W Dowódcy plutonu ponownie wybierzemy się do Afganistanu, tym razem jednak nie do metropolii za jaką w tamtejszych warunkach uchodzi Kabul lecz na skaliste bezdroża otoczone górami, gdzie przyszło działać porucznikowi Ski, urodzonemu i wychowanemu w Polsce dowódcy amerykańskiego pluton.
Tym razem, w przeciwieństwie do Relacji BORowika, całość jest bardziej sfabularyzowana, choć oczywiście oparta na osobistych doświadczeniach Ski. Przyczynkiem do opowiedzenia jego historii jest paragraf 15/6. Przepis na podstawie, którego dowódca (np. bazy) może wszcząć śledztwo przeciwko jednemu ze swoich podwładnych, który podczas swojej służby dopuścił się zaniedbań, nadużyć lub działań nie zgodnych z regulaminem. Tak też dzieje się w przypadku porucznika Ski.
Wszystko zaczyna się krótkim prologiem mającym miejsce na kursie dla młodszych oficerów dotyczącym przeciwdziałania terroryzmowi i walce z szeroko rozumianą partyzantką (bierze w nim udział również porucznik Ski). Prolog ma za zadanie wyjaśnić nam późniejsze postępowanie dowódcy plutonu i podejmowane przez niego decyzję. Po nim autor oddaje głos kapitanowi Fairly'emu, na którego barki zostaje zepchnięte przeprowadzenie śledztwa w sprawie porucznika Ski.
Akcja prowadzona jest w sposób bardzo przemyślany co dodatkowo pozwala nam w jej trakcie poznawać kolejnych bohaterów tej historii. Schemat jest prosty. Wszystko zaczyna się na samej górze, czyli u dowódcy batalionu, który musi wyznaczyć oficera do przeprowadzenia śledztwa. W tym miejscu następuje krótka charakterystyka jego osoby oraz jego podwładnych. Jak już wiemy oficerem odpowiedzialnym za śledztwo zostaje kpt. Fairly (nazywany żartobliwie kapitanem Fairym - czyli wróżką - czego, swoją drogą, bardzo nie lubi, a musicie wiedzieć, że jest to postawny czarnoskóry mężczyzna, któremu lepiej nie podpadać) i od tej pory razem z nim poznajemy kolejne osoby, które odegrały swoją rolę w omawianej sprawie lub po prostu znają porucznika i chcą się wypowiedzieć na jego temat, a wraz z ich wypowiedziami odkrywają przed nami kolejne fragmenty badanej sprawy.
Autor, który od 2008 do 2015 roku prowadził swojego bloga (także po polsku -> KLIK) o doświadczeniach zawodowych - pisanego między obowiązkami służbowymi - w bardzo ciekawy i dokładny sposób przedstawia trudny codziennej służby żołnierza w kraju objętym wojną. Nie znajdziemy tutaj jednak zbędnej buty czy też niepotrzebnego patosu, z którymi wielokrotnie spotkałem się w podobnej literaturze, szczególnie amerykańskiej. Jest to bardzo wnikliwa i pełna szacunku dla cywilnej ludności etnicznej opisywanych terenów - jaka by ona nie była i jak niecywilizowana wydawałaby się w naszych oczach - analiza sytuacji w jakiej znajduje się dowódca plutonu podczas każdorazowego wyjazdu w teren poza obręb bazy. Szczególny nacisk położony zostaje tutaj na problem wykonania idiotycznych rozkazów swoich przełożonych - swoją drogą nie mających często doświadczenia w terenie - dla których ważniejsze od życia i zdrowia żołnierzy są założenia taktyczne nie mające w większości przypadków nic wspólnego z zastałą na miejscu rzeczywistością.
Dzięki takiemu poprowadzeniu akcji, czyli oddaniu głosu bardzo wielu różnym postaciom o różnych specjalizacjach i funkcjach, od wyższych oficerów poprzez podoficerów a na zwykłych żołnierzach kończąc, można doskonale prześledzić jak idiotyczną (a zarazem taką jak wszystkie inne instytucje oparte na systemie hierarchii) instytucją jest armia, w której dla większości oficerów nie liczy się nic poza ich stołkiem i przyszłą oraz obecną karierą, a ich rozkazy i decyzje jakie podejmują byłyby śmieszne, gdyby nie fakt, że ktoś musi je wykonać.
Książka ma słuszną objętość, więc znalazło się w niej sporo miejsca na wiele opinii (na temat) i relacji (z przebiegu) omawianych zdarzeń: logistyków, sanitariuszy, zaopatrzeniowców, dowódców drużyn na tłumaczu plutonu kończąc. Wszystko jest jednak bardzo spójne i w sposób przejrzysty prowadzi nas ku końcowi jakim jest raport ze śledztwa i rekomendacja kapitana Fairly'ego jak według niego należy postąpić w sprawie porucznika Ski.
Książka ta jest obok Modlitwy o deszcz Wojciecha Jagielskiego (choć on pisze o wydarzeniach o prawie dwie dekady wcześniejszych) publikacją najlepiej oddającą klimat Afganistanu i charakter zamieszkującej go ludności. Szczerze polecam!