Aż nie wiem czy chcę pisać o tym serialu. Boję się, że może być zbyt hadrcorowo i zaraz ktoś mnie okrzyknie "homofobem".
Może zacznę od tego, że do obejrzenia, póki co, pierwszego odcinka serialu "Słowo na L" przystąpiłem po przeczytaniu, całkiem ciekawego, artykułu "L jak miłość" Błażeja Warkockiego w książce "Serial. Przewodnik Krytyki Politycznej". No i po obejrzeniu tegoż pierwszego docinka, nie wiem czy obejrzę kolejne.
Historia jest od samego początku bardzo "ciekawa". Mamy do czynienia z dwoma lesbijkami, które "potrzebują" dziecka. W tym celu szukają dawcy nasienia, który spuści się do słoika, aby jedna z pań mogła "mieć" dziecko, które we dwie będą wychowywać dla umocnienia i dopełnienia ich związku.
Ale niestety pierwszy dawca okazuje się nieodpowiedni, bo jego plemniki są mało ruchliwe. Później, jeśli dobrze pamiętam mamy scenę, w której spotyka się całe grono pań homo, w kawiarence (kurcze, od razu kojarzą mi się "Przyjaciele", albo "Seks w wielkim mieście"; tam też była kawiarenka, a której spotykają się główni bohaterowie). I tak mamy tutaj te dwie wcześniejsze panie, które są parą, mamy jedną, która jest super wyzowona, troszkę w stylu podstarzałego emo i wszystkie inne na nią lecą; inna jest znowu zamknięta w sobie (sportsmenka-tenisistka) i by chciała, ale ta wcześniejsza zgarnia jej sprzed nosa lepsze kąski; mamy jedną, redaktorkę z gazety, która na pierwszy rzut oka zrobiła na mnie wrażenie niezłej idiotki i jedną, która jest jakoś tak tajemniczo-eteryczna, co nie przeszkadza jej jednak już na pierwszym spotkaniu rzucić się na biedną herero-dziewczynę, której to wydarzenie całkiem mąci w głowie,a ma być chyba główną bohaterką tego serialu (tak mi się wydaje, po przeczytaniu artykułu, bo z serialu to nie wynika).
I tak więc mamy do czynienia z bohaterką, która jest "pisarką" i przyjeżdża, nie wiadomo po co i skąd, do swojego chłopaka do L.A, który jest trenerem pływania :D. A w tymże L.A. jej pierwszym doświadczeniem jest, jak dobrze pamiętam, seks ze swoim chłopakiem, a później scena, w której widzi zza płotu seks emo-bohaterki z przypadkową dziewczyną w basenie. Okazuje się też, że mieszka ze swoim facetem w domu obok tych dwóch pań, które starają się o dzidziusia i zostaje przez nie zaproszona wraz z "narzeczonym" na imprezę, gdzie mało nie zostaje "przeleciana" w toalecie przez tę "tajemniczo-eteryczną". To doświadczenie powoduje to, że ucieka z imprezy (wyciągając swojego chłopaka) i aby się upewnić, czy na pewno jest hetreo uprawia z nim namiętny seks. Następnego dnia daje się zaprosić na imprezę "samych pań" do wcześniej wspomnianego lokalu o nazwie "Planeta".
Uff...to by z grubsza było wszystko co działo się w pierwszym odcinku. No może warto jeszcze wspomnieć o tym, że ogólnie hetero to dziwacy, a panie starające się o spermę, miały kilka porażek w dążeniu do "podpisania umowy" z potencjalnym dawcą.
Hmm...jak dla mnie to ten serial jest zbyt ostentacyjnie "gay". I choć nie jest on, podobno, przeznaczony tylko i wyłącznie dla środowiska LGBT, to mnie bardzo ciężko się go oglądał. Jest jakiś taki zbyt ostentacyjnie lesbijski. A tak a propos, to zastanawiałem się czy wszystkie "normalne" seriale są podobnie wyuzdane i mówią tylko o jednym...? Może i tak, ale z racji swojej orientacji tak tego nie zauważam.
Wracając do porzuconej myśli, serial "The L Word" zrobił na mnie porażająco złe pierwsze wrażenie, co pod ogromnym znakiem zapytania stawia nowy system "w Twoim guście" zaproponowany przez portal filmweb.pl, gdzie tenże serial jest w 79% "w moim guście" :D
Podsumowując, po pierwszym odcinku jestem na nie, ale nagrali tego aż 6 sezonów w latach 2004-2009, co daje łącznie 71 odcinków i łączną notę 7,8 na ww. portalu, na którym ponad 5 tys. osób obejrzało, ponad 700 osób ogląda i ponad 1,5 tys. chce obejrzeć ten serial, więc może coś w nim jednak jest :|?!
Jak się we mnie zatrze to złe pierwsze wrażenie, to może wrócę do "lektury" "Słowa na L". Na razie 4/10.
Ja się nie kieruję gustami filmwebu, ani jego użytkowników, gdyż większość oceniających ma zgoła odmienny gust ;)
OdpowiedzUsuńTematyka filmu jest dość kontrowersyjna, ale pewnie nie wychodzi poza stereotypowe ramy pokazywania codziennego życia homoseksualistów na przedmieściach wielkiego miasta... Zapewne i tak najciekawsze sceny zostały pominięte, heh.
Pozdro, smad :)
Podobno właśnie nie, gdyż film miejscami przypomina produkcje erotyczne puszczane późno wieczorem, a czasami, wierząc opiniom widzów, nawet soft porno. Ale to trzeba sprawdzić, bo tak jak piszesz, z opiniami ludzi jest tak jak z tym nieszczęsnym filmwebem - nie zawsze wszystko tak musi się zgadzać z naszym gustem :/ Choć z drugiej strony, taki portal filmowy jest najszybszym sposobem, żeby wstępnie sprawdzić, czy film może się nam spodobać, czy nie w chwili kiedy jeszcze nic o nim nie wiemy, i nie ma jakichś ciekawych recenzji tegoż w prasie, czy w internecie :)
Usuń