poniedziałek, 25 kwietnia 2016

[56] Serial: "Druciarz, krawiec, żołnierz, szpieg / Tinker, Tailor, Soldier, Spy (1979)

Z pewnością każdy z was pamięta Szpiega z  Garym Oldmanem w roli George'a Smiley'a z 2011 roku. Ci z was, którzy są z natury ciekawscy sprawdzili prawdopodobnie, że tytuł tego filmu w oryginale brzmiał Tinker Tailor Soldier Spy.
Poszukiwaczy doprowadziło to zapewne do odkrycia, iż jest on filmową adaptacją książki Johna le Carré (właśc. David John Moore Cornwell) o tym samym tytule. Ci, których film zainteresował, a lubią poznawać sprawy dogłębnie, zapewne sięgnęli również i po nią. Ale któż z was spenetrował internety tak głęboko, żeby dotrzeć do genialnego, wyemitowanego przez BBC serialu Druciarz, krawiec, żołnierz, szpieg? Ci, którzy jeszcze tego nie zrobili powinni jak najszybciej nadrobić zaległości. Bo mamy tutaj do czynienia z produkcją ponadczasową. 

Na ponadczasowość tej produkcji wpływa z pewnością niezawodność i doskonałość opowiedzianej w niej historii (oraz sama jej realizacja, do czego powrócę za chwilę), która doczekała się przecież wielu remakeów czy też różnego rodzaju kopii i nawiązań w innych produkcjach. W końcu o czym może być dobra opowieść szpiegowska jak nie o poszukiwaniu kreta we własnych szeregach (lub też o instalowaniu swojego w cudzych alternatywnie).  W tym przypadku mamy do czynienia z tą pierwszą opcją. 


Fabułę da się streścić w jednym zdaniu. Emerytowany agent wywiadu George Smiley przerywa zasłużony odpoczynek, żeby odnaleźć szpiega w strukturach brytyjskiego kontrwywiadu. Jak łatwo zauważyć opowieść bliźniaczo podobna do niedawno recenzowanego przeze mnie, również brytyjskiego serialu The Game. W tamtym przypadku scenografia stylizowana była na lata 70. Tutaj wydarzenia dzieją się w czasie rzeczywistym do momentu kręcenia, czyli pod koniec lat 70. właśnie. Wszystko jest więc bardziej naturalne, bardziej oczywiste. Niczego nie trzeba sztucznie kreować. A jak wszyscy dobrze wiemy, lata zimnej wojny są najlepszym okresem działalności szpiegów i fabuły z tego czasu zwykle są najciekawsze. Nie inaczej jest w tym przypadku. 


Ta 8 odcinkowa produkcja charakteryzuje się niespiesznym tempem akcji, którą napędzają głównie dialogi. Co za tym idzie najważniejszym jej elementem, obok samej historii, są kreacje aktorskie. Tutaj bryluje i na samo czoło peletonu wysuwa się niezapomniany i genialny Alec Guinness (niektórym z was znany jako odtwórca roli Obi Wana Kenobiego w "starej" trylogii). Guinness tworzący w tym serialu kreację ponadczasową. Jego Smiley jest człowiekiem o niezwykle przenikliwym umyśle; bardzo zdystansowanym do otaczającego go świata, jednak nie dającym się łatwo omamić czy zmanipulować. Eleganckim, dystyngowanym, pełnym brytyjskiej ogłady i odrobiny nieodłącznej flegmy dżentelmenem, który jednak, kiedy trzeba, potrafi być zadziwiająco władczy i stanowczy, co nie jest wcale takie oczywiste, gdy spojrzy się na jego podeszły wiek. Nie będę się tutaj rozpisywał na tematy związane z fabułą, ponieważ każdy, kto widział film bądź czytał powieść wie o co chodzi i jaką osobą, z czym zmagającą się w życiu prywatnym i zawodowym, jest George Smiley. Niemniej jednak nawet ci, którzy znają tę historię z innych źródeł powinni zobaczyć serial dla samego popisu aktorskiego Aleca. Oczywiście inni aktorzy tacy jak np.: Ian Bannen oraz Michael Jayston, czy też Alexander Knox i Ian Richardson także wspinają się na bardzo wysoki poziom tworząc niezapomniany spektakl. 


Moja ocena: 8.5/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz