poniedziałek, 13 lutego 2017

[217] Książka: "Czarny Zakon" [cykl SIGMA Force #3] - James Rollins (2006)

Pewnie wydam się co niektórym niezłym nudziarze, ale tak już mam, że jak coś mnie zainteresuje to będę czytał (oglądał) zanim się nie nasycę albo nie znudzę. Podobnie jest aktualnie z tematyką okultystycznych bredni Himmlera i jego dążeń do stworzenia doskonałego ubermenscha. W związku z tym zapraszam was na recenzję kolejnej fantazji na ten temat - powieści Jamesa Rollinsa pt.: Czarny Zakon.

Fabuła skupia się na odkryciu tajemniczych badań naukowych prowadzonych na zlecenie Heinricha Himmlera wywiezionych i ukrytych pod koniec wojny przed nacierającą armią Radziecką. Badania te miały na celu stworzenie idealnego przedstawiciela rasy aryjskiej. Po krótkiej zajawce mającej miejsce w atakowanym przez sowietów Breslau w 1945 roku i ucieczce specjalnej jednostki z tajemniczym sprzętem oraz personelem akcja przenosi się w czasy współczesne i jest podzielona na trzy główne wątki. Jeden z nich dzieje się w Himalajach, w których ktoś wymordował zakon buddyjskich mnichów; Europę w której ktoś poluje na ultra rzadkie książki z kolekcji pewnego żydowskiego biologa oraz w RPA gdzie w rezerwacie zwierząt dochodzi do ataku na pracowników naukowych przez niezidentyfikowane i tajemnicze stworzenie. Te wszystkie trzy wątki, które na pierwszy rzut oka nie mają ze sobą nic wspólnego w pewnym momencie łączą się w jedną nierozerwalną całość a wszystko jest mieszaniną nauki i mistycyzmu. Sprawiając, że końcówka zadowoli jedynie ludzi o naprawdę otwartych umysłach. ;)

Czarny Zakon jest trzecim tomem z serii SIGMA Force autorstwa Jamesa Rollinsa (a wł. Jamesa Paula Czajkowskiego używający także pseudonimu James Clemens), chicagowskiego weterynarza polskiego pochodzenia, który od prawie dwóch dekad świetnie odnajduje się w roli pisarza. Gatunki w jakich się porusza to głównie przygoda, fantasy i thriller. Rollison jest autorem kilku cykli powieściowych, z których omawiany tutaj SIGMA Force przyniósł mu największy rozgłos i sławę zaraz obok powieści na kanwie której powstała czwarta część przygód Indiany Jonesa Królestwo Kryształowej Czaszki

Wiemy już co pisze i kim jest, pozostaje nam odpowiedź na pytanie jak sobie z tym wszystkim radzi. W mojej ocenie całkiem nieźle choć bez fajerwerków. Z pewnością nie jest to talent na miarę Dana Browna, oscyluje raczej w okolicach tego co prezentują Steve Berry i Andy McDermott. Historia przez niego proponowana nie wciąga aż tak bardzo i po dość chwytliwej zajawce w formie retrospekcji tempo spada, żeby rozwijać się bardzo powoli na dalszych 400 stronach powieści. Zbyt duża liczba bohaterów nie pozwala się "zaprzyjaźnić" i w pełni poznać głównego bohatera opisywanych wydarzeń, bo tak naprawdę go nie ma. W recenzowanej powieści uwaga autora podzielona jest na  co najmniej pięć osób (i trzy kontynenty), z których praktycznie żadna nie wysuwa się na pierwszy plan bardziej od innych. Jednak styl jakim posługuje się autor pozwala bez problemu przedzierać się przez kolejne wydarzenia i z umiarkowanym zainteresowaniem śledzić kolejne zwroty akcji. Niemniej jednak nie wprowadza on do fabuły niepotrzebnych wątków, które mogłyby spowolnić fabułę lub stać się niewykorzystaną lub niepotrzebną dygresją. To z pewnością trzeba mu zaliczyć na plus. Całość niestety nie odbiega daleko od przeciętnej i jest dość słabą imitacją twórczości Dan Brown.

Moja ocena: 6-/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz