niedziela, 2 lipca 2017

[226] Książka: "Dowód" - Dick Francis (1984; wyd. pol. 2003)

Dowód Dicka Francisa jest książką bardzo specyficzną i pewnie dlatego przebrzmiała bez echa (ja bynajmniej nie słyszałem o niej kiedykolwiek ani słowa). A trafiłem na nią zupełnie przypadkiem podczas lektur jednego z albumów dotyczących whisky, które zgłębiałem nieustannie przez ostatnich kilka miesięcy. Helen Arthur, autorka Wody życia (recenzja już wkrótce) wspomniała o tej książce jako mogącej zainteresować fanów whisky z powodu tak tematyki jak i, po części, zawodu oraz nieprzeciętnych zdolności jej głównego bohatera. Takiej rekomendacji nie mogłem puścić mimo uszu. Przeczytałem. I jestem bardzo z tej lektury zadowolony.

Tony Beach jest sprzedawcą wina. Nie takiego zwykłego (chociaż takie w bardziej przystępnych cenach również ma w swojej ofercie) i nie takim całkiem zwyczajnym (ma nieprawdopodobnie rozwinięty zmysł węchu i smaku, co po rocznej nauce we Włoszech pozwoliło mu się stać ekspertem w tej dziedzinie). Jednak mimo możliwości stania się gwiazdą w swoim fachu Tony nie jest zachłanny. Lubi swój sklep, który po śmierci żony prowadzi wraz z panią Pallisey i jej niedorozwiniętym siostrzeńcem. No właśnie, po śmierci żony. Tony po sześciu miesiącach od tego tragicznego wydarzenia wciąż jest zrozpaczony, ponieważ wraz z miłością jego życia odeszło również ich nienarodzone dziecko. Jednak trzeba żyć dalej. Tak, jak wspomniałem, Tony lubi swój sklep, lubi swoich klientów, tak tych którzy przychodzą po "wino do kolacji" jak i znawców szukających czegoś 
"specjalnego". Tony zajmuje się dodatkowo zaopatrywaniem w alkohol różnego rodzaju imprezy i uroczystości. Dla swoich stałych klientów nadzoruje wszystko osobiście. Jednymi z nich są Jack i Flora Hawthorn. Jack jest trenerem koni wyścigowych i każdy sezon rozpoczyna przyjęciem w swoim ogrodzie, na które zaproszeni są właściciele koni, które Jack trenuje. To przyjęcie zapowiadało się jak każde inne. Jednak wszystko się zmieniło, kiedy jeden z samochodów gości, zaparkowanych na wzniesieniu tuż przy ogrodzeniu ogrodu, stoczył się niepostrzeżenie i z impetem wjechał w bawiących się w namiocie niczego nie świadomych gości. Tuż przed tym wydarzeniem Jimmy, asystent Jacka zadaje Tony'emu różnego rodzaju pytania o jego umiejętności odróżniania jednej whisky od drugiej co, jak się wreszcie okazuje ma na celu przekonanie Tony'ego do sprawdzenia czy w jednej z restauracji należących do gości Jacka nie oszukują na whisky. Niestety, tak się nieszczęśliwie składa, że podczas tragedii ginie rzeczony właściciel i wydaje się, że sprawa umrze śmiercią naturalną. Tak się jednak nie dzieje. Najpierw w sprawie oszukanej whisky pojawia się w sklepie Tony'ego policja, która przychodzi zaniepokojona paplaniem ledwo przytomnego Jima w karetce pogotowia (Jimmy wciąż majaczy wyłącznie o oszukanej whisky i Tonym). Po pewnym czasie, również w sprawie whisky zjawia się u Tony'ego, poznany w trakcie akcji ratunkowej na przyjęciu, Gerard McGregor - właściciel specjalistycznej agencji detektywistycznej zajmującej się śledztwami gospodarczymi. A to, w które McGregor chce zaangażować Tony'ego dotyczy skradzionych cystern z... whisky. Czyżby obie sprawy miały ze sobą związek? Tego jeszcze nie wiadomo, ale oczarowany osobowością Gerarda i chcący się oderwać od monotonii życia Tony zgadza się uczestniczyć w śledztwie jako konsultant (podobną inicjatywę wykazuję względem policji).

Jak sami pewnie zdążyliście zauważyć, w tym bardziej streszczeniu niż recenzji, książka jest na poły kryminałem, na poły obyczajem. To ciekawe połączenie, ponieważ nie jest tak ponura, jak większość kryminałów, a dzięki temu, że główny bohater i zarazem śledczy jest sprzedawcą wina a nie policjantem, całość ma inny charakter, i akcja również toczy się w zgoła odmiennych miejscach. Nie są to zadymione pokoje posterunków czy kostnice, a przedmiejskie domy i małe sklepiki z winami. To co w tej książce urzeka - bo z pewnością nie jest to zagadka kryminalna, choć ta też jest bardzo przyzwoita i ciekawie zagmatwana - to sposób przedstawiania relacji międzyludzkich i emocji bohaterów (głównie dlatego powiedziałem o niej jako o powieści na poły obyczajowej, bo w kryminałach często tego brakuje, mamy przeważnie smutnego faceta, który w każdy możliwy sposób stara się dojść do prawdy). Zdecydowanie nie jest to najlepsza książka jaką czytałem w życiu, nie jest nawet najlepsza książka jaką czytałem w tym roku, jest natomiast bardzo przyjemną lekturą, swego rodzaju odpoczynkiem, lecz nie głupkowatym i bezmyślnym jak większość tego typu literatury. Nie jest zbyt wydumana. Nie jest przesadnie smutna, ani też nie powala słodkim happy endem. Jest wyważona i stonowana, ale nie mdła i nudna, a do tego opowiada w dość ciekawy sposób o królowej alkoholi, więc czego chcieć więcej? Ja szczerze polecam!

Moja ocena 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz