wtorek, 5 grudnia 2017

[182] Film: "Morderstwo w Orient Ekspressie" (2017)


Morderstwo w Orient Expressie jako kryminał zaskoczy niewielu. Bo jak wielu fanów kina (lub literatury) nie zna już tej historii, o zbrodni dokonanej w ekskluzywnym pociągu jadącym niemal przez cała Europę, z Londynu do Istambułu*? Na film Kennetha Branagha nie idzie się, aby śledzić intrygę i odgadywać nazwisko mordercy wraz z Herkulesem Poirotem. Idzie się po to, żeby sprawdzić jego wizję tej dobrze znanej historii.
A jest ona z pewnością warta uwagi i największych pochwał. Tak ładnego filmu nie widziałem bardzo dawno. Prześliczne zdjęcia, rewelacyjne kostiumy, charakteryzacja (wąsy Poirota rozwalają system), piękna scenografia. Całość tworzy niezapomniany klimat przełomu wieków, kiedy kobiety nie wstydziły się nosić nakryć głowy innych niż czapeczka z daszkiem lub wełniany kondon a'la czapka papy smerfa. A panowie byli nienagannie ubrani niezależnie od pory dnia czy nocy. Ten film to emanująca z ekranu nieskazitelna elegancja. Jest to również, podobnie jak wcześniejsze wersje tego dzieła, jeden z najlepiej obsadzonych filmów ostatnich lat. Aktorzy tacy jak: Johnny Depp, Judi Dench,
Michelle Pfeiffer, Penélope Cruz oraz Willem Defoe to klasa sama dla siebie. A kilka młodszych, mniej znanych, choć mających już na swoim koncie świetne występy, nazwisk również przyciągają. Wiele z tych gwiazd miało tutaj swój najlepszy występ od dobrych kilku lat. Na przykład Johnny Depp, który poniewierał się ostatnio w różnego rodzaju gniotach przechodzących zupełnie bez echa. Judi Dench i Willem Defoe, również nie mieli się czym zbytnio ostatnio pochwalić, ale przede wszystkim Michelle Pfeiffer, która daje tutaj popis aktorstwa na najwyższym poziomie oraz sam reżyser wcielający się w postać ekscentrycznego belgijskiego detektywa bije na głowę wszystkich poprzednich odtwórców tej roli. 

Novum jest w tym filmie przede wszystkim ruchliwość i energia Poirota, który tym razem pracuje nie tylko głową, ale kiedy trzeba również "w ryj dać może dać". Z tego, co pamiętam żaden poprzedni Poirot nie wykraczał w swoim dochodzeniu poza genialną, ale jedynie dedukcję. Tutaj detektyw potrafi zadbać o własne bezpieczeństwo stając z przeciwnikiem do walki wręcz twarzą w twarz.

Całości dopełnia przepiękna, klimatyczna muzyka
Patricka Doyle'a, która jest idealnym uzupełnieniem każdej sceny.

Tak zrobione filmy ogląda się z największą przyjemnością. Serdecznie polecam ten seans wszystkim, niezależnie od tego, czy znają zakończenie, czy jakimś dziwnym trafem nigdy wcześniej nie trafili na tę historię.

Moja ocena: 8/10 
* Pociąg kursował po różnych trasach w różnych latach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz