czwartek, 28 marca 2013

A oto Polska właśnie, czyli dlaczego my - Polacy - potrafimy zepsuć nawet najlepszy zagraniczny format

Ostatnimi czasy moja rodzicielka matka ogląda na BBC Entertainment brytyjskie programy typu "Kitchen Nightmares" prowadzone przez Gordona Ramsay'a albo "Zapraszam do stołu". Z racji tego, że czasami, przy okazji rodzinnych posiłków, i ja oglądam te programy, wiem co zawierają i w jaki sposób są zrobione. Nie są to moje ulubione produkcje, ale nie są najgorsze, i czasami nawet nieźle się bawię podczas seansu. Są oryginalne, dynamiczne, zrealizowane z polotem i z "jajem". A sam Ramsay jest charyzmatyczną osobowością. Co prawda bywa nieprzyjemny i czasami z lekka ordynarny, ale jest rewelacyjnym kucharzem o ogromnym doświadczeniu i umiejętnościach i na prowadzeniu restauracji zna się jak mało kto (czasami robię potrawy z jego przepisów ;), wiem, że w jego wykonaniu byłyby zapewne o niebo lepsze, ale i tak nie jest najgorzej). W końcu z tego żyje. 





A teraz przenieśmy się do naszego "zaścianka". Kupujemy licencję na program, który cieszy się popularnością na całym świecie. Zatrudniamy Magdalenę Gesler, która ma podobne kwalifikacje co Ramsay (tylko na skalę naszego kraju) i wydawałoby się, że nic więcej nie potrzeba by odnieść sukces. Hmm... Niestety, pani Gesler to nie Ramsay, a Polacy to nie Brytyjczycy (czy też amerykanie, bo i ta wersja jest dobra). U nas wszystko jest nudne, robione na siłę i aż do bólu sztuczne. Prowadząca jest męczącą, wymądrzającą się kobietą z dużą nadwagą, która swoją osobą odstrasza mnie sprzed ekranu telewizora. Nie potrafi, choć sili się na to, skopiować Ramsaya. W jej wykonaniu pseudo frustracja jaką odczuwa w źle prowadzonej restauracji jest po prostu niegrzeczna, bo widać, że jej nie zależy. Robi to pod publiczkę, a nie żeby pomóc ludziom prowadzącym kulinarny biznes. Takie są niestety moje odczucia. Choć pewnie jestem osamotniony, bo program jest wciąż emitowany i nagrywany i jest tego chyba z 6 sezonów. A tak na marginesie, to irytuje mnie to ordynarne lokowanie produktu. Jeśli nie umie się kogoś zachęcić do kupowania ich marki, to lepiej się za to nie brać, bo można go zniechęcić. Tak jak czyni się to właśnie w tym programie (specjalnie nie podaje nazwy firmy, żeby ich dodatkowo nie reklamować :D).


Teraz kolejny, wydawałoby się rewelacyjny pomysł z "zachodu", który strasznie kuleje w naszym wykonaniu. "Ugotowani". I znów TVN, bo wcześniej zapomniałem wspomnieć, że pani Gelser męczy widzów w tej samej stacji. Mamy prosty pomysł. Bierzemy 4/5 osób które się nie znają. Ich zadanie to ugotowanie obiadu, który pozostali, nie gotujący w tym czasie, uczestnicy będą oceniać. Dobry, zabawny narrator. Trochę śmiechu i ciekawe osobowości. Odrobina alkoholu. Klika utarczek słownych. I mamy przepis na ciekawą rozrywkę. Wydaje się proste, prawda? Otóż nie. Nawet taki, gotowy chciałoby się powiedzieć, scenariusz potrafią zepsuć nasi spece od produkcji telewizyjnych. U nas jest nudno i smutno. Ludzie są tak jakby byli wystrugani z drewna. Nic się nie dzieje. Wszyscy są grzeczni i okropnie mili. Z przykrością stwierdzam, że obejrzałem tylko kilka odcinków i nie mogę się wypowiedzieć na temat wszystkich sezonów, które dotychczas zostały wyemitowane, ale mnie to wystarczyło. Nie chcę ani jednego odcinka więcej. Wolę popatrzeć jak Brytole się spierają, kłócą, śmieją i dobrze bawią, niż na nasze mumie siedzące za stołami.


Ale to nie jest wszystko. TVN jest chyba naprawdę jakiś kulawy jeśli chodzi o przystosowanie zagranicznego formatu do wymogów i charakteru naszej widowni. Weźmy sobie na przykład serial "Klub szalonych dziewic". Jest to holenderski format stworzony na podstawie serialu "Rozengeur & Wodka Lime", który w stacji RTL 4 gościł 6 lat (6 sezonów, 78 odcinków). A ile odcinków udało się wyemitować naszej rodzimej telewizji? 13! O co kaman? Serial wydawałoby się ciekawy, a przynajmniej taki powinien być, ale chyba trochę za późno. Kobiety już się wyemancypowały po seansach "Seksu w wielkim mieście" żeby im w 2009 roku emitować taki badziew. Ja obejrzałem pierwsze 4 odcinki i wiem, że...no właśnie, nawet nie pamiętam o co tam chodziło. 

Czy to wszystko, co potrafimy spartolić? Pewnie nie, ale nie chcę pogrążać TVNu (i innych rodzimych stacji) jeszcze bardziej. Jednak to tylko moje zdanie. A co Wy myślicie o zagranicznych formatach adaptowanych przez polską telewizję? Czy się udają, czy coś z nimi nie tak? Zapraszam do dyskusji!

13 komentarzy:

  1. Kiedyś oglądałem panią Gessler, lecz gdy program bardziej zaczął skupiać się na niej, stwierdziłem, iż nie ma to sensu. Ramsaya kojarzę z paru odcinków jego 'piekielnego hotelu' i rzeczywiście fajny gość, muszę się z nim lepiej zapoznać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje, zdecydowanie za dużo jest tam pani Gesler, a za mało tego co powinno być. A jeśli chodzi o Ramsay'a to wszystkie te jego programy (Hell's kithcem, Kitchen Nightmares, Master Cheff) są świetne, ale jak Ci się uda znaleźć "Gordon's Great Escape", to byłoby swietnie, bo to jest chyba najciekawszy ze wszystkich jego programów. To taki "Makłowicz gotuje" tylko w dużo lepszym wydaniu i lepiej zrobiony.

      Usuń
    2. Makłowicz:
      10% - kulinaria i rzeczy związane z jedzeniem
      90% - "Z pewnością ciekawi państwa na jakim to zadupiu teraz nie nagrywam, otóż to coś w oddali to nic innego jak... bla bla bla... bla bla bla... zaś dom obok, którego przechodzę... bla bla bla..."
      :D

      Usuń
    3. Hehe :D

      No coś w tym jest, ale z drugiej strony Makłowicz jest z wykształcenia historykiem a ie kucharzem; jest "smakoszem" a nie kucharzem, więc w swoich programach miesza te dwie swoje pasje. Pokazuje nam kulturę danego regionu czy państwa, opowiada o tym dlaczego ich kuchnia wygląda tak jak wygląda i dla przykładu robi jakieś danie, ale on sam nie mówi, że jego program jest o gotowaniu :) Taki to format. Ale moim zdaniem jest całkiem spoko ;)

      Gordon, w tym programie, który Ci polecam, bardziej skupia się na gotowaniu. Nie stroni jednak od tradycji i kultury kraju w którym akurat jest :)

      Usuń
    4. Ramsey ma taki fajny program w którym gotuje tematycznie. Ostatnio trafiłem na odcinek, gdzie wszystko było z ciasta. Ale nie pamiętam tytułu :) A Gessler. No cóż. Gdy Ramsey drze się "Twój kurczak jest tak surowy, że dobry weterynarz mógłby go przywrócić do życia" to mu wierzę i bawi mnie to. Kiedy Gessler wywraca stolik pełen naczyń i ostentacyjnie wychodzi, to mi jest za nią głupio. Wstydzę się, że to widzę i szybko zmieniam kanał.

      Usuń
  2. Ramsay robi pyszności - steki albo naleśniki są wspaniałe:) Mi się bardzo nie podoba nosowy, pseudosłodki głos pani Gessler, a jej stylizacje z odcinka na odcinek są coraz gorsze. Kobieta o słusznych kształtach w białych getrach i trampkach?!...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Steków i naleśników jeszcze nie robiłem, ale kiedyś udało mi się zrobić nadziewanego kurczaka według jego przepisu i był genialny. Teraz za sałatkę z fasolki szparagowej się zabieram, ale to dopiero na święta :)

      Usuń
    2. Steki Ramseya z rucolą i belgijskimi frytkami to poezja.

      Usuń
    3. Weźcie mnie tak nie namawiajcie, bo zaraz pojadę szukać wołowiny :D

      Usuń
    4. Wiem, że są, ale są w nieprzezroczystym opakowaniu i jakoś zawsze bałem się kupić "kota w worku". Ale jak możesz zarekomendować, to może się skuszę :D

      Usuń
  3. Ehh, nie przepadam nawet za brytyjskimi wersjami (chociaż faktycznie,czasem sobie obejrzę), ale z produkcjami od TVN nie chcę mieć nic do czynienia. Jestem już wystarczająco głupi, bardziej mnie pogrążać nie trzeba :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez przesady, to nie zjazd Partii - ta samokrytyka jest niepotrzebna ;)

      Usuń