czwartek, 23 maja 2013

[15] Film: Szybcy i wściekli 6 / The Fast and the Furious 6 (2013)

Wczoraj udało mi się pójść na przedpremierową, kolejną już, odsłonę filmu "Szybcy i wściekli". Tym razem szóstą. Reżyserią, jak w ostatnich trzech obrazach, zajął się Justin Lin. I muszę przyznać, że wyszło mu to całkiem dobrze. Na podobnym poziomie jak trzy wcześniejsze części. Na ekranie zobaczyliśmy także (prawie) całą paczkę znaną z poprzednich epizodów. Po seansie (jako wielki fan tej serii, więc ocena może nie być obiektywna) mogę powiedzieć na pewno jedno: WOW!


Historia jest ułożona w taki sposób aby pozamykać wszystkie wątki i wreszcie wyprowadzić opowieść, którą poznamy z siódmej części (że się pojawi jest już ustalone i zaplanowane), na wydarzenia po tym co zdarzyło się w "Tokio Drift". Jednakowoż aby nie zespoilerować, nie mogę zdradzić zbyt wiele szczegółów. Powiem tylko o tym, że agent Hobbs ma "mały" problem z jednym złym facetem, niejakim Owenem Showem (Luke Evans), byłym wojskowym, który dokonał kilku zuchwałych i spektakularnych kradzieży, i potrzebuje do pomocy Dominicka oraz jego ekipy. Przekonanie ich do współpracy nie wydaje się łatwe. Hobbs ma jednak asa w rękawie - zdjęcie rzekomo nieżyjącej Letty zrobione przed tygodniem. Wszyscy znamy Doma (a przynajmniej Ci co oglądają serię). On nigdy nie opuszcza swojej "rodziny". Zgadza się więc pomóc Hobbsowi. Stawia jednak pewne warunki. Jeśli uda się dopaść Showa wszyscy członkowie jego grupy dostaną ułaskawienie. W trakcie wydarzeń okazuje się, że Letty naprawdę żyje, a Dominick za wszelką cenę chcę ją sprowadzić do domu. Więcej nie chcę zdradzać, bo jest wiele smaczków, które lepiej poznać samemu podczas seansu.

Panowie po latach życia na krawędzi próbują się ustatkować i osiąść gdzieś na stałe, jednak nigdzie nie czują się jak w domu

Ja, jako wielki fan, o tym już wspominałem na początku, będę tylko chwalił ten film, ale wydaje mi się, że jest za co. Po pierwsze za świetne napisy początkowe. Nie wiem czy ktoś tu zrzynał z "Iron Mana 3", czy było wręcz na odwrót, ale mamy podobny schemat. Podczas napisów przechodzimy przez wszystkie najważniejsze momenty każdej z pięciu poprzednich części. Fajny zabieg. Miło sobie przypomnieć co się działo wcześniej. 

Troszkę przegięte prawda?;>

Kolejna sprawa, to naprawdę duuuużo trzymającej w napięciu akcji. Są pościgi, wybuchy, dużo kopaniny. I choć niekiedy z foteli obok słyszałem stwierdzenia: Nie, coś takiego jest niemożliwe. Ale bajka!", i musiałem się nieraz z tymi sądami w duchu zgodzić, to jednak jak w tych scenach wyłączy się logiczne myślenie, to ogląda się je naprawdę fajnie. 

Rita Ora, angielska piosenkarka i twórczyni tekstów startująca nielegalny nocny wyścig w Londynie

Po trzecie i najważniejsze - dużo naprawdę świetnych samochodów. Mamy tutaj takie perełki jak Charger Dytona (auto Dominika), Ford Escort Mk1 (prowadzony przez Briana), Ford Mustang (chyba Shelby GT500, ale nie jestem do końca przekonany), a także Jensen Intecepton z silnikiem V8 Chryslera (auto Letty). Jednak w tym, jak i w poprzednich filmach widać, że chłopcy wyrośli już z podwórkowych ściganek. Teraz na nielegalnych licznych wyścigach w Londynie nie zobaczymy, tak jak w pierwszej części, Hond Civic, Mazd RX-7, Nissanów Skylineów, czy Mitshubishi Eclipsów. Nie, tutaj pojawiają się samochody kupowane na aukcjach za grube miliony takie jak kilka z wyżej wymienionych, ale też Koenigsegg, Ferrari F430 Scuderia, Aston Martin, Ferrari Enzo i wiele innych. W jednej ze scen pojawia się także...czołg ;) To już lekka przesada, ale cóż. Tak postanowili twórcy tego obrazu. Niech więc tak będzie.

Letty i jej Interceptor

Kolejną rzeczą, która przypadła mi do gustu były, zwyczajowe już, utarczki słowne niektórych bohaterów filmu. A także komiczne sytuacje, które sami generowali. O aktorstwie nie można powiedzieć zbyt wiele, bo to nie film, w którym się na to patrzy. Ma być ciekawie i wybuchowo. I tak właśnie było. No może poza jednym przypadkiem. Jakoś nie mogę znieść Dwanyea Johnsona, który wciela się w postać Hobbsa. On jest żałosny. Taki betonowy Hulk. Wielki kloc bez talentu. No ale jakoś go zniosłem. Ale co ciekawe, dla zrównoważenia siły i rozmiaru Toretto i Hobbsa w drużynie tych złych pojawia się Klaus grany przez duńskiego kulturystę Kima Kolda. Z tego co zauważyłem, nie jest to jego debiut filmowy, ale jakoś jego talent do mnie nie przemówił. Ot, po prostu duży facet i tyle.
Dom i Letty - spotkanie po latach

Tak na gorąco, tuż po seansie, nie wiem co jeszcze napisać. Na pewno bardzo fajnie zapowiada się kolejna część, w której zobaczymy Jasona Stathama jako czarny charakter, ponieważ twórcy postanowili nam zdradzić odrobinkę przyszłości i zakończyć film tzw. cliffhangerem.


Moim skromnym zdaniem film, jako kino rozrywkowe, i kolejna część serii zasługuje na 8.5/10. Dałbym 9 gdyby nie dwie rzeczy. Osoba Johnsona i zbyt długa scena końcowa, która spowodowała, że napięcie zaczęło powoli spadać jeszcze przed jej końcem, bo się niemiłosiernie ciągnęła. Poza tym, naprawdę kawałek dobrego, wysokooktanowego kina, okraszonego dymem z palonych opon i sprzęgła i kapką sentymentalizmu.

Dla wszystkich fanów serii to zdecydowany i nieodwołalny Must-Have-Seen! A dla ludzi niezwiązanych z tematem...hmm...tu bym się już zastanawiał.

P.S. A tak mniej więcej wyglądają napisy początkowe, z tym właśnie kawałkiem w tle. No...prawie ;)

16 komentarzy:

  1. Oceniając serię Szybcy i Wściekli tylko pod kątem czystej rozrywki nie wymagającej od widza wysiłku umysłowego, to można pokusić się o stwierdzenie, że jest to swojego rodzaju "dzieło". Niestety reszta łącznie z aktorstwem leży. Szóstej części nie oglądałem, więc nie mogę się wypowiadać, ale Twoja recenzja zachęca do tego żeby zaryzykować.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak piszesz. Jest to zdecydowanie rodzaj kina, w którym nie ma co liczyć na jakieś fajerwerki aktorskie, ale sama fabuła i akcja jest dość zajmująca, więc na pewno warto obejrzeć tę część.

      Usuń
  2. Nie mogę się doczekać, kiedy obejrzę! Zazdroszczę wybrania się na przedpremierę, ja pewnie będę miała sposobność wybrać się do kina dopiero za parę tygodni.

    Niebawem planuję raz jeszcze obejrzeć poprzednie części, mam okrutną słabość do tej serii. No i cieszy mnie wizja siódemki, to jest to! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też cieszę się, że wybrałem się do kina. Nawet nie wiedziałem, że grają to tak wcześnie (może dlatego, że u nas na dzień dziecka są nocne wyścigi samochodowe "Night Power" i chcą zachęcić i napędzić więcej ludzi :) ), ale akurat przechodziłem koło kina i że akurat były wolne miejsca to zdecydowałem, że nie mogę sobie odpuścić :)

      Też się cieszę, że sprawa siódemki jest otwarta i pewna. Co prawda krążą słuchy, że nie będzie jej już reżyserował Li (!?), ale jeśli pojawi się w niej jeszcze Statham, to ja to kupuję w ciemno. "Tokio Drift", był jedną z moich ulubionych części, więc jeśli 7-ka zostanie utrzymana w podobnym klimacie, to nie mamy się czego obawiać :)

      Usuń
  3. Dwayne świetnie pasuje do tego filmu jak dla mnie. Aktorsk nie trzeba być tutaj przecież na najwyższym poziomie. Do tego Diesel i czołg - czuje się zachęcony :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jakoś The Rocka nieoge zniesc, szczególnie w tej produkcji. Niby z Dieselem są do siebie podobni fizycznie, wiec powinni tworzyć fajny duet. Ale wcale tak nie jest:-(

      Oglądaj, oglądaj, fajny filmik;-)

      Usuń
  4. Brat z pewnością obejrzy. Ja raczej sobie odpuszczę... przynajmniej na razie. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli to nie Twoje klimaty, to seans w kinie możesz sobie odpuścić :-)

      Usuń
    2. Ja serię "Szybcy i wściekli" postrzegam trochę jako komedię science fiction. Lubię się pośmiać, gdy bohaterowie fruwają między pędzącymi samochodami, ale pieniędzy na wyjście do kina na ów film z pewnością nie przeznaczę.

      (Portfel opustoszał po książkowych zakupach). :D

      Usuń
  5. Pierwszą część oglądałem z wypiekami (dzieckiem byłem). Każda kolejna zawiewała mi nudą i kiepskim scenariuszem. Zdarzały się momenty ożywienia, kiedy do gry wkraczały muscle cary. Ostatnią częścią jaką oglądałem był Tokio Drift. Kolejne pewnie zobaczę z ciekawości, jak tylko trafię w tv. No i chyba *Superbird i *Escort ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest tak najgorzej. Druga część była słaba, ale reszta mi się podobała. A co do nazw, to rzeczywiście. Dzięki:-)

      Usuń
    2. Znalazłem powód żeby obejrzeć tę część. Interceptor jest piękny. Zakochałem się.

      Usuń
    3. Tak...jest piękny. V8, 6.3 litra na wyjściu, a ten w filmie seryjny na pewno nie był. No i ten oryginalny kszta. Ahh...

      Usuń
    4. Kształt miało oczywiście być:-)

      Usuń
  6. Muszę się tu ze wstydem kajać, niestety, ale to jedna z najsłynniejszych serii akcji, a ja nie oglądałem nawet jednej części :( A przeszedłem oba NFS Undegroundy:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahh... też grałem w NFSy, nawet więcej niż dwa. Ale dwa pierwsze rzeczywiście najlepsze. Późniejsze straciły trochę swój charakter. A "Szybkich i wściekłych" musisz nadrobić :-)

      Usuń