niedziela, 4 sierpnia 2013

[35] Film: Jeździec znikąd (2013)

Przez ten film zostałem ochrzczony mianem "Człowiek Gniot". Ale to wcale nie ja jestem człowiekiem gniotem tylko ten film był GNIOTEM przez wielkie wszystkie litery! A stało się to dlatego, że wychodząc z sali kinowej byłem tak znudzony, że jak zobaczyłem koło wejścia do toalet mojego kolegę, który był na tym samym filmie co ja (na tej samej sali o tej samej godzinie, ale dowiedziałem się o tym dopiero przy wyjściu, ciekawa sytuacja) postanowiłem wykrzyknąć mu do ucha, całkiem znienacka, całą swoją frustrację skumulowaną w jednym słowie - GNIOT! No i w taki oto sposób ten dziwny nowy przydomek. Może także dlatego, że im (jemu i jego kobiecie) film się podobał, a mnie nie :/ :D

Ale przechodząc do rzeczy, dlaczego uważam, że ten film jest żałosny? Bo tak! I tyle w sumie powinno wystarczyć, ale aby nie robić totalnej siepy napiszę wszystko tak jak trzeba. 

Sama historia jest bardzo słaba. Mamy do czynienia ze starym Indianinem zamkniętym w jakimś dziwnym szałasie, który robi za eksponat muzealny. W pewnym momencie pojawia się mały chłopczyk i Indianin - niejaki Tonto z plenienia Komanczów (w tej roli po raz kolejny grający idiotę Johny Depp) - zaczyna opowiadać historię o ostatnim sprawiedliwym Dzikiego Zachodu - Jeźdźcu znikąd, czyli niejakim Johnie Reidzie (Armi Hammer - bardzo słaby). Całej fabuły nie chce mi się opowiadać bo jest słaba, ale pokrótce napiszę tylko, że chodzi o kolej żelazną, Indian i duuuuużo pieniędzy (w tym przypadku w postaci srebra). W to wszystko wplątuje się nasz ciamajdowaty prawnik z wielkimi ideałami (Hammer) a od dłuższego czasu w tym tkwi dziwny Indianin (Depp). Gdzieś tam w tle pojawia się jeszcze całkiem niezła (ale też bardzo taka jak zawsze) Helena Boham Carter, jako kulawa burdelmama, która jednak nie ratuje żałosnego całokształtu i matka swojego syna, czyli żona starszego brata naszego prawnika, w której ów jest zakochany (Ruth Wilson). Z nią, jak to zwykle z kobietami w filmach przygodowych bywa, będzie sporo kłopotów, ale to norma.
 

W filmie jest dużo wszystkiego, strzelanin, absurdalnych rozmów, dziwnych zachowań zwierząt, rozpierduchy i sztucznie generowanych gagów i sytuacji komicznych, w których, niestety, prym wiedzie Depp. Ale najgorsze jest to, że film niewyobrażalnie nudzi! I jest tak mało rzeczywisty, że to prawie s-f. Ale może odbieram to w taki sposób, gdyż mnie bliższe są westerny w stylu "Rio Bravo" a nie komiksowe dziwactwa o magicznych koniach, obłąkanych Indianach i kowbojach w przepasce na oczach.

Chciałem zobaczyć dobry film rozrywkowy. Taki w sam raz na leniwy letni, wakacyjny piątek. Wybrałem "Jeźdźca...", bo "Wolverine'a"grali o takich głupich godzinach, że się nie dało na niego iść. No i strasznie się zawiodłem. Jak zobaczyłem Deppa po raz kolejny grającego "debila", to zwątpiłem. I mimo tego, że niektóre sytuacje były nawet komiczne, to całokształt odebrałem bardzo negatywnie. Nudzi mnie to, że ten, bądź co bądź, genialny aktor ostatnimi czasy gra cały czas role z jednej szuflady :/ Pamiętacie jakiś film żeby Depp zagrał w nim kogoś całkiem zwyczajnego? "Donnie Brasco", "Żona astronauty"...hmm...w tej chwili więcej nie przychodzi mi do głowy. Trochę słabo. Nie wiedziałem tak naprawdę jak mam odbierać ten film i dla kogo on był przeznaczony. Bo niby jest to twór wytwórni Disney'a a jak wiemy zajmuje się ona głównie filmami dla dzieci czy też filmami familijnymi, ale było w nim dużo bezsensownej śmierci i zawoalowanej przemocy tak jakby był skierowany do widzów dorosłych. Jednak jeśli tak, to znów było w nim zbyt wiele sytuacji zbyt niedorzecznych aby jakikolwiek dorosły widz w to uwierzył i tak koło niedopowiedzeń się zapętlało wciąż i wciąż. 

EDIT: A jakie korzenie ma ten obraz uświadomił mi dopiero Mariusz stwierdzając, że pierwowzorem tego filmu było słuchowisko radiowe z lat 30. a później w latach 40. - 50. powstał serial o zamaskowanym byłym stróżem prawa, który rozczarował się wymiarem sprawiedliwości.
 

Choć na sali byli raczej ludzie dobrze po 25 roku życia i starsi, więc już sam nie wiem :| A ta dwójka która siedział po mojej lewej stronie, to powinna zamiast do kina to na pogotowie się wybrać (dzieciak mało płuc nie wypluł tak się dusił), a w między czasie zaczerpując z wiadra popcornu i zasysając z wiadra Pepsi robili tyle hałasu, że już w pewnym momencie była taka chwilą, że chciałem się na nich rzucić i skopać dupy. Osobiście ostrzegam, że bardzo mi lubię ludzi przychodzących do kina na obiad. KURWA! film przyszliście oglądać a nie wpierdalać popcorn i zasysać tą jebaną Pepsi!!! Po prostu żal.


Film ma jednak bardzo wysoką, jak na takiego letniaka, ocenę w wysokości 7.2 (filmweb) i 6.7 (IMDb). Mnie się jednak nie podobał do tego stopnia, że dałem mu piękne i okrągłe 3 na 10. Osobiście odradzam, ale zrobicie jak będziecie chcieli ;) 

Jak już widzieliście i się Wam podobało, to możecie się ze mną nie zgadzać w komentarzach :D

10 komentarzy:

  1. Gdybym znał komiks wtedy mógłbym powiedzieć jak ten film się do niego ma - czy trzyma poziom i jest w podobnym klimacie? A tak dupa :/ Nie ukrywam jednak, że wydaje mi się, że na ogólną ocenę z Twojej strony, niewielki wpływ mogło mieć wkurwienie na stołującego się obok gówniarza :D Więc niby recka negatywna, ale nie wiem na ile się nią sugerować :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe :D Czy to było na podstawie komiksu to nie wiem, ale na pewno miało swój pierwowzór w serialu a później wersjach filmowych, ale wydaje mi się jakoby mogło tak być. W sumie żeby recenzja była rzetelna, to powinienem sprawdzić, ale film był tak słaby, że szkoda na to mojego czasu :D

      A co do moich odczuć co do oglądanego i recenzowanego obrazu, to muszę Cię zapewnić, że wkurwienie wynikłe z obecności na sali kinowych osób spożywających właśnie tam obiad, nie miało na mój werdykt wpływu :D

      Usuń
  2. Lone Ranger to bohater słuchowiska radiowego, które po raz pierwszy można było usłyszeć w 1933 roku, potem zaś w latach 1949-57 powstał serial telewizyjny na podstawie tej audycji.
    Co do filmu, spodziewałem się tego, że to może być szajs i wcale nie dziwi mnie Twoja opinia. Ja jestem miłośnikiem westernów (podobnie jak Ty uwielbiam "Rio Bravo") i chętnie zobaczyłbym pełnokrwisty western z miażdżącą obsadą. Niestety nowy film Verbinskiego za bardzo zalatuje "Batmanem i Robinem". Do kina raczej na to nie pójdę, chyba że dostanę darmowy bilet :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam podobnie. Też lubię klasyczne westerny, ale podobało mi się to co w "Django" pokazał Tarantino.

      Ja na całe szczęście za dwa normalne zapłaciłem tylko 15 zł, ale w sumie warto by było te bilety na coś ciekawszego przeznaczyć :)

      Usuń
  3. Ja nie widziałam, ale się wypowiem;) Przede wszystkim to lubię te "dziwne role Deppa", ale masz rację w tym, że od pewnego czasu, każda jego rola jest taka sama i to smuci (nawet bardzo). W pułapkę "tych samych ról" wpadło już wielu aktorów:/ Nie mam zamiaru oglądać tego filmu, bo spotkałam się z samymi negatywnymi komentarzami i recenzjami. Zadziwiło mnie jedynie to co napisałeś, że film ma tak wysoką notę na filmweb i IMDB!
    Pięknie napisałeś o ludziach stołujących się w kinie:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dziwne role Deppa" nie są wcale takie złe. Ale chciałbym żeby go jednak do "szuflady" nie schowali :( Za duży ma potencjał. Trzeba mieć nadzieje, że zagra coś normalnego w ciągu najbliższych 5 lat. Jeśli nie, to kaplica :|

      Usuń
  4. kurczę po tylu niepochlebnych recenzjach, chyba poczekam, aż pojawi się gdzieś w formie online :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Mamy bardzo podobne spostrzeżenia :) Nudy, choć końcówka całkiem niezła. Depp jak zwykle (ostatnimi czasy) drewniany, fabuła denna, humor niskich lotów. Szkoda czasu na takie "dzieło".
    pozdrawiam

    PS Takie historie 'z kina wzięte', jakie opisujesz, są bardzo zabawne. Gdy ja byłam na "Jeźdzću znikąd" w kinie, kobieta w rzędzie za mną, nie dość, że opierała się rękami o przedni fotel, to jeszcze komentowała, na przemian głośno śmiała i wykrzykiwała. (Najśmieszniejsze jest to, że gdy jej syn się RAZ odezwał, to od razu go uciszyła.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie szkoda czasu. Ja muszę przyznać, że liczyłem na zdecydowanie więcej, ale po wyjściu z kina byłem mocno rozczarowany. Jednak moim znajomym się podobało, więc są gusta i guściki :)

      Takie "sytuacje z sali kinowej" są straszne. Najgorsze jest to, że zwracanie uwagi nic nie daje albo jeszcze co gorsza to Ty dostajesz opieprz, że robisz hałas :| Ehh...paranoja :D

      Usuń