poniedziałek, 21 września 2015

[159-160] Książki: "Tajemnice śmierci" - Ewa Ornacka (2011) vs "Umarli mają głos. Prawdziwe historie" - Marek Krajewski, Jerzy Kawecki (2015)

Tajemnicze, niewyjaśnione zbornie, zaginięcia, gwałty, których sprawcy często umykali organom ścigania przez wiele lat. Po drugiej stronie bliscy ofiar, którzy równie długo czekają na sprawiedliwość lub na spokój duszy, jaki zapewniła informacja o losach ukochanych osób. Nawet ta najgorsza. Jeśli interesują Was takie tematy, to dziś recenzowane książki są właśnie dla Was.

Autorką pierwszej z opisywanych książek jest pisarka, dziennikarka od dłuższego czasu zajmująca się światem przestępczym - Ewa Ornacka. Jej najbardziej znane publikacje to z pewnością (napisane przy współpracy z Piotrem Pytlakowskim) Alfabet mafii i Nowy alfabet mafii. Najnowsze losy polskiej przestępczości zorganizowanej, na podstawie których wyprodukowane zostały dwa filmy dokumentalne pt.: Alfabet mafii  i Alfabet mafii. Dekada mafijnej Warszawy (bazujące na pierwszej ze wspomnianych książek). Tym razem Ornacka postanowiła przyjrzeć się bliżej nie przestępcom i oprawcom lecz ofiarom ich zbrodni. W tej książce znajdziemy trzynaście historii, które dla wszystkich opisywanych osób zakończyły się w najtragiczniejszy z możliwych sposobów, mianowicie śmiercią. Nawet wtedy, kiedy wydawało się, że osoby zaginione żyją, tylko z jakichś nieznanych rodzinom powodów postanowiły zerwać ze swoim poprzednim życiem, "werdykt" zawsze był ten sam - morderstwo. Ostatnie trzy przypadki, to sprawy, w których nie udało się odnaleźć ciał osób zamordowanych, jednak wszystkie dowody jakie zgromadziły organy ścigania bezsprzecznie wskazywały na morderstwo i sąd nie miał wątpliwości przy ogłaszaniu wyroku skazującego. Sprawy jakie wybiera Ornacka, to w większości przypadków, jak wskazuje na to już sam tytuł, tajemnicze zbrodnie. Zbrodnie często przez wiele lat niewyjaśnione, których sprawcom udawało się wymykać organom ścigania i zwodzić sądy, przed którymi stawali na ławie oskarżonych. Jak we wstępie pisze sama autorka: "W tej książce znajdą Państwo sprawy, które spędzały sen z powiek nawet najbardziej doświadczonym policjantom i prokuratorom. Śledztwa, w których przypadku zdawało się, że zło zatriumfuje, bo szczęście jest po stronie zabójcy. Ale tak było do czasu... O rozwikłaniu tajemnicy zbrodni decydował niewiarygodny splot wydarzeń lub pozornie błaha rzecz, jak wiejska plotka, szyld reklamowy czy rutynowa kontrola drogowa. Także czas, który zwykle zaciera ślady przestępstwa i sprzyja zabójcom, tutaj działał przeciwko nim. Bo chociaż śledztwa tkwiły w martwym punkcie, to nauka pędziła do przodu. Stare dowody nabierały nowego znaczenia. Niewidoczna gołym okiem kropla krwi lub zaciśnięty w dłoni ofiary włos stawały się wizytówką mordercy." 
Książka nie jest obszerna, każda sprawa mieści się na kilku, kilkunastu stronach (216 stron w wydaniu papierowym). Czyta się ją szybko i,  jeśli można użyć takiego słowa w kontekście takiej tematyki, dość przyjemnie, ponieważ styl jakim posługuje się autorka jest bardzo przystępny. Ornacka, prawdopodobnie po przestudiowaniu akt spraw, zeznań świadków i oskarżonych, spostrzeżeń i uwag śledczych zrekonstruowała większość wydarzeń do tego stopnia, że w niektórych miejscach mamy nawet do czynienia z pewną fabularyzacją prezentowanych historii. Pojawia się to szczególnie wtedy, kiedy autorka odtwarza dialogi między osobami w zbrodnie zaangażowanymi i możliwy przebieg zdarzeń. Jednak w większości przypadków jest to dość "suchy" niefabularyzowany na siłę zapis z przebiegu śledztwa i tego w jaki sposób doszło do jego rozwikłania. Co za tym idzie, książkę czyta się bardzo dobrze. A sama lektura będzie z pewnością interesująca dla osób zafiksowanych na punkcie tajemniczych zbrodni i spraw związanych z szeroko pojętą kryminalistyką.

W przypadku drugiej książki fanom kryminałów na pewno nie trzeba przedstawiać przynajmniej jednego z jej twórców. Wszak wiedzą oni kim Marek Krajewski jest i jakimi osiągnięciami w obrębie gatunku może się poszczycić. Drugi z twórców, moim skromnym zdaniem, wymaga kilku słów dopowiedzenia. "Jerzy Kawecki urodził się i całe życie mieszka we Wrocławiu. Wydział Lekarski Akademii Medycznej skończył w 1977 roku. Zainteresowanie anatomią patologiczną i medycyną sądową wyniósł z domu rodzinnego. Jego ojciec Karol to także lekarz, patomorfolog, były adiunkt w Katedrze i Zakładzie Anatomii Patologicznej. Dr Jerzy, już jako student szóstego roku medycyny, pracował jako wolontariusz w Zakładzie Medycyny Sądowej. Na studiach podjął decyzję, aby poświęcić się medycynie sądowej."* Z Markiem Krajewskim spotkał się po raz pierwszy na dziedzińcu Zakładu Medycyny Sądowej wrocławskiej Akademii Medycznej. Wtedy Krajewski szukał inspiracji do przygód Eberharda Mocka, potrzebował również konsultacji z dziedziny medycyny sądowej, aby nadać swoim powieściom większego realizmu. Dziś, po wielu latach od tamtego spotkania, Panowie są przyjaciółmi. Wspólnie postanowili również wydać w sfabularyzowanej postaci najciekawsze przypadki na jakie w swojej wieloletniej karierze natrafił doktor Kawecki.  Wszystkie przedstawione w tym tomie zbrodnie są autentyczne, zostały jednak zmienione czasowo, przestrzennie i fabularnie, aby - jak wspomina Krajewski w przedmowie do tej publikacji - nie naruszać dóbr osobistych ludzi, którzy w tych wydarzeniach mogą odnaleźć samych siebie. 
W tym przypadku mamy do czynienia z dwunastoma historiami, w których materiału dostarczyło bogate życie zawodowe dra Kaweckiego. Są one sfabularyzowane, przedstawione w formie krótkich opowiadań, w których najważniejszą sprawą jest wykrycie sprawcy (w prezentowanych historiach tylko jedna sprawa do dziś nie została rozwiązana), a jedyną powtarzającą się postacią jest lekarz sądowy występujący pod swoim prawdziwym imieniem i nazwiskiem.  W tym tomie, podobnie jak w powyższym, wszystkie opisywane sprawy są bardzo ciekawe a ich przebieg i rozwiązanie niekiedy niespodziewane i zaskakujące. Nie można także nic zarzucić stylowi oraz narracji, gdyż Krajewski radzi sobie z tym zadaniem wyśmienicie. Jednak ta książka ma pewną przewagę nad Tajemnicami zbrodni - a jest nią możliwość zagłębienia się w świat medycyny sądowej. Fachowa terminologia, zabiegi jakim poddawane są ciała ofiar, trud jaki towarzyszy poszukiwaniom odpowiedzi na, niekiedy, zagadkowe śmierci nie jest wymysłem pisarza, a dokładną relacją charakterystyki pracy lekarza sądowego. Z tego też względu Umarli mają głos jest o jedno oczko ciekawszą i bardziej wartościową lekturą od Tajemnic zbrodni, jednak obie wydają mi się warte uwagi szczególnie fanów tej tematyki. 

Moja ocena:
Tajemnice Zbrodni - 6/10
Umarli mają głos - 7/10



* Cytat pochodzi z wywiadu jaki dr Jerzy Kawecki "Gazecie Wrocławskiej". Klikając "*" w tekście głównym można się przenieść na stronę, gdzie opublikowany jest jego pełny tekst.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz