poniedziałek, 10 lutego 2014

[51] Film: "Jack Strong" (2014)

Pasikowski to mój ulubiony polski reżyser. Jego filmy od zawsze trafiają w mój gust. Dotychczas nic się nie nie zmieniło. "Jack Strong" jest pełnokrwistym thrillerem szpiegowskim, który trzyma w napięciu od pierwszych do ostatnich minut. 

Recenzji "Jacka Stronga" jest wiele. Niektóre są długie i męczące, inne krótkie i zachęcające. Ta różnorodność niczego jednak nie zmienia, bo wniosek jest jeden. Ten film trzeba obejrzeć. Jest to kawał dobrego kina. I aż żal, że ten kaszan Wajdy jest naszym kandydatem do Oskara.... Znów gówno z tego będzie...Ale cóż, tak to już u nas niestety jest. Ale nie o tym chciałem.


Wracając do Jacka. Jest on nadzwyczaj inteligentnym oficrem wojska polskiego, który w obliczu zagrożenia bezpieczeństwa kraju postanawia skontaktować się z wywiadem Stanów Zjednoczonych w celu przekazania im kluczowych informacji dotyczących jednostek Układu Warszawskiego. Jednak historia Kuklińskiego jest wszystkim znana, więc opowiadać jej specjalnie nie trzeba. 


Zaletą filmu jest gęsta atmosfera, która łapie widza w sieć i nie pozwala się z niej wyplątać aż do napisów końcowych. Dodatkowa klaustrofobiczna klimat pomieszczeń potęguje wrażenie samotności szpiega, bo Kukliński jest sam i nic nie może tego zmienić. Nie może porozmawiać z kolegami, ani nawet z rodziną. Z tego powodu wciąż słyszy wymówki dzieci i żony. W trakcie swojej działalności wciąż poddawany niemożliwej do zniesienia presji i w obliczu śmierci, nie załamuje się. Jest twardy. To zresztą jedna z podstawowych i charakterystycznych cech bohaterów filmów Pasikowskiego. Twardość facetów i marginalność i miałkość postaci kobiecych. W "Jacku Strongu" nic się nie zmienia. Postaci kobiecych jest niewiele, bo praktycznie tylko 3 w całym filmie, a tylko jedna jest pokazywana na tyle często, że da się o niej cokolwiek powiedzieć. Chodzi tutaj o żonę Kuklińskiego, w którą wciela się Maja Ostaszewska. Jest ona trochę infantylną, trochę naiwną a pod koniec dość mocno rozhisteryzowaną kobietą. Ot, nic nadzwyczajnego, a na pewno wartego jakiejś szerszej analizy, bo przecież Pasikowski to nie kino kobiet dla kobiet, a mocne filmy o facetach z jajami!


Kolejną zaletą tego obrazu jest też sposób w jaki reżyser pokierował swoją doborową obsadą. Połączyć ich wszystkich we wspólną historię, a nie oddzielne popisy każdego z nich jest, moim zdaniem, niezłym wyczynem i nie każdemu się udaje (np. Wajda i jego "Katyń" jest pod tym względem tragiczny, ale to moja subiektywna opinia). Dodatkowo świetnie dobrana obsada "obcojęzyczna" także dodaje filmowi smaku i charakteru. Tutaj Rosjanin mówi po rosyjsku, Amerykanin po angielsku, a Polak jak tam akurat wynika z rozpiski ;) To też jest atut, bo najgorsze są te filmy w których nawet pasterz kóz w dalekim Tybecie zaiwania po angielsku (patrz "Niepokonani").


Ja osobiście uważam, że po pierwszym seansie nie dopatruje się niczego co mi się nie podobało. Mam nadzieję, że tak już zostanie. Jest jednak pewna rzecz, która mi się nie podoba. I to bardzo. Są to plakaty, a w szczególności jeden, ten poniżej. Nie wiem kto był za nie odpowiedzialny, ale powinien zmienić pracę. Mam jednak nadzieję, że te szkaradne obrazki nie przeszkodzą filmowi w odniesieniu sukcesu. Choć ten drugi plakat nie jest już taki zły i to raczej nim "Jack Strong" powinien być promowany. 

To ten najgorszy

Podsumowując, film jest świetny, więc idźcie na niego wszyscy i cieszcie się dwoma godzinami kina na najlepszym poziomie. Moja ocena to 9/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz