sobota, 23 marca 2013

[2] Film: "Miłość i koszykówka" (2000)

Tytuł: Miłość i koszykówka
Tytuł oryginalny: Love & Basketball
Rok: 2000
ReżyserGina Prince-Bythewood
Scenariusz: Gina Prince-Bythewood
Produkcja: USA
Wystąpili: Omar Epps, Sanaa Lathan, Alfre Woodard, Harry Lenni, Debbi Morgan, Dennis Haysber.
 
Jeśli ktoś ma romantyczną duszę i do tego jest fanem koszykówki, to nie ma chyba lepszego filmu niż "Miłość i koszykówka". Dodatkowo jeszcze klimat jakby z filmów Spike'a Lee (który jest zresztą producentem), świetna muzyka, nietuzinkowa historia i oryginalna forma sprawia, że film urzeka i zapada w pamięć. A wszystko to jest tworem scenarzystki i reżyserki tego obrazu Giny Prince-Bythewood, która dodatkowo zagrała epizod koszykarki w swoim obrazie. Film zrobił na mnie tak duże wrażenie, że tuż po pierwszym seansie przewinąłem kasetę i obejrzałem go jeszcze raz. Nigdy mi się to wcześniej nie zdarzyło. Drugi i ostatni raz był w przypadku "Vinciego" J. Machulskiego, ale to zupełnie inna para kaloszy. Uwaga, poniższy tekst może zdradzać szczegóły fabuły!


W tym filmie życie przypomina mecz koszykówki. Cała historia jest podzielona na cztery kwarty, i podobne jak w prawdziwej grze, niektóre wygrywamy a niektórych niestety nie. Pierwsza kwarta rozgrywa się w 1981 roku. Do podmiejskiej dzielnicy Los Angeles sprowadza się nowa czarnoskóra rodzina. Na przydomowym boisku do koszykówki, trzej kilkunastoletni chłopcy grają w koszykówkę. Jeden z nich, ten w koszulce L.A. Clippers zdecydowanie wyróżnia się na tle swoich kolegów. To Quincy McCall, a gra w koszulce swojego taty - zawodnika ligi NBA. Do boiska zbliża się czwarty chłopiec. A przynajmniej tak myślą Ci grający. Po chwili okazuje się, że jest to dziewczyna. I to bardzo dobrze grająca dziewczyna. Tak dobrze, że Q - tak nazywają Quinciego, bojąc się porażki, popycha ją tuż przed rzutem, pozostawiając na jej twarzy bliznę. Ta dziewczyna to Monica Wright, wielka fanka Magica Johnsona. Która robi tak wielkie wrażenie na Quincim, że ten proponuje jej "chodzenie". Nie trwa to jednak zbyt długo, bo obydwoje mają co do wyglądu ich związku zdecydowanie inne wizje, a ich "relacja" kończy się kolejną bójką. Gwizdek sędziego. Koniec pierwszej kwarty.


Druga kwarta przenosi nas w czasy kiedy Q (Omar Epps) i Monica (Sanaa Lathan) są w szkole średniej. Oboje grają w szkolnych drużynach koszykówki. Zbliża się ostatni rok szkoły i czas rekrutacji do drużyn uniwersyteckich. Quincy jest gwiazdą swojego zespołu, więc w ofertach może przebierać. Dodatkowo pomaga mu jego ojciec, były zawodnik, który jest dla niego wzorem do naśladowania. Sytuacja Moniki nie jest już taka klarowna. Ona do ostatniego dnia nie wie czy dostanie się na jakąkolwiek uczelnię. W między czasie dochodzi między nimi (po raz kolejny) do zbliżenia. I tak kończy się pierwsza połowa meczu.


Trzecia kwarta. Lata 1988-89. Szczęśliwie okazuje się, że obydwoje dostają stypendium na tej samej uczelni - USC. Są już parą, mieszkają co prawda w oddzielnych akademikach, ale spędzają ze sobą tyle czasu ile tylko się da. Ale nie mają go niestety zbyt dużo. Pochłaniają ich treningi. Szczególnie Monikę, bo Q wciąż jest gwiazdą i wszystko przychodzi mu z łatwością. Jednak sielanka nie trwa długo. W pewnym momencie, z powodów rodzinnych, Q potrzebuje, Moniki, ale ona aby z nim zostać musiała by złamać zasady ustalone przez trenerkę (przestrzeganie godziny policyjnej). Monika jest jednak tak zmotywowana osiągnięciem sukcesu (na który zresztą bardzo ciężko pracowała), że z przykrością opuszcza Quincego i wraca do akademika. Od tego momentu ich związek przestaje istnieć. Załamany Q przegrywa a zdeterminowana Monica odnosi sukces. Przynajmniej na polu kariery zawodowej.

Czwarta kwarta. Połowa lat 90. Monika po odniesieniu sukcesu na uniwersytecie jest gwiazdą ligi hiszpańskiej. Wszyscy ją tam kochają. Trener opiera na niej całą drużynę, a ona dzielnie staje na wysokości zadania i zdobywa trofeum dla swojej drużyny. Wydawałoby się, że powinna być szczęśliwa...Ale wcale nie jest. Mieszka w Hiszpanii już od 7 miesięcy, ale jest samotna. Zostają jej tylko telefony do domu.
Q po pierwszym roku studiów przenosi się do NBA. Jednak nie idzie mu tak jakby sobie tego życzył. Tuła się po różnych drużynach, ale z reguły grzeje ławę. W pewnym momencie doznaje poważnej kontuzji, która wymaga wielomiesięcznego leczenia i jeszcze dłuższej rekonwalescencji. W życiu Quincego zaszła jeszcze jedna zmiana. Ale wszystkiego nie mogę zdradzić, bo nie warto byłoby oglądać filmu. Mogę tylko powiedzieć, że w tym meczu gra się do ostatnich sekund.

Podsumowując, mogę napisać tylko, że jest to jeden z moich ulubionych filmów i z czystym sumieniem daję mu 9.5/10, bo po prostu go uwielbiam!

2 komentarze:

  1. Jakoś ciemno to widzę. Rasistą nie jestem, ale do czarnoskórych filmów mam uraz. Prawdopodobnie przez te wszystkie "Daleko jeszcze" i "Loteria" z Ice Cubem i "Agent XXL" z Martinem Lawrencem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Obejrzyj choć raz jakiś dobry "czarny" film, to Ci się odwidzi. Zapuść sobie coś Spike'a Lee np. "Mo' better blues". To całkiem inne kino niż to ścierwo, które oglądałeś. Ja osobiście widziałem "Daleko jeszcze" i "Agenta XXL" i to rzeczywiście było straszne przeżycie, szczególnie ten film z Ice Cubem. Myślałem, że wyrzucę telewizor przez okno :|

    A co do "Love & Basketball" to szczerze polecam, ale wiem (czytając różne wpisy na forach), że nie każdemu podchodzi. Jednak wszyscy moi znajomi, którzy to widzieli, byli zadowoleni. Ale my byliśmy zafascynowani NBA, koszykówką i całym tym klimatem, więc film dobrze się wpisywał w nasze zainteresowania.

    OdpowiedzUsuń