czwartek, 28 kwietnia 2016

[190] Książka: "Wszyscy na Zanzibarze" - John Brunner (wyd. oryg. 1968 / wyd. pol. 2015)

No i po raz kolejny roztrzaskałem się o ostre jak brzytwa klify klasycznej powieści fantastyczno naukowej. Tym razem była to nagrodzona BSFĄ i Hugo książka brytyjskiego pisarza Johna Brunnera Wszyscy na Zanzibarze wydana w serii Artefakty nakładem wydawnictwa MAG. Nie wiem co ze mną jest nie tak, ale nie potrafię w niej odnaleźć tego co docenili czytelnicy, krytycy i jurorzy niespełna czterdzieści tak temu. Dla mnie to po raz kolejny jeden wielki bełkot bez większego ładu i składu, nie oferujący żadnej spójnej narracji ani fabuły, która zmierzałaby do satysfakcjonującego zakończenia.

I choć same spostrzeżenia autora są bardzo odkrywcze i prorocze (komputery, z którymi człowiek konsultuje najważniejsze decyzje, eugenika, ograniczenia urodzenia et cetera et cetera) to jednak sama historia jest tak mało zadowalająca, że ciężko traktować tę nie-powieść (jak określił ją sam autor) jako pełnoprawną powieść. Poprzez swoją strukturę, formę w jakiej została zaprezentowana czytelnikowi, staje się ona zlepkiem absurdalnych doniesień z wynaturzonego świata łączonych w całość jedynie dość chaotyczną ciągłością losów głównych bohaterów.

Może i się nie znam, zbyt chaotycznie czytam, nie potrafię się odpowiednio skupić lub wniknąć w myśli i idee (bo fabuły to tu nie ma prawie żadnej) autora, ale mnie po prostu taki rodzaj literatury odrzuca. A co za tym idzie do tej pory z trzech moich starć z klasyką SF z MAGowej serii Artefakty jest 1:2. Teraz kolej na Hyperiona Dana Simmonsa. Być może wynik rywalizacji się wyrówna. Na co swoją drogą bardzo liczę, bo póki co wygląda na to, że jestem idiotą nie potrafiąc zachwycać się tą genialną literaturą. :/

Moja ocena: brak.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz