sobota, 7 września 2013

[21] Książka: Steve Jobs - Walter Isaacson (2012)

Czyta ktoś z Was tego posta na Macu, na iPadzie albo może na iPhonie? Jeśli tak, to znaczy, że cała filozofia Steva Jobsa, jego wizjonerstwo i geniusz nie poszedł na marne. Znaczy to także, że kupiliście coś ładnego trzy razy drożej niż coś równie dobrego i równie ładnego służącego do tego samego tylko bez tego logo :


Tuż po śmierci Jobsa, a także później pojawił się wysyp książek przedstawiających jego biografię. Jedne są bardziej obszerne, inne mniej. Każda stara się ugryźć (hmm...jakoś tak mi się z tym nadgryzionym jabłkiem skojarzyło) go z innej strony. jedni przedstawiają jego wizjonerstwo, inni jego geniusz w designerstwie i znajomość rynku i oczekiwań klientów (nie wiem czy tak jest na pewno, ale tak mi się wydaje kiedy spoglądam na tytuły i krótkie opisy na ostatnich stronach). Ja postanowiłem się nie certolić i od razu przejść do najobszerniejszego dzieła Jobsowi poświęconemu, czyli do książki Waltera Isaacsona. Ta pozycja jest chyba jedyną autoryzowaną biografią twórcy Appla, nie oznacza to jednak, że jest przez to gorsza, czy też bardziej "grzeczna". Wydaje się jakoby Jobs nie ingerował zbytnio w jej powstawanie, chciał po prostu aby ktoś spisał jego życie - jak powiedział: "Chce aby moje dzieci wiedziały kim jestem, bo za życia nie miałem dla nich często czasu". Fenomenem tej książki wydaje mi się także to, że na portalu lubimyczytać.pl książka ta m imponująca liczbę "przeczytań" - ponad 1000 i opinii - 150 i mimo to utrzymuje bardzo wysoką notę - 7.9. Oznacza to, że prawie wszystkie te osoby stwierdziły, że jest ona rewelacyjna. To dopiero wyczyn. 

A co ja osobiście myślę o niej po lekturze? Przyłączam się do tłumy i tez daję 8/10. 

Czyli co, jest ocena, to kończymy recenzję? :) Nie? No dobra, to jeszcze trochę popiszę ;]

Może najpierw drobne wprowadzenie, a może bardziej rozwinięcie pierwszego akapitu, bo uważny czytelnik powinien już tam wyłapać mój stosunek do firmy z nadgryzionym jabłkiem. Nie lubię Appla. Tak po prostu. I śmieszą mnie wszyscy ludzie, którzy się jarają jabłuszkiem na swoich przenośnych odtwarzaczach muzyki, telefonach, tabletach, czy też komputerach. Jestem skąpy i i nie tak znów bogaty, więc staram się ciąć koszty wszędzie tam gdzie jest to możliwe. Z drugiej stromy lubię ładne przedmioty (istoty też, ale to temat na inny post;) ), jednak nigdy nie wpadłem na pomysł, że wydanie 6000 zł na komputer, który konkurencja może mi sprzedać za 3000-3500 zł to świetny pomysł tylko dlatego, że jest Appla. Nie widziałem też sensu płacenia 3500 zł za iPada, kiedy równie funkcjonalne urządzenie innej firmy mogłem mieć za 1800 zł. Tak samo jest z telefonami. iPhone nigdy mnie nie pociągał. Raz tylko, dawno temu i to nie za swoje - to był prezent - dałem się skusić iPodowi. Mam go do tej pory i ciągle działa, ale co z tego skoro leży w szufladzie. Jego hermetyczność (to czego tak bardzo żądał od swoich inżynierów Jobs) sprawiła, że nie mogę go podłączyć do radia w samochodzie, bo potrzeba specjalnego (drogiego) kabla, a muzykę mam w telefonie, więc i tak go ze sobą nie noszę. Jednym słowem przerost formy nad treścią, hipsterstwo i lans. Tak zawsze myślałem o samej firmie jak i ludziach, którzy gloryfikują jej produkty. Cóż, po lekturze książki zdania nie zmieniłem, choć z chęcią zobaczył bym te słynne schody w sklepie Apple (nie wiem tylko czy w Polsce są takowe) :D.

Ok, to teraz już wiecie co nieco o mnie. Przyszła pora na Jobsa. No, może bardziej na książkę o nim, ale nie da się powiedzieć nic o książce nie mówiąc ani słowa o bohaterze, którego opisuje, więc będą spoilery, ale nie jakieś poważne, tylko takie na zachętę ;)

Jobs w tej książce przedstawiony jest jako wielki wizjoner, ale też człowiek, który nie miał technicznej wiedzy o sprzęcie, który sprzedawał. To był główny zarzut Gatesa wobec Jobsa w trwającej przeszło 30 lat wojnie między tymi dwoma gigantami z Doliny Krzemowej. Z tej książki dowiedziałam się, że gdyby ten charyzmatyczny, ale i porywczy człowiek nie napotkał na swojej drodze odpowiednich ludzi, to dziś nikt by o nim nie słyszał, bo nie był jednostką, która kiedykolwiek stworzyła coś sama. Jego błogosławieństwem w młodości był Steve Wozniak, który to zrobił pierwszy komputer Appla (na którym to opierały się zyski firmy przez wiele lat, bo nowe pomysły Jobsa były dość "nietrafione"). Jobs był też przedstawicielem kontrkultury i hipisem w pełnej krasie. Weganinem i przedstawicielem myślenia, że odpowiednia dieta może spowodować, że człowiek nie musi się myć ani używać antyperspirantów. Chodził też przez większą część swojego życia na bosaka. Często płakał (nie chciało mi się liczyć ile razy autor książki użył zwrotu Jobs się rozpłakał, ale wydaje mi się, że w każdym z 41 rozdziałów pojawił się on przynajmniej kilka, jak nie kilkanaście razy :D). Jobs był tez bardzo stanowczy jeśli chodzi o postępowanie ze swoimi pracownikami. Uważał, że lojalność i szacunek są stworzone dla idiotów i ludzi słabych. O dziwo miał taki hipnotyzujący wpływ na ludzi, że potrafili zrobić wszystko czego od nich oczekiwał, nawet jeśli wcześniej myśleli, że jest to niewykonalne i to w cztery razy krótszym czasie. Ogólnie był bardzo trudnym człowiekiem, choć mimo tego miał kilku przyjaciół, którzy go nigdy nie zostawili.

Był też jednak mimo wszystko wielkim wizjonerem. iTunes, iPod, iPhone, iPad są to naprawdę wiekopomne dzieła (tylko za drogie) i bez nich (a może bez Jobsa) inne firmy mogły by nie zrobić swoich urządzeń tak dobrymi jak są obecnie. To on nalegał na to aby dać sobie spokój z rysikiem i zrobić ekran dotykowy, po którym będzie można nawigować palcami. To on chciał wywalić z telefonu hardwerową klawiaturę i zastąpić ją softherową żeby powiększyć wyświetlacz i udoskonalić stylistycznie iPhonea. Obecnie są to sprawy oczywiste, ale jeszcze 10 lat temu takimi nie były. I mimo tego, że dalej uważam go za dupka i nie będę kupował sprzętów z logiem jego firmy, to muszę mu się ukłonić i podziękować za to, że jednak do czegoś nam się przydał.Na zakończenie, choć nie jest to sprawa najmniej ważna, muszę dodać, że to właśnie Jobs stworzył Pixara takiego jakiego go znamy dziś. Jego wizjonerstwo pozwoliło stworzyć z firmy, która pierwotnie zajmowała się tworzeniem sprzętu komputerowego i oprogramowania do zaawansowanej obróbki i tworzenia cyfrowych obrazów jedną z najlepiej prosperujących wytwórni filmowych specjalizujących się w tworzeniu filmów animowanych (obecnie wchodzi w skład Disneya)

A co do samej książki, to jest ona bardzo obszerna i dokładna. Na ponad 700 autor bardzo dokładnie rysuje sylwetkę applowego geniusza, przedstawia wszystkie najważniejsze wydarzenia, które miały na niego wpływ: adopcja, utworzenie firmy, wyrzucenie go z własnego przedsiębiorstwa, założenie nowej własnej marki, przejęcie Pixara, powrót do Appla i wiele przełomowych wynalazków. 

Podsumowując - polecam!


P.S. Dziś wieczorem  jak będzie mi się chciało, to wybieram się na film "Jobs" (bilet mam już zarezerwowany, ale czy pójdę - nie wiem) a jutro wieczorem na BBC Knowledge będzie film dokumentalny o Jobsie, więc w najbliższych dniach można się spodziewać kolejnych wpisów z nazwą Apple ;)

11 komentarzy:

  1. Mam tę książkę (ach te prezenty...) ale jakoś nie ciągnęło mnie żeby ją przeczytać. Zaś film "Jobs" chętnie bym obejrzała - jak wybierzesz się do kina daj znać czy Ci się podobał czy nie :)

    Co do sprzętu Apple'a. Byłam oporna, ale nie żałuję ani grosza za mojego MacBooka. Jest to pierwszy komputer który mnie nie drażni, nie zawiesza się, a montowanie filmów jest na nim poezją. Branża zmusiła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wątpię, że ten program jest świetny, bo i w książce było o nim dużo. że ma być łatwy i przyjazny użytkownikowi i dodatkowo - ma być świetny. Dobrze że taki jest :)

      Kurczę, może i ja kiedyś dam się na coś namówić z oferty Appla...ale póki co kompa kupiłem kilka miesięcy temu, smartphonea kilkanaście tygodni temu, a tablet, mimo, że stary, to sprawuje się całkiem dobrze :D

      Ahh...gdyby nie te ceny, to i decyzje byłyby łatwiejsze, a tak jestem na nie, z biedy i z przekory, tak jak wobec srejsbuka :D Nie mam konta, bo NIE!

      Usuń
    2. A na film się jednak dziś nie wybrałem. Jakoś mi się nie chciało. Pójdę pewnie jutro z rana, mniej ludzi, więc będzie przyjemniej :D Jak tylko obejrzę, to wieczorem powinna się pojawić recka.

      Usuń
  2. Biografia skupia się bardziej na samym Jobsie, a o Gatesa jedynie "zachacza". Gates od samego początku był zafascynowany postacią Jobsa. Jobs natomiast przez większość swojego życia nim gardził. Pogodzili się i powiedzieli sobie kilka miłych słów dopiero dy Jobs był już tak jakby na łożu śmierci.

    Ciekawe co będzie w tym filmie dokumentalnym, który ma być jutro na BBC Knowledge. Może tam będzie coś więcej na ten temat :) Tytuł to "Steve Jobs: Hipis i miliarder", więc może być ciekawie!

    OdpowiedzUsuń
  3. A co do czarno-białych okładek, to ja je akurat lubię. Są takie stonowanie. Nie wszystkie są fajne i do tego jeszcze tak jak piszesz, że słabo to pasuje jeśli osoba opisywana żyje, ale czasem są naprawdę niezłe.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niczego, co wymyślił ten Pan nie używałam i nie zamierzam, szczególnie patrząc na cenę tych cudów... Może i jestem dzieckiem XXI w., ale aż tyle na telefon bym nie wydała. Przepraszam, smartfon.

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż taka na czasie to nie jestem, po pierwsze cena tych "cudów", a po drugie jakos mnie nie ciągnie do tego rzeczy, które i tak zaraz się psują. Ale przeczytać książki nie zaszkodzi :) Pozdrawiam ):

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co wiem, to niby te produkty znów tak często jak konkurencja się nie psują...ale o ile większym kosztem do tego dochodzimy :/ A książkę rzeczywiście warto przeczytać :)

      Miło, że znów tu zajrzałaś :)Również pozdrawiam.

      Usuń
  6. Niestety jestem na tyle biedny, że znaczek Apple prędko u mnie nie zagości. Nie przepadam za Jobsem, ale tak dobrą biografię możnaby przeczytać.

    OdpowiedzUsuń