Oglądaliście kiedyś jakiś film drogi? Na przykład "Vanishing Point" albo "Sugarland Express"? Kevin Hearne chyba oglądał i chyba lubi tego typu filmy, a nawet jeśli nie jest to jego ulubione kino, to swoją najnowszą część przygód Żelaznego Druida Atticusa O'Sullivana osadził właśnie w takim klimacie. Nie da się ukryć, że było to całkiem zmyślne rozwiązanie. Po pierwsze, tempo akcji jest cały czas na wysokim albo bardzo wysokim poziomie. Po drugie, cały czas coś się działo. Z radością muszę przyznać, że miło mi znów zobaczyć go w dobrej formie.
Tak, Hearne znów zaczął pisać zajmująco i dynamicznie. Po nieudanej części czwartej i całkiem przeciętnej trzeciej wrócił do poziomu za jaki go naprawdę polubiłem. Jego historia miejscami bawi (częściej) innym razem wzrusza (chyba tylko dwa razy, ale za to dość mocno), ale cały czas jest interesująca. Autor wreszcie na dłuższy czas porzucił nudnego Kojota i zajął się ciekawszymi panteonami. Tym razem Atticus, jego pies i jego uczennica, która w tej części występuje już jako pełnoprawna początkująca druidka, są w ciągłym biegu. Gonią ich dwie olimpijskie boginie Diana i Artemida. Cała ta sprawa jest następstwem tego co w 5 części Atticus zrobił z Bachusem i pewnie jakimiś innymi jego przewinami, których jak wiadomo ma całkiem sporo na swoim koncie. Pojawiają sie także wampiry, szalony Loki ze swoją córką, jednooki Odyn, Perun i Flidais. Do tego jeszcze Mantykora, Hermers i Merkury, a całości dopełnia Herne myśliwy, duch z windsorskiego lasu.
Co do fabuły to nie będę jej zdradzał żeby nie psuć zabawy. Chcę jednak napisać kilka słów o zmianach w narracji. Po raz pierwszy dotychczas Granuaile występuje jako samodzielna bohaterka. Mam tutaj na myśli, że druid nie opowiada nam o niej i to, że pojawia się w dialogach a to, iż w niektórych rozdziałach to ona jest narratorką. To z jej punktu widzenia poznajemy kolejne elementy fabuły i toczące się wydarzenia. Na początku było to dla mnie dziwne, ale później zrozumiałem zamysł autora. Było mu to potrzebne do pewnego zabiegu jakiego dokonał dla urozmaicenia historii, którą snuje w tej części. jednak nie tylko. Tym zabiegiem chce zrobić z druidki pełnowartościowego bohatera tej opowieści i kolejnych jej tomów. Nastąpiło to dopiero teraz, bo jak mogę się tylko domyślać, autor pewnie nie podejrzewał, że jego cykl będzie się cieszył taką popularnością. A "ciągnięcie" go jedynie na jednej postaci mogłoby się w niedługim czasie zrobić odrobinę kłopotliwe .Moim zdaniem to zabieg całkiem sensowny i potrzebny. I jeśli autor znów nie zboczy na tereny mniej ciekawe fabularnie, to jak najbardziej będę trzymał kciuki za powstawanie następnych części.
Na zakończenie dodam tylko, że jako bonus Hearne umieścił na końcu książki opowiadanie "Dwa kruki i (jedna) wrona", którego akcja dzieje się pomiędzy 4 i 5 częścią, a dokładniej sześć lat po "Zbrodni i kojocie". Opowiadanie jest ciekawe, dookreśla losy bohaterów, pokazując co się między nimi działo podczas szkolenia Granuaile na driudkę, a także z drugiej strony, zagęszcza akcję wprowadzając, być może, kolejnego bohatera spod znaku sękatego kija i tatuaży na jednej stronie ciała. Jednak, póki co, ta postać jeszcze się nie pojawiła, ani w części 5 ani też 6, więc może autor zaniechał tego wątku. Jednak wydaje mi się, że gdyby tak było, to nie pokazywałby nam tej krótkiej formy.
Podsumowując, powtórzę to co zawarłem we wstępie, bardzo się cieszę, że autor wrócił do formy a mój ulubiony druid znów jest cool.
Ocena gatunkowa 7.5/10
Ocena 6/10 (chyba, bo to przecież tylko łatwa lekka i przyjemna literatura, choć nie całkiem bezsensu, stąd te absurdalnie wysokie "6" ;) )
Nie moje klimaty, ale Twój tekst czyta się świetnie. Można nawet napisać, że jest cool ; p
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńNo się uczepił tego mojego Kojota!
OdpowiedzUsuńA tak na poważnie, zapowiada się wyśmienicie i nie mogę się doczekać kiedy usiądę w fotelu z tym tomem. Książka czeka na półce i drze się wniebogłosy... no ale co ja zrobię, skoro muszę (i chcę) dokończyć to co zaczęłam? To moja druga przeczytana recenzja i nie ukrywam, że jeszcze mocniej rozszarpałeś mą ranę na sercu, która powstała w wyniku tego, iż nie zaczęłam jej czytać od razu. W każdym razie druga recenzja, druga pochlebna i dwa zupełnie różne punkty widzenia! Za to kocham tę serie, każdy widzi w niej zupełnie coś innego i równie fascynującego :D
No co ja zrobię, że to wyluzowanie i krętactwo Kojota to nie jest coś "co Tygryski lubią najbardziej" ;)
UsuńA co do samej serii, to naprawdę jest świetna, z racji wielości płaszczyzn i motywów do lubienia. Bo tę książkę właśnie w tym momencie czyta moja mama i też jej się bardzo Atticus podoba, a o fantastyce wie tylko tyle, że jest jeszcze Sapkowski i Marion Zimmer Bradley ;)
Krótko mówiąc: "Dobra robota panie Hearne!" ;)
Dla mej macierzy fantastyka to: Sapkowski i Star Wars :D Star Wars z przymusu... nie miała wyjścia! Na trzeciej części w kinie niemal na całe kino ryknęła: to ten z gwiezdnych wojen! Także pomimo tego, że widziała coś milion razy (powtarzam z przymusu) to nie przyswaja tego gatunku :D W sumie nie wpadłam na to, żeby druida podrzucić mamie... przemyślę sprawę :D
UsuńNie czytasz w myślach zapewne. Wrzasnęła jak zobaczyła Vadera :)
UsuńSpróbuj, może akurat zasmakuje :)
UsuńCo do Star Warsów, to moja mutter chyba kiedyś oglądała, ale obecnie jeśli coś nie jest polskie, to raczej nie zwraca na to większej uwagi. Ot taka fanaberia :| Jednak Twoja akcja w kinie - bezcenna :D
Nie wiem czy tylko u mnie, ale biały nagłówek trochę słabo widać na tym tle, tak nawiązując do zmiany wyglądu bloga, którą dopiero dziś miałem okazję zobaczyć ;)
OdpowiedzUsuńNo wiem, że trochę słabo, ale nie on jest tu przecież najważniejszy ;) Ale reszta mam nadzieję, że jest spoko ;) No i oczywiście cieszę się, że tak pochlebnie odnosisz się do recenzowanej przeze mnie książki :P
UsuńAle to książka z dość obszernego cyklu, a wiesz jakie jest moje nastawienie do czytania serii książek :D Nawet nie zaczynam, bo wiem, że nie skończę :P
UsuńA no tak, zapomniałem ;) Cóż, Twoja strata :P
UsuńAleż się tu u Ciebie zmieniło! Wow!
OdpowiedzUsuńNiestety, książka nie dla mnie - co pewnie zdążyłeś zauważyć, bo to nie moje klimaty.
PS. Wydaje mi się, że dawno Cię u mnie nie było i ominęła cię recenzja drugiego "Kapitana Ameryki" z moją niebotycznie wysoką oceną.
Już nadrobiłem zaległości ;) Dzięki za informację, bo rzeczywiście, dość dawno mnie nie było. A co do zmian, to mam nadzieję, że się podoba. Co prawda musiałem wrócić do starej formy komentarzy, ale to chyba jedyny minus.
OdpowiedzUsuńA książka...jest super! Może jednak się skusisz;) Tylko radzę zacząć od pierwszej części, a nie koniecznie tej recenzowanej teraz :P