środa, 10 lipca 2013

[27-30] Filmowy Flesz #2: "Star Trek" (2009), "United" (2011), "Podziemny front" (2008), "Serenity" (2005)

Ostatnimi czasy na odprężenie po ciężkim wysiłku intelektualnym lubię sobie obejrzeć film. A poza tym cały czas szukam "dobrego filmu". W taki oto sposób mam duuuużo do opisania, więc formuła "flesha" jest najwygodniejsza do podzielenia się z Wami moimi przemyśleniami.

Zapraszam na "Filmowy flesh #2"

"Star Trek" (2009)

No i wreszcie znalazłem film, który po prostu mi się podobał. Bez żadnych "ale". Niczego bym nie zmieniał, nie mam żadnych zastrzeżeń, a w trakcie seansu nie pojawiły się żadne znaki zapytania, czy niedomówienia, które psułyby mi frajdę podczas oglądania. "Star Trek" był po prostu bardzo dobrym filmem sci-fi. Muszę się na wstępie przyznać, że NIGDY nie oglądałem serialu i nie zamierzam tego robić po seansie filmowej wersji, bo wydaje mi się, że klimaty tych duch mogą nie współgrać i mogę się czuć zawiedziony wersją "podstawową". Czekam już tylko na to kiedy będę mógł obejrzeć drugą część, bo niestety seans w kinie mnie ominął, czego bardzo żałuję.

Ocena 8/10

"United" (2011)

Ten film obejrzałem z "polecenia" Łukasza K, który w komentarzu pod postem "Top: 10 Filmów sportowych" wspomniał, że film zrobił na nim dobre wrażenie, a że ja lubię filmy o sporcie, nie mogłem tego nie zobaczyć. Film mi się podobał, i mimo iż opowiadał tragiczną historię drużyny Manchesteru United, której większość pierwszego składu zginęła w katastrofie lotniczej w Monachium w 1958 roku, to niósł ze sobą pozytywne emocje i przesłanie, że nigdy nie można się poddać i zawsze trzeba walczyć do końca, bo po tym odróżnia się słabych od silnych i buduję legendę. Do tego rodząca się legenda Bobby'ego Charltona jako oś wydarzeń. Najciekawsze było jednak to, że jeden z aktorów (Dougary Scott) był podobny do mojego profesora z filozofii :D

Ocena 7.5/10

"Podziemny front" (2008)

Zapowiedź tego filmu, podobnie jak "Chloe", zobaczyłem na Filmboxie i podobnie jak ten pierwszy wydał mi się interesujący. Nie zawiodłem się. A przynajmniej zdecydowanie mnie niż na "Chloe". Film opowiadał o walce ruchu oporu w Danii podczas okupacji niemieckiej, a dokładniej o parze dwóch "cyngli" wykonujących wyroki podziemia. Jeden z nich to Płomień, 23 letni rudzielec, który skrupulatnie i z premedytacją wykonuje większość rozkazów. W tej roli bardzo przekonujący Thure Lindhardt. Jego najbliższym przyjacielem i "współpracownikiem" jest Cytryna, małomówny mąż i ojciec. W niego bardzo dobrze wciela się Mads Mikkelsen. Film opowiada prawdziwą historię, więc jest dość przekonujący i nie ma dziur, jak to bywa przy zmyślonych opowieściach. Klimat jest bardzo gęsty i tajemniczy, choć całość ogląda się bardzo dobrze. Cały film zdecydowanie różni się od tego co o podobnych tematach opowiadają polscy czy też amerykańscy twórcy. Jest dość specyficzny, ale przez to chyba bardziej prawdziwy.

Ocena 7/10

"Serenity" (2005)

Jako ostatni i najgorszy z tego zestawienia był mój żelazny faworyt po seansie tych kilkunastu odcinków serialu "Firefly", bo jest to jego pełnometrażowe domknięcie, po kasacji serialu już w pierwszym sezonie. Sam film jednak mnie zawiódł. Klimat i bohaterowie byli dokładnie ci sami i za to jest głównie ocena, ale już sama historia, czyli wyjaśnienie wątków River, która jakby nie patrzeć była osią wydarzeń, a wszystko co działo się wokół niej miało prędzej czy później doprowadzić do wyjaśnienia jej historii, mnie po prostu nudzi i nieciekawi. Sama jej postać jest słaba i może stąd moja reakcja. Mimo wszystko fajnie było zobaczyć załogę mojego ulubionego statku gwiezdnego jeszcze raz w innej odsłonie. 

Ocena 6/10

Kolejna odsłona moich poszukiwań "dobrego filmu" tym razem zakończyła się sukcesem. Oby tak dalej! :)

6 komentarzy:

  1. Uff, "United" Ci się podobało, kamień z serca :) Jak zobaczyłem, że jest na liście to pomyślałem, że to kolejny film, który nie trafił w Twój gust, ale widzę, że jest nieźle :)
    Co do "Serenity" to faktycznie, strasznie słabe domknięcie według mnie. Sam serial był świetny, ale końcówka wyraźnie zrobiona na siłę. Szkoda, że tak szybko skończyli emisję :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "United" zdecydowanie na duży plus :D Dzięki za podsunięcie tego tytułu ;)

      A "Serenity" to nie wiem czy tak do końca było robione na siłę. Mnie się wydaje, że było zrobione po to, żeby wszyscy fani mogli się dowiedzieć jak ta historia się kończy. Prawdopodobnie na tym zależało też twórcom tej serii. Jednak tak jak napisałem - wątek River mnie ciekawił najmniej. Lubiłem klimat, bohaterów, wszystkie przygody załogi, ale nie River :/

      Usuń
  2. Ja się do kina wybieram od jakiegoś czasu, ale większość znajomych walczyła jeszcze niedawno z sesją a teraz z kolei ja wybywam na zasłużony wypoczynek nad polskie morze, więc wypad do kina pewnie dopiero w sierpniu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja może w weekend pójdę na "Pacific Rim", ale później to już raczej nie będzie na co, bo teraz w lato to same gnioty będą, a prawdopodobnie "Only God Forgives" u mnie w mieście nie puszcz:( Więc lipa

      Usuń
  3. Uwielbiam "Star Treka"! Też przegapiłam go w kinie, ale to przez to, że przed seansem postanowiłam zobaczyć wszystkie 10 poprzednich filmów o przygodach USS Enterprise - ważne info dla Ciebie, bo film nie ma nic wspólnego z serialem, a ze starymi filmami Star Trek:)

    Cieszę się, że wreszcie udało Ci się obejrzeć coś dobrego!:) ja wczoraj miałam udany seans w kinie -> "Układ Zamknięty" wpis już na blogu, zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, dzięki za informację. Już szukam pozostałych "Star Treków" ;]

      Usuń