wtorek, 26 lutego 2013

Co się zdarzyło na Oscarowej gali, czyli Academy Awards 2013

Zarzekała się żaba mułu...ale z nudów i ciekawości obejrzałem, pierwszy raz od wielu lat, galę rozdania Oscarów.

Wiele się nie zmieniło. Idiotyczne i mało śmieszne żarty prowadzącego, dużo sztucznych uśmiechów i słodzenia sobie nawzajem. Występy artystyczne (zawsze tak dużo tańczą i śpiewają?), no i wreszcie, to na co wszyscy czekają, czyli sławetne: "The Oscar goes to...". Bo tak na prawdę tylko o to chodzi - reszta to dodatek.







A jak było w tym roku z tym "The Oscar goes to..."?  Na szczęście mniej więcej tak, jak obstawiałem. Zdziwiło mnie tylko, że jako pierwsza pojawiła się statuetka dla aktora drugoplanowego, bo ta z reguły, jako jedna z ważniejszych kategorii, pojawia się pod koniec gali. Natomiast to do kogo "poszła" już mnie nie zaskoczyło. Christoph Waltz ("Django") w pełni zasłużył na statuetkę. Był to mój żelazny faworyt, i mimo tego, że nie oglądałem wszystkich filmów z nominowanymi aktorami, to moje przewidywania się sprawdziły. Interesujące jest to, że Waltz już po raz drugi dostaje statuetkę za współpracę z Quentinem Tarantino. Ciekawi mnie jak to się będzie rozwijało.






Później jak to zwykle bywa - dużo ważnych, ale mało ciekawych kategorii takich jak montaż dźwięku, montaż obrazu, kostiumy, charakteryzacja, itp. No i wreszcie nad ranem, kiedy z lekka przypominałem już zombi (swoją drogą, to przykre, że z polskojęzycznych telewizji tylko Canal + transmitował galę, ja musiałem się zadowolić Pro7) - zaczęło się!


Nie pamiętam już kolejności ale zacznę od piosenki. Nie było innej opcji. To musiała być Adele i "Skyfall". Piosenka od kilkunastu tygodni na listach przebojów (premiera 5 października 2012 o godzinie 0:07 czasu londyńskiego :) ) a konkurencja raczej nikomu nieznana. Tutaj 100% pewniak.



Najlepszy film nieanglojęzyczny - "Miłość". Tutaj też raczej pewne było, że inne filmy nie mają szans, skoro ten właśnie był także nominowany w kategorii "najlepszy film". Czy zasłużona nagroda? Nie wiem, bo muszę się przyznać, że nie oglądałem i póki co nie zamierzam. Słabo lubie takie filmy. Trochę nie mój klimat. Ale na pewno nadrobię...kiedyś ;)



Najlepszy scenariusz adaptowany - Chris Terrio - "Operacja Argo". Tutaj możlowości były tak naprawdę tylko dwie: "Życie Pi" i "Operacja Argo". Czy wygrał lepszy? Ciężko mi powiedzieć, bo "Życia Pi" nie oglądałem, ale po tym jakie wrażenie zrobiła na mnie "Operacja..." wydaje mi się, że nagroda zasłużona i po mojej myśli oczywiście.



Najlepszy scenariusz oryginalny - Quentin Tarantino - "Django". To był mój żelazny faworyt, ale nie wiedziałem jak podejdzie do tego Akademia. Nie zawiodłem się. Quentin, po "Pulp Fiction" (1995), znów dostał Oscara w tej kategorii. Bardzo zasłużenie. 



Najlepszy reżyser - Ang Lee - "Życie Pi". Tutaj muszę przyznać, nie miałem swojego faworyta, choć wydawało mi się, że Oscara dostanie Steven Spielberg za "Lincolna". Stało się inaczej. Żeby przytaknąć lub zaprzeczyć muszę wreszcie obejrzeć "Życie Pi".




Najlepsza aktorka drugoplanowa - Anne Hathaway "Les Miserables. Nędznicy". Z tą nagrodą miałem ogromny problem, bo filmy z nominowanymi aktorkami oglądałem tylko trzy: "Lincoln", "Poradnik pozytywnego myślenia" i właśnie "Nędzników", i żadna z pań mnie nie zachwyciła. Nie wiem jak z Helen Hunt i Amy Adams, ale skoro dostała Hathaway, to znaczy, że musiało być gorzej. Na tym tle to chyba i zasłużona nagroda, ale mnie osobiście Hathaway się nie podobała. Kropka.




Najlepsza rola drugoplanowa - o niej już pisałem.


Najlepsza aktorka pierwszoplanowa - Jennifer Lawrence - "Poradnik pozytywnego myślenia". Bradzo się ucieszyłem, że to właśnie ona dostała tę nagrodę, i po tym jak wywinęła orła na schodach było widać, że była zaskoczona wyborem. Jestem bardzo zadowolony, że statuetki nie dostała Jessicka Chastain. J. Lawrence była ekspresyjna, pełna energii, emocji i pasji. Chastain: nudna, "płaska", jednowymiarowa i przede wszystkim, co zaważyło na mojej opinii, wciąż taka sama. Zero zmarszczek, zmęczenia, postarzenia się, a akcja filmu trwa przecież 12 lat, przez które to uganiała się za "wrogiem numer jeden" co zajęciem lekkim, łatwym i przyjemnym raczej nie było. Znajdą się pewnie tacy, którzy powiedzą, że bredzę, ale takie mam odczucia, nic nie poradzę.




Powoli zbliżamy się do końca.


Najlepszy aktor pierwszoplanowy - Daniel Day-Lewis - "Lincoln". Film mnie nie zachwycił, długi, nudny, opowiadający o procesie legislacyjnym, co ciężko pokazać w ciekawy sposób. Jendak D. Day-Lewis w tytułowej roli był genialny. On nie grał Lincolna, on nim był. Reszta nominowanych raczej nie miała z nim szans. W tej kategorii, po raz kolejny sprawdziły się moje przewidywania. A Day-Lewis, swoją drogą, dogonił liderów w tej karegorii, czyli Jacka Nicholsona i Waltera Brennana, którzy także mają na końcie po trzy statuetki, ale w przeciwieństwie do nich (W. Brennan nie żyje, a J. Nicholson ma 78 krzyżyk na karku, więc możliwości coraz mniej) ma realne szanse zostać samodzielnym liderem w tej kategorii.



No i wreszcie to na co wszyscy czekali przez ponad 5 godzin...
... Najlepszy film - "Operacja Argo"! Zaskoczenie? Być może tak, bo film przez wielu uznany za dobry, ale nie na tyle dobry, żeby dostać statuetkę za najlepszy film. Inna sprawa, że i konkurencja w tym roku nie była zbyt mocna. Wyszło jak wyszło. Ja jestem w pełni usatysfakcjonowany, bo to był właśnie mój faworty. Świetna historia, bardzo ciakweie opowiedziana, trzymająca w napięciu, z dobrym aktorestwem i reżyserią Bena Afflecka (który z brodą zaczął wyglądać jak facet :) bo wcześniej patrzeć się na niego nie dało). Przez wielu niedoceniona, ale skoro juz wcześniej dostawała nagrody (Złoty Glob, BAFTA, Cezar i IFTA), to coś musiało być na rzeczy.



To by było wszystko jeśli chodzi o Oscary 2013. Moje typy i opinie znacie. A jakie są Wasze? Zachęcam do komentowania.

P.S. Przypomniałem sobie co mnie najbardziej zszokowało! Jaki Daniel Radcliffe jest mały i w ogóle jak śmiesznie wygląda...Ehh...chyba dla niego lepiej by było, gdyby nie dorósł i na zawsze pozostał Harrym Pottrem, bo teraz wygląda co najmniej śmiesznie. Ale za to pięknie tańczy i śpiewa :D

 ;)

5 komentarzy:

  1. Mnie ujęła Charlize Theron. Jak tańczyła, jak wręczała Oscara Tarantino, którego jest sąsiadką:) Jest gwiazdą kina w każdym calu.
    Nie masz Canal +, więc nie mogłeś usłyszeć, jak Raczek skomentował małą dziennikarkę blondyneczkę - "niektóre panie z Hollywood, a szczególnie pewna niewielka prowadząca, już pewnie zapomniały, co to naturalność";)Obstawialiśmy przed galą nasze typy - Konrad wygrał 9:8, z czego ja trafiłam w te najmniej ważne, bo strzelałam w ładne tytuły...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też 8 trafiłem, tych najważniejszych, bo tych dźwięków, montaży, charakteryzacji itp, to nawet nie pamiętam co obstawiałem :) A C+ niestety nie mam, ale gdybym usłyszał wypowiedź Raczka, to na pewno lepiej by mi się oglądało, bo nie byłbym sam w swoim osądzie :D CHarlize Theron, fajnie tańczyła, ale Channing Tatum nawet w smokingu (czy to garitur był?:|) wygląda jak w dresie :D

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. Ach, i zapomniałam - obserwuję! :D

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...