piątek, 14 listopada 2014

[33] Serial: "Defekt" (2003-2005)


W ostatnich kilku moich postach mogliście przeczytać, że polskie seriale kryminalne nie są wcale takie najgorsze, jak to się zwykło powszechnie uważać. No, może z wyjątkiem "Nowej", która jest dnem totalnym. Niestety, muszę stwierdzić, że kolejny serial, który zamierzam opisać jest raczej łodzią podwodną niż szybowcem. Zapraszam na recenzję "Defektu" Macieja Dutkiewicza.

Serial ten ma jedynie 9 odcinków i liczy sobie dwie serie. Na pierwszą z nich składają się 4 odcinki, na drugą pozostałych 5. Odcinki są dość długie, gdyż mają około 55 minut, czyli średnio o 10-13 minut więcej niż konkurencja. Za reżyserię i scenariusz odpowiada, wspomniany już wcześniej, Maciej Dutkiewicz (w pisaniu scenariusza współpracował z nim jeszcze Maciej Komar, który stworzył scenariusz do pierwszego odcinka "07 zgłoś się"), ten sam, który 10 lat później stworzy rewelacyjne "Na krawędzi". Jednak tutaj nie pokazuje, niestety pełni swoich możliwości. 


Jeśli przyjrzymy się bliżej fabule, to jest ona mało wciągająca i przez większość czasu niejasna. Szczególnie jeśli chodzi o motywy głównych antagonistów. Druga seria jest już troszkę bardziej przejrzysta, jednak to i tak mało w porównaniu z tym, jak to wszystko powinno wyglądać. Ale przejdźmy do rzeczy. Mamy do czynienia z młodą panią prokurator Elżbietą Ginter (Magdalena Cielecka), która posiada specyficzną cechę, inaczej mówiąc defekt, do której nawiązuje tytuł. A mianowicie, jak w motcie serialu podaje Dutkiewicz, należy ona do niewielkiej grupy ludzi bezwzględnie uczciwych, którzy różnią się budową genetyczną od reszty społeczeństwa. Dotyczy to 5 procent populacji - różnicę tę nazwano defektem genetycznym Einhorne'a. Drugą kluczową postacią tej historii jest cyniczny, zmęczony życiem i pracą, będący tuż przed emeryturą inspektor Witold Kosmala (Piotr Fronczewski), który został przydzielony do współpracy z prokurator Ginter. Tworzą oni dość specyficzny duet, ponieważ w scenariuszu stało, że ma się narodzić między nimi uczucie, którego w pierwszej serii prawie nie widać, a w drugiej jest no nam bardziej wyartykułowane słowem, niż pokazane autentyczną bliskością tych postaci. 


Ale miało być przecież o fabule, o której jeszcze nie wspomniałem. Pierwszy sezon, to poszukiwanie ludzi odpowiedzialnych za wyprowadzenie kilkudziesięciu milionów z kont bankowych. Drugi sezon to już zupełnie inna sprawa. Chodzi o zabójstwo gangstera zamieszanego w jakieś polityczne machlojki oraz dziennikarza śledczego, który był blisko wyjaśnienia tej historii. Pech chciał, że tym dziennikarzem był narzeczony pani Ginter, która po zamknięciu sprawy bankowej odeszła z prokuratury i zaczęła wykładać na uniwersytecie. Jednak zabójstwo przyszłego męża powoduje, że Ginter wraca na stanowisko prokuratora, ściągając także do pomocy Kosmalę, który, już jako emeryt, od niedawna odpoczywa w domku nad jeziorem. 


Wobec tego serialu mam praktycznie jedynie same zarzuty, gdyż jako jedyny plus mogę wymienić jedynie obsadę (naprawdę, pojawiło się tutaj wiele znanych nazwisk) i w miarę przyzwoitą grę dwójki głównych bohaterów oraz Zbigniewa Zapasiewicza w roli prokuratora Piwnickiego, Jana Peszka w roli ojca Elżbiety Ginter no i epizodyczną rólkę Marcina Dorocińskiego jako kierownika domu spokojnej starości. Całą reszka jest dość mierna. Zaczynając od scenariusza, o którym już wspomniałem, poprzez nakreślenie postaci, które są dość płytkie i często mają niejasne motywacje; muzykę, która jest zupełnie nieadekwatna do prezentowanych scen i zamiast potęgować pożądany efekt np. napięcia, jedynie go psuje; kończąc na przedziwnym odwzorowaniu rzeczywistości początku XXI wieku. Oglądając ten serial czułem jakby był nagrywany jeszcze wcześniej niż "Ekstradycja", a przecież jest od niej prawie o dekadę młodszy. 


Jednak największym zarzutem pozostaje zupełnie nie wciągająca fabuła, która nie zachęca do śledzenia kolejnych epizodów. Szkoda, bo taką obsadę można by zdecydowanie lepiej wykorzystać. Mnie ten serial solidnie zmęczył i raczej nigdy już do niego nie powrócę. Wam go nie polecam, no chyba, że ludziom, którzy chcą mieć pełny obraz polskich seriali kryminalnych.

Moja ocena: 3/10

17 komentarzy:

  1. Ja też mam defekt, ale ja mam taki, na który cierpi prawie każdy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kontynuuj proszę :] Jaki masz defekt ?;>

      Usuń
    2. Aha... a może jest na to jakieś lekarstwo?:) Swoją drogą zawsze mnie fascynuje nasza lekkość pisania nie na temat :]

      Usuń
    3. Inni rozmawiają o pogodzie, a my? My nawet nie jesteśmy w stanie rozmawiać o pogodzie :D
      Nie ma na to lekarstwa :D Urodzisz się debilem to i umrzesz debilem :D Tzn. ja urodziłam się Jedi i tak też zemrę, ale mam ten defekt debilizmu :D Czuję to, czuję to w każdej swojej wypowiedzi!

      Usuń
    4. Kurczę, chyba mnie zaraziłaś...

      Usuń
    5. Pogoda lipna, więc nie ma za bardzo o czym rozmawiać ;) ja czytałem kiedyś, że na chamstwo dobrze robi regularne walenie w pysk, więc może i na debilizm coś wymyślą xD

      Usuń
    6. Mam sama siebie poobijać? Nie wiem czy się da... jestem agresywna słownie, nie fizycznie... nie wiem czy dam radę sama sobie wpierdolić.

      Usuń
    7. Jeżeli sugerujesz próbę z "waleniem w pysk", to przetestuj ją najpierw na kimś innym. Nic nie będę sugerował, ale Lara jest takim beznadziejnym przypadkiem, że warto by zastosować wobec niej jakąś terapię eksperymentalną ;P

      Usuń
    8. 0_o

      oko zaczęło mi drgać...

      Usuń
    9. Nie, no w pysk to na chamstwo działa (chyba), a jeśli chodzi o debilizm, to pomyślałem o jakiejś dużej dawce literatury klasycznej i zakazie oglądania telewizji :] To na początek. Potem teatr (też raczej klasyczny, bo te nowoczesne sztuki gdzie facet w zapierdzianych majtach gada 2h ze swoimi skarpetami to chyba tylko pogłębiły by stan chorego), następnie opera i tak dalej. no chyba, że ta choroba spowodowana jest niedowładem mózgu, to raczej nic nie poradzimy :P

      Usuń
    10. MAM NIEDOWŁAD MÓZGU! MAM NIEDOWŁAD MÓZGU!

      Byłam na Carmen i to nie byle gdzie, bo w Warszawie! Miałam do wyboru, albo oglądać, albo czytać u góry i wiedzieć o co chodzi. Wybrałam oglądanie :D Noooo fajnie było, ale czy ja chcę więcej? Teatr, ok, lubię teatr, ale literatura klasyczna? No miej litość.

      Usuń
    11. Nie zrobiłaś obory w teatrze? :D

      Usuń
    12. Za kogo Ty mnie masz! Oczywiście, ze zrobiłam. Aczkolwiek tylko raz, a bywałam w teatrze wieeeele razy. Siedzę z koleżanką w 3 albo 4 rzędzie od sceny, trochę po jej prawicy (patrząc na scenę, a nie ze sceny).
      Sen nocy letniej, Teatr Polski w Wrocławiu :D Niemalże sama śmietanka teatralna (w sensie występowała).
      Już prawie koniec przedstawienia. Światła zgasły :D Ja pierdole jaka obora :) Nooo, te światła ciągle zgaśnięte, nagle po mej prawicy przy pierwszym rzędzie lekkie światło, które oświetlało aktora. No to żem się wydarła. Ale krótko! Taki krótki krzyk, po tym krótkim krzyku nastąpił mój perlisty śmiech... tak, aktor też zaczął się śmiać... no bo co miał zrobić. W końcu się uspokoiłam i ludzie mogli obejrzeć koniec przedstawienia :D

      Usuń
    13. Buahahahaha xD Boże z kim ja się zadaje... :| :D

      Usuń
    14. Także jak widzicie, na mnie za późno na terapię kulturową, ona nie przyniosła żadnych rezultatów :D

      Usuń
    15. Muahahaha, mistrzostwo :D

      Usuń