środa, 26 lipca 2017

[229-235] Książki o whisk(e)y. Zestawienie


W ostatnich trzech, a nawet dwóch dekadach whisky przechodzi ogromny renesans. Po tym jak powróciła do łask w latach 90. XX wieku jej popularność stale rośnie. Wciąż około 80-85% rynku stanowią tzw. blended, czyli whisky mieszane (słodowa ze zbożową w różnych proporcjach), można jednak zaważyć stały wzrost zainteresowania konsumentów whisky single malt, czyli jednosłodowymi z jednej destylarni. Zwiększyła się także ich dostępność. Powstaje coraz więcej specjalistycznych sklepów, które starają się mieć jak najszerszą ofertę dostępnych alkoholi, ale również coraz częściej na półkach supermarketów możemy natrafić na całkiem pokaźny zestaw wysokiej jakości maltów w bardzo przystępnych cenach. 

Whisky była, jest i, prawdopodobnie, będzie wyznacznikiem statusu. Już dawno przestała być postrzegana jako "ruda woda na myszach" - jak poetycko określił ją węglarz Stasio z barejowskiego Misia. Sięgamy po nią, aby w jakiś sposób pokazać, że wiemy co dobre i tym samym dajemy znak, że aspirujemy do klasy wyższej. Coraz częściej wybieramy właśnie ten trunek zamiast zwykłej czystej nawet jeśli musimy zapłacić dwukrotnie wyższą cenę. A jeśli doszliśmy do ceny, to whisky coraz częściej staje się również lokatą kapitału (choć, aby się w to bawić, to trzeba się naprawdę dobrze znać, znać rynek i wiedzieć co może być warte więcej za kilka lat, a co przejdzie bez echa i zostanie zapomniane zaraz po premierze). A poszczególne, ultra rzadkie egzemplarze lub pieczołowicie zbierane kolekcje osiągają na aukcjach zawrotne ceny (w granicach kilkuset tysięcy funtów butelkę).

Za tą wzmożoną popularnością samej whisky podąża również piśmiennictwo o tejże. Od roku 1990 powstało więcej książek o whisky niż przez poprzednie przeszło trzysta lat. Dziś chciałbym stworzyć krótki ranking dostępnych na polskim rynku wydawniczym książek poświęconych aqua vitae. Zapraszam do lektury.

Whisk(e)y. Historia, marki, producenci / Whisky. Whiskey i Bourbon. Szkocja, Irlandia, USA, Japonia i inne kraje (2014, Buchman, 158 stron) - Örjan Westerlund

Jest to najmniejsza, jeśli chodzi o objętość (nie format), z posiadanych przeze mnie książek dotyczących uisge beatha. Autor skupia się głównie na historii samego trunku tak w jej ojczyźnie - Szkocji i Irlandii, jak i w innych miejscach świata zaczynając od Stanów Zjednoczonych, Japonii i kilku innych krajów, w których ten trunek jest produkowany. Pisze kilka słów o samym procesie destylacji tak whisky słodowej, jak bourbona, grain whisky, nie pomijając pot still whisky. Wspomina o tym skąd w whisky bierze się smak i w jaki sposób najlepiej degustować nasz ulubiony trunek. Wszystko podsumowuje bardzo subiektywny wybór dziesięciu whisky najlepiej oddających charakter poszczególnych regionów i gatunków tego trunku. Wszystko zamyka krótki słowniczek/glosariusz, pomagający zrozumieć i wyjaśnić specjalistyczne terminy związane z aqua vitae.

Duża ilość zdjęć i twarda oprawa z pewnością jest dużym atutem tej publikacji. Niestety, jest to rzecz bardzo ogólna, w której z pewnością najbardziej brakuje charakterystyki poszczególnych destylarni i ich najważniejszych, flagowych produktów oraz notek z ich degustacji co sprawia, że jest to książka naprawdę na sam początek przygody z whisky dla osób, które za przystępną cenę chcą przeczytać o co tan cały krzyk z tymi single matami i whisk(e)y w ogóle.

Ocena 5/10



Vademecum whisky (2012, wyd. 2, Olesiejuk, 350 stron) - Jerzy Urban

Jarosław Urban jest jednym z najbardziej znanych i szanowanych w Polsce autorów piszących o whisky (choć nie pisze i nie mieszka w Polsce już od wielu lat). Niedawno na rynku ukazała się Encyklopedia whisky jego autorstwa oraz już trzecie, po raz kolejny uzupełnione i poprawione, wydanie Vademecum whisky. Jest on także autorem publikacji na temat amerykańskich bourbonów i whiskey. Ja miałem do czynienia z wydaniem prawdopodobnie drugim, choć taka informacja nie pojawiła się na stronie tytułowej ani nigdzie dalej w moim egzemplarzu książki (różni się ono jednak okładką od trzeciego a w treści sam autor wspomina o uzupełnieniach jakie poczynił wobec wcześniejszego wydania). Książka ta dość obszernie przedstawia historię samego trunku w Europie (Szkocja, Irlandia, Walia, Anglia) i Ameryce Północnej (Stany Zjednoczone, Kanada), a także Azja (tutaj głównie Japonia) delikatnie tylko wspominając o tym, że w innych krajach również destyluje się ten trunek. Schemat jest bardzo podobny przy każdym opisywanym rejonie. Najpierw pojawia się sposób produkcji najpopularniejszych odmian (w przypadku Europy jest to single malt, grain oraz blended whisky, przy Stanach Zjednoczonych blended american whiskey, bourbon, corn whiskey, rye whiskey, straight whiskey, Tennessee whiskey, wheated bourbon), później pojawia się rys historyczny produkcji trunku w danym kraju, a następnie najpopularniejsze destylarnie, marki i rodziny zajmujące się destylacją włącznie z notkami z degustacji często również produktów niedostępnych już na rynku.


Książka jest stosunkowo obszerna, liczy sobie bowiem ponad 350 stron, a dość drobny druk i niewielka w porównaniu z innymi publikacjami liczba zdjęć (znajdziemy tutaj jedynie fotografie butelek lub etykiet omawianych trunków) sprawia, że autor ma miejsce na to, żeby zaciekawić nas obszernie przedstawioną historią poszczególnych destylarni i wytwórcami whisky oraz wieloma interesującymi anegdotami na ich temat. Wydawałoby się, że książka napisana w taki sposób zasługuje na wyższą ocenę, jednak styl i sposób pisania autora zupełnie nie przypadł mi do gustu. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że ocenia on whisky (chodzi tutaj głównie o destylarnie) przyznając im gwiazdki w skali od 1 do 6 z połówkami. Moim zdaniem jest to trochę skrzywione podejście, z którym się do tej pory nie spotkałem poza Biblią whisky Jima Murraya, który ocenia poszczególne produkty, ale nie całe destylarnie, jak robi to Urban. Dziwna praktyka, której zdecydowanie nie popieram. Jednakowoż w pewnym stopniu polecam zapoznanie się z opiniami Jarosława Urbana i skonfrontowanie ich z własnymi odczuciami na temat opisywanych przez niego trunków, choćby z tego powodu, że jest to jedyny autor z tego zestawienia, którego będziecie mogli spotkać osobiście i zamienić z nim kilka słów na temat tego szlachetnego trunku niezależnie od tego, czy się z jego opiniami zgadzacie czy wręcz przeciwnie.

Moja ocena 6/10

Whisky. Leksykon smakosza (2002, 2006, wyd. pol. 2016, wyd. 3, RM, 240 stron) - David Wishart

David Wishart to kolejny autorytet w dziedzinie whisky. Tym razem doktor ze School of Mamagment University of St. Andrews. W tym przypadku autor zajmuje się tylko szkocka whisky single malt. Po krótkiej historii samego trunku, przechodzi do zasadniczej części swojego wywodu, czyli próby naukowej systematyzacji poszczególnych whisky za pomocą opracowanego przez siebie profilu smaku i grup czy też typów whisky. Profil smaku według opracowania dr Wisharta ma dwanaście elementów: treść, słodkość, dymny, medyczny, tytoniowy, miodowy, korzenny, winny, orzechowy, słodowy, owocowy, kwiatowy, a każdy z elementów jest określany na pięciostopniowej skali od 0 do 4 (zero - brak elementu w danej whisky, 1 - delikatny posmak, 2 - średnie nuty, 3 - wyraźne nuty, 4 - uwydatniony). Przy użyciu takiej oto metody autorowi udaje się stworzyć 10 grup smakowych whisky (wszystko to po zbadaniu około tysiąca not degustacyjnych) od A do J zawierających podobne elementy profilu smaków w podobnym nasileniu poszczególnych cech.

Podstawka Loch Lomond trafiła akurat do grupy E. Tutaj występują wszystkie smaki i aromaty poza tytoniowym, choć niemal wszystkie w najmniejszej intensywności. Co za tym idzie jest to bardzo dobry trunek na rozpoczęcie przygody z single maltami.




I tak whisky najbardziej kompleksowe o najszerszym zestawieniu aromatów - tzw. najpełniejsze - znajdą się w samym środku zbioru i będą to whisky z grup E i F, a każde odejście od środka w jedną bądź drugą stronę (whisky z grupy A będą się odznaczać bardzo silnym posmakiem sherry, natomiast po drugiej stronie zbioru - w grupie J - te z regionu Islay, będą mocno torfowe i dymne na co wpływa użycie dużych ilości torfu w procesie suszenia słodu jęczmiennego; z tymi skrajnymi grupami sąsiadują trunki z lekkim posmakiem sherry - grupy B i C - oraz nisko torfowe - grupy H oraz I, kwiatowe i słodowe, w tym cztery grupy zupełnie nie torfowe D, E, F, G). Po tym dość zawiłym wprowadzeniu autor przechodzi do opisu dziejów poszczególnych destylarni (w porządku alfabetycznym od Ado Z) oraz noty degustacyjnej najbardziej dostępnej i charakterystycznej whisky z owej destylarni włączając w to oczywiście swoją machinę naukową, czyli profil smakowy oraz nasilenie poszczególnych elementów włącznie z przyporządkowaniem do konkretnej grupy. Autor nie zapomina również o kilku słowach na temat degustowania whisky. Jak, gdzie, kiedy, z czego. Duża ilość ilustracji, przyjemny i łatwy w "obsłudze" format (najmniejsza książeczka z całego zestawienia), ciekawa i dość nowatorska próba klasyfikacji poszczególnych whisky sprawiają, że książkę czyta się bardzo przyjemnie i z dużym zainteresowaniem.

Moja ocena 7/10

Whisky. Uisge Beatha. Woda życia (2000, wyd. pol. 2008, wyd. 1, Bellona, 224 strony) - Helen Arthur 

Helen Arthur jest związana z whisky w troszkę inny sposób niż poprzedni dwaj panowie. Jest ona wszak smakoszem tego trunku, ale również była z nim związana zawodowo, ponieważ przez wiele lat zajmowała się PRem i reklamą wody życia. Jej publikacja zdecydowanie posiada wszystkie cechy albumu. Duży format, twarda oprawa (chociaż to jest akurat cecha wszystkich opisywanych tutaj publikacji), kredowy papier i duża ilość zdjęć oraz grafik sprawiają, że nie tylko świetnie się ją czyta, ale też bardzo miło się ją przegląda. Jej największą wadą jest natomiast data wydania, ponieważ to zdecydowanie najstarsza książka z całego zestawienia, niektóre informacje w niej zawarte są już nieaktualne. Książka składa się z następujących rozdziałów: "Historia whisky" - w tym miejscu uwaga skupia się na tym jak powstała królowa alkoholi i jak sobie radziła podczas najrozmaitszych dziejowych zawieruch począwszy od starożytności, poprzez wytworzenie pierwszych whisky, trudności związane z obłożeniem alkoholu podatkami, wojną, prohibicją; autorka poświęca także kilka akapitów przemytnikom i narodzinom whisky mieszanej. "Anatomia whisky" - to z kolei miejsce, w którym dowiemy się jak powstaje trunek (Arthur opisuje wszystkie główne odmiany tak whisky słodowej, jak whisky mieszanej, zbożowej na bourbonie i amerykańskiej whiskey kończąc), od opisu wyboru odpowiedniej wody, zboża i drożdży, z którego został wydestylowany alkohol poprzez beczki, w których dojrzewa na procesie butelkowania kończąc. "Geografia whisky" - to rozdział, gdzie pokrótce przedstawione są wszystkie (a z pewnością zdecydowana większość) miejsc, w których destyluje się whisky na świecie. "Kultura whisky" - jest rozdziałem, z którym wiązałem największe oczekiwania oraz tym, który najbardziej mnie rozczarował, ponieważ to właśnie tutaj autorka mogła się popisać swoją wiedzą i doświadczeniem zdobytym podczas pracy zawodowej.

Dużo zdjęć, mało tekstu. Album, normalnie album.




Znajdują się tutaj bowiem odniesienia do reklam whisky i tego jak funkcjonowała ona w naszej świadomości i jak zmieniało się jej postrzeganie na przestrzeni lat. Niestety, oprócz kilku plakatów i bardzo szczątkowego, łopatologicznego niemal opisu tychże nie znajdujemy w tym akurat fragmencie nic ciekawego. Rozdział ten ratuje fragment o "Rodzinach whisky", czyli wielkich dynastiach wytwórców tak najsłynniejszych blendów, jak i maltów z dużą ilością ciekawych szczegółów, których próżno szukać u innych autorów. "Rozkoszowanie się whisky" to rozdział w całości poświęcony przyjemności degustacji usige beatha poczynając od tego jak to robić, z czego najlepiej ją pić, po miejsca gdzie można ją zamówić jak również gdzie kupić na wynos. Niestety w tym rozdziale ma także miejsce jeden z dość dużych zgrzytów, całkowicie nie potrzebnie umieszczone właśnie tutaj. Chodzi mi o rozróżnienie na whisky mieszaną i kupażowaną (dla którego to miejsce widziałbym w rozdziale "Anatomia whisky"), które wprowadza dość duże zamieszanie, ponieważ według autorki whisky mieszane są to tzw. vatted malts zwane też kiedyś pure malts a obecnie blended malts, czyli whisky mieszane składające się z samych single maltsów bez udziału whisky zbożowej jak to ma miejsce w przypadku tzw. blended, czyli w wersji autorki whisky kupażowanych (choć mieszanie i kupażowanie to synonimy i stąd całe zamieszanie, choć w sumie może ono wynikać jedynie z błędów tłumacza, ponieważ w rozdziale Katalog również dochodzi do pewnej słownej i znaczeniowej pomyłki, kiedy to whisky określana jako "bez podania wieku" jest tłumaczona na "niestarzona" co by znaczyło, że dostajemy trunek prosto z destylatora, a to znowu jest niezgodne z prawem, ponieważ aby alkohol mógł nosić miano whisky musi przez co najmniej 3 lata dojrzewać w dębowej beczce). 

Całość poprzedza krótkie wprowadzenie Charlesa Macleana (autora kolejnej książki z tego zestawienia) - jednego z najznamienitszych znawców whisky, a wszystko kończy "Katalog", w którym autorka przedstawia najbardziej reprezentatywne trunki z całego świata tak mieszane, jak i single malt. Myślę, że mimo dość zaawansowanego wieku i kilku drobnych nieporozumień tłumacza z pewnością warto sięgnąć po tę pozycję. Mnie jej lektura sprawiła wiele przyjemności i przyniosła kilka ciekawostek, których nie znalazłem u innych autorów. Również sposób sporządzania not degustacyjnych był mi najbliższy, ponieważ najmniej wyszukany i najskromniejszy.

Moja ocena 7.5/10

Whisky malt (1997, wyd. pol. 2002, wyd. 1, WIG PRESS, 176 stron) - Charles Maclean

Charles Maclean jest ikoną w świecie whisky. Ostatnio nawet wystąpił w filmie Angels Share, więc teraz można już nawet powiedzieć, że jest whiskowym celebrytą. Ale żarty na bok, ponieważ kto, jak kto, ale ten facet naprawdę zna się na rzeczy. Jego doświadczenie i fachowość bije niemal z każdej strony tego bogato ilustrowanego albumu dotyczącego (podobnie jak u Wisharta) jedynie malt whisky. W tym przypadku książka również
dzieli się na kilka rozdziałów. Najważniejsze z nich to "Historia", "Produkcja whisky", "Degustacja whisky", "Regiony", i "Przewodnik". Pozostałe: "Dodatki" i "Skorowidz" nie są już tak istotne. Wszystko natomiast rozpoczyna się od "Wprowadzenia". W tej publikacji najciekawsze wydają się dwa środkowe rozdziały - produkcja i degustacja whisky - bo to właśnie w nich znajdziemy najwięcej informacji, których próżno szukać w pozostałych prezentowanych w tym zestawieniu publikacjach, a niektóre uwagi Macleana dość dalece odbiegają od opinii innych autorów.

Pięknie rozrysowany i opisany schemat destylacji whisky.



Rozdział o produkcji whisky jest najdokładniejszym z jakim do tej pory udało mi się zapoznać. Dowiemy się z niego nie tylko podstawowych informacji na temat tego z czego tworzy się whisky, ale równie jak wybiera się jęczmień, jakie musi spełnić warunki, żeby został zaklasyfikowany jako użyteczny dla destylatorów, jak krok po kroku (z ilustracją na dokładnym i obszernym schemacie) przebiega proces podwójnej destylacji alkoholu, oraz jakiej najlepiej użyć wody do jego wyrobu; jak nazywają się najpopularniejsze rodzaje beczek wykorzystywanych przez destylarnie oraz jaką mają pojemność i co było w nich wcześniej przechowywane. A to tylko drobny wycinek całości. Natomiast w rozdziale o degustacji poznamy zdanie profesjonalisty o tym jak, gdzie, z czego i kiedy powinno się degustować whisky w celach czysto poznawczych, a także tych mniej oficjalnych.
Zapoznamy się także z tzw. kołem aromatów, przy powstawaniu którego Maclean współpracował. Dzieli się ono na 8 podstawowych elementów tj.: wino, zboża, estry, kwiaty, torf, fuzle, siarka, drewno, a każdy z tych elementów na konkretniejsze zapachy, a te na jeszcze dokładniejsze. Całość psuje jednak rozdział pod tytułem "Regiony", który skupia się głównie na geografii w bardzo niewielkim stopniu wspominając o tym co nas najbardziej interesuje, czyli destylarniach i samej whisky. Całość plasuje się jednak w najlepszej trójce i z pewnością jest książką, której warto poszukać w antykwariatach lub internetowych księgarniach, bo zawsze warto wiedzieć co Maclean napisał o whisky.

Moja ocena 8/10


1001 whisky, których warto spróbować (2012, wyd. pol 2013, MUZA SA, wyd. 1, 960 stron) - pod. red. Dominicka Roskrowa 

1001 whisky... jest najobszerniejszą i najbardziej zróżnicowaną pod względem treści książką jaką posiadam w swojej kolekcji. Cały ten ważący blisko 4 kilogramy zbiór najprzeróżniejszych historii o whisky spina redaktor, światowej sławy znawca whisky, Dominik Roskrow. Pod jego pieczą znajdowało się w trakcie tworzenia tego zestawieni kilkadziesiąt osób związanych z whisky (blogerów, redaktorów pism specjalistycznych, pisarzy etc.), każdy z nich był autorem przynajmniej kilkudziesięciu notek. Cała książka podzielona jest na kraje produkujące ten szlachetny trunek i tak znajdziemy tutaj Szkocję, Irlandię, Europę (a tutaj takie kraje jak Anglia, Walia, Belgia, Niemcy, Dania, Szwecja, Finlandia, Czechy, Francja, Liechtenstein, Holandia, Hiszpania i Szwajcaria), USA, Kanadę, Japonię i Resztę świata (a w niej Australię, Indie, Nową Zelandię, Pakistan, RPA i Tajwan). Jak nie trudno zgadnąć z niektórych zakątków świata pochodzi raptem kilka butelek a czasami nawet jedna (Pakistan), z innych natomiast kilkaset (Szkocja, USA) albo kilkadziesiąt (Irlandia, Kanada). Nie trzeba się jednak bać tego, że whisky prezentowane w tej książce będą "nie na naszą kieszeń". Oczywiście są i takie okazy (a nawet jest ich całkiem sporo), ale autorzy podeszli do tematu bardzo egalitarnie i nie tracą z oczu także tzw. "podstawek" poszczególnych destylarni oraz najzwyklejszych blendów, które w większości supermarketów można kupić za niespełna 50 zł za 700ml butelkę. Choć tak, jak wspomniałem nie brakuje również takich okazów, które są po pierwsze całkiem niedostępne (chyba, że na rynku wtórnym i kosztują grube setki tysięcy funtów również za butelkę 700 ml) albo dość drogie i trudne do zdobycia (butelki po kilkaset lub takie w cenach od 1000 do kilku tysięcy zł).
 Taki rozstrzał cenowy i dostępnościowy sprawia, że książka ta powinna zaciekawić każdego pasjonata złocistego trunku nie zależnie od tego na jakim etapie zapoznawania się z królową alkoholi aktualnie się znajduje. Dużą zaletą tej książki jest również sam opis poszczególnych whisky, ponieważ nie skupia się on tylko na samym procesie tworzenia i starzenia danego trunku, a opowiada całą historię jego powstania, przyczyny, okoliczności czasami tworzących bardzo ciekawą legendę. Fakt, że w większości przypadków mamy do czynienia z edycjami dość rzadkimi i oryginalnymi jeszcze nam tę lekturę urozmaica. W tych krótkich notkach poznajemy historię twórców danych alkoholi, historię zakładów, w których zostały wydestylowane, perypetie ich właścicieli i różnego rodzaju anegdoty z okolicznościami powstania poszczególnych whisky. Jedynym mankamentem tej książki są dość częste powtórzenia przy opisie trunków z tej samej destylarni tworzone przez różnych autorów. Czasami na jednej stronie mamy powielone te same informacje, ale niestety nie da się tego zmienić, bo burzyło by spójność poszczególnych notek i choć mnie to irytowało, to jednak rozumiem redaktora wydania, który nie ingerował w tego typu powtórzenia. Drugim i ostatnim elementem, który sprawiał, że zgrzytałem zębami był już całkowicie zależny od preferencji tłumacza, który upodobał sobie używanie słówka "wpierw" zamiast "najpierw" lub po prostu "na początku". Mimo tych drobnych potknięć uważam, że jest to książka, która powinna stanąć na półce każdego pasjonata whisky.

Moja ocena 9/10

Wielki atlas świata whisky (2010, wyd. pol. 2011, wyd. 1., BUCHMAN, 320 stron) - Dave Broom
 
Dave Broom, główny tester whisky.com i jego Wielki atlas świata whisky zajął w tym zestawieniu pierwsze miejsce zdobywając komplet punktów z kilku powodów. Po pierwsze w tej książce nie ma praktycznie żadnych błędów. Jest na tyle aktualna, żeby wszystkie informacje w niej zawarte nie mijały się z prawdą. Jest na tyle obszerna, żeby autor mógł zawrzeć w niej wszystkie najciekawsze wiadomości na temat tak krajów i regionów produkcji tego trunku, jak również notki degustacyjne oraz szereg pięknych ilustracji, które są szczególnym atutem tej publikacji. Wielu z was będzie prawdopodobnie lekko rozczarowanych faktem, że nie ma w niej ani słowa o historii tego trunku, jest to jednak, jak sama nazwa wskazuje atlas, a w nim ciężko o tego typu informacje.


Nie bójcie się jednak, mimo tego, że autor nie prezentuje nam konkretnego, wyodrębnionego rozdziału poświęconego samej historii, w opisach poszczególnych regionów i samych destylarni znajdziemy wystarczająco dużo niezbędnych informacji, które pomogą nam ułożyć sobie w głowie całą chronologię narodzin usige beatha. Po wtóre znajdziemy tutaj również "słowniczek" z wymową poszczególnych nazw destylarni a tym samym whisky malt (podobny zabieg zanotować można jedynie w publikacji Davida Wisharta) co jest bardzo pomocne a niekiedy wręcz niezbędne (choć niektóre zapisy fonetyczne w przypadku obu tych publikacji różnią się od siebie znacząco).


Znajdziemy tutaj również fragment poświęcony whisky mieszanej (blended) oraz w chwili przeniesienia się na kontynent ameryki północnej, informacje dotyczące bourbona i whiskey. Autor nie pozostawia nas także na lodzie jeśli chodzi o sam proces destylacji. Od tego właściwie zaczyna się cały wywód, ponieważ na kilku stronach mamy pięknie - również pod względem graficznym - przedstawiony cały proces tworzenia whisky słodowej, zbożowej, a także pot still oraz kentucky i tennessee whiskey.

W moim subiektywnym zestawieniu książka Dave'a Brooma zajmuje, myślę zasłużenie, najwyższy stopień podium i choć nie jest tania na rynku wtórnym (na razie nie było dodruku), to warto się za nią rozejrzeć i dołączyć do swojej kolekcji.

Moja ocena 10/10

czwartek, 13 lipca 2017

[228] Książka: "Wilcze leże" - Andrzej Pilipiuk (2017)

28 czerwca br. Andrzej Pilipiuk już po raz dziewiąty uszczęśliwił fanów swoich opowiadań. Tym razem tomik nosi tytuł Wilcze leże i znalazło się w nim dziewięć opowiadań i jeden króciutki żarcik literacki o beczce, która chciała być szlachcicem.

Podobnie jak uprzednio, czytelnicy i wielbiciele talentu autora nie będą czuć się rozczarowani czy też zawiedzeni. Pilipiuk po raz kolejny pokazał, że w tworzeniu krótkich fabuł nie ma sobie równych. Jego wyobraźnia i pomysłowość przekraczają niekiedy wszelkie granice a każdy z tekstów to swego rodzaju klejnot.

Znajdzie się tutaj coś dla każdego. Interesują cię święte relikwie? Nie ma problemu. Tą sprawą zajmie się domorosły detektyw z Grona Jarzębiny Robert Storm tym razem ze swoją nową narzeczoną ("Relikwiarz") . Wilkołactwo? Czemuż by nie. Sprawie przyjrzy się dr Skórzewski ("Promienie X) a także doświadczy do młodziutka żydowska posługaczka Rachela w tytułowym "Wilczym leżu". A może zaginione dokumenty? Proszę bardzo. Strom będzie poszukiwał maszynopisu "Drugich wakacji Szatana” Kornela Makuszyńskiego ("Cmentarzysko marzeń") a także teczki amerykańskiego agenta, która zaginęła kilkadziesiąt lat temu ("Lalka"). Ta druga sprawa ściągnie na niego sporo kłopotów i przymusowo będzie musiał na jakiś czas opuścić Warszawę oraz nasza piękną ojczyznę. Podczas jednej z wypraw, kiedy cudem uniknie śmierci w śnieżnej lawinie, odnajdzie ciało żołnierza pierwszej wojny światowej i nie wysłany nigdy list, który postanowi dostarczyć do adresata ("List z wysokich gór"). Jako aperitif dostaniemy niewyjaśnioną od kilku dekad sprawę zaginięcia niepełnosprawnego chłopca z jednej z Warszawskich kamienic ("Odległe krainy"), a na podwieczorek spotkanie dra Skórzewskiego z jednym z wysłanników stwórcy ("Ci, którzy powinni pozostać"). A jeśli waszym konikiem jest starożytny Egipt to dobrze się składa, bo pewien wrocławski ex-policjant dostanie nie lada tajemnicę do rozwikłania, w której przeplatać się będą wiara w bezkresną i ponadczasową miłość oraz nowoczesna chemia ("Samobójstwo na Myślicach").

Cóż więcej można dodać? Chyba tylko to, że powinniście teraz albo jeszcze szybciej biec do księgarni, żeby szybciutko zacząć czytać nowy tomik opowiadań Pilipiuka. 

Moja ocena: 7/10

wtorek, 11 lipca 2017

[227] Książka: "George Lucas. Gwiezdne wojny i reszta życia" - Brian Jay Jones (2016)

George Lucas. Gwiezdne wojny i cała reszta. Ten tytuł świetnie oddaje proporcje tej biografii. I nie nawiązywałbym do tego, gdyby nie fakt, że trochę dziwnie się ją przez to czytało. Po lekturze nasuwa mi się porównanie co do sposobu i okoliczności jej pisania.
Widzimy dzieciaka, założonego dookoła stosami notatek, faktów, wycinków z wywiadów i innych biografii. Przystępuje on do pisania z werwą i entuzjazmem. Przedstawia dokładnie historie dziadka (Waltona Lucasa), ojca (Georga Waltona seniora), nawet miejscowości (Modesto), w której jego bohater przyszedł na świat (dokładnie 14 maja 1944 roku). Jego wczesne dzieciństwo, dorastanie, hobby (wyścigi samochodowe i tuningowanie aut), momenty zwrotne w życiu (wypadek samochodowy, w którym jego auto zostało niemal zmiażdżone, a on cudem uniknął śmierci wypadając z samochodu tuż przed tym, kiedy zawinęło się ono na drzewie), które go kształtowały i wyznaczały mu drogę. Jego edukację (Lucas wybrał wydział kinematografii na Uniwersytecie Północno-kalifornijskim USC), pierwsze sukcesy (filmy tworzone na zaliczenie poszczególnych przedmiotów, które zdobywały uznanie tak wykładowców jak i kolegów studentów), a także problemy, z którymi radził sobie sam lub przy wsparciu przyjaciół (tzw. "mafii USC" w skład której wchodzili. poza Lucasem, jeszcze Willard Huyck, Randal Kleiser, John Milius, Walter Murch oraz dwóch największych przyjaciół, którzy zostaną z nim na całe życie Francisa F. Coppolę i Stevena Spielberga). Pierwszą miłość (Marcia, którą poznał podczas dorywczej pracy przy montowaniu filmów rządowych, i z którą się ostatecznie ożenił). Potem pierwszy film (THX 1138, rozwinięcie szkolnej etiudy, który został przyjęty stosunkowo chłodno), po którym środowisko trochę ostygło w stosunku do jego osoby, talentu i możliwości. Następnie kolejny film (Amerykańskie graffiti), w który nikt nie wierzył, ale ten stał się oszałamiającym hitem a sam twórca udowodnił, że potrafi. No i wreszcie pomysł na dzieło życia (Gwiezdne wojny). W tym momencie zaczyna się znoszenie strusiego jaja przez kolibra, czyli mozolne krwawienie na kartkę. Tak powstaje pierwsza wersja scenariusza (która zostanie zmieniona jeszcze kilkanaście razy). Kiedy wreszcie po kilku latach scenariusz jest gotowy rozpoczyna się szukanie odtwórców głównych ról (Ford wcale nie chciał montować tych drzwi w obecności Lucasa, ale jak już przyszedł, to w sumie mógł wygłosić kilka kwestii wraz z innymi dzieciakami zaproszonymi na casting). Mozolne zdjęcia (Lucas źle się czuje na planie, nie umie współpracować z aktorami) i jeszcze trudniejsze tworzenie efektów specjalnych (do tego celu Lucas stworzy Industrial Light & Magic), z których tak naprawdę nigdy nie będzie do końca zadowolony (nawet po wprowadzeniu kilkunastu poprawek w oryginalnej wersji wydawanej w formacie DVD, a później Blue-Ray za co znienawidzą go wierni fani oryginalnych filmów; HAN SHOOT FIRST!) oraz najprzyjemniejsza część, czyli montaż (Lucas zawsze najbardziej z całego rzemiosła filmowego lubił montować swoje filmy; jak twierdził, na planie robił tylko 50% pracy, reszta to montaż). Wielka premiera (zanim do tego dojdzie Lucas wynegocjuje jedną z najlepszych umów z wytwórnią Fox w historii biznesu filmowego, które przy kolejnych częściach będzie jeszcze udoskonalał aż w konsekwencji przyniosą mu one w zysk 4.5 miliarda dolarów - za tyle sprzedał Disneyowi całe Gwiezdne wojny), po niej oszałamiający sukces i praca nad kolejnymi częściami. Najpierw druga. Później trzecia. W między czasie kilka mniej ważnych projektów oraz ten całkiem istotny przy współpracy ze Spielbergiem (mowa tutaj oczywiście o awanturniczym archeologu Indianie Jonesie). W między czasie adopcja dzieci (dwie córki, najpierw Kate później Amanda, a na końcu Jett, zanim nie dorobi się własnego dziecka z surogatki <buahahahaha>) i trudny rozwód z żoną. Budowa Skywalker Ranch (które miało być kompleksowo wyposażonym miejscem, gdzie filmowcy mogliby w spokoju pracować nad pre- jak i postprodukcją swoich produktów). No i wreszcie przystąpienie do kontynuacji Gwiezdnych wojen (co nastąpiło dopiero w momencie kiedy technologia rozwinęła się na tyle, żeby usatysfakcjonować zwracającego uwagę na każdy szczegół Lucasa; premiera Mrocznego widma nastąpiła dopiero w roku 1999 a prace nad nim zaczęły się 5 lat wcześniej). 
I w tym momencie do naszego ucznia, pilnie odrabiającego pracę domową, przychodzi mama i mówi: "- Synku, jest już późno, pora kłaść się spać." a on, jak to ma w zwyczaju każde grzeczne dziecko odpowiada: "- Dobrze mamusiu, tylko szybko dokończę i już się kładę.". I w taki oto sposób cała reszta, czyli stworzenie kolejnych trzech części filmu oraz sprzedanie firmy Disneyowi, a także ponowne małżeństwo zajmuje naszemu dzielnemu pisarczykowi niespełna 100 stron (na wcześniejszą historię przeznaczył prawie pięć razy więcej).

Trochę dziwnie się to czyta. Bo o ile na początku każdy najdrobniejszy szczegół jest opisywany z namaszczeniem i uwaga godną lepszej sprawy, o tyle im bliżej końca tym wszystko jest traktowane troszkę po macoszemu bez większej spiny. Nie zmienia to jednak faktu, że całość jest pełna zaskakujących niekiedy faktów z życia reżysera oraz samych filmów (jak choćby to, że prawa do utworów muzycznych wykorzystanych w Amerykańskim graffiti kosztowały prawie 100 tys. $, czyli niemal 1/7 całego budżetu albo to, że Lucas bardzo chciał wyreżyserować Czas apokalipsy, czy też jego zakaz: "Żadnych podskakujących cycków na planie Gwiezdnych wojen, co tyczyło się bezpośrednio młodziutkiej Carrie Fischer i skutkowało tym, że musiała swój biust zabezpieczać taśmą klejącą, etc., etc.). Dla wszystkich
mniejszych i większych fanów sagi oraz samego reżysera, jest to zdecydowanie lektura must read. Nie rozczarują się także wszyscy wielbiciele kina, ponieważ Lucas to jedna z osób, które swoimi dokonaniami zmieniły jego obraz nieodwracalnie.

Moja ocena: mimo wszystko 7.5/10

niedziela, 2 lipca 2017

[226] Książka: "Dowód" - Dick Francis (1984; wyd. pol. 2003)

Dowód Dicka Francisa jest książką bardzo specyficzną i pewnie dlatego przebrzmiała bez echa (ja bynajmniej nie słyszałem o niej kiedykolwiek ani słowa). A trafiłem na nią zupełnie przypadkiem podczas lektur jednego z albumów dotyczących whisky, które zgłębiałem nieustannie przez ostatnich kilka miesięcy. Helen Arthur, autorka Wody życia (recenzja już wkrótce) wspomniała o tej książce jako mogącej zainteresować fanów whisky z powodu tak tematyki jak i, po części, zawodu oraz nieprzeciętnych zdolności jej głównego bohatera. Takiej rekomendacji nie mogłem puścić mimo uszu. Przeczytałem. I jestem bardzo z tej lektury zadowolony.

Tony Beach jest sprzedawcą wina. Nie takiego zwykłego (chociaż takie w bardziej przystępnych cenach również ma w swojej ofercie) i nie takim całkiem zwyczajnym (ma nieprawdopodobnie rozwinięty zmysł węchu i smaku, co po rocznej nauce we Włoszech pozwoliło mu się stać ekspertem w tej dziedzinie). Jednak mimo możliwości stania się gwiazdą w swoim fachu Tony nie jest zachłanny. Lubi swój sklep, który po śmierci żony prowadzi wraz z panią Pallisey i jej niedorozwiniętym siostrzeńcem. No właśnie, po śmierci żony. Tony po sześciu miesiącach od tego tragicznego wydarzenia wciąż jest zrozpaczony, ponieważ wraz z miłością jego życia odeszło również ich nienarodzone dziecko. Jednak trzeba żyć dalej. Tak, jak wspomniałem, Tony lubi swój sklep, lubi swoich klientów, tak tych którzy przychodzą po "wino do kolacji" jak i znawców szukających czegoś 
"specjalnego". Tony zajmuje się dodatkowo zaopatrywaniem w alkohol różnego rodzaju imprezy i uroczystości. Dla swoich stałych klientów nadzoruje wszystko osobiście. Jednymi z nich są Jack i Flora Hawthorn. Jack jest trenerem koni wyścigowych i każdy sezon rozpoczyna przyjęciem w swoim ogrodzie, na które zaproszeni są właściciele koni, które Jack trenuje. To przyjęcie zapowiadało się jak każde inne. Jednak wszystko się zmieniło, kiedy jeden z samochodów gości, zaparkowanych na wzniesieniu tuż przy ogrodzeniu ogrodu, stoczył się niepostrzeżenie i z impetem wjechał w bawiących się w namiocie niczego nie świadomych gości. Tuż przed tym wydarzeniem Jimmy, asystent Jacka zadaje Tony'emu różnego rodzaju pytania o jego umiejętności odróżniania jednej whisky od drugiej co, jak się wreszcie okazuje ma na celu przekonanie Tony'ego do sprawdzenia czy w jednej z restauracji należących do gości Jacka nie oszukują na whisky. Niestety, tak się nieszczęśliwie składa, że podczas tragedii ginie rzeczony właściciel i wydaje się, że sprawa umrze śmiercią naturalną. Tak się jednak nie dzieje. Najpierw w sprawie oszukanej whisky pojawia się w sklepie Tony'ego policja, która przychodzi zaniepokojona paplaniem ledwo przytomnego Jima w karetce pogotowia (Jimmy wciąż majaczy wyłącznie o oszukanej whisky i Tonym). Po pewnym czasie, również w sprawie whisky zjawia się u Tony'ego, poznany w trakcie akcji ratunkowej na przyjęciu, Gerard McGregor - właściciel specjalistycznej agencji detektywistycznej zajmującej się śledztwami gospodarczymi. A to, w które McGregor chce zaangażować Tony'ego dotyczy skradzionych cystern z... whisky. Czyżby obie sprawy miały ze sobą związek? Tego jeszcze nie wiadomo, ale oczarowany osobowością Gerarda i chcący się oderwać od monotonii życia Tony zgadza się uczestniczyć w śledztwie jako konsultant (podobną inicjatywę wykazuję względem policji).

Jak sami pewnie zdążyliście zauważyć, w tym bardziej streszczeniu niż recenzji, książka jest na poły kryminałem, na poły obyczajem. To ciekawe połączenie, ponieważ nie jest tak ponura, jak większość kryminałów, a dzięki temu, że główny bohater i zarazem śledczy jest sprzedawcą wina a nie policjantem, całość ma inny charakter, i akcja również toczy się w zgoła odmiennych miejscach. Nie są to zadymione pokoje posterunków czy kostnice, a przedmiejskie domy i małe sklepiki z winami. To co w tej książce urzeka - bo z pewnością nie jest to zagadka kryminalna, choć ta też jest bardzo przyzwoita i ciekawie zagmatwana - to sposób przedstawiania relacji międzyludzkich i emocji bohaterów (głównie dlatego powiedziałem o niej jako o powieści na poły obyczajowej, bo w kryminałach często tego brakuje, mamy przeważnie smutnego faceta, który w każdy możliwy sposób stara się dojść do prawdy). Zdecydowanie nie jest to najlepsza książka jaką czytałem w życiu, nie jest nawet najlepsza książka jaką czytałem w tym roku, jest natomiast bardzo przyjemną lekturą, swego rodzaju odpoczynkiem, lecz nie głupkowatym i bezmyślnym jak większość tego typu literatury. Nie jest zbyt wydumana. Nie jest przesadnie smutna, ani też nie powala słodkim happy endem. Jest wyważona i stonowana, ale nie mdła i nudna, a do tego opowiada w dość ciekawy sposób o królowej alkoholi, więc czego chcieć więcej? Ja szczerze polecam!

Moja ocena 6/10
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...