W sumie nie chce mi się dziś pisać żadnej recenzji, bo ani pogoda nie dopisuje wenie, ani tym bardziej to, że jestem nie wyspany, ale chcę się na gorąco podzielić moimi przemyśleniami na temat jednej z bardziej nośnych postaci współczesnego thrillera z elementami kryminału (to takie moje własne uporządkowanie gatunkowe, bo ciężko mi powiedzieć co to tak naprawdę jest) - Jacku Reacherze, którego twórcą jest Lee Child.
Jak już zapewne zdążyliście zauważyć wybór książek jakiego dokonałem do lektury może się wydawać odrobinę dziwny, jednak nie był on przypadkowy, a w pełni przemyślany, ponieważ jest to kolejność chronologiczna akcji przygód Reachera. W tomie "The Enemy" mamy do czynienia z niespełna 30 letnim Jackiem, który jest wciąż w służbie czynnej amerykańskiej MP. Tom kolejny, ten z 2011 roku, przenosi akcję o siedem lat do przodu, do roku 1997 i przedstawiona jest w niej ostatnia sprawa jaką w swojej żandarmskiej karierze Reacher prowadził. Tom "Killing floor", czyli pierwszy z serii jaki się ukazał przedstawia nam wydarzenia mające miejsce 6 miesięcy po "The Affair", kiedy to Jack od pół roku wędruje wolny jak ptak po Stanach, aby pewnej deszczowej nocy trafić do miasteczka, w którym wydarzyło się coś bardzo złego. Dla niego osobiście również. Jednak fabuły tych tomów zdradzać nie będę. Napomknę tylko, że w każdym z nich przedstawiony jest z reguły szereg morderstw, często następujących po sobie w nie dużych odstępach czasu, z którymi nasz dzielny żandarm, a później ex-żandarm musi się zmierzyć. I o ile pierwsza z przeczytanych przeze mnie książek nawet mi się podobała ("The Enemy"), a druga w sumie nie byłą taka najgorsza ("The Affair"), to ostatnia - a co najciekawsze, pierwsza z serii - troszkę mnie rozczarowała.
Plusami tych powieści jest na pewno bardzo skrzętnie i dokładnie, a za razem dość zawiło skonstruowana zagadka kryminalna. Bardzo mi się podobały ciągłe zmiany w śledztwie, nowe ofiary, które komplikowały, wydawałoby się dość oczywistą z pozoru odpowiedź na pytanie kto zabił. Autor całkiem zręcznie nas zwodzi, choć czasami zbyt przesadnie próbuje rzucić na kogoś cień podejrzenia, aż robi się to sztuczne i zbyt oczywiste aby mu uwierzyć. Nad tym na pewno musi popracować.
Teraz muszę niestety przejść do spraw mniej przyjemnych, czyli do wad, a może bardziej do tego co mnie OSOBIŚCIE się nie podobało. A nie podobał mi się Jack Reacher. jak śmiem tak pisać? Ano z tego powodu, że bohater tak niezwyciężony jak on nie wzbudza we mnie żadnych emocji. Autor starał się go wykreować jak nieugiętego profesjonalistę. Inteligentnego fachowca o zacnym licu i posturze tarana do wyłamywania zamkniętych drzwi. Niestety nie wypaliło. Z bohaterem aż tak idealny nie da się utożsamiać, a przecież tego zawsze podświadomie pragniemy. Child nie dał nam ku temu sposobności. Na Reachera zawsze patrzymy jak na jakieś bóstwo wprost z nieba, któremu nie ma prawa przytrafić się nic złego, więc nie ma się o co martwić, a co za tym idzie, siadają emocje. Patrzymy jak na połączenie Terminatora z Sherlockiem Holmes'em i Adonisem tak pięknego, że każda pani już na sam jego widok ma mokro w koronkowych majteczkach. Dodatkowym zarzutem jest także niespójność charakterologiczna tej postaci. No bo jak mam rozumieć faceta, który raz strzela biednemu głupkowi prosto w czoło bez żadnych skrupułów i wydaje się twardszy niż żelek z Biedronki, a później hasa z dziećmi po polu ciesząc się, że wreszcie wszystko się udało rozpierdolić na amen i do cna. To albo robimy zwyrodniałego skurwiela, który zupełnie nie ma uczuć, albo czułego romantyka z sumieniem. Połączenie jednego z drugim jest dla mnie zabiegiem co najmniej dziwnym, jeśli nie bezsensownym. Nie będę już wspominał o tym, że autor sam sobie w niektórych miejscach zaprzecza (pisząc na przykład o podcinaniu gardła). No i ta powtarzalność schematów też jest trochę zatrważająca. On, Reacher. Ponura, zabita dechami dziura. Bar/restauracja/motel. I zawsze ta jedna, najpiękniejsza w mieście dziewczyna. Trochę to przykre. A jeśli chodzi o sceny erotyczne, to były po prostu żałosne. Po pierwsze co za dużo to nie zdrowo. A po drugie, to o tych rzeczach trzeba umieć pisać. U Child'a jest to wszystko jakieś takie toporne. No i znów ta dziwna uczuciowość bohatera. Nie kupuję tego.
Podsumowując, oczekiwałem czegoś innego. Może nie lepszego, bo same zagadki, jakie Reacher rozwiązuje są naprawdę ciekawe, ale na pewno bohatera, którego bym w jakiś sposób polubił. Niestety, nie udało się. Może jeszcze z jedną, dwie części przeczytam, żeby sprawdzić czy jest lepiej, jednak już bez większych nadziei.
Oceny:
"The Enemy" - 6/10
"The Affair" - 5.5/10
"Killing floor" - 4/10
Nie no, foch nad fochami! Może w późniejszych tomach jest opisane, że Jack jest bóstwem, bo ja do tego jeszcze nie doszłam. Fakt, wysokich lotów książka to nie jest, sama kiedyś tam wspomniałam, ze radosny Reacher to jakieś nieporozumienie... ale też pisałam, że miłość zaślepia i ogłupia, także ja łykam z nim wszystko (obojętnie jak to nie zabrzmi) :D Mnie się podoba ten prosty i nieskomplikowany styl. Lubie jak Reacher eliminuj (i to dosłownie) przeciwników. Co do pań, które spotyka na swej drodze - po prostu mu zazdrościsz :D A tak na poważnie, to musi chłop pociupciać, coby mu na mózg nie siadło. Ja te wszystkie chwile radości w życiu J.R. wypieram z głowy i pozostawiam tylko chwile, kiedy jest maszynką do zabijania. Lubię spędzać czas z tymi książkami, lubię te opisy broni, jego walk itd. Taki typowy odmóżdżacz w nowej wersji.
OdpowiedzUsuń:D Nie, spoko. JA wyrażam swoje osobiste zdanie na temat JRa. Ale wydaje mi się, że gdyby autor nie powielał tak wielu schematów (może zauważam to bardziej czytając lawinowo jedną po drugiej książki, które wychodziły w rocznych (trochę szybko) odstępach. Opisy broni - spoko. Laski? Też, co mi szkodzi, że se chłop pociupcia, jak to ujęłaś ;) Czy mu zazdroszczę?;> Przemilczę tę kwestię :P Ale ta niespójność całości tej postaci jest dziwna :/ I to mi najbardziej przeszkadza. On jakby psychiczny był, bo ludzie chyba nie popadają tak z jednej skrajności w drugą. Raz uwielbienie i swoboda zachowania a raz zimna krew i zupełny brak uczuć. Po prostu tego nie kupuję, jak już pisałem. No i te absurdy w stylu - popatrzyła na niego i od razu wiedziała że ma 192 cm wzrostu :| Po co tak pisać? Nie można jakoś ogólniej? Że ponad 190 albo około 195? Co ona krawcowa z zawodu jest? Jak mnie takie drobiazgi wkurzają. I w każdej kolejnej książce spotyka najpiękniejszą dotychczas dziewczynę. Czyli ta pierwsza będzie już całkiem przeciętna skoro każda kolejna jest lepsza od poprzedniej :D Ale spoko, każdy lubi to co lubi ;) JA wolę Philip'a Marlowe'a ;]
UsuńMoze z zamiłowania są krawcowymi :D Skąd wiesz :D No owszem, rzuca się to w oczy, ale mnie to aż tak nie razi. Widzę, to - ale nie razi.
UsuńPrzypomniałam sobie, że w jednej z książek, laska się nie pociła :D
UsuńJak to nie da się z nim utożsamiać? Jak ktoś jest wielki, silny i przystojny, to myślę, że spokojnie będzie w stanie to zrobić :D
OdpowiedzUsuńJa np. nie mam problemów z tym. Jestem na każde zawołanie Reachera. Zabijam sobie razem z nim, strzelam razem z nim i rozwiązuje zagadki. Nie wiem w czym problem ma Arek. Pewno chodzi mu o te laski najładniejsze z okolicy :D Zazdrość przez niego przemawia i tyle :)
UsuńOk, może utożsamiać się da. Ale jak ktoś jest zbyt idealny, to nas nie ciekawi ;)
UsuńOoo!!! Uświadomiłem sobie coś ciekawego. Dużo bardziej lubię te części, kiedy Reacher jest w służbie czynnej! moim zdaniem autor lepiej by na tym wyszedł gdyby utrzymywał JRa jako żandarma. Albo może tak mi się wydaje dlatego, że te części zostały zdecydowanie później wydane i Lee już doszlifował ten swój, toporny na początku styl :)
OdpowiedzUsuńPowiedzmy sobie to prosto w profil: nie znasz się :D Nic na siłę. Jak Ci się nie podobało, nie ma sensu się katować.
UsuńJakoś mocno się nie katuje, i tak głównie słucham, więc wiesz jak jest :] A może akurat znajdę jakąś ciekawą cześć. Chyba tę "Jednym strzałem" przeczytam :D
UsuńA to, że się nie znam, to jest oczywiste i niezaprzeczalne ;]
Może to przez czytającego ci się nie podoba? Może z nim jest coś nie tak? Może coś dodaje od siebie :D Albo zmienia? Kto go tam wie... kiedyś próbowałam coś posłuchać i dość szybko się zorientowałam, że się wyłączyłam :P Nie potrafię słuchać książek :(
UsuńNie wydaje mi się, bo to zwykła IVONA. Ona nie dodaje nic od siebie. Jest nudna, ale uczciwa :D A co do słuchania książek to wiem, że wielu ludzi ma tak jak Ty. Ja jednak jakoś daję radę się skupiać na tym co "ona" do mnie mówi, ale tylko wtedy, kiedy jestem czymś zajęty, ale mam wolną "głowę". Jestem na siłowni, biegam, jeżdżę rowerem, naprawiam samochód itp itd. Inaczej zasypiam po kilku chwilach :D
UsuńNo już widzę jak czytasz tzn słuchasz jakiegoś erotyka na bieżni proszę ja Ciebie :D Albo w autobusie :D No ja staram się nie czytać w miejscach publicznych, bo czasami wtedy gadam do siebie, albo wybucham śmiechem (mam donośny śmiech). A Iwonka może być zazdrosna o te babki, może ona tez lubi JR i stara się go mieć tylko dla siebie i czyta co drugie zdanie? No ja z Iwonką raczej chyba się nie lubimy. Ja jej nie słucham, ta ma pretensje... wiesz jak jest, wolę czytać swoim tempem, coś ominąć, gdzieś przyspieszyć, gdzie indziej się zatrzymać. Takie tam :)
UsuńHaha :D Dobre z tą Waszą antypatią! Się uśmiałem :) A co do wyboru książek, to hmm...takich nie czytam raczej a już na pewno nie w miejscach publicznych;) Ale wierzę, że możesz bardziej lubić swoje tempo czytania. Ja jednak już od dobrych 5 lat się wyśmienicie z Ivonką dogaduję :]
UsuńKurde, to faktycznie, znacie się niemalże od poszewki!
UsuńTaa, na pewno :P
Usuń