sobota, 9 maja 2015

[118] Film: "Avengers: Czas Ultrona / Avengers: Age of Ultron" (2015)

Miała być dziś recenzja "Kingsman: Secret Service", ale że to starszy film, a wielu z Was się pewnie zastanawia czy warto wybrać się na coś aktualnie granego w kinach, jak na przykład na nowych "Avengersów", to dla nie lubiących czytać napiszę krótko - no jasne k***a, że TAK! ZAJEBISTA część!!!
Dla tych, którzy mają więcej czasu i nie stronią od liter zapraszam na obszerniejszy tekst zamieszczony poniżej:)

Powiem szczerze, że do tej pory nie byłem zwolennikiem gromadzenia wszystkich bohaterów w jednej produkcji. Za mało dla nich tam miejsca i w pierwszej części wydawało mi się, że każdy ciągnął przysłowiową kołdrę w swoją stronę w zupełnie nieatrakcyjny dla mnie sposób. Stąd też moimi faworytami do tej pory były epizody z poszczególnymi postaciami opowiadającymi swoją własną historię. Bardzo mi się podobał Kapitan Ameryka i Iron Man, choć już zdecydowanie mniej Thor. 

Być może wynikało to z dłużyzn w środkowej części filmu, a może z mojego dziwnego gustu, jednak pierwszą część Avengersów również nie przypadła mi do gustu i oceniłem ją najniżej ze wszystkich opowieści z Marvelowego uniwersum, które do tej pory ujrzały światło dzienne (oczywiście chodzi mi o te z aktualną obsadą).

Nie ma to jak dobre, mocne wejście!

Tym razem Jossowi Whedonowi wszystko się udało. Dosłownie wszystko. Film ten zrekompensował mi rozczarowanie siódmą częścią serii F&F i spowodował, że na dobre 2.5h zapomniałem o korkach w moim głupim mieście. Ba! Był na tyle emocjonujący, że obgryzłem nawet jednego paznokcia, co zdarza mi się niezmiernie rzadko podczas oglądania kina czysto rozrywkowego!

W filmie wystąpili: ...

Co ciekawe, w sumie nic się nie zmieniło w stosunku do poprzedniej części. Znów mieliśmy grupę superbohaterów oraz ich szalenie utalentowanych pomocników (Czarna Wdowa i Sokole Oko). Ponownie też nad światem zawisło widmo całkowitej apokalipsy, któremu mogą się przeciwstawić jedynie Avengers. Po raz kolejny ci źli, a tak dokładniej ten zły, którego przez przypadek stworzyli Banner i Stark, również miał na swoje usługi ludzi z super mocami (tym razem bliźnięta Maxsimoff). Nie zabrakło również drobnych utarczek wewnątrz zespołu i starć o władzę. Jedynymi elementami, których nie było są lęki Avendersów, sprowadzone na nich przy pomocą zdolności Wandy Maximoff oraz tajemniczy sojusznik, który pojawi się pod koniec filmu. Tym razem udało się z tych składników przyrządzić zdecydowanie smaczniejsze danie.


Jednak, w przeciwieństwie do części z 2012 roku, tutaj grupa się już znała. Pierwsza walka pokazała im, że w ich przypadku jedność znaczy więcej niż każdy z nich osobno. Było łatwiej się dogadać i przeciwstawić pokusie działania na własną rękę. Mnie to pasowało. Fajnie się ogląda zgrany zespół indywidualności, w którym każdy członek grupy wie, że może liczyć na pomoc ze strony innych. 

Potrzeba czegoś naprawdę dużego, żeby zatrzymać tego zielonego xD

Dużo humoru, przemyślany scenariusz i w miarę logiczna historia sprawiają, że film ten ogląda się naprawdę świetnie i jest szalenie pasjonującą rozrywką, która miejscami bawi, czasem rozczula, ale w najważniejszych momentach trzyma w napięciu i nie puszcza aż do momentu kulminacjnego.

Moja ocena - bez krępacji i niepotrzebnego krygowania się - 10/10!

P.S. Dla spragnionych romantycznych uniesień zaznaczam, że jest też wątek miłosny xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz