poniedziałek, 9 grudnia 2013

Maniek komentuje #1

Witam Wszystkich serdecznie! Jako, że wczoraj skończyłem czytać książkę "Andrzej Wajda. Podejrzany", dziś miała się pojawić jej recenzja, ale... No właśnie. Chyba jeszcze nie dojrzałem do napisania tak poważnego tekstu. Dodatkowo nie mam nastroju na konstruktywną ocenę czyichś dokonań. Wolę ponarzekać :D Z tego względu postanowiłem utworzyć na moim blogu nowy cykl tekstów - "Maniek komentuje", gdzie będę zamieszczał spostrzeżenia na temat absurdów otaczającej nas rzeczywistości, albo po prostu rzeczy czy też sytuacji, które mnie albo śmieszą, albo zwyczajnie denerwują. Szczerze zachęcam do komentowania.

Niepełnosprawny Bodyguard?!
Brzmi absurdalnie, nieprawdaż? Ale jest to niestety, moi drodzy, szczera i żałosna prawda, z którą spotykamy się praktycznie na co dzień. Ale przeanalizujmy sobie dlaczego tak jest, bo może nie wszyscy się z tym zgadzają albo o tym nie wiedzą. Tych postaram się uświadomić i przekonać (mam nadzieję, że takich nie ma, ale różnie to bywa;]). 
Zacznijmy od odpowiedzenia sobie na pytanie kim jest OCHRONIARZ albo kim powinien być, bo w naszej rzeczywistości, to wcale nie jest takie oczywiste. Po pierwsze powinien być kimś kto jest w stanie coś/kogoś ochronić, bądź pilnować. Czyli musi być w tzw. sile wieku albo młodszy. Ile to jest? 20, 30, 40? Może 50? A co myślicie o 60tce? A 70cie letni ochroniarz też wchodzi w grę czy już nie? Jak myślicie? To wyjaśnię później. A na razie sprawdźmy co jeszcze oprócz wieku, powinno charakteryzować ochroniarza. Raczej powinien być sprawny fizycznie. Może też, choć nie musi, budzić jakiś szacunek albo chociaż grozę lub lęk, że jak się zrobi coś, na przykład złego "to się popamięta gdzie raki zimują". 
Czyli mamy już trzy elementy, które powinny być atrybutami dobrego i "wydajnego" ochroniarza. Czy tacy są dostępni na polskim rynku pracy? Oczywiście, że są. Jednak ich wadą jest fakt, że są kosztowni. W związku z tym zatrudnia się ich w naprawdę bardzo nielicznych wypadkach. A co jest najważniejsze w prowadzeniu polskiej firmy? Oszczędności. Więc jeśli prowadzimy sobie na przykład taką Biedronkę, to nie potrzebujemy napakowanego olbrzyma o aparycji weterana wojny w Kosowie, bo tam jest tak tanio, że się kraść nie opłaca. Nie, wystarczy nam zwyczajny łachmaniarz, w trampkach i zupełnie nie pasującym garniturze (?), który będzie się snuł bez celu między regałami. Będzie mało wydajny, mało skuteczny, zupełnie nieprzydatny, ale! będzie tani. Podobnie będzie w przypadku kiedy zatrudniamy firmę ochroniarską do ochrony jakiegoś obiektu (kiedyś się to nazywało strużowaniem, ale teraz trwa całą dobę i nosi miano 'ochrony'). Tutaj też raczej nie przewidujemy, że ktoś się do nas włamie i coś ukradnie, ale marginalne względy bezpieczeństwa i przyzwoitości wymagają zatrudnienie takiego personelu. Co więc robimy? Zatrudniamy firmę tzw. pracy chronionej, czyli zrzeszającą ludzi niepełnosprawnych. Jest ona tańsza, bo pracodawca za każdego niepełnosprawnego otrzymuje dodatkowe dotacje od państwa. Niby wszystko pięknie ładnie, ale ostatnio zmieniły się przepisy i dodatkowa kasa nie dotyczy niepełnosprawności lekkiej (3 stopień) a co najmniej umiarkowanej (2 stopień), co w kontekście pracy w ochronie wydaje się (lekkim?) absurdem. Bo niby jak ktoś kto ma drugi stopień niepełnosprawności, baaardzo często połączony z mocno zaawansowanym wiekiem (bo tańsi są też ludzie na emeryturze) może się nadawać do takiej pracy? Jaki z niego ochroniarz? A tak a propos wieku, o którym wspominałem wcześniej, to często bywa i tak, że ochroniarze są po 70tce (sic!). Niedosłyszą, często mają problemy ze wzrokiem. W robocie noszą kapcie, myją nogi w zlewie i z reguły wtedy kiedy mają "ochraniać", czyli w nocy szukają jedynie w miarę wygodnego konta żeby się przepasać. Dodatkowo, z racji wieku zupełnie nie kumają o co dookoła nich chodzi. Fajnie nie? A jakże, pewnie że tak.
Jeszcze innym absurdem, oprócz ochroniarzy-dziadków, są  wspomniani chwilę wcześniej ochroniarze-inwalidzi, czyli ci z drugą grupą niepełnosprawności i licencją ochroniarską. I tutaj pojawia się kolejny paradoks naszego kraju. Bo w jaki sposób można mieć licencję ochroniarską (trzeba zdać kilka egzaminów zręcznościowych oraz sprawnościowych i dodatkowo przejść szereg medycznych i psychiatrycznych kontroli i testów) i dodatkowo 2 st. niepełnosprawności (także trzeba przejść wiele badań i testów tylko tym razem w druga stronę, aby uzyskać decyzję o umiarkowanej niepełnosprawności)? To jest możliwe chyba tylko w naszym dzikim kraju :) Ale cóż zrobić, najważniejsza jest OSZCZĘDNOŚĆ!

Panie Tusk zdecyduj się Pan - abonament czy reklama, bo już mnie @#$%^&* bierze!
Czy zauważyliście pewną zależność w Polskiej Telewizji Publicznej? Nic nigdy nie zaczyna się o tej godzinie, o której powinno (no, może za wyjątkiem 'Wiadomości' i 'Teleexpressu', ale to się nie liczy, bo tego nie oglądam :P). Czekam sobie na przykład na kolejny odcinek "Rancza" (które jakimś dziwnym trafem ostatnio nawet polubiłem, co nie zmienia faktu, że dalej uważam je za serial czysto fantastyczny). Według 'rozkładu jazdy' jego emisja ma się rozpocząć o godzinie, dajmy na to, 16:15. Na pasku, który mój inteligentny dekoder telewizji cyfrowej mi wyświetla, serial ten trwa już od 3 minut, ale w moim kochanym telewizorku wciąż oglądam jak to nie mógłbym się obejść bez akurat tej odmiany syropu na kaszel. Wnerwia mnie to! I to strasznie. Wnerwia mnie także niemiłosiernie fakt, że serial kończy się około 17:03, bo trwa plus minus 46 minut, ale kolejna audycja zaczyna się dopiero 17:15. Czyli jak łatwo wywnioskować i policzyć będziemy uraczeni około 16 minutami reklam. I teraz się pytam: po co jest ten cały abonament?! Żeby rząd mógł trzaskać kasę z dwóch źródeł? Bo ja rozumiem, że jakby oni tak usilnie skamlali o pieniądze z abonamentu, ale nie emitowali reklam w ogóle. Wtedy spoko. Nie ma problemu. Wszystko jest zrozumiałe. Albo całkowicie zaprzestali żebrania i czerpali zysk jedynie z reklam. To też byłbym w stanie zrozumieć. Ale rąbanie kasy tu i tu i jeszcze mówienie na każdym kroku jacy to oni są biedni a jakimi ludzie w Polsce są okropnymi zbrodzieniami, to już jest lekka przesada (cisną mi się tutaj na palce inne słowa, ale z racji dobrego wychowania ich nie użyje).
A tak swoją drogą, to ja do dziś nie rozumiem za co jest ten abonament. A Wy? Przeanalizujmy całą tę absurdalną sytuację. Kupujecie telewizor. Płacicie cenę producenta, marżę sklepu i...podatek VAT. Macie już telewizor w domu. Chcecie coś obejrzeć, ale w naziemnej telewizji cyfrowej nic nie ma. Kopsacie więc swoje cztery litery gdzie bądź i zakładacie kablówkę, za którą oczywiście płacicie. Tam macie wszystkie te kanały, które (niby) za darmo oferuje nam (niby) bezpłatna telewizja naziemna. No więc za co jest abonament? Wychodzi na to, że jest to podatek od posiadania. Bo co ciekawe należy go zapłacić odpowiednio więcej w zależności od ilości posiadanych odbiorników radiowych lub telewizyjnych. Czyli mając 1 tv około 19 zł. A co najciekawsze w treści ustawy abonamentowej jest napisane, że uiszczamy go "za używanie odbiorników radiofonicznych i telewizyjnych". Czyli co? Kupiłem telewizor, zapłaciłem za kablówkę i jeśli nie zapłacę abonamentu to nie mogę go używać? No coś tu chyba jest nie-halo. A najbardziej nie-halo robi się wtedy kiedy się ma tv a się telewizji w ogóle nie ogląda. I co wtedy? Płacić, bo przecież płacimy za używanie, czy nie płacić, bo przecież telewizji nie oglądamy? Rozsądźcie sami. Ja jedyne czym to w tej chwili skomentuje, to <hahahahahahahah>.
Na szczęście ja nie mam telewizora, radia ani nawet komputera :D Jednak nie byłbym sobą bez konkluzji na zakończenie. Wydaje mi się, że nasza TVP stoi na tak dziadowym poziomie, że nic by się nie stało jakby ją całkiem zaorać i wtedy cały kraj byłby zwolniony z tej idiotycznej opłaty.

Peas! :) :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz