poniedziałek, 8 września 2014

[92] Książka: "Malowany człowiek. Księga I" - Peter V. Brett (2008)

Przy publikacji ostatniego posta z zapowiedzą serialu "Wataha" napomknąłem, iż mam w planach recenzje jeszcze kilku seriali. One się póki co nie zmieniły, ale zanim do tego dojdzie chciałbym zrobić krótki przerywnik, w postaci recenzji książki, do której na początki podchodziłem z dużym sceptycyzmem jednak w trakcie czytania diametralnie zmieniłem swoje o niej zdanie. Chodzi mi mianowicie o pierwszą część cyklu Petera V. Bretta pod tytułem "Malowany człowiek".

Skąd ten początkowy sceptycyzm? Ano stąd, że streszczenie fabuły nie wydawało się zbyt zachęcające. Nocne walki z demonami, zaszczuci ludzie ukryci w runicznych schronieniach, mogący wyjść ze swojego azylu dopiero z nadejściem świtu. A wśród nich troje dzieci - Arlen, Leesha, i Rojer -  które przeczuwają, że ich rola będzie znacznie poważniejsza niż komukolwiek mogłoby się to początkowo wydawać.


Autorowi bardzo dobrze udało się jednak wykreować interesujący świat, w którym niby nic się nie dzieje, ale w jakiś przedziwny sposób wciągają nas losy jego bohaterów, historia oraz to co stanie się z zamieszkującymi go postaciami. Największe obawy wiązałem jednak z wiekiem głównych bohaterów, którymi - przynajmniej w początkowej fazie historii są dzieci. Jednak w tej opowieści dzieci są nad wyraz dojrzałe i ich młodość nie przeszkadza tak jak często czyni to w innych opowieściach.

Brett podzielił swoją książkę na dużo części. Ma nam to chyba ułatwiać czytanie, a jemu prawdopodobnie niepogubienie wątków. I tak mamy na przykład do czynienia z podziałem na księgi (czyli osobne tomy, w tym przypadku 1 i 2), części, których w pierwszej księdze również są dwie, oraz rozdziały, których jest kilkanaście. Dodatkowym wyznacznikiem naszego aktualnego miejsca w historii jest podany przy każdym z rozdziałów rok Ery Plagi, bo tak ochrzczony jest czas, w którym poznajemy naszych bohaterów. 

Kolejnym zabiegiem jest też opowiadanie historii z perspektywy każdego z bohaterów osobno. I tak jako pierwszego poznajemy Arlena, później Leeshe i na końcu Rojera. Jednak ciekawi mnie dlaczego Brett tak nieproporcjonalnie rozdzielił dla nich miejsce w swojej opowieści. Bo w gruncie rzeczy historia Arlena jest rozbudowana najdokładniej, to jego poznajemy najlepiej i to jego losy zajmują w książce najwięcej miejsca. Leesha jest opisana zdecydowanie słabiej, choć jej historia wydaje się dość spójna i dokładna. Natomiast Rojer jest potraktowany bardzo po macoszemu (być może wynika to z faktu, że jest najmłodszy i jego czas nadejdzie dopiero w dalszych częściach).

W książce także bardzo szybko płynie czas, gdyż z racji tego iż poznajemy dzieciaki, które mają lat 11, 11 i 5 i, aby naprawdę coś znaczyć i mieć wpływ na wydarzenia muszą trochę wydorośleć. Jednak czas terminu, czyli przysposabiania się ich do nowych funkcji jakie będą wykonywać w dorosłym życiu zajmuje stosunkowo niewiele miejsca. 2 część rozpoczyna się w momencie kiedy od początkowych wydarzeń mija około 6-7 lat. Tam nasi bohaterowie starsi i naukach u różnych mistrzów (Arlen był czeladnikiem i Patrona runów, pobierał także nauki jak zostać posłańcem - człowiekiem, który dzięki swoim umiejętnościom i wiedzy potrafi przemierzać duże odległości dzięki czemu możliwy jest handel a także wymiana wiadomości; Leesha terminowała u zielarki, a mały Rojer był pomocnikiem minstrela) powoli zaczynają zdobywać doświadczenie życiowe na własny rachunek.

Wspomniałem tutaj o Patronie runów i pewnie zastanawiacie się kto zacz i co to w ogóle są te runy, a także do czego można je wykorzystać? Już tłumaczę. Świat jaki przedstawia nam Brett jest nocą opanowywany przez demony, tzw. otchłańce. Są to przeróżne stwory związane z najważniejszymi żywiołami, ale nie tylko i tak wyróżniamy demony skał, ognia, drewna, powietrza, wody i piasku. Patron runów zajmuje się przechowywaniem wiedzy o tych runach, które dotychczas nie zostały zapomniane. Bo jak głoszą legendy, człowiek dawno temu znał sposoby na przedarcie się przez niezniszczalne dla zwyczajnej broni demonie pancerze, jednak po latach wiedza ta została zapomniana i ludziom pozostały w pamięci jedynie runy obronne, którymi pokrywają swoje domostwa tworząc azyle, w których mogą bezpiecznie doczekać świtu - pory kiedy otchłańce pierzchną do swoich kryjówek. Jednak w drugiej części poszukiwania Arlena zostają zwieńczone sukcesem. Odnajduje on bowiem starożytną włócznię pokrytą runami walki umożliwiającą zadawanie ran, a co za tym idzie również unicestwienie nocnych demonów. Wyrusza wraz z nią do Krasji, jedynej krainy, której mieszkańcy nie porzucili walki z "plagą" jak nazywane jest pojawienie się demonów.

Tak mniej więcej wyglądają bohaterowie i zarys fabularny historii Petera V. Bretta, która pomimo kilku potknięć (zbyt wiele uwagi poświęconej miłości cielesnej i wszystkim wynikającym z tego faktu następstwom przy opisie historii Leeshy, a także częściowo również Arlena, bo w sumie kogo niby obchodzi czyja matka była k***ą skoro nie ma to najmniejszego wpływu na dalszy bieg historii) jest naprawdę ciekawą pozycją dla wszystkich fanów fantasy. Ja osobiście czekam na dalszy rozwój tej historii, gdyż wydaje mi się, że starsi, wyedukowani w swoim fachu bohaterowie, będą mili do zaoferowania czytelnikowi znacznie więcej niż było ukazane dotychczas. 

A biorąc pod uwagę fakt, że od 2008 roku, kiedy to Brett wydał pierwszą swoją powieść ukazało się 5 kolejnych z demonicznego cyklu, póki co jest co czytać i jeśli historia dalej będzie zajmująca, to myślę, że spędzę z bohaterami jeszcze sporo ciekawych chwil. 

Moja ocena 7/10

11 komentarzy:

  1. No patrz, a ja nie sięgnę "niesmak pozostał", "zły dotyk boli całe życie" i te sprawy. Przeczytałam dwa tomy "Wojny w blasku dnia" czy jakoś tak i mówię stanowcze, zdecydowane NI CHUJA!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe :D A tak swoją drogą to czemu Ty zawsze zaczynasz od środka albo od końca cykle czytać?;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam, że nie trzeba znać poprzednich części i poza tym, to jakby osobne opowieści. Okładka mnie zauroczyła, opis książki też, więc kupiłam, przeczytałam i żałowałam.

      Usuń
    2. Aha... no to współczuję :/

      Usuń
  3. No to się zdziwisz jak zobaczysz co się stanie z Arlenem później :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie był całkiem spoko.

      Usuń
    2. Póki co podobno na razie cały się wytatuował:) Dopiero na 60 str. jestem, więc więcej dopiero przede mną

      Usuń
    3. A co teraz czytasz? Bo u mnie łaził wytatuowany... może przegapiłam moment tatuowania...

      Usuń
    4. Teraz mam na tapecie drugą księgę tego "Malowanego człowieka".

      Usuń
    5. O tym właśnie myślałem - dobry wymiatacz z niego :) Muszę się zebrać w sobie i w końcu dokończyć tę serie :P

      Usuń