niedziela, 13 kwietnia 2014

[55] Film: "Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz / Captain America: The Winter Soldier" (2014)

Już dawno nie było takiego okresu żebym publikował notki z taką częstotliwością :D Może nawet uda się w tym miesiącu dobić do 10 albo i więcej! Dziś mam do napisania kilka słów o nowym filmie ze stajni Marvela, czyli o "Kapitanie Ameryce: Zimowym Żołnierzu", który okazał się naprawdę rewelacyjnym filmem superbohaterkim. 


W "Zimowym Żołnierzu" znów mamy do czynienia z pierwszym na świecie super-żołnierzem, który tym razem musi stawić czoła ogromnemu spiskowi jaki toczy T.A.R.C.Z.Ę. od środka. W grę zamieszane są siły, z którymi Rogers (Chris Evans) już kiedyś walczył i jak mu się wydawało, pokonał je. W tej walce, gdzie sytuacja wymusza od niego brak zaufania do każdego, sprzymierzy się z osobą, której - jakby się mogło wydawać - zaufać się nie powinno, czyli z agentką Romanoff (Scarlett Johansson). W tej historii łączącej w sobie komiksową esencję i intrygę iście z politycznego thrillera finał jest nieprzewidywalny, a napięcie nie spada aż do ostatniej minuty.


Miło było popatrzeć na dużo więcej Scarlett niż było jej dotychczas dane zagrać w filmach spod znaku T.A.R.C.Z.Y. Chyba nawet zmienili jej troszkę stylizację, bo i wyglądała lepiej niż w Avengersach. Steve Rogers idealnie pasuje na najwaleczniejszego syna Ameryki. Te jego blond włoski, czarujący uśmiech i muskularna sylwetka powoduje pewnie u płci przeciwnej westchnienia zachwytu, jednak jest na tyle w porzo kolesiem, że i facetom nie powinien przeszkadzać z tym swoim patriotyzmem i uczciwością postępowania (w końcu to nie Tony Stark ze swoją kasą i zabawkami, ale ma potencjał). Ja tam mam do tej postaci sentyment, bo Captain America był pierwszym superbohaterem, którego widziałem na ekranie jeszcze w latach 90. na VHSach (była to chyba amerykańska wersja wyprodukowana w koprodukcji z Jugosławią z Mattem Salingerem w tytułowej roli z roku 1990), choć fabuły już dokładnie nie pamiętam :) Jednak nie tylko Evansem i Johansson nowy CA stoi. Mamy też, jak zwykle, dobrego Samuela L. Jacksona i gościnnie Roberta Redforda, który także spisuje się bardzo dobrze. Inni aktorzy drugiego planu dają radę, szczególnie Anthony Mackie wcielający się w rolę jedynego, poza Romanoff, towarzysza broni Rogersa, weterana, który w wojsku był pilotem bardzo osobliwego ustrojstwa latającego - tzn. falcona.


Tak jak już pisałem, w filmie najciekawszym elementem jest wciągająca fabuła, której jedną z części składowych jest element łączący dwa filmy o CA w jedną spójną historię.Jednak mimo całej genialności tej rozrywkowej produkcji film ma także swoje wady. Pierwszą jest bardzo chaotyczny i męczący montaż scen walki, który wygląda jakby CA przy okazji walki z przeciwnikami kopał co i rusz także kamerzystę. Wielka szkoda, bo ich choreografia wydaje się być całkiem ciekawa. W późniejszej fazie filmu albo widz się do tego przyzwyczaja, albo to się zmienia, bo przestaje męczyć, ale sam początek jest straszny. Druga wada wynika już tylko z polskiej głupoty. Chodzi mi oczywiście o dubbing. Nie potrafię zrozumieć jak można być takim aspołecznym imbecylem, żeby decydować za ludzi wybór wersji filmu jaką będą chcieli zobaczyć! Bo jak zapewne już się dowiedzieliście CA jest oferowany w polskich kinach w wersji 2D i 3D oraz z dubbingiem i napisami. Wydawałoby się, że to idealne rozwiązanie, jest tak jednak do momentu aż przyjrzymy się temu wszystkiemu bliżej. Jedyna słuszna wersja, czyli ta w 2D jest tylko z dubbingiem, który odbiera filmowi około 30% do 70% z jakości i przyjemności oglądania. A wersja 3D, w której jakby się wydawało czytanie napisów jest mocno utrudnione i dubbing mógłby pomóc, jest oferowany właśnie z nimi. Czyż to nie wygląda na ideę wymyśloną przez jakiegoś debila, która nigdy nie powinna wejść w życie? A jednak właśnie tak jest i nie chcąc się męczyć z trzecim, niepotrzebnym, wymiarem musimy się męczyć z jeszcze bardziej niepotrzebnym dubbingiem. 


Jednak mimo wszystko film ten był świetną rozrywką i na pewno obejrzę go jeszcze wiele razy. Podsumowując, moja ocena gatunkowa to astronomicznie wysokie 9/10 a ocena ogólna to solidne i mocne 7/10. Polecam!


2 komentarze:

  1. Przeczytałam jedynie początek i końcówkę Twojej notki, a resztę przeczytam kiedy wrócę z kina do którego wybieram się jutro:) P.S. mam ostatnio mało czasu na blogowanie:/ ale widzę, że Ty wróciłeś i to w nowej odsłonie! Super!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idź w takim razie i oglądaj, bo naprawdę warto ;) A jak już obejrzysz, to wpadnij do mnie pochwalić się jak wrażenia!

      P.S. Fajnie, że super, też się cieszę ;) I obyś Ty też znalazła trochę czasu na pisanie. Choć z tego co pamiętam coś ostatnio u Ciebie czytałem...

      Usuń