piątek, 7 kwietnia 2017

[223] Książka: "SS-GB" - Len Deighton (wyd. oryg.1978)

Przeglądając ostatnio serialowe nowości natrafiłem na coś o przedziwnym tytule SS-GB. Zaintrygowało mnie to do tego stopnia, że postanowiłem sprawdzić co to takiego. Okazuje się, że serial jest adaptacją książki Lena Deightona o tym samym tytule. 

Akcja książki (podobnie zresztą jak serialu) dzieje się w okupowanej przez Niemcy Wielkiej Brytanii, czyli w alternatywnej rzeczywistości. Mamy listopad 1941 roku. Kilka miesięcy po przegranej Bitwie o Anglię. Churchill został skazany i rozstrzelany. Król Jerzy VI jest więziony w Tower. Społeczeństwo powoli przyzwyczaja się do warunków okupacyjnego życia. 

Normalnie działa również policja i, oczywiście, Scotland Yard. No, prawie normalnie, bo jest podporządkowana SS. Nie przeszkadza jej to jednak prowadzić standardowych działań służbowych. Wszystko zaczyna się od śledztwa w sprawie zabójstwa młodego londyńczyka, który okazuje się naukowcem, a zwykłe morderstwo przeradza się w ogromny spisek, w który zamieszani są prawie wszyscy, którzy coś znaczą w okupowanej Anglii. 

Śledztwo początkowo prowadzi nadinspektor Douglas Archer (najskuteczniejszy śledczy Scotland Yardu) wraz ze swoim dawnym mentorem, a obecnie podwładnym, sierżantem detektywem Harrym Woodsem. Jednak tuż po jego rozpoczęciu z Berlina, wprost od samego reichsfuhrera SS Heinricha Himmlera przyjeżdża do Londynu dr Oskar Huth, który przejmuje pieczę nad całym dochodzeniem.

Tego typu opowieść nie mogła się obyć bez tajemniczej nieznajomej. Tak też jest i tutaj. Archer w trakcie śledztwa poznaje piękną Barbarę Bargę, amerykańską dziennikarkę i korespondentkę wojenną. Jednak jej pojawienie się tylko komplikuje całą sprawę i, wydawałoby się, w miarę poukładane życie Archera.

Wszystko zaczyna się bardzo ciekawie i dopiero w momencie, kiedy śledztwo schodzi na dalszy plan a głównym wątkiem stają się sprawy (pseudo) szpiegowskie akcja traci swoje, jak dotąd, dobre tempo, a całość zaczyna być miejscami nieznośnie nudna i przegadana. Dałoby się to wszystko znieść, gdyby nie dość rozczarowujące zakończenie całej historii, które jest trochę jak walnięcie z liścia wszystkich czytelników spragnionych czegoś naprawdę wielkiego (skoro przez większą część czasu się nudzili jak mopsy). Jednak autor postanowił polecieć schematem uśmiercając przy tym całkiem sporą liczbę bohaterów. 

Osobiście, nie polecam i sam się teraz zastanawiam, czy warto tracić czas na serial, który, jak czytałem, jest podobno bardzo dokładnym odwzorowaniem książki.

Moja ocena: 4/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz