środa, 14 września 2016

[204] Książka: "Nowy Jork zbuntowany. Miasto w czasach prohibicji, jazzu i gangsterów" - Ewa Winnicka (2013)


Tadam! No i wreszcie "nadejszła wielkopomna chwiła"! Po około półtora roku skończyłem czytać drugą co do czasu lektury książkę w moim życiu (pierwszą była "Suma wszystkich strachów" Toma Clancy'ego - przeszło dwa lata). Mowa tutaj o książce-albumie autorstwa Ewy Winnickiej pt.: Nowy Jork zbuntowany. Miasto w czasach prohibicji, jazzu i gangsterów.

Bardzo duża ilość ilustracji to jedna z największych zalet tej publikacji

I, o ile w pierwszym przypadku powodem przeciągającej się lektury były: a) mój młody wiek (nie byłem wtedy jeszcze przyzwyczajony do tego żeby siąść i od razu machnąć 100 - 150 stron), b) obszerność książki (ponad 700 str.), c) niezbyt przyjazne czytelnikowi wydanie (bardzo małe literki sprawiające, że bardzo długo czytało się jedną stronę co dodatkowo frustrowało), d) skomplikowana treść i dużo zagadnień technicznych, które srogo wiały nudą (dokładne rozpisanie przebiegu reakcji jądrowej na przeszło 30 stronach lekko mnie zmęczyło). O tyle w przypadku tej drugiej lektury nie występuję żaden z tych elementów. Książka jest dość krótka (niespełna 300 stron), bardzo ładnie wydana (kredowy papier, przyjemny niecodzienny lecz wygodny format, 2/3 zawartości to zdjęcia), ma również niewymagającą od czytelnika żadnego wysiłku intelektualnego treść (wóda, panienki, muzyka i gangsterzy i liberalizacja zachowań). Skąd więc ten zastój, zapytacie? Ono, wynika on po części ze wszystkich powyżej opisanych cech i przymiotów tej książki.
A zarazem jedna z największych jej wad

Jest ona może i krótka, ale za to wydana w twardej oprawie i na kredowym papierze co sprawia, że staje się mało poręczna z racji jej wagi. Nie za każdym razem chce się ją ze sobą wszędzie targać, a to sprawia, że tempo czytania spada i zawęża się jedynie do lektury domowej. Po drugie jej "lekka" treść jest raczej treścią prostacko uszczuploną i spłyconą. Nie wydaje mi się zasadne, aby tego typu książki pisali ludzie nie związani w danym miejscem, ponieważ mija się to z celem. (Mają zbyt małą wiedzę, informacji muszą szukać głównie w książkach, nie mają możliwości rozmawiania z ludźmi nie tylko z epoki co w ogóle z miejsca, o którym piszą). Poruszane zagadnienia są opisywane bardzo "po łebkach" i do tego dokumentowane (potwierdzane/ilustrowane) praktycznie jednym jedynym źródłem z epoki, czyli Wielkim Gatsbym Fitzgeralda. Jak dla mnie to trochę za mało. Książka ta (która swoją drogą jest szalenie droga, ponieważ kosztuje 90 zł) powinna być ze trzy razy grubsza i z pięć razy bardziej dokładna, żeby mnie usatysfakcjonować. Kolejnym bardzo przebiegłym posunięciem autorki autorki (a w moim mniemaniu kolejnym oszustwem powodującym sztuczne zwiększenie objętości i tak ubogiej w treść książki) było wypchanie jej aż taką ilością zdjęć, ilustracji, wycinków z prasy, plakatów etc., które choć bardzo ładne i ciekawe zajmują zbyt dużą część książki a jak sama ich synonimiczna nazwa wskazuje powinny być jedynie ilustracją do opowiadanych treści, ponieważ nie jest to typowy format albumu. Dużym faux pas było również podpisywanie zdjęć (często dość obszerne) dokładnym cytatem z tekstu zasadniczego, który to podpis nie wnosił nic nowego i był użyteczny jedynie dla osób, które poprzestały na oglądaniu obrazków nie zagłębiając się w treść; dla wszystkich innych będzie to zbędne i denerwujące. 
Tutaj mamy dobry przykład "oszustwa" autorki. Podpis pod zdjęciem jest niemal nie zmienionym wyciągiem z tekstu głównego

A tutaj ciąg dalszy tego procederu. Większość pozostałych podpisów jest tworzona w ten sam sposób



Książka to dla mnie zupełny przeciętniak. Gdybym miał go traktować jako album to dałbym 7, może nawet 8, bo jest naprawdę ładnie wydana i zawiera bardzo dużą ilość ciekawych ilustracji z epoki. Jednak nie jest to album, ponieważ za dużo w niej treści. Ale jeśli to nie album, to za dużo w nim zdjęć a za mało tekstu podstawowego i zbyt spłycone wątki. W tym wypadku moja ocena oscylowałaby w okolicach 3, może 4 oczek. W związku z tym, że jest to taka dość specyficzna hybryda nie pozostaje mi nic innego jak uśrednić swoją ocenę w okolicach środka stawki.

Moja ocena 5/10 i raczej nie polecam. A przynajmniej nie za cenę nadrukowaną na okładce. Już lepiej kupić sobie za to jakiś ładny komiks. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz