenie autor podaje najważniejsze tytuły, które pozwolą dociekliwemu czytelnikowi jeszcze dokładniej zgłębić powieści detektywistycznej, zaznaczając jednak, że niestety ilość polskich przekładów dzieł o znaczeniu fundamentalnych jest raczej niewielka.

Praca profesora Cegielskiego, to bardzo dokładna, wielokontekstowa i interesująca analiza pierwszych stu lat historii istnienia jednego z najpopularniejszych do dnia dzisiejszego gatunków literackich. Erudycja autora i ogromna ilość materiału źródłowego z jakiego korzystał on podczas pracy nad tekstem są wielkimi atutami tej pozycji. Natomiast zakres tematyczny i szczegółowość wywodu stawiają ją w pierwszym rzędzie książek, po które sięgnąć powinni wszyscy interesujący się tematem powieści detektywistycznej i gatunkiem kryminału w ogóle.

 
Moja ocena: 8/10

[i] Wszystkie cytaty pochodzą z książki Tadeusz Cegielski, Detektyw w krainie cudów. Powieść kryminalna i narodziny nowoczesności 1841-1941, wyd. I, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2015. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz