Zasiadając do seansu "The Family" (będę używał oryginalnego tytułu, ponieważ lepiej pasuje do opowiadanej historii), zupełnie nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Jednak pod koniec seansu byłem mile zaskoczony jakością przedstawienia, którego byłem świadkiem. Film okazał się naprawdę przyzwoity.
Co by o nich nie mówić, to naprawdę kochająca się rodzina |
A skąd te moje rozterki? Ano stąd, że niby z jednej strony producentem wykonawczym filmu był Martin Scorsese, czyli powinno być dobrze. Jednak z drugiej, za reżyserię odpowiadał Luc Besson, a wszyscy dobrze wiemy, że już dano nie wyszedł spod jego ręki film, którym można by się zachwycać. Podobnie było z obsadą. Bo niby mamy świetnego Tomy Lee Jonesa, ale jest też (tutaj pewnie dla większości z Was słowa, które napiszę będą świętokradztwem), staczający się ostatnimi czasy po równi pochyłej, Robert De Niro i zupełnie zapomniana przez świat i ludzi Michele Pfeiffer. No i na dodatek dwójka mniej znanych dzieciaków w rolach...dzieciaków :) Z takiego misz-maszu mogło wyjść wszystko i stąd też moje obawy. Okazały się one jednak zupełnie bezpodstawne. Film już od pierwszych minut był intrygujący i wciągający. Tajemniczy klimat i wiele niedomówień, które były nam wyjaśniane z czasem tylko potęgował zaciekawienie. Dodatkowo bardzo dobrze skrojone postaci dopełniały całości.
Kolego, ten uśmiech naprawdę nie wróży dla ciebie nic dobrego |
Wszyscy spisali się naprawdę dobrze. I mimo, że nie jest to film na miarę "Leona zawodowca", czy też "Chłopców z ferajny", to i Luc Besson i Robert De Niro wyszli z tego przedsięwzięcia z tarczą. Reszta obsady także świetnie sobie radziła, ale to w końcu stare wygi i jeśli dostają dobry scenariusz (który wspólnie stożyli Besson i Michael Caleo) to poradzą sobie ze swoimi rolami wzorowo. Ale nie o tym chcę napisać. Dla mnie zaskoczeniem było jak wypadła ta najmłodsza dwójka, czyli Dianna Agron w roli Belle Clake (17-letniej córki De Niro - Freda Blake'a vel Giovanniego Manzoni) i John D'Leo w roli 14 letniego syna.
Zapewniam Was, że rakieta nie złamała się podczas gry w tenisa |
I mimo, iż wcześniej nie kojarzyłem obu tych nazwisk, a w szczególności niespełna 19 letniego D'Leo, to teraz wiem, że będę się im bacznie przyglądał, gdyż to jak zagrali swoje role w tym filmie to było mistrzostwo świata. A grali rodzeństwo, których ojciec jest jednym z największych bossów amerykańskiej mafii, od kilku lat objętych programem ochrony światków, ponieważ sypnął swoją rodzinę. Ich mamą jest żona Giovanniego Manzoni, a to od razu tłumaczy, że z tą kobietą nie powinno się zadzierać. Dzieciaki, wychowane głównie w drodze i przyzwyczajone do ciągłych przeprowadzek i życia na walizkach (tata nie potrafił zdusić w sobie nawyków z przeszłości i czasami kogoś gdzieś "trafił") musiały nauczyć się o siebie troszczyć (w sumie z takimi genami to nie kłopot). Kiedy ich poznajemy, właśnie "instalują się" w domu w jakimś małym miasteczku w Normandii (jest to totalne zadupie Francji a oni mają udawać Amerykanów, więc z tolerancją może być rożnie), który jest ich nową kryjówką. Z toku wydarzeń wiemy też, że poluje na nich płatny mafijny morderca, bo głowa Manzoniego jest teraz warta 20 milionów dolarów.
Biedny hydraulik, jeszcze nie wie co go za chwilę spotka |
Jednak czyhające na 'rodzinę' niebezpieczeństwo nie przeszkadza im w pielęgnowaniu starych nawyków. Fred wciąż nie może sobie poradzić ze swoim uzależnieniem od przemocy, Maggie (Pfeiffer) swoją spowiedzią doprowadza księdza do ataków lękowych i wdaje się w zatarg z właścicielem supermarketu, a dzieciaki jak to dzieciaki, kombinują i pokazują różki.
A może zamiast gangsterem zostanę pisarzem? ...Hmm...tak, napiszę o sobie! |
Cały film ma bardzo fajny, na wpół melancholijny i spokojny, na wpół groteskowo brutalny charakter. Jest sporo scen komicznych w dobrym guście. Całość jest spójna (no, może nie za bardzo wiadomo dlaczego Frank zaczął sypać albo mnie to po prostu jakoś umknęło) i prawie nie czuć kiedy mija te 111 minut. Mimo początkowemu sceptycyzmowi muszę przyznać, że miło było zobaczyć tę gromadkę starych wyjadaczy (i kilka nowszych nazwisk) w dobrej formie. Film oceniam na 7/10 i polecam.
Ciii...jeszcze jedno słowo i... |
dopiero zobaczyłem, że jest recenzja - dla mnie kapitalny film, niby kameralny a jednak dzieje się :) no i DeNiro taki jakiego chciałbym widzieć, klasa.
OdpowiedzUsuńAno jest :) I cieszę się, że Tobie też się podobał, bo większość widzów i recenzentów podeszła jednak dość sceptycznie do tego obrazu :]
Usuń