niedziela, 15 listopada 2015

[52-53] Serial: "The Player" (2015); "Blindspot" (2015)


Dziś pora na dwa kolejne seriale, które radzę oglądać, żeby później nie żałować ;) Oba te seriale są produkcji zagramanicznej, amerykańskiej dokładnie i oba zostały mi polecone przez naszą Milczącą Fankę Gwiezdnych Wojen, więc teraz proszę o oklaski dla niej, bo się dziewczynie należą :D
Ale ok, bez pierdzielenia, przechodzę do rzeczy.


Pierwszy z nich to The Player z jedną połówką Strike Back, czyli Philipem Winchestrem w roli tytułowej. Mamy w nim do czynienia z tajemniczą i potężną organizacją zwaną Salą (z murzynskiego The House), która zajmuje się...hmm... jak to wytłumaczyć... W kilku słowach można rzec, że starają się zająć jakoś najbogatszych ludzi świata, żeby skupili się na hazardzie a nie na nowych wojna i przekrętach gospodarczych, przez które mogą upadać nawet całe kraje. Jednakże dla takich zwyroli zwykłe karty albo ruleta już nie wystarczają. Sala zajmuje się trochę innymi zakładami. Można w niej mianowicie obstawiać przestępstwa. I tutaj dochodzimy do sedna, bowiem każda Sala ma swojego Gracza (z murzynskiego The Player właśnie), którym po śmierci poprzedniego staje się Alex Kane (Philip Winchester właśnie), były komandos oddziałów specjalnych, po odejściu ze służby specjalizujący się w systemach ochrony. No i teraz najważniejsze. Zwyrole dalej zwani hazardzistami obstawiają albo gracza, albo przeciw niemu. Zakłady są różne; na przykład, że uda mu się powstrzymać snajpera przed zdjęciem kolejnej ofiary lub nie dopuści do porwania dziecka lub wysadzenia połowy miast itp. Gracz ma określoną ilość czasu na wykonanie zadania a do pomocy wszystkie zasoby Sali. Jednym z nich jest Pan Johnson (w tej roli świetny Wesley Snipes) - "Pit Boss", czyli Szef Stołu, który zajmuje się "sprzątaniem" po rozegranej partii (wiecie o co chodzie, trzeba kogoś dobić, bo Gracz leży gdzieś w koncie cały poobijany i połamany a czas rozgrywki dobiegł końca, wtedy wkracza Mr. Johnson i jest w tym co robi naprawdę dobry, to w końcu on jest wciąż na szczycie rankingu najlepszych Graczy - bo jak mówi jedna z zasad Sali: każdy gracz może zostać kiedyś Szefem Stołu, ale nie wszyscy żyją tak długo, żeby tego doczekać). Wszakże Graczowi w dużo większym stopniu podczas samej rozgrywki pomaga Rozdający, którym jest piękna i niebezpieczna Cassandra (w tej roli urocza Charity Wakefield), która wyposażona w swój program komputerowy ADA (chyba, bo nie pamiętam dokładnej nazwy :]) może uzyskać niemal wszystkie informacje łącznie z podglądem z kamer, satelit a nawet prywatnych telefonów. Tymczasem nie są to jej jedyne atuty, kiedy trzeba potrafi sobie również poradzić w terenie (służba w brytyjskich oddziałach specjalnych i szkolenie w SAS bardzo w tym pomaga). 


I w taki oto sposób wiemy już prawie wszystko o The Playerze, jednak jest jeszcze jedna ważna sprawa. Serial ten ma bowiem tradycjną konstrukcję typu: odcinek-sprawa, całość-większa sprawa. Na razie wspomniałem jedynie o tym co dzieje się w poszczególnych odcinkach, podczas gdy jest jeszcze ta większa zagadka, a mianowicie co się stało z żoną  (była, bo byłą, ale zawsze żoną) Kane'a. Na początku wszystko wskazywało na to, że nie żyje (nasz Gracz głównie z chęci zemsty na jej mordercy zdecydował się przyjąć tę przedziwną ofertę pracy), lecz teraz nie jest już tego taki pewny. Kolejne odcinki rozwijają ten wątek powoli sącząc kolejne informacje na ten temat. To jednak jeszcze nie wszystko. Zaczynamy wszak coraz lepiej poznawać przeszłość pozostałych dwojga członków Sali. A wszystko to z odcinka na odcinek staje się coraz ciekawsze.


Moja ocena: 6.5/10 (z dużym potencjałem na mocne 7/10) 


Drugi serial jest troszkę inny, choć nie tak przecież do końca, bo akcja również jest jednym z jego ważniejszych elementów. Jednakowoż jest w nim zdecydowanie bardziej rozwinięta i złożona zagadka. Co bowiem powiecie na wytatuowaną od stóp do głów młodą, piękną kobietę znalezioną całkiem nagą w torbie na środku Time Square, która nic nie pamięta a na plecach ma wytatuowane "Kurt Weller", czyli imię jednego z agentów FBI? Brzmi ciekawie, prawda? I takie w rzeczy samej jest! Jeśli dodamy do tego, że agentem tym jest druga połówka Kontry, czyli Sullivan Stapelton zaczyna być jeszcze lepiej. Ja dałem się kupić już po pierwszym odcinku. Serial ten niesamowicie wciąga a jego zagadka jest tak niedorzeczna i zagmatwana, że śledzę z zapartym tchem każdy kolejny odcinek, żeby tylko nie umknęły mi jakieś istotne informacje, które mogą mnie naprowadzić na trop sensownego wyjaśnienia całej tej sprawy. A jest co wyjaśniać, ponieważ każdy z tatuaży, który udało się agentom rozszyfrować prowadzi ich do kolejnego przestępstwa na wielką skalę, które udaje się udaremnić tylko dzięki tym informacjom. A jak dodamy do tego, że nosicielka tatuaży zna biegle chiński i potrafi się posługiwać bronią krótką, jak i długą oraz "w ryj dać może dać" i jest spore prawdopodobieństwo tego, że może być osobą, którą Kurt stara się odnaleźć przez blisko 25 lat, to naprawdę robi się jeszcze ciekawiej. 


O ile jednak w tym serialu fabuła jest naprawdę świetnie prowadzona, to kuleją trochę postacie poboczne mające na ekranie wspierać Stapletona. Bo ani jego wytatuowana towarzyszka - Jean Doe (Jaimie Alexander) nie jest tak fajnie zagrana jakby mogła, ani tym bardziej jego pomagierzy z FBI, którzy są jedną wielką bandą sztywniaków albo słabo zagranych komputerowych geeków. Pomijając jednak ten drobiazg, serial ogląda się naprawdę dobrze, z tym, że każdy kolejny odcinek odkrywa nieporównywalnie mniej tajemnic niż zadaje pytań, więc ja radzę poczekać aż będzie już chociaż cały jeden sezon, bo czekanie całego tygodnia na następny skrawek informacji jest szalenie męczący. 


Moja ocena: 7/10 (z dużymi szansami na 8/10)

Niemniej jednak, życzę miłych seansów! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz