niedziela, 4 czerwca 2017

[175] Film: "Wonder Woman" (2017)

Byłem, widziałem, podobało mi się, polecam. Tak w kilku słowach można byłoby streścić recenzję z najnowszej odsłony przygód bohaterów uniwersum DC. A musicie wierzyć, że jest to nie lada komplement z moich ust, ponieważ osobiście twierdzę, że całe to uniwersum, jak i jego postaci są nudne i do przesady poważne, jak zresztą każdy film, który do tej pory został o nich zrealizowany. 

W tym kadrze ujęto legendarnego pogromcę bogów tylko czy to aby na pewno miecz?

Ale Wonder Woman jest inna. Wnosi powiew świeżości do tego skostniałego świata smutnych i zmęczonych facetów (czyt. Superman i Batman). Jest pełna życia, zdeterminowana, waleczna, ale też naiwna i w pewien sposób głupiutka jak młody szczeniak, dla którego wszystko wydaje się niesłychanie ważne i ciekawe i dopiero z wiekiem nabiera przeświadczenia, że nie za każdą piłką warto biec, że pozwolę sobie na użycie tak obrazowej matołfory. Ale jakżeby mogło być inaczej skoro główna bohaterka - Diana, córka Hipolity, królowej Amazonek - całe życie była wychowywana na ukrytej i całkiem odizolowanej od świata wyspie wśród najwaleczniejszych kobiet jakie widział nasz świat. Początkowo, z woli matki, walka była dla mniej zakazanym owocem, później stała się sensem jej życia, ponieważ musiała się starać dziesięć razy bardziej, aby udowodnić, że jest gotowa do... no właśnie, do czego? Do starcia z bogiem wojny Aresem. Jak głosi legenda tylko poskromienie, a raczej unicestwienie syna Zeusa, Aresa pozwoli ludzkości zaznać pokoju i sprawi, że staną się dobrzy i "grzeczni", ponieważ to on szepce im do ducha i podburza do wszczynania ciągle nowych konfliktów. Diana, żyje w ciągłym oczekiwaniu na idyllicznej wyspie na "T", której nazwy nie pamiętam, stając się najpotężniejszą z Amazonek aż do momentu, kiedy zabłąkany brytyjski pilot uciekając przed ścigającymi go Niemcami przelatuje przez magiczną barierę i rozbija się nieopodal wyspy. Po krótkiej, choć krwawej walce z najeźdźcami dzielny brytyjski szpieg zostaje wzięty na spytki przez stado żądnych krwi wojowniczek. Po tym czego Amazonki dowiadują się od Brytyjczyka Diana już wie co powinna zrobić i zrobi to niezależnie od decyzji swoje matki - musi wyruszyć do świata ludzi z tym mężczyzną, aby raz na zawsze unicestwić boga wojny, Aresa. 


Tak w skrócie można streścić to co w filmie najważniejsze. Oczywiście, jak możecie się domyślać, później pojawią się wszystkie elementy przynależne do tego typu opowieści, jak choćby wątek miłosny między dwojgiem głównych bohaterów, werbowanie grupy nieprzeciętnych jednostek do pomocy w wykonaniu zadania (turecki (osmański???) oszust i pseudo aktor Sameer, który każdemu potrafi wcisnąć każdy kit - Saïd Taghmaoui; szkocki strzelec wyborowy, którego dręczą demony przeszłości Charlie - Ewen Bremner, indiański wód, który wygnany z własnej ziemi stara się znaleźć dla siebie miejsce na ziemi pozostając wolnym człowiekiem - Eugene Brave Rock), kilka spektakularnych akcji mających pokazać potencjał i umiejętności całej grypy, jak i poszczególnych jej członków no i wreszcie kulminacyjna walka między przedstawicielami dobra i zła. 


Największym atutem produkcji jest oczywiście sama Gal Gadot świetnie spisująca się w roli Diany (chociaż moja kobieta uparcie twierdzi, że film nie był wcale taki dobry, a podobał mi się tylko dlatego, że po prostu ślinię się na widok Gal... cóż, co zrobić, jestem tylko upośledzonym samcem...). Jest śliczna, urocza i dobrze zbudowana <rolf>. Ma w sobie też wystarczająco dużo charyzmy i talentu, aby udźwignąć film na swoich barkach. Reszta obsady również nie schodzi poniżej pewnego, dość wysokiego, poziomu, a sam kapitan Steve Trevor (Chris Pine), mimo dziwnej pulchności (słowa mojej lubej) także daje sobie radę w konfrontacji z nieposkromioną i zupełnie zieloną tak w kontaktach z "naszym" światem, jak i samymi mężczyznami Wonder Woman. 


Mimo, że druga część przygód najwaleczniejszej z Amazonek ma się dziać już w czasach nam współczesnych i poznaliśmy jej możliwości w konfrontacji Supermana z Batmanem z zeszłego roku, nie zmienia to jednak faktu, że jeśli lubicie filmy o superbohaterach musicie poznać legendę i narodziny Wonder Woman, najpotężniejszej postaci z uniwersum DC. A mnie nie pozostaje nic innego jak szczerze polecić ten film, jako pierwszą od wielu lat ciekawą produkcję z uniwersum DC.

Tego używacie jako zbroi?

Moja ocena: 8/10

P.S. Jeśli twórcy nowego serialu o Wiedźminie szukają odtwórczyni do roli Yennefer, to mogą już przestać. W osobie Gal mają wymarzoną kandydatkę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz