To, że studenci mają fantazję, wiadomo nie od dawna. Znanym jest również to, że ta fantazja wyraża się najlepiej w miejscach lub też dziedzinach, które nie są zbyt górnolotne, czy też warte pochwały lub uwiecznienia. W takim oto razie dziś przedstawiam próbkę kiblowego pisarstwa z jednej z toalet, z której w przypływie nagłej konieczności musiałem skorzystać :D
"Of all the gin joints in all the towns in all the world, she walks into mine." CASABLANCA, 1942
▼
czwartek, 20 listopada 2014
wtorek, 18 listopada 2014
[35] Serial: "Pitbull" (2005-2008)
Czas na kolejne spotkanie z "trupem w tle", czyli poszerzenie mojego cyklu o polskich serialach kryminalnych kolejnym tytułem. Tym razem będzie to "Pitbull" według pomysłu, na podstawie scenariusz i w reżyserii Patryka Vegi. Oj działo się!
Ten, już dość wiekowy twór, powstały dwa lata po "Defekcie" i "Glinie" (swoją drogą serialach tak różnych pod każdym względem, jak to tylko jest możliwe) jest dziełem 5 reżyserów (Patryk Vega, Xawery Żuławski, Kasia Adamik, Greg Zgliński i Dominik Matwiejczyk) oraz 4 scenarzystów (Patryk Vega, Marek Kreutz, Mariusz Bieliński i Piotr Subbotko), ale niezaprzeczalnie jest to serial Patryka Vegi. On występuje we wszystkich ważnych miejscach w napisach końcowych, jest też pomysłodawcą historii (prawdopodobnie serii II i III). I choć powstał również film skupiający się jedynie na wydarzeniach z pierwszego sezonu, to ja i tak uważam, że lepiej zobaczyć wersję pełniejszą, właśnie serialową.
Pierwsza seria różni się także pod względem wizualnym, ekspresyjnym, może już nie tak bardzo klimatycznym od dwóch kolejnych. Przede wszystkim jest krótsza, bo ma tylko 5 epizodów, natomiast II już 12, a III 14. Najbardziej w oczy rzuca się zachowanie i rys charakterologiczny bohaterów. Są oni mroczniejsi, bardziej porywczy, szaleni, nieodpowiedzialni. Później wszystko zostaje wygładzone, choć klimat seriali u jego jakość pozostaje na bardzo wysokim poziomie, a ostatnie odcinki trzeciego sezonu kończą się jako takim happy endem.
Ekipa pierwszej serii w pełnej krasie. Od lewej: R. Mohr. K. Stroiński. A. Grabowski. J. Gajos. M. Dorociński |
Jednak przejdźmy do fabuły. O niej tylko kilka słów, bo nie ma co zdradzać najważniejszych wątków. W pierwszej serii oficerowie wydziału zabójstw tropią groźnego ormiańskiego gangstera Saida rozwiązując przy tym inne morderstwa, jak również męcząc się z "miastem". Sprawa ta zostaje zakończona i jej wątki tylko w niewielkim stopniu będą widoczne w późniejszych odcinkach. Seria druga i trzecia są już zdecydowanie bardziej połączone. Po tym jak okazało się, że warszawski wydział zabójstw jest tak skuteczny, że aż niepotrzebny - zostaje on rozwiązany, a jego funkcjonariusze przeniesieni do wydziału terroru kryminalnego. Tam będą polować na gangsterów działających w grupach zorganizowanych, choć wątkiem przewodnim będzie poszukiwanie dowodów przeciwko Artakowi - przestępcy zza wschodniej granicy, który już raz im się wymknął.
Na początku było naprawdę grubo! Chłopcy z "miasta" odpoczywają w skarpetach :) |
Wielką zaletą tej produkcji jest bardzo dobre rozłożenie akcentów na sprawy zawodowe i prywatne. Poznajemy rodzinne problemy policjantów, często mające wpływ na ich zachowanie w pracy. Na podejmowane decyzje i impulsywne reakcje, obarczone niekiedy nieprzyjemnymi konsekwencjami. Również świetna muzyka, idealnie dopasowana do sytuacji, do występujących w niej bohaterów, do nastroju chwili działa na wyobraźnię i pozwala lepiej wczuć się w klimat. Za to wielkie gratulacje należą się Luce (pod takim pseudonimem widnieje w napisach początkowych).
"Tu jest Polska i tu się pije" |
Jednak, co by nie pisać, największą zaletą tej produkcji są postacie i odgrywający je aktorzy. Brakuje mi słów, żeby wyrazić pod jak wielkim zachwytem jestem każdej z kreacji. Tak, tym razem prawie wszyscy aktorzy i aktorki (i nie mówię tutaj jedynie o postaciach z pierwszego planu) byli rewelacyjni. Oczywiście zdarzają się wyjątki. Tymi wyjątkami są, jak zwykle zresztą, pani Małgorzata Foremniak, która utwierdziła mnie w przekonaniu, że najlepszym dla niej, i dla nas widzów, rozwiązaniem byłaby jakaś skromna pieczarkarnia pod miastem. Oraz gościu, który grał już raz parodię policjanta w "Chłopcach Chudego" i chyba na tym powinien poprzestać. Pan Michał Żurawski pasuje do tej obsady jak kwiatek do kożucha. Nie ta dramaturgia. Nie te umiejętności. Nie ta twarz. Jednak pozostali, a uwierzcie mi, przez te wszystkie odcinki przewinęło się stado genialnych aktorów, byli rewelacyjni. Zaczynając od niekwestionowanego lidera i narratora całej tej historii Sławka "Despera" Desperskiego (Marcin Dorociński), na początku trochę szalonego - jak jego ksywa - później bardziej stonowanego, choć wciąż porywczego. Przez Jacka "Gebelsa" Goca (Andrzej Grabowski), jednego z najwstrętniejszych pozytywnych bohaterów jakich kiedykolwiek widziałem, który dostał kiedyś odznaczenie za to, że nie przyjął 3 mln USD łapówki. Mirosława "Metyla" Saniewskiego (Krzysztof Stroiński), kochającego wódę zbyt mocno, co w konsekwencji zniszczyło mu życie. Zbigniewa "Benka" Chyba (Janusz Gajos), gościa chwilę przed emerytują, najlepszego strzelca w wydziale (czyżby pozostałość po Janku Kosie i "Czterech pancernych..."?;>), nie mającego nic poza pracą. Krzysztofa "Nielata" Magierę (Rafał Mohr), ćpającego syna swojego sławnego taty, który w przeciwieństwie do syna tylko na ekranie jest twardym gliną (aktor), przechodzącego chyba największą metamorfozę. Kończąc na Igorze Rosłoniu (Paweł Królikowski), nowym koledze z terroru kryminalnego, twardym facecie, którego okoliczności zmusiły do opieki nad zbuntowaną siostrzenicą, co niestety nie jest takie proste jak początkowo przypuszczał. Można by tak jeszcze długo, bo to nie wszystkie postaci jakie przewinęły się przez ten serial, jednak są to te, które były za nami najdłużej, bądź zrobiły na mnie największe wrażenie. Warto też wspomnieć Weronikę Rosati grającą Dżemmę, córkę Saida, z którą podczas działań operacyjnych znajomość nawiązuje "Despero". Nie podejrzewałem ją o to, że może być tak przekonującą aktorką. Naprawdę dobra robota.
Zapomniałem o tej pomyłce castingowej, ale może tak miało być. Dla mnie jednak P. Pręgowski zawsze pozostanie gościem od grania śmiesznych facetów. Na twardziela się nie nadaje :/ |
Ciekawostką jest także szeroki zasób słów fachowych, takiego policyjno-bandyskiego slangu oraz jego nagromadzenie nie spotykane dotąd w takim nasileniu w innych serialach tego gatunku. To potęgowało odczucie zrośnięcia tych gliniarz ze światem w jakim na co dzień się poruszają. To nie zwykłe krawężniki, czy goście od wypisywanie mandatów za złe parkowanie. W każdym ich słowie czuć, że ze śmiercią, ulicą, zbrodnią są za pan brat. A określenia takie jak "lekarz ostatniego kontaktu" (patolog) i "wóz Charona" (ambulans do przewożenia zwłok) zapadły mi mocno w pamięć, choć nie były one jedynymi jakie się w "Pitbullu" pojawiły.
Nawet taki buc jak "Gebels" znalazł swoją towarzyszkę życia. A. Grabowski i Elena Rutkowska |
Ciekawostką jest również fakt, że mimo iż twórcy na końcu każdego odcinka umieszczają napis: "Wszelkie podobieństwa do prawdziwych osób i zdarzeń są przypadkowe", to jednak nie da się ukryć, że tych podobieństw jest bardzo wiele i w niektórych przypadkach są one bardzo czytelne. Jak na przykład nieudana akcja policji w Magdalence, czy też polowanie na Rurabombera, czy też bezdomnego gościa, który ubliżył prezydentowi.
Podsumowując, serial jest R E W E L A C Y J N Y i polecam go każdemu, kto nie uważa, że policyjny świat kończy się na "Kryminalnych" i "Nowej"!
Moja ocena: 10/10
sobota, 15 listopada 2014
[34] Serial: "Zbrodnia" (2014)
Ok, no to jadziem dalej z serialami spod znaku trupa :D Dziś przyszła pora na AXNowy hit made in Poland, czyli mini serial "Zbrodnia", który kilkanaście dni temu zakończył swoją bytność na antenie. Czy był to hit na miarę zapowiedzi, czy jedynie komercyjna ściema z mizernym efektem końcowym? Zapraszam po odpowiedzi do dalszej części recenzji!
Świetna scena początkowa jak komisarz Nowiński załatwia nieuprzejmego kierowcę buca. Dobry początek. |
Tak jak już wspomniałem 3 odcinkowy serial "Zbrodnia" jest dość mocno promowaną nową produkcją emitowaną przez stację AXN. Jest także, jak podaje portal FilmPolski.pl "polską wersją serialu szwedzkiego "Morden i Sandhamn"
realizowanego od roku 2010 na podstawie powieści Viveci Sten. Dotychczas
powstały 3 serie tego serialu (każda seria liczy po 3 odcinki)". Jeśli chodzi o polską produkcję, to póki co nie wiadomo nic o kontynuacji, ale stacja, choć uzyskała oglądalność na poziomie 170 tyś. widzów i przegrała z TVP Seriale, jest zadowolona z wyniku.
Za reżyserię odpowiedzialny był Greg Zgliński, który w swoim portfolio ma już sporo ciekawych i wartościowych produkcji, m.in. wyreżyserował kilka odcinków" "Paradoksu", "Pitbulla", a także chwalony "Wymyk" (który mnie się niestety nie podobał :D). Za scenariusz odpowiedzialny był natomiast Igor Brejdygant, który współpracował ze Zglińskim przy "Paradoksie" (scenariusz odc. 7), a także napisał scenariusz "Palimpsestu". Jeśli chodzi o obsadę aktorską, to również jest nieźle, ponieważ w głównych rolach pojawili się, co prawda młodzi aktorzy, jednak mający za sobą bardzo ciekawe role drugoplanowe, którzy coraz śmielej wypływają na szerokie wody: Wojciech Zieliński (świetna rola w "Odwróconych") jako komisarz Tomasz Nowiński oraz Joanna Kulig (bardzo fajnie prezentująca się w "O mnie się nie martw") w roli (prawdopodobnie aspirant lub podkomisarz) Moniki Krajewskiej. Ale także Magdalena Boczarska jako Agnieszka Lubczyńska, główny świadek oraz była znajoma z liceum Nowińskiego. Jak również aktorzy doświadczeni z ustosunkowaną pozycją na polskim rynku, m.in.: Radosław Pazura, w roli Cezarego Lubczyńskiego, despotycznego męża Agnieszki i Małgorzata Rożniatowska jako Henryka Dzikowska.
Spotkanie po latach. Zupełnie przypadkowe, ale czy bez konsekwencji? |
Co do fabuły to jest ona dość zawiła i nie za bardzo jasna, ale pod koniec wyłaniają się odpowiedzi, które rozwiewają wszelkie wcześniejsze niedopowiedzenia i niejasności. Motywem przewodnim jest poszukiwanie zabójcy mężczyzny, na którego podczas porannej kąpieli na helskiej plaży trafia Agnieszka. I tak trudna sprawa komplikuje się w momencie, kiedy następnego dnia śledczy odnajdują ciało siostry zamordowanego mężczyzny.
Fajne ujęcie, ale zupełnie nie adekwatne do tego co zobaczymy w serialu |
Twórcy tego serialu naprawdę starali się jak mogli, żeby stworzyć odpowiedni klimat i postacie z pogłębioną psychiką. Wydaje mi się, że udało się to jedynie połowicznie, jako dobrą pozycję wyjściową do kolejnych epizodów, jednak jakby serial miał się tak skończyć, bez żadnej kontynuacji, to był to daremny trud, który wprowadzał jedynie niepotrzebne dłużyzny i wątki bez rozwiązania. Bohaterowie także byli dość słabo stworzeni, bo niby coś tam gdzieś tam mieli za uszami, niby coś tam już się zaczynało dziać, a jak przyszło co do czego, to serial się kończył.
Muzyki zupełnie nie pamiętam, więc pewnie genialna nie była. Jedyne co warte jest zapisania na plus to piękne zdjęcia polskiego zimnego morza tuż przed sezonem. Jednak to chyba odrobinę za mało.
Denerwujące było także kolejne absurdalne przedstawienie choroby, z którą męczę się już 8 lat i nigdy nie miałem podobnych odczuć co bohaterka tego serialu, ani także nie spotkałem się z takim zachowaniem w literaturze fachowej lub też rozmowach z lekarzami. Ale przecież większość narodu nie ma o tym pojęcia, więc można mu wciskać kit, który on i tak łyknie jak pelikan. Trochę to jednak przykre, a z przykrością muszę stwierdzić, że nie jest odosobniony przypadek. Podobne absurdy, choć na troszkę mniejszą skalę, można było zobaczyć w filmie "Opiekun" z Tilem Shweigerem z 2012 roku, o którym zresztą już pisałem jakiś czas temu.
Podsumowując, serial ten okazał się, może nie całkowitą, ale jednak stratą czasu. Został również niepotrzebnie podzielony na 3 epizody, gdyż łączny czas jego trwania wyniósł 2h i 9 minut, więc spokojnie można było z tego bez problemu zrobić zwyczajny film pełnometrażowy (to nie "Sherlock" albo "Columbo", gdzie jeden odcinek trwa około 1.5h). Być może kontynuacja rozwinie trochę urwane wątki i całości nada pełniejszy, bardziej spójny wymiar, ale póki co jest dość słabo.
Moja ocena: 4/10
piątek, 14 listopada 2014
[33] Serial: "Defekt" (2003-2005)
W ostatnich kilku moich postach mogliście przeczytać, że polskie seriale kryminalne nie są wcale takie najgorsze, jak to się zwykło powszechnie uważać. No, może z wyjątkiem "Nowej", która jest dnem totalnym. Niestety, muszę stwierdzić, że kolejny serial, który zamierzam opisać jest raczej łodzią podwodną niż szybowcem. Zapraszam na recenzję "Defektu" Macieja Dutkiewicza.
Serial ten ma jedynie 9 odcinków i liczy sobie dwie serie. Na pierwszą z nich składają się 4 odcinki, na drugą pozostałych 5. Odcinki są dość długie, gdyż mają około 55 minut, czyli średnio o 10-13 minut więcej niż konkurencja. Za reżyserię i scenariusz odpowiada, wspomniany już wcześniej, Maciej Dutkiewicz (w pisaniu scenariusza współpracował z nim jeszcze Maciej Komar, który stworzył scenariusz do pierwszego odcinka "07 zgłoś się"), ten sam, który 10 lat później stworzy rewelacyjne "Na krawędzi". Jednak tutaj nie pokazuje, niestety pełni swoich możliwości.
Jeśli przyjrzymy się bliżej fabule, to jest ona mało wciągająca i przez większość czasu niejasna. Szczególnie jeśli chodzi o motywy głównych antagonistów. Druga seria jest już troszkę bardziej przejrzysta, jednak to i tak mało w porównaniu z tym, jak to wszystko powinno wyglądać. Ale przejdźmy do rzeczy. Mamy do czynienia z młodą panią prokurator Elżbietą Ginter (Magdalena Cielecka), która posiada specyficzną cechę, inaczej mówiąc defekt, do której nawiązuje tytuł. A mianowicie, jak w motcie serialu podaje Dutkiewicz, należy ona do niewielkiej grupy ludzi bezwzględnie uczciwych, którzy różnią się budową genetyczną od reszty
społeczeństwa. Dotyczy to 5 procent populacji - różnicę tę nazwano
defektem genetycznym Einhorne'a. Drugą kluczową postacią tej historii jest cyniczny, zmęczony życiem i pracą, będący tuż przed emeryturą inspektor Witold Kosmala (Piotr Fronczewski), który został przydzielony do współpracy z prokurator Ginter. Tworzą oni dość specyficzny duet, ponieważ w scenariuszu stało, że ma się narodzić między nimi uczucie, którego w pierwszej serii prawie nie widać, a w drugiej jest no nam bardziej wyartykułowane słowem, niż pokazane autentyczną bliskością tych postaci.
Ale miało być przecież o fabule, o której jeszcze nie wspomniałem. Pierwszy sezon, to poszukiwanie ludzi odpowiedzialnych za wyprowadzenie kilkudziesięciu milionów z kont bankowych. Drugi sezon to już zupełnie inna sprawa. Chodzi o zabójstwo gangstera zamieszanego w jakieś polityczne machlojki oraz dziennikarza śledczego, który był blisko wyjaśnienia tej historii. Pech chciał, że tym dziennikarzem był narzeczony pani Ginter, która po zamknięciu sprawy bankowej odeszła z prokuratury i zaczęła wykładać na uniwersytecie. Jednak zabójstwo przyszłego męża powoduje, że Ginter wraca na stanowisko prokuratora, ściągając także do pomocy Kosmalę, który, już jako emeryt, od niedawna odpoczywa w domku nad jeziorem.
Wobec tego serialu mam praktycznie jedynie same zarzuty, gdyż jako jedyny plus mogę wymienić jedynie obsadę (naprawdę, pojawiło się tutaj wiele znanych nazwisk) i w miarę przyzwoitą grę dwójki głównych bohaterów oraz Zbigniewa Zapasiewicza w roli prokuratora Piwnickiego, Jana Peszka w roli ojca Elżbiety Ginter no i epizodyczną rólkę Marcina Dorocińskiego jako kierownika domu spokojnej starości. Całą reszka jest dość mierna. Zaczynając od scenariusza, o którym już wspomniałem, poprzez nakreślenie postaci, które są dość płytkie i często mają niejasne motywacje; muzykę, która jest zupełnie nieadekwatna do prezentowanych scen i zamiast potęgować pożądany efekt np. napięcia, jedynie go psuje; kończąc na przedziwnym odwzorowaniu rzeczywistości początku XXI wieku. Oglądając ten serial czułem jakby był nagrywany jeszcze wcześniej niż "Ekstradycja", a przecież jest od niej prawie o dekadę młodszy.
Jednak największym zarzutem pozostaje zupełnie nie wciągająca fabuła, która nie zachęca do śledzenia kolejnych epizodów. Szkoda, bo taką obsadę można by zdecydowanie lepiej wykorzystać. Mnie ten serial solidnie zmęczył i raczej nigdy już do niego nie powrócę. Wam go nie polecam, no chyba, że ludziom, którzy chcą mieć pełny obraz polskich seriali kryminalnych.
Moja ocena: 3/10
wtorek, 11 listopada 2014
[32] Serial: "Paradoks" (2012)
Ostatnio chwilę mnie nie było, ale świętowałem swoje urodziny i dopiero dziś postanowiłem wrócić do aktywności na blogu. Tym samym chciałbym stwierdzić, że choć uzbierało się już kilka filmów i książka do zrecenzowania, to jeszcze kilka kolejnych wpisów będzie poświęconych polskim serialom kryminalnym. Dziś chciałbym opisać jeden z najlepszych seriali kryminalnych jakie było mi dane obejrzeć w ciągu ostatnich kilku tygodni, czyli "Paradoks" z come backową rolą Bogusia Lindy. Zapraszam na recenzję!
"Paradoks", to niestety tylko 13 odcinkowa opowieść o inspektorze Marku Kaszowskim (Linda) i jego specyficznym, choć jak dla mnie bardzo akceptowalnym, podejściu do sprawiedliwości (nie chcę pisać prawa i sprawiedliwości, bo to się może zbyt politycznie kojarzyć :P). Oraz młodej pani komisarz, Joannie Majewskiej (w tej roli Anna Grycewicz), z Biura Spraw Wewnętrznych, która ma skontrolować i przeanalizować jego ostatnie "osiągnięcia".
Serial ma ciekawą strukturę, ponieważ z racji tego, że komisarz Majewska z równą skrupulatnością i zaciętością bada sprawy teraźniejsze jak i te z przeszłości, to bardzo często mamy do czynienia z flashbackami i równego rodzaju retrospekcją. Jest ona jednak, za pomocą efektów wizualnych, oddzielona od akcji dziejącej się aktualnie, więc nie ma problemów ze zrozumieniem fabuły. Dodatkowo, na te poszczególne śledztwa analizowane w pojedynczych odcinkach, nałożona jest jeszcze druga warstwa fabularna - poważne śledztwo przeciwko Kaszowskiemu mające na celu uwikłanie go w ogromny przekręt. Jednak ten wątek wyłania nam się bardzo powoli. Niestety, serial nie jest "wygrany" do końca, bo mimo iż pierwsza poważna sprawa zostaje rozwiązana, to w ostatnim odcinku pojawia się taki jakby haczyk mający złowić zaciekawienie widzów przy kolejnej serii. Ta jednak nie zostaje zrealizowana. Dlaczego? Mnie nie pytajcie, dla mnie ta decyzja jest równie głupia jak kręcenie 9 sezonów "Rancza". Ale nie mnie o tym decydować. Cieszmy się, że powstało chociaż tych 13 odcinków.
Co ciekawe, serial ten, mimo że był (i jest w powtórkach) emitowany przez TVP, to jednak przez TVP zrealizowany nie został. Za realizację odpowiada OPUS TV, które świtnie sobie poradziło z "Paradoksem", ale zdecydowanie gorzej poszło już ze "Zbrodnią", o której w kolejnych postach. Tutaj jednak do niczego nie można się przyczepić. Postaci są wyraziste, ciekawe, z jakąś tajemniczą "głębią", takim jakby drugim, nie widocznym na pierwszy rzut oka, dnem. Klimat jest gęsty, pomieszczenia duszne a elektryzująca muzyka jedynie to wszystko uwypukla. Jest to serial zdecydowanie inny pod względem nastroju od na przykład "Na krawędzi", gdzie, mimo iż były poważne przestępstwa, to otoczka była raczej taka jak z "Magdzie M" albo innej "Pierwszej miłości". Tutaj jest mrok i ciągła niepewność. Naprawdę bardzo dobrze to się ogląda.
Atutem tej produkcji są również aktorzy, którzy bardzo dobrze czują się w swoich serialowych skórach. Powrót Lindy do roli twardego gliniarza wyszedł naprawdę dobrze i fajnie się go znów ogląda w poważnej roli, a nie jakichś bredniach. Arkadiusz Jakubik w roli pokręconego oraz posiadającego dziwne przyzwyczajenia prokuratora, jak zwykle bardzo poprawnie. Przemysław Bluszcz jako szef wydziału również na swoim przyzwoitym poziomie. Mamy jeszcze Andrzeja Zielińskiego jako tajemniczego szefa komisarz Majewskiej, na którego ostatnio bardzo często trafiam w serialach, ale wcale mi to nie przeszkadza. No i Annę Grycewicz, która jest trochę smutna, zamyślona, na pewno zdeterminowana i przekonana o słuszności wykonywanych obowiązków. A później się zaczyna. Bohaterka przechodzi delikatną metamorfozę i już sama nie wie komu i w co wierzyć. Bardzo fajnie jest to wszystko wygrane.
Naprawdę, nie wierzcie w te głupoty, gdzie jest napisane, że ten serial jest nudny, czy też bez głownego wątku przewodniego (jak na przykład "Kryminalni"). To bzdury! "Paradoks", to był krok TVP w naprawdę dobrym kierunku. Jednak niestety, jak to już nas włodarze tej debilnej stacji przyzwyczaili, szybko zaniechany i porzucony. Dobrze jednak, że mamy chociaż jeden sezon. Więc, nie pozostaje mi nic innego jak zakrzyknąć: "Oglądajta!" ;)
Anna Grycewicz i Cezary Łukaszewicz (czy nie wydaje się Wam, że Anna jest bliźniaczo podobna do Maggie Gyllenhaal?) |
Moja ocena: 8/10
środa, 5 listopada 2014
[31] Serial: "Na krawędzi 2" (2014)
Wczoraj było o pierwszej części "Na krawędzi", więc dziś przyszła kolej na część drugą, czyli "Na krawędzi 2". I niby funkcjonuje to na Filmwebie jako jedna całość, to jednak ja skłaniałbym się do dzielenia tego, podobnie jak podzielona została "Ekstradycja", na oddzielne części. Zresztą zrobili tak również twórcy serialu stawiając przy tytule "2". Ale dość tych formalnych bredni, zapraszam na recenzję!
Kamiński (Bukowski) i dr Jadzia Konarska (Katarzyna Herman), psycholog policyjna |
Na początek kilka słów o fabule. Druga część serii rozpoczyna się drobnym nawiązaniem do wydarzeń z tej poprzedniej, ale jest to tylko wprawka, żeby było jak zacząć. Później cały ten wątek schodzi na dalszy plan i mamy zupełnie nową, inną tajemnicę do rozwikłania. A tą tajemnicą są znikające dzieci, a może bardziej niemowlęta sprzedawane przez zdesperowane matki. Komisarz Kamiński jest prawdopodobnie na tropie sprawców i trzeba go umoczyć, więc za sprawą mistyfikacji trafia do aresztu oskarżony o zabójstwo. Na jego miejsce w grupie pojawia się inspektor/nadkomisarz (EDIT: w zależności od źródła, ale moim zdaniem to absurd, aby tak młoda - niespełna 32 letnia - osoba miała tak wysoki stopień) Lena Korcz (Kamilla Baar), bardzo wykształcona, po kilku fakultetach i kursie FBI w Quantico. Ma przejąć śledztwo porwanych dzieci. Ekipa nie jest zadowolona, bo po pierwsze to kobieta (takie zastrzeżenia ma Czyżu, później troszkę zmienia zdanie), po drugie nikt nie wierzy w winę Kamińskiego i głównie zależy im na wyciągnięciu go z aresztu. Kolejną nową postacią jest pułkownik Kania (Zdzisław Wardejn), czyli szef wszystkich szefów, który nazwał swojego psa Ubek, gdy dostał go od swojej żony po tym jak go zweryfikowali. Spoko gość z dużym zaufaniem do swoich ludzi. Następne postaci to podinspektor Zbigniew Niżyński, oficer polskiej sekcji Europolu (Tomasz Dedek), śliski typ, który już na pierwszy rzut oka wygląda, jakby miał sporo za uszami. Tutaj warto dodać, że afera z dziećmi jest międzynarodowa. Z Polski są one wywożone między innymi do Szwajcarii. Stąd ten Europol.
Pojawia się jeszcze sporo nowych postaci (stąd też myślę, że warto oddzielić to grubą krechą od pierwszych 13 odcinków), jak na przykład Jacek Rozenek w roli złego porywacza, Grzegorz Małecki w roli bardzo tajemniczego gościa, Ilona Ostrowska jako porywaczka na "pół gwizdka", a także Marta Juras w roli okropnej i niezwykle wku***jącej matki porwanego/sprzedanego dziecka (ją to bym tak kontrolnie zamknął do wariatkowa). Ale są też stare i dobrze znane postaci z pierwszej części, które również tutaj świetnie się spisują, jak na przykład "Protas" i "Hrabia" Potocki".
Tama (Hirsch) i Korcz (Baar). Nie ma to jak przylać szefowej! |
Pojawia się jeszcze sporo nowych postaci (stąd też myślę, że warto oddzielić to grubą krechą od pierwszych 13 odcinków), jak na przykład Jacek Rozenek w roli złego porywacza, Grzegorz Małecki w roli bardzo tajemniczego gościa, Ilona Ostrowska jako porywaczka na "pół gwizdka", a także Marta Juras w roli okropnej i niezwykle wku***jącej matki porwanego/sprzedanego dziecka (ją to bym tak kontrolnie zamknął do wariatkowa). Ale są też stare i dobrze znane postaci z pierwszej części, które również tutaj świetnie się spisują, jak na przykład "Protas" i "Hrabia" Potocki".
Korcz (Baar) i Niżyński (Dedek) |
Z racji tego, że i obsada (przynajmniej w większej części), i twórcy są tacy sami, nie pozostaje mi nic innego, jak zachęcić Was wszystkich do obejrzenia kolejnych 13 odcinków tego serialu, bo mimo tego, iż historia jest utrzymana w zupełnie innej tonacji, to niezaprzeczalnie jest równie dobra, a może nawet lepsza niż poprzednia. Obie części, mimo bardzo ciekawej i wciągającej fabuły, mają również zaskakująco lekki klimat. Nie są przesycone mrokiem ani klaustrofobią pomieszczeń, jak inne tego typu produkcje. Dla jednych będzie to na pewno zaleta, jednak inni mogą odczytać to zupełnie przeciwnie. Mnie to nie przeszkadzało zupełnie. Zbyt mnie interesowało, jak to wszystko się skończy. A skończyło się naprawdę ciekawie.
Moja ocena: 8/10
Inga Kruger (Natalia Avelon) i "Protas" (Simlat) |
P. S. No i ta ostatnia piosenka, którą w barze wykonuje "Hrabia" Potocki jest rewelacyjna i fajnie wpisuje się w dotychczasowe doświadczenia i przeżycia bohaterów serialu. Próbowałem ją gdzieś znaleźć, ale niestety nie mogę. Jakby ktoś już widział serial i wie co to jest i czyje, to proszę o jakieś info.
Edit: Ok, nigdzie nie mogę znaleźć nic na temat tej piosenki, więc podejrzewam, że została napisana specjalnie do tego serialu i wklejam jej tekst dla potomnych (mógłbym wyciąć kawałek filmu i wkleić, ale kardy mogłyby zdradzić za wiele treści;))
Edit: Ok, nigdzie nie mogę znaleźć nic na temat tej piosenki, więc podejrzewam, że została napisana specjalnie do tego serialu i wklejam jej tekst dla potomnych (mógłbym wyciąć kawałek filmu i wkleić, ale kardy mogłyby zdradzić za wiele treści;))
Ach Boże, tak by się pofrunęło,
Zmęczonej duszy dokonało się retuszu.
Biały garnitur, od Heńka bym pożyczył,
Tak bym się tulił teraz mocno do cycusiów.
Dziś wszystko daje by na jedną chwilę,
Usłyszeć szczęścia swego utracony głos.
Przeczesać grzywę, być znowu tym kim byłem,
Więc jeszcze jedną taką Panie daj mi noc.
Tych kumpli, co zawsze mnie ratują,
W opiece swojej dobry Panie miej.
Swych kobiet już prawie nie zdradzają,
A z wiekiem wypiją toczka mniej.
Księżniczko, dziś wieczór zatańczymy,
Pierwotnych pragnień chwiejny trochę krok.
Nie czaruj, oboje to lubimy,
A swym nachajem sprawy zwalniasz tok.
Zrób kroczek w tył ja zrobię go do przodu,
Obroty dwa, skoncentruj na mnie wzrok.
Jak wszystko się dobrze nam ułoży,
To potem pewnie zrobię skoczek w bok.
Na koniec, gdy szepnę do widzenia,
Spod długich rzęs popłynie jedna łza.
Nie żałuj, garnitur był od Henia,
Henryk ma klasę, Henryk ma kasę, lecz Heniek to nie ja.
wtorek, 4 listopada 2014
[30] Serial: "Na krawędzi" (2012-2013)
Dziś po raz kolejny zapraszam Was na recenzję naprawdę ciekawego polskiego serialu kryminalnego, tym razem produkcji Polsatu. Tym serialem jest "Na krawędzi". Początkowo byłem do niego nastawiony bardzo sceptycznie. Szybko jednak zmieniłem zdanie. Dlaczego? Zapraszam na recenzję!
Marta Sajno i komisarz Kamiński |
Zacznę może od części pierwszej, a drugą zrecenzuje w kolejnym poście. Mamy w niej do czynienia ze zbrodnią z przeszłości. W mieście pojawia się dojrzała (po 40tce), piękna, zamożna kobieta - Marta Sajno (Urszula Grabowska). Po jakimś czasie okazuje się, że jej głównym celem, po powrocie z Kanady do ojczystego kraju, jest rozwikłanie zagadki z przeszłości, a przy okazji ukaranie 4 mężczyzn, obecnie na bardzo eksponowanych stanowiskach, uwikłanych w te tajemniczą historię sprzed ponad 20 lat zamieszanych. Historię, która odcisnęła ogromne piętno na młodej Marcie Sajno (wtedy Orpik). Drugim wątkiem są zabójstwa młodych dziewczyn porywanych i mordowanych przez handlarzy żywym towarem, dla których Sajno otworzyła specjalny ośrodek, La Femina, który ma zapewnić im bezpieczeństwo i ochronę. Żeby nie spojlerować za bardzo, więcej napisać nie mogę. Dodam tylko, że ten 13 odcinkowy serial jest jedną spójną całością. Każdy odcinek to element jednego wielkiego śledztwa. Jest to coś w rodzaju "The Killing" a nie, na przykład "Castle'a".
Tomasz Kamiński i Tamara Madejska - byli kochankowie |
Mogę natomiast napisać, i to całkiem sporo o obsadzie. Zacznę może od pani Sajno vel Orpik, w którą, jak już wspomniałem, wcieliła się Urszula Grabowska, której za bardzo nie znam i pamiętam ją jedynie z epizodu w "Glinie". I niestety muszę przyznać, że nie zachwyciła mnie jej kreacja. Była taka jakaś miękka, a przecież miała być twarda - życie ją tego nauczyło. Nie chce mi się za bardzo roztrząsać jej kreacji, napiszę jedynie, że zdecydowanie bardziej pasowałaby mi do tej roli Magdalena Cielecka. Ona potrafi grać zimną, twardą sukę, która jest również bardzo przystojną kobietą. Ale idźmy dalej w stronę minusów. Kolejnym i chyba największym jest tutaj postać prokuratora Marka Frydrycha, w którego żałośnie i beznadziejnie wcielił się Mateusz Damięcki. Każde jego pojawienie się na ekranie budziło mój gniew i chęć walnięcia go w twarz. Na szczęście scen z jego udziałem był stosunkowo niewiele. Dalej będzie już tylko neutralnie albo dobrze. Przejdę może do tych pośredni postaci. Córka Marty Sajno, Anna Sajno była odgrywana przez Marię Niklińską, która miała również swój epizod w niedawno recenzowanym przeze mnie "Instynkcie", tutaj dostała naprawdę sporo do grania. I była to gra nawet niezła, a dodatkowo walory cielesne sprawiały, że w jakiś sposób jej obecność na ekranie oddziaływała na mnie pozytywnie. Na całkowity plus natomiast zasługują prawie wszystkie pozostałe postaci ze szczególnym uwzględnieniem Przemysława Sadowskiego, którego do tej pory bardzo nie lubiłem, natomiast tutaj stworzył jedną z moich ulubionych postaci, czyli bodajże podkomisarza Andrzeja Czyża (nie mam pewności co do stopnia), zblazowanego, samotnego faceta w wygniecionym płaszczu (czasami się zastanawiałem, czy ludzi tworzący jego postać nie wzorowali się odrobinę na poruczniku Columbo), z siwymi włosami (trochę chyba za wcześnie, ale widocznie taka praca) i nieodzownymi kanapkami (tutaj też były kanapki, ale dookoła nich byłą cała legenda, i nie były tak obleśnie przeżuwane jak w "Nowej", więc jest ok). Kolejną postacią, która mimo stania "na krawędzi" (był to swego rodzaju człowiek od brudnej roboty i, w zależności kto mu zapłacił, wykonywał rzeczy w dobrej lub w złej sprawie, choć tutaj częściej w dobrej), mi się podobała był Robert "Protas" Protasiewicz świetnie zagrany przez Łukasza Simlata. Można by tak wymieniać bez końca, bo i Maja Hirsch grająca policjantkę Tamarę Madejską i Marek Bukowski wcielający się w szefa jednostki technik operacyjnych - Tomasza Kamińskiego i ich kolega z wydziału zabójstw "Hrabia" Potocki grany przez Jakuba Wieczorka, a także Mirosław Baka (mecenas Karski), Krzysztof Pieczyński (Ryszard Kołtun vel Wolański), Mariusz Bonaszewski (prokurator/mecenas Niemczyk), Krzysztof Stelmaszczyk (sędzia Zawada), Jacek Kopczyński ("Cichy" ochroniarz Marty Sajno) i wielu, wielu innych aktorów spisało się naprawdę nieźle.
Kołtun vel Wolański i "Protas" |
Naprawdę świetny scenariusz (Andrzej Borowik i Maciej Dutkiewicz), z wieloma niuansami, drugim i trzecim dnem historii, zagadkami, meandrami fabuły, również zasługuje na pochwałę. Także Maciej Dutkiewicz nauczył się czegoś o reżyserowaniu seriali kryminalnych od czasów "Defektu" (2003) i tym razem idzie to naprawdę sprawnie. Jednym z niewielu mankamentów całej historii jest bardzo słaba muzyka i piosenki. Kawałki wykonywane przez polskich artystów w języku angielskim i napisane chyba specjalnie do tej produkcji zupełnie nie dają rady i często zamiast potęgować pożądany nastrój, to jedynie go rujnują.
Czyżu i "Hrabia" Potocki |
W serialu pojawia się również wiele scen z nagimi kobietami i sporo seksu. W nich najczęściej można zobaczyć Maję Hirsch a także w drugiej części Kamillę Baar. Choć jednak jeśli popatrzeć na to obiektywnie, to nie każda z nich jest wymuszona przez fabułę niekiedy wydaje się, że to epatowanie erotyką jest trochę na wyrost, aż do przesady.
prezes Leszczyński i Anka Sajno |
Nie chcę już przynudzać, więc napiszę jeszcze tylko jedną rzecz. A mianowicie chodzi mi o jedną, straszną niedoróbkę wynikającą albo ze zbyt bujnej wyobraźni twórców, albo zza małego budżetu. Chodzi mi o scenę, w której w początkowych sekwencjach mamy do czynienia z samochodem marki BMW 6 cabrio a kiedy po wypadku leży już kołami do góry jest to jakiś złom ze szrotu, w którym ktoś nawet felg na odpowiednie nie wymienił (najpierw aluminiowe obręcze, a później jakieś żałosne stalówki). Pewnie nikt oprócz mnie w tym kraju nie zwrócił na to uwagi, ale mnie takie drobiazgi wyprowadzają z równowagi. No i już na totalny koniec, trochę słabo wyszło odmładzanie bohaterów w retrospekcjach. Oni wciąż wyglądali na starych, tylko mili po prostu tupeciki na głowach i więcej makijażu. No ale to są drobiazgi, które nie wpłynęły jakoś bardzo na całościowy odbiór serialu, więc zostają twórcom wybaczone.
Podsumowując, serial "Na krawędzi" okazał się bardzo miłym zaskoczeniem, z naprawdę rozwiniętą i pogmatwaną fabułą, która była umiejętnie dozowana przez twórców do wywołania w nas jak największego zaciekawienia i napięcia. Polecam jaki solidną konkurencję dla światowych hitów.
Moja ocena 8/10