piątek, 27 grudnia 2013

[46] Książka: "Egzekutor" - Stefan Dąmbski (2012)

Większość recenzji tej książki rozpoczyna się od słów "kontrowersyjna", "szokująca", "wstrząsająca", "budząca niesmak". Mnie ta historia ani nie zniesmaczyła, ani tym bardziej nie zszokowała. Nie wiem jaki trzeba mieć niedorzeczny obraz polskiego (czy też jakiejkolwiek innej narodowości) żołnierza, żeby nie dopuszczać do siebie myśli, że rzeczy opisywane przez Dąmbskiego dzieją się na każdej wojnie i w każdej armii. Swoją drogą polecam skandynawski film "Podziemny front", który opowiada o podobnych wydarzeniach w Danii (recka tutaj).

A Dąbski opowiada nam swoją (choć i tutaj pojawiają się dość wyraźne głosy sprzeciwu jakoby jawnie i umyślnie konfabulował) wojenną "przygodę" z AK. Przygodę dość drastyczną i na pierwszy rzut oka niemoralną, ale wydaje się, że prawdziwą. A o czym pisze? 

Stefan Dąmbski w wieku 13 lat (Fot. ze zbiorów rodzinnych)

Już jako 16-latek, od maleńkości wychowywany w patriotycznych wartościach, gdzie ojczyzna zawsze zajmowała nadrzędne miejsce, postanowił wstąpić do partyzanckich oddziałów Armii Krajowej. Jednak nie interesowało go zwykłe bieganie z karabinem po lesie. On miał inny cel. Oddział dywersyjny. A dokładniej oddział zajmujący się cichą likwidacją celów, zaocznie przez "trybunały" wojskowe, skazanych na śmierć za pomoc nieprzyjacielowi.Jest to bardzo ciemna i nieprzynosząca chluby część polskiej historii, ale nie powinna zostać pominięta i zapomniana.

Jak sam pisał w swoich wspomnieniach, do takiej "roboty" najlepiej nadają się ludzie młodzi, jeszcze do końca nieukształtowani, którzy ślepo wykonają każdy rozkaz, bez większego zastanowienia się nad jego racjonalnością, wierząc w jego niezaprzeczalną słuszność. I Stefan Dąmbski pseudonim "Żbik" była właśnie takim dzieciakiem. To słowo wydaje mi się najlepsze, bo jak inaczej możemy nazwać nastoletniego chłopca? Młodym mężczyzną? Jak by go jednak nie nazywać, to ze swoich obowiązków wywiązywał się nad wyraz dobrze i już w wieku lat 19 był doświadczonym zabójcą. 

W swojej opowieści przytacza nam kilka różnych akcji, w których brał udział. Opisuje między innymi zabójstwa wysokich rangą żołnierzy Niemieckich, urzędników niemieckich i polskich współpracujących z Rzeszą, a także ludność cywilną kolaborującą z Niemcami czy w jakikolwiek inny sposób szkodzącą polskiej ludności i AK. Tak było za okupacji Niemieckiej. Za Rosyjskiej i po tzw. "wyzwoleniu" zmienił się jedynie kolor mundurów i język ofiar. Jednak, jak pisze Dąmbski, i takiemu "fachowcowi" jak on powinęła się noga. Wtedy udało mu się przedostać do USA, gdzie mieszkał aż do samobójczej śmierci w 1993 roku w Miami. 

1947 rok. Dąmbski w zachodniej strefie okupacyjnej w Niemczech (Fot. ze zbiorów rodzinnych)

Historia Egzekutora, od momentu ukazania się w formie obszernych fragmentów w 2006 roku, budziła wiele kontrowersji i sprzeciwów. Na jej temat wypowiadali się ludzie znający realia i miejsca, o których pisał Dąmbski i w skrajnych przypadkach nie tylko poddawali w wątpliwość jego opowieść, ile zarzucali mu, iż przypisuje sobie czyny dokonane przez zupełnie innych ludzi. Znaleźli się jednak i tacy, którzy brali go pod swoją obronę twierdząc, że być może nie wszystkie daty, bądź też dokładność faktów (spisywanych zresztą po kilkudziesięciu latach) muszą być w 100% prawdziwe, ale jednak nie można zarzucać Dąmbskiemu pisania całkowitej nieprawdy. 

Ja osobiście uważam, że tacy ludzie naprawdę istnieli i ich "praca" także powinna ujrzeć światło dzienne. Wojna nie jest piękna, więc i czyny na niej popełniane piękne być nie mogą. A pisanie, że tylko Oni byli źli, a My byliśmy krystalicznie dobrzy to absurd dla każdego myślącego człowieka.

Polecam tę krótką lekturę każdemu, kto chce spojrzeć na obraz walki z okupantem z trochę innej perspektywy.

Ocena: Brak

czwartek, 26 grudnia 2013

[41-45] Książka: "Teleogłupianie..." - Michel Desmurget (2012); "Láska nebeská" - Mariusz Szczygieł (2012); "Batalion czołgów" - Josef Škvorecký (1990); "Moskwa-Pietuszki" - Wieniedikt Jerofiejew (1981?); "Bezcenny" - Zygmuny Miłoszewski (2012)

Z racji tego, że nic się tutaj nie działo od dobrych kilkunastu dni, a ja jestem po lekturze kilku bardzo ciekawych i wartych polecenia książek, pozwolę sobie zdmuchnąć zastały tu kurz i skrobnąć pięć krótkich świątecznych recenzyjek ;)

"Teleogłupianie. O zgubnych skutkach oglądania telewizji (nie tylko przez dzieci)" - Michel Desmurget. Ocena 8/10

Jeśli jeszcze kiedyś, w przyszłości chcecie spojrzeć w telewizor bez uczucia wzgardy i odrazy, a także bez wyrzutów sumienia pozwolić obejrzeć swojemu dziecku jego ulubioną dobranockę, dobrze Wam radzę, nie otwierajcie tej książki, o czytaniu jej nawet nie wspominając. Po lekturze Wasz świat obróci się o 180 stopni. Wasi ulubieni aktorzy staną się marionetkami w rękach wielkich korporacji chcących wcisnąć Wam swoje produkty. Wasze ulubione filmy i seriale stracą całkowicie na znaczeniu, bo odkryjecie, że propagują jedynie nałogi i dewiacje seksualne połączone z zaburzonym odbiorem rzeczywistości. Ale to jeszcze nic, bo my jesteśmy już dorośli i ukształtowani (chyba) i już nie wiele mam może zaszkodzić, bo przez lata oglądania tej papki jesteśmy tak zdeprawowani i zdegrengolaceni, że w sumie jeśli chcemy to możemy dalej wpatrywać się jak zombiaki w to mrugające pudełko. Ale nasze dzieci (obecne lub te, które dopiero planujemy mieć) to co innego. Młody i nieukształtowany umysł jest bardzo chłonny, a telewizor to jego największy wróg. Powoduje otyłość, obniża inteligencję i zaburza optymalny rozwój, zmienia postrzeganie siebie w kontekście własnej seksualności (nawet 7-letnie dziewczynki po obejrzeniu niektórych programów przechodzą na dietę bo wydaje im się, że są za grube), wpaja złe nawyki, skłania do agresji, eksperymentowania z używkami i niebezpiecznych praktyk seksualnych. Na tym ta lista się nie kończy, ale myślę, że to wystarczająco dużo aby Was zachęcić do sięgnięcia po tę książką albo definitywnie od niej odstraszyć. Wydaje mi się, że to pierwsze rozwiązanie jest o tyle ciekawe i słuszne, że może nam otworzyć oczy na wiele spraw, o których nie mieliśmy pojęcia albo je bagatelizowaliśmy.Po lekturze książki Desmurgeta już raczej nie będziemy, ponieważ jest ona oparta (a może słuszniej byłoby napisać podparta) na setkach badań prowadzonych w wielu częściach świata potwierdzających, niestety, tezę autora o tym, że telewizja to najgorsze co mogło nam się w życiu przydarzyć, a każda godzina z nią spędzona jest tak naprawdę godziną zmarnowaną. Dodatkowym atutem tej publikacji jest lekkość i przyswajalność stylu w jakim została napisana. Autor nie sili się na akademickość, nie zanudza nas zbitkami słownymi, których rozszyfrowanie jest możliwe tylko przy użyciu słownika lub specjalistycznej literatury. Pisze bardzo prosto i zrozumiale jakby prowadził z nami miłą pogawędkę przy filiżance aromatycznej kawy jednocześnie każdą ze swoich teorii solidnie udowadniając szeregiem badań i eksperymentów. Dzięki stylowi z książką to może bez najmniejszych problemów zapoznać się każdy. Szczerze polecam!

"Láska nebeská" - Mariusz Szczygieł. Ocena 8/10

Po tej przyjemnej w odbiorze i nad wyraz ciekawej dawce literatury, bądź co bądź jednak naukowej, potrzebowałem chwili odpoczynku przy czymś zupełnie odmiennym, prostszym po prostu:) Po wielu...minutach poszukiwań padło na Szczygła i zbór jego felietonów poświęconych literaturze czeskiej. Bo tym właśnie jest "Láska nebeská" czego oczywiście początkowo nie wiedziałem i liczyłem na reportaż albo zbiór tychże. Nie zawiodłem się jednak, bo Szczygieł utrzymał swój, jak zwykle, wysoki poziom, nawet w tym innym niż zwykle gatunku literackim. A i treść mnie nie rozczarowała. Ba! Oprócz kilku autorów i dzieł, które czytałem i ceniłem już od dawna, jak choćby Hrabala, czy Haska, odkryłem kilka nowych perełek literackich, z którymi będę musiał się jak najszybciej zapoznać (jedna już odhaczona, moje spostrzeżenia poniżej) jak m.in. "Śmierć pięknych saren" Oto Pavela (Pavla czy Pavela?), która jest podobno jedną z najbardziej antydepresyjnych książek świata. Książkę, dość krótką w swojej objętości, polecam wszystkim fanom Szczygła, ale też tym, którzy mają ochotę odkryć co tam w literaturze czeskiej piszczy i na co zwrócić uwagę przy doborze lektur.

"Batalion czołgów" - Josef Škvorecký. Ocena 7/10

"Batalion czołgów" to właśnie jedna z książek na które trafiłem dzięki Szczygłowi i jego felietonom. Jest to, można powiedzieć, taki współczesny Szwejk. Jedyną różnicą jest to, że nie mamy tutaj do czynienia z jednym bohaterem a z kilkoma i akcja nie dzieje się w czasie wojny, a na szkoleniu batalionu czołgów za czasów czechosłowackiego komunizmu. Natomiast poziom absurdu i niedorzeczności jest podobny. Do tego dochodzą jeszcze wojskowe regulaminy i rozkazy, co w efekcie daje groteskowy obraz armijnej rzeczywistości. Mamy tutaj ćwiczenia w polu, egzaminy, konkursy poezji, zdrady małżeńskie, noce w areszcie wojskowym. A wszystko to okraszone jest wojskową logiką i porządkiem. Nic tylko boki zrywać! Powieść ta, napisana przez Škvoreckýego w roku 1954, po raz pierwszy ujrzała światło dzienne dopiero w roku 1970 i to w Toronto, a jej polskie wydanie musiało poczekać na zmianę władzy i systemu politycznego, czyli do roku 1990. Można też trafić ma nią pod tytułem "Siódmy batalion czołgów" z datą 2004. Jest to lektura lekka łatwa i przyjemna, jednak poziom bezsensu jaki się w niej objawia wytrzymają tylko najwytrwalsi i oni też będą czerpać z niej największą przyjemność. Wydaje mi się, że książka ta mogła by konkurować ze Szwejkiem jak i z polskimi "Misjonarzami z dywanowa". Wszystkie trzy szczerze polecam, bo tam dopiero widać jak ciekawą instytucją jest armia. Niezależnie jakiego kraju ;)

"Moskwa-Pietuszki" - Wieniedikt Jerofiejew. Ocena 7.5/10

"Moskwa-Pietuszki" to kolejna groteskowa opowieść, tym razem w formie poematu pseudoautobiograficznego, autorstwa Jerofiejewa. Opowiada on nam w nim historię Wienieczki, który po tym jak przez swój alkoholizm został zwolniony z posady brygadzisty postanawia za wszystkie pozostałe pieniądze kupić alkohol i wyruszyć w podróż z Moskwy do Pietuszek do swojego dziecka i ukochanej. Na tej 125 kilometrowej trasie raczy nas monologami dotyczącymi historii, filozofii, alkoholizmu, polityki i kultury, a także śpiewa i rozmawia z innymi pasażerami pociągu. Jest to piękna a zarazem smutna opowieść o upadku człowieka, któremu w życiu nie pozostało już nic innego niż chlanie. Groteskowa i gorzka opowieść kończy się jednak tragicznie i to w dwójnasób. Po pierwsze dla głównego bohatera, a po drugie dla czytelnika, ponieważ ostatnie kilkanaście stron zupełnie psują świetnie napisany, lekki, potoczysty początek i rozwinięcie. Koniec jest dziwny, onirycznie niezrozumiały i po prostu nudny. Jednak mimo wszystko całokształt okazuje się i tak nad wyraz ciekawy i warty poznania.

"Bezcenny" - Zygmuny Miłoszewski. 8.5/10

A widzicie, zawsze mówiłem, że jak się chce i umie to można. Miłoszewskiego wcześniej nie znałem, a i koło "Bezcennego" przechodziłem kilkanaście razy bez większego zainteresowania. Dopiero po lekturze kaszaniastej "Operacji kusza" zwróciłem na niego uwagę z racji opowiadanej w nim tej samej historii. Chciałem zobaczyć czy ten arcy ciekawy temat można opowiedzieć w interesujący sposób, a nie przynudzać jak pani Kaleta. I okazało się, że jednak jest to możliwe. Miłoszewski już od pierwszych stron wciąga i intryguje swojego czytelnika. Tworzy swoje postaci bardzo plastycznie i dokładnie, nadając im niepowtarzalnego rytu i charakteru. Dziej się tak nawet w przypadku osób pobocznych i nieistotnych dla fabuły (choć w sumie tutaj takich prawie nie ma). Historia, wartka akcja, intryga i jej rozwiązanie. Zmienność miejsc rozgrywania poszczególnych wątków i humor to coś co pozwala tej książce wskoczyć do czołówki moich ulubionych powieści z tajemnicą historyczno-artystyczną w tle. Nie wiem nawet czy Miłoszewski nie wyprzedził właśnie niekwestionowanego lidera mojego rankingu, Dana Browna, bo naprawdę świetnie się bawiłem podczas lektury i pochłonąłem "Bezcennego" w kilka godzin. Ale zapomniałem napisać o czym jest ta książka, bo może nie wszyscy czytali (mam nadzieję) "Operację kusza". Chodzi tutaj o poszukiwanie najcenniejszego polskiego obrazu "Portretu młodzieńca" pędzla Rafaela, zaginionego podczas II wojny światowej i do dziś dnia nieodnalezionego, co czyni go najbardziej wartościowym niezlokalizowanym do tej pory dziełem na świecie. Co ciekawe akcja powieści rozpoczyna się kilkanaście dni przed Świętami Bożego Narodzenia, więc ciekawie było ją czytać w pierwszy dzień tychże świąt :) Polecam!



środa, 11 grudnia 2013

[40] Książka: "Futbol jest okrutny" - Michał Okoński (2013)

Wydawnictwo Czarne to ostatnimi czasy jedna z najciekawszych oficyn zajmujących się szeroko pojętą literaturą faktu. Ale nie chodzi mi tylko o to, że można tam znaleźć najlepszych polskich reportażystów ze Szczygłem, Tochmanem i Hugo-Baderem na czele, ale też o perełki w postaci recenzowanej właśnie przeze mnie książki. Autor bloga Futbol jest okrutny - Michał Okoński - pokusił się ostatnio o napisanie książki pod tym samym tytułem. Jego twór wydało właśnie Czarne i bardzo dobrze zrobiło, bo książka jest naprawdę ciekawa i pełna szczegółowych faktów, przykładów, anegdot. I muszę przynać, że wciągnęła mnie tak bardzo, iż mimo tego, że zbliżała się północ, nie odpuściłem i skończyłem jej lekturę za jednym podejściem. 


Michał Okoński, wielki fan londyńskiego Tottenhamu, na piłce zna się jak mało kto. A przynajmniej takie wrażenie można wynieść z lektury jego książki. Przez cały czas zarzuca, żeby nie powiedzieć zakopuje nas w przenajciekawszych faktach dotyczących piłki nożnej. Tej aktualnej, jak i tej sprzed wielu lat. Opisuje swoje pierwsze kibicowskie doświadczenia na stadionie Okocimskim w 1987 roku. I późniejszą, wielką miłość do londyńskiego Tottenhamu. 


Dzieli swoją książkę na kilka części, aby w każdej z nich przyjrzeć się innemu aspektowi futbolu. Swój wywód rozpoczyna od przeanalizowania zjawiska nazywanego w futbolu fergie time - czyli czasu doliczonego do regulaminowych 90 minut pod wpływem autorytetu trenera Sir Alexa Fergusona, aby jego drużyna mogła zdobyć wyrównującego lub zwycięskiego gola. Jednak to tylko początek. Później mamy cały szereg bardzo ciekawych aspektów związanych z piłką nożną jak choćby działalność dobroczynna piłkarzy, czy też wręcz przeciwni, działalność destrukcyjna albo raczej autodestrukcyjna, która dopada zawodników niepotrafiących sobie poradzić ze stresem, odpowiedzialności, presją oczekiwań jak miało to miejsce w przypadku Georga Best'a, Paula Gascoigne'a i wielu innych im podobnych, świetnych piłkarzy, którzy utopili swój talent w alkoholu i prochach.  


Okoński opisuje spektakularne i zupełnie nieprzewidziane klęski wielkich klubów, jak i jeszcze bardziej nieprawdopodobne zwycięstwa drużyn spisanych na straty. Pisze o wysiłku, poświęceniu, codziennych zmaganiach zwykłych ludzi (a w ostatnich czasach nawet dzieciaków) aby kiedyś stanąć w blasku świateł największych stadionów świata. Przytacza chwile wielkiej rozpaczy spowodowane tragediami, jak na przykład związana z katastrofą lotniczą, do której doszło w lutym 1958 roku, w której zginęła prawie cała drużyna ManU. Ale także i chwile wielkiej trwogi a później radości i pojednania, jak choćby między Tottenhamem i Boltonem kiedy to zawodnik Boltonu Fabrice Muamba zasłabł na płycie boiska i mimo reanimacji jego serce nie pracowało przez 78 minut. Mecz został odwołany, a Muamba dzięki pracy lekarzy odzyskał przytomność. Kiedy kluby spotkały się aby odrobić niedokończone spotkanie zawodnicy wyszli na murawę w takich samych strojach, aby wyrazić swoją jedność z Muambą. I jeśli kiedykolwiek wcześniej dochodziło do jakichś animozji między kibicami tych dwóch klubów w tym momencie zniknęły one na zawsze. 


Jednak nie zawsze i nie wszystko jest piękne i kolorowe. Okoński pisze także o rasizmie w piłce i o walce z nim. Pisze o kontuzjach, nadludzkim wysiłku jaki w piłkę wkładają zawodniczy, trenerzy...ale też i kibice, którzy potrafią wędrować za swoim ukochanym klubem nawet w najdalsze zakątki świata. 


Impresja jaka tworzy nam się pod koniec lektury tej książki pozostawia w naszej świadomości odczucie, że futbol jest okrutny. Jakby jednak na niego nie patrzeć jest też piękny, honorowy, wzruszający, przełamujący wszelkie bariery, przynoszący niezmierzone pokłady radości w chwilach wielkiego triumfu i, niestety, rozczarowanie i rozpacz z momencie porażki. Warto jednak w nim uczestniczyć. Zawsze i w każdej postaci. Czy to kopiąc piłkę z przyjaciółmi, czy też śledząc jak to robią najlepsi na świcie na ekranach telewizorów, komputerów, tabletów czy smartfonów. 

Podsumowując, ja miałem naprawdę wielką uciechę podczas czytania tej książki, a wcale nie jestem jakimś wielkim fanem futbolu. Jest ona jednak napisana w tak interesujący i spójny, mimo ogromu i różnorodności przytoczonych faktów, że powinna spodobać się...każdemu? Może takie stwierdzenie to przesada, ale na pewno każdy kibic powinien ją przeczytać. Moja ocena to 7.5/10. Polecam!

Niektórzy jednak powinni raczej pozostać przy oglądaniu meczy. Dla obopólnego dobra.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Maniek komentuje #1

Witam Wszystkich serdecznie! Jako, że wczoraj skończyłem czytać książkę "Andrzej Wajda. Podejrzany", dziś miała się pojawić jej recenzja, ale... No właśnie. Chyba jeszcze nie dojrzałem do napisania tak poważnego tekstu. Dodatkowo nie mam nastroju na konstruktywną ocenę czyichś dokonań. Wolę ponarzekać :D Z tego względu postanowiłem utworzyć na moim blogu nowy cykl tekstów - "Maniek komentuje", gdzie będę zamieszczał spostrzeżenia na temat absurdów otaczającej nas rzeczywistości, albo po prostu rzeczy czy też sytuacji, które mnie albo śmieszą, albo zwyczajnie denerwują. Szczerze zachęcam do komentowania.

Niepełnosprawny Bodyguard?!
Brzmi absurdalnie, nieprawdaż? Ale jest to niestety, moi drodzy, szczera i żałosna prawda, z którą spotykamy się praktycznie na co dzień. Ale przeanalizujmy sobie dlaczego tak jest, bo może nie wszyscy się z tym zgadzają albo o tym nie wiedzą. Tych postaram się uświadomić i przekonać (mam nadzieję, że takich nie ma, ale różnie to bywa;]). 
Zacznijmy od odpowiedzenia sobie na pytanie kim jest OCHRONIARZ albo kim powinien być, bo w naszej rzeczywistości, to wcale nie jest takie oczywiste. Po pierwsze powinien być kimś kto jest w stanie coś/kogoś ochronić, bądź pilnować. Czyli musi być w tzw. sile wieku albo młodszy. Ile to jest? 20, 30, 40? Może 50? A co myślicie o 60tce? A 70cie letni ochroniarz też wchodzi w grę czy już nie? Jak myślicie? To wyjaśnię później. A na razie sprawdźmy co jeszcze oprócz wieku, powinno charakteryzować ochroniarza. Raczej powinien być sprawny fizycznie. Może też, choć nie musi, budzić jakiś szacunek albo chociaż grozę lub lęk, że jak się zrobi coś, na przykład złego "to się popamięta gdzie raki zimują". 
Czyli mamy już trzy elementy, które powinny być atrybutami dobrego i "wydajnego" ochroniarza. Czy tacy są dostępni na polskim rynku pracy? Oczywiście, że są. Jednak ich wadą jest fakt, że są kosztowni. W związku z tym zatrudnia się ich w naprawdę bardzo nielicznych wypadkach. A co jest najważniejsze w prowadzeniu polskiej firmy? Oszczędności. Więc jeśli prowadzimy sobie na przykład taką Biedronkę, to nie potrzebujemy napakowanego olbrzyma o aparycji weterana wojny w Kosowie, bo tam jest tak tanio, że się kraść nie opłaca. Nie, wystarczy nam zwyczajny łachmaniarz, w trampkach i zupełnie nie pasującym garniturze (?), który będzie się snuł bez celu między regałami. Będzie mało wydajny, mało skuteczny, zupełnie nieprzydatny, ale! będzie tani. Podobnie będzie w przypadku kiedy zatrudniamy firmę ochroniarską do ochrony jakiegoś obiektu (kiedyś się to nazywało strużowaniem, ale teraz trwa całą dobę i nosi miano 'ochrony'). Tutaj też raczej nie przewidujemy, że ktoś się do nas włamie i coś ukradnie, ale marginalne względy bezpieczeństwa i przyzwoitości wymagają zatrudnienie takiego personelu. Co więc robimy? Zatrudniamy firmę tzw. pracy chronionej, czyli zrzeszającą ludzi niepełnosprawnych. Jest ona tańsza, bo pracodawca za każdego niepełnosprawnego otrzymuje dodatkowe dotacje od państwa. Niby wszystko pięknie ładnie, ale ostatnio zmieniły się przepisy i dodatkowa kasa nie dotyczy niepełnosprawności lekkiej (3 stopień) a co najmniej umiarkowanej (2 stopień), co w kontekście pracy w ochronie wydaje się (lekkim?) absurdem. Bo niby jak ktoś kto ma drugi stopień niepełnosprawności, baaardzo często połączony z mocno zaawansowanym wiekiem (bo tańsi są też ludzie na emeryturze) może się nadawać do takiej pracy? Jaki z niego ochroniarz? A tak a propos wieku, o którym wspominałem wcześniej, to często bywa i tak, że ochroniarze są po 70tce (sic!). Niedosłyszą, często mają problemy ze wzrokiem. W robocie noszą kapcie, myją nogi w zlewie i z reguły wtedy kiedy mają "ochraniać", czyli w nocy szukają jedynie w miarę wygodnego konta żeby się przepasać. Dodatkowo, z racji wieku zupełnie nie kumają o co dookoła nich chodzi. Fajnie nie? A jakże, pewnie że tak.
Jeszcze innym absurdem, oprócz ochroniarzy-dziadków, są  wspomniani chwilę wcześniej ochroniarze-inwalidzi, czyli ci z drugą grupą niepełnosprawności i licencją ochroniarską. I tutaj pojawia się kolejny paradoks naszego kraju. Bo w jaki sposób można mieć licencję ochroniarską (trzeba zdać kilka egzaminów zręcznościowych oraz sprawnościowych i dodatkowo przejść szereg medycznych i psychiatrycznych kontroli i testów) i dodatkowo 2 st. niepełnosprawności (także trzeba przejść wiele badań i testów tylko tym razem w druga stronę, aby uzyskać decyzję o umiarkowanej niepełnosprawności)? To jest możliwe chyba tylko w naszym dzikim kraju :) Ale cóż zrobić, najważniejsza jest OSZCZĘDNOŚĆ!

Panie Tusk zdecyduj się Pan - abonament czy reklama, bo już mnie @#$%^&* bierze!
Czy zauważyliście pewną zależność w Polskiej Telewizji Publicznej? Nic nigdy nie zaczyna się o tej godzinie, o której powinno (no, może za wyjątkiem 'Wiadomości' i 'Teleexpressu', ale to się nie liczy, bo tego nie oglądam :P). Czekam sobie na przykład na kolejny odcinek "Rancza" (które jakimś dziwnym trafem ostatnio nawet polubiłem, co nie zmienia faktu, że dalej uważam je za serial czysto fantastyczny). Według 'rozkładu jazdy' jego emisja ma się rozpocząć o godzinie, dajmy na to, 16:15. Na pasku, który mój inteligentny dekoder telewizji cyfrowej mi wyświetla, serial ten trwa już od 3 minut, ale w moim kochanym telewizorku wciąż oglądam jak to nie mógłbym się obejść bez akurat tej odmiany syropu na kaszel. Wnerwia mnie to! I to strasznie. Wnerwia mnie także niemiłosiernie fakt, że serial kończy się około 17:03, bo trwa plus minus 46 minut, ale kolejna audycja zaczyna się dopiero 17:15. Czyli jak łatwo wywnioskować i policzyć będziemy uraczeni około 16 minutami reklam. I teraz się pytam: po co jest ten cały abonament?! Żeby rząd mógł trzaskać kasę z dwóch źródeł? Bo ja rozumiem, że jakby oni tak usilnie skamlali o pieniądze z abonamentu, ale nie emitowali reklam w ogóle. Wtedy spoko. Nie ma problemu. Wszystko jest zrozumiałe. Albo całkowicie zaprzestali żebrania i czerpali zysk jedynie z reklam. To też byłbym w stanie zrozumieć. Ale rąbanie kasy tu i tu i jeszcze mówienie na każdym kroku jacy to oni są biedni a jakimi ludzie w Polsce są okropnymi zbrodzieniami, to już jest lekka przesada (cisną mi się tutaj na palce inne słowa, ale z racji dobrego wychowania ich nie użyje).
A tak swoją drogą, to ja do dziś nie rozumiem za co jest ten abonament. A Wy? Przeanalizujmy całą tę absurdalną sytuację. Kupujecie telewizor. Płacicie cenę producenta, marżę sklepu i...podatek VAT. Macie już telewizor w domu. Chcecie coś obejrzeć, ale w naziemnej telewizji cyfrowej nic nie ma. Kopsacie więc swoje cztery litery gdzie bądź i zakładacie kablówkę, za którą oczywiście płacicie. Tam macie wszystkie te kanały, które (niby) za darmo oferuje nam (niby) bezpłatna telewizja naziemna. No więc za co jest abonament? Wychodzi na to, że jest to podatek od posiadania. Bo co ciekawe należy go zapłacić odpowiednio więcej w zależności od ilości posiadanych odbiorników radiowych lub telewizyjnych. Czyli mając 1 tv około 19 zł. A co najciekawsze w treści ustawy abonamentowej jest napisane, że uiszczamy go "za używanie odbiorników radiofonicznych i telewizyjnych". Czyli co? Kupiłem telewizor, zapłaciłem za kablówkę i jeśli nie zapłacę abonamentu to nie mogę go używać? No coś tu chyba jest nie-halo. A najbardziej nie-halo robi się wtedy kiedy się ma tv a się telewizji w ogóle nie ogląda. I co wtedy? Płacić, bo przecież płacimy za używanie, czy nie płacić, bo przecież telewizji nie oglądamy? Rozsądźcie sami. Ja jedyne czym to w tej chwili skomentuje, to <hahahahahahahah>.
Na szczęście ja nie mam telewizora, radia ani nawet komputera :D Jednak nie byłbym sobą bez konkluzji na zakończenie. Wydaje mi się, że nasza TVP stoi na tak dziadowym poziomie, że nic by się nie stało jakby ją całkiem zaorać i wtedy cały kraj byłby zwolniony z tej idiotycznej opłaty.

Peas! :) :P

czwartek, 5 grudnia 2013

Nowe książki, nudny Card i wielka tragedia...

Ostatnio nic nie pisałem i strasznie mi z tym źle. Ale z drugiej strony zupełnie nie mam o czym pisać, bo nic nie oglądam ani nic nie czytam :( Jednak jest kilka spraw, o których chciałbym napisać.

Po pierwsze w mojej kolekcji pojawiły się nowe książki (o dziwo papierowe, a co!), którymi chciałem się pochwalić. I co za tym idzie zapowiedzieć najbliższe, albo trochę odleglejsze recenzje.

Za książkę "Andrzej Wajda. Podejrzany" chciałbym serdecznie podziękować autorom - Witoldowi Beresiowi i Krzysztofowi Burnetko.




Kolejną sprawą jest fakt, że na ponad tydzień utknąłem w Cardowskim "Teatrze Cieni", czego po wcześniejszych moich zachwytach zupełnie się nie spodziewałem. I po skończonej lekturze muszę z przykrością stwierdzić, że była nudna, wtórna i ogólnie słaba. Dalsze losy Groszka, Petry, Petera, Achillesa i wielu innych członków jeeshu Endera zostały przedstawione w mało zachęcający i zbyt "wydumany" sposób. Dwie pierwsze części Sagi Cieni jeszcze w jakiś sposób do mnie przemawiały, ale tutaj autor zupełnie popłynął i stworzył historię całkiem nieciekawą i niewciągającą. Szkoda, bo bardzo się zawiodłem na tej konkretnej części Sagi Cieni, co zdecydowanie osłabiło moją chęć dalszego jej poznawania. Chyba jednak będę musiał na jakiś czas odpocząć od Cardowskiego Enderlandu. Na szczęście mam co czytać :D Dla "Teatru Cieni" nie mam jednak litości i moja ocena to smutne i ponure 3/10.


No i na koniec informacja chyba najważniejsza, a zapewne bardzo istotna i smutna dla wszystkich fanów serii Fast&Furious. W sobotę w Santa Clarita (Kalifornia, USA) w wypadku samochodowym, do którego doszło podczas charytatywnej akcji "Reach out Worldwide" na rzecz ofiar tajfunu na Filipinach, zginął aktor Paul Walker i jego kolega Roger Rodas. Ta informacja jest tragiczna sama w sobie, ale bardzo mocno wpłynęła na dalsze losy całej serii F&F. W związku z śmiercią aktora zatrzymane zostały zdjęcia do części siódmej. Na razie nie wiadomo jak ten tragiczny wypadek wpłynie na fabułę filmu. 


wtorek, 26 listopada 2013

[35-39] Książka: Cykl o Enderze ("Pierwsze spotkanie w świecie Endera" 2002, "Gra Endera" 1985, "Ender na wygnaniu" 2008, "Cień Endera" 1999, Cień Hegemona" 2001, "Mówca Umarłych" 1986) - Scott Orson Card

Ostatnio stała się rzecz przedziwna. Zacząłem czytać Carda i o dziwo mi się podoba. Nigdy się tego nie spodziewałem. Ta moja niewiara w jego umiejętności wynikła z gdzieś przeczytanej sugestii jaką poczynił Sapkowski, że ten autor po prostu nie jest dobry. Pewnie myślałbym tak do końca życia, nawet nie próbując się o tym przekonać na własnej "skórze", gdyby nie trailer "Gry Endera", która jakiś czas temu zawitał na ekrany naszych kin. Pomyślałem sobie: 'Hmm...to może być ciekawe. Trzeba sprawdzić o czym będzie film." I w taki oto sposób, w ciągu tygodnia, który został do premiery miałem już przeczytane dwie części przygód Endera, "Grę..." i "Mówcę umarłych". I muszę powiedzieć, że Sapkowski się mylił!

Uzbierało się tak dużo tych książek, że pozwolę sobie na zamieszczenie recenzji przekrojowej i bardzo ogólnej; oddającej raczej moje odczucia co do całego uniwersum jakie na potrzeby tej powieści stworzył Card i poszczególnych postaci w nim się pojawiających niż poszczególnych książkowych pozycji. To tylko tak gwoli wyjaśnienia. 


Zacznę może od tego, że świat Endera rozrósł się już do dość potężnych rozmiarów i jest podzielony między dwie sagi: Sagę Endera i Sagę Cieni. W tej pierwszej autor, z tego co zdążyłem do tej pory przeczytać, przedstawia losy samego Endera, gdzie jest on postacią pierwszoplanową bądź wyraźnie obecną. Druga, czyli Saga Cieni, opowiada losy przyjaciół i wrogów Endera ze Szkoły Bojowej, a także jego rodziny. Dodatkowo Card w pierwszej sadze umieścił jeszcze, dość niedawno napisaną i nawet jeszcze nie w pełni skończoną, trylogię przedstawiającą losy pierwszych dwóch inwazji robali na ziemię (dotychczas ukazały się dwa tomy, trzeci jest w przygotowaniu, choć po polsku wydano dotychczas jedynie "W przededniu" 2012, napisane wraz z Aaronem Johnstonem).

A tak prezentują się wszystkie książki i opowiadania z obu sag w kolejności chronologicznej wydarzeń:
"W przededniu" ("Earth Unaware", 2012) – akcja powieści toczy się sto lat przed wydarzeniami przedstawionymi w "Grze Endera" i opisuje pierwszy kontakt ludzkości z obcą rasą;
"Earth Afire" (2013) – kontynuacja poprzedniej książki;
"Earth Awakens" (w przygotowaniu) – kontynuacja poprzednich dwóch książek;
"Chłopiec z polski" ("Polish Boy", 2002) - opowiadanie o losach ojca Endera, opowiadanie zawarte w tomie "Pierwsze spotkanie w świecie Endera";
"Zmora nauczyciela" ("Teacher's Pest", 2003) - opowiadanie zawierające historię gdzie i w jakich okolicznościach poznają się rodzice Endera, opowiadanie zawarte w tomie "Pierwsze spotkanie w świecie Endera";
"Gra Endera" (Ender's Game, 1977) - opowiadanie rozpoczynające i będące przyczynkiem do powstania całego uniwersum Endera, pierwotnie opublikowane w czasopiśmie "Analog", obecnie zawarte w tomie opowiadań "Pierwsze spotkanie w świecie Endera";
"Gra Endera" ("Ender's Game", 1985) - z Sagi Endera;
"A War of Gifts: An Ender Story" (2007) - krótka opowieść dziejąca się w trakcie "Gry Endera";
"Ender na wygnaniu" ("Ender in Exile", 2008) - z Sagi Endera;
"Doradca inwestycyjny" ("Investment Counselor", 1999) - opowiadanie, w którym Ender poznaje Jane, superinteligentny byt wirtualny, który spotkamy później m.in. w "Mówcy Umarłych", opowiadanie zawarte w tomie "Pierwsze spotkanie w świecie Endera";
"Cień Endera" ("Ender's Shadow", 1999) - z Sagi Cieni;
"Cień Hegemona" ("Shadow of the Hegemon", 2001) - z Sagi Cieni; 
"Teatr cieni" ("Shadow Puppets", 2002) - z Sagi Cieni;
"Cień olbrzyma" ("Shadow of the Giant", 2005) - z Sagi Cieni;
"Shadows in Fligh" (2012) - nadal nie przetłumaczona powieść Carda; 
"Mówca Umarłych" ("Speaker for the Dead", 1986) - z Sagi Endera;
"Ksenocyd" ("Xenocide", 1991) - z Sagi Endera;
"Shadows Alive" (w przygotowaniu) - tom będzie łączył fabularnie Sagę Endera z Sagą Cienia.
I jako dodatek - "Pierwsze spotkanie w świecie Endera" ("First Meetings in the Enderverse", 2003) - zbiór opowiadań łączących wiele wątków świata Endera*

* Informacje zawarte w tym akapicie pochodzą głównie z Wikipedii i oficjalnej strony Scotta Orsona Carda.

Gra Endera była oczywiście pierwszą książką jaka wpadła w moje ręce. Już po kilkunastu pierwszych stronach byłem "kupiony". Świat jaki stworzył Card mnie oszołomił! Co tu dużo mówić, nigdy wcześniej nie spotkałem się z taką wizją przyszłości, bądź też alternatywną wersją naszej rzeczywistości (może dlatego, że jednak twardej S-F nie czytam znów tak wiele). Świat zagrożony inwazją obcych istot z kosmosu jest oklepany i wyeksploatowany, można by rzec, do cna, ale wizja tego, że tylko genialne dzieci wyselekcjonowane przez specjalne testy i trenowane w Szkole Bojowej, Szkole Taktycznej i Szkole Dowodzenia, poczynając już od 6 roku życia, jest nadzwyczaj oryginalna. 
Obok bardzo ciekawie zarysowanej akcji i interesujących bohaterów, szokująca była też dla mnie psychika dziecka jaką zaprezentował nam Card. Ja oczywiście rozumiem, że jest to jedynie fikcyjna, wyssana z palca opowieść, ale jak już zaczynam coś czytać i porwie mnie wir wydarzeń, to ciężko mi wciąż sobie powtarzać, że to przecież nie jest prawda. Podświadomie chcę uwierzyć autorowi, że to co pisze ma jakieś odniesienie do rzeczywistości. A to co pisze Card jest naprawdę nieprawdopodobne - jakby to paradoksalnie nie brzmiało. 
Małe dzieci tak inteligentne aby wziąć na barki odpowiedzialność za losy całego świata w wieku lat 6ciu (jak na przykład Andrew 'Ender' Wiggin). Czy też wyrachowane i zupełnie pozbawione skrupułów, aby myśleć o przejęciu kontroli nad światem, i w wieku lat 10ciu otwarcie i z pełną premedytacją mówiące o śmierci swojego rodzeństwa (jak na przykład brat Endera, Peter). Czy też empatyczne i nad wyraz współczujące i opiekuńcze (jak na przykład Valentine, ośmioletnia siostra Endera, która w pełni podporządkowuje się woli starszego brata żeby tylko obronić młodszego). Takich postaci wcześniej w literaturze nie spotkałem (może za wyjątkiem ciekawej i podobnie dziwnej jaką był Oskar, główny bohater "Blaszanego bębenka" Guntera Grassa). 
A świat stworzony przez Carda jest ich pełen i to pełen zdecydowanie różnych charakterologicznie dzieci, zupełnie do siebie nie podobnych, choć wszystkich na swój sposób genialnych. Analitycznych  i kalkulujących co najbardziej opłaca im się zrobić (Groszek vel Julian Delphiki), aroganckich i zarozumiałych (Bonzo Madrid), odrzuconych na margines z racji swojej płci choć nie mniej inteligentnych od reszty (Petra Arkanian) oraz wiele innych takich jak na przykład Achilles, Virlomi, Suriyawong, Han Tzu, Nikolai ect., których intencje i motywy zachowania lepiej poznajemy dopiero w kolejnych częściach sagi Cieni.
Ale nie tylko dziecięcy bohaterowie są interesujący. Card kreuje także cały szereg barwnych i "prawdziwych" postaci dorosłych, choć ci stanowią raczej tło dla opisu postępowania dzieci, to ich losy także będą istone dla przebiegu fabuły. 8/10

W Enderze na wygnaniu Card opowiada nam historię tak jakby sprzed 15go rozdziału "Gry Endera", który to po wydaniu tej powieści uległ zmianie i został dostosowany do wymagań tej książki (autor postanowił, że to jedyny sposób na dopasowanie do siebie obu tych książek, choć pierwsze wydania zawierają jeszcze starą wersję wydarzeń). 
Owocuje to kolejną częścią przygód Endera, jego rodziny i przyjaciół rozgrywającą się tuż po zakończeniu wojny z robalami. Ender ma już lat 13 i wydawałoby się, że powinien wrócić na ziemię aby w glorii i chwale cieszyć się swoim zwycięstwem i powrotem do domu. Jednak wiele czynników sprawia, że do domu wrócić nie może. Zostaje wyznaczony do piastowania stanowiska gubernatora w pierwszej ludzkiej kolonii na planecie należącej wcześniej do robali. I pomimo tego, iż w podróż wraz z nim postanawia wyruszyć jego ukochana siostra, to Ender nie zazna spokoju ani zbytniego szczęścia. Będzie musiał uporać się z kilkoma sprawami, m.in. ostudzić ambicje kapitana statku co do przejęcia jego funkcji na planecie, do której zmierzają, uniknąć małżeństwa z piękną włoską dziewczyną, a także rozwiązać zagadkę związaną z dzieckiem swojego przyjaciela ze Szkoły Bojowej - Groszka. Więc roboty jest sporo, ale czy Enderowi uda się z tym wszystkim uporać? Musicie przekonać się sami. Sam koniec tej części, choć sygnalizowany już w "Grze Endera", także jest ciekawy i obiecujący. 7/10

Cień Endera jest natomiast powieścią, której akcja toczy się jakby równolegle do wydarzeń z "Gry Endera" tylko, że jej głównym bohaterem jest Groszek. Poznajemy go jako bardzo małego chłopca wegetującego na zdziczałych ulicach Holandii, gdzie przetrwać mogą jedynie najsilniejsze dzieci. Groszek, mimo stanu prawie agonalnego, postanawia postawić wszystko na jedną kartę i w bardzo brawurowy sposób przyłącza się do jednej z ulicznych "rodzin", której przywódcą czyni Achillesa, chromego "łobuza", który w przyszłości stanie się jego najzacieklejszym wrogiem. Groszek mimo wszystkich swoich zasług dla "rodziny" wciąż żyje na jej marginesie, jednak jego ponadprzeciętna inteligencja nie uchodzi uwadze siostrze Carlotty, werbowniczce do dziecięcego projektu Międzynarodowej Floty. To ona zauważa Achillesa i Groszka i postanawia wyciągnąć ich z ulicy umieszczając w programie. Wtedy nie jest jeszcze świadoma jakie to będzie miało konsekwencje dla losów obu chłopców, ale przede wszystkim świata.
I tak, z nędznych ulic Rotterdamu, akcja przenosi się do Szkoły Bojowej, gdzie Groszek stara się zaadaptować. Jest mały, ekstraordynaryjnie inteligentny i nie potrafi nikomu zaufać. Te cechy sprawiają, że nie ma, tam tak naprawdę, nikogo bliskiego. Ta sytuacja zmienia się kiedy postanawia obdarzyć zaufaniem Nikolaia, chłopca, który mimo, że mniej lotny niż on, wydaje mu się jego bratnią duszą. 
Jego historia toczy się obok historii Endera, a chłopcy spotykają się dopiero pod koniec ich przygody w tym miejscu, ale tym razem poznajemy je z punktu widzenia Groszka, co zdecydowanie rozszerza naszą recepcję tych wydarzeń. W tej części jeszcze dobitniej widać całą perfidię i determinację dorosłych w stosunku do dzieci i do konieczności szybkiego wyboru tego jedynego, który będzie potrafił pokierować inwazją na robale. 7/10

Ostatnią z części Sagi Cieni jakie udało mi się przeczytać  jest Cień Hegemona. Tylko dla wyjaśnienia podam znaczenie słowa hegemon w uniwersum Endera - jest to mianowicie osoba sprawująca kontrolę nad wszystkimi zjednoczonymi narodami ziemi. Funkcja ta powstała w momencie sojuszu wszystkich narodów świata w konsekwencji inwazji robali. I tak oto w tej części o status Hegemona ubiega się Peter, starszy brat Endera, który jak już wiemy z "Gry Endera" zdobył wielką estymę w sieci publikując polityczne eseje pod pseudonimem Loke. Jednak żeby piastować tę funkcję Peter musi się ujawnić, a do tej pory tylko kilka osób wie, że Loke to zaledwie 16letni chłopak. 
W między czasie, Achilles porywa wszystkie dzieci z jeeshu (drużyny, która ostatecznie dokonała unicestwienia robali), oprócz Groszka vel Juliana Delphiki, który nauczony doświadczeniami z Rotterdamu, nie dał się zaskoczyć i wraz z rodziną zdążył się ukryć. Petra Arkanian, jedna z porwanych, ma świadomość, że Groszek jest jedyną osobą, która może ich z tego wyciągnąć. A Groszek będzie musiał się nieźle nagimnastykować aby odnaleźć przyjaciół i pokrzyżować plany Achillesa. Będzie też musiał zawrzeć sojusz z osobą, o której do tej pory nie myślał w kategoriach przyjaciół. O kim mowa i w jakim stopniu mu się powiedzie będziecie musieli sprawdzić sami. 6/10

Natomiast ostatnią pozycją z Sagi Endera z jaką się zapoznałem był Mówca Umarłych. Tytułowym mówcą jest oczywiście Ender, który po odnalezieniu na Szekspirze (taka planeta:P) jaja z cudem ocalałą królową robali zrozumiał jej historię. Pisze książkę pod tytułem "Królowa kopca", w której przedstawia motywy postępowania robali wobec ludzi. Podpisuje się jako Mówca Umarłych. Później opowiada historię swojego brata Petera (wszystko to ma miejsce w "Enderze na wygnaniu") i z nic nie znaczącego pseudonimu, który miał zachować w tajemnicy jego prawdziwe nazwisko, tworzy się międzygalaktyczny zawód. Teraz każdy może zostać Mówcą Umarłych i opowiadać na pogrzebach prawdziwą historię zmarłego, jeśli tylko zostanie o to poproszony przez kogoś z rodziny. Jednak akcja "Mówcy Umarłych" dzieje się blisko 3000 lat po wydarzeniach z "Gry Endera", a jej historia rozgrywa się w większości na planecie Lusitania, gdzie ludzie odkryli nową obcą rasę - prosiaczki - i starają się ją jak najlepiej poznać bez jakiejkolwiek ingerencji w ich naturalny rozwój. Dzieje się tak w konsekwencji tego co Ender napisał w "Królowej kopca". Po tym jak strach związany z robalami minął, Ender został okrzyknięty największym mordercą w dziejach świata, a jego nazwisko stało się wulgarnym przezwiskiem. A ludzie nie chcą być po raz kolejny niszczycielami obcego gatunku. Nie chcą być tacy jak Ender Ksenobójca. Jednak Ender wciąż żyje, choć ma już lat 35. Jest to możliwe dzięki bardzo częstym podróżom kosmicznym z prędkością światła, i bardzo krótkim pozostawaniem Endera i Valentine w jednym miejscu. 
Po tajemniczych i tragicznych wydarzeniach na Lusitanii jedna z tamtejszych mieszkanek "zamawia" wizytę Mówcy Umarłych. Jej zaproszenie przyjmuje właśnie Ender i choć wyrusza prawie natychmiast, to minie kilkanaście lat zanim dotrze do miejsca przeznaczenia, a w tym czasie na Lusitanii także wiele się wydarzy i kiedy się pojawi nikt już nie będzie chciał aby przemówił. 
"Mówca Umarłych", to druga w kolejności powieść o Enderze jaką napisał Card, choć jeśli zwrócimy uwagę na chronologię wydarzeń, to jest ona naprawdę odległa czasowo. Nie zmienia to faktu, że podobnie jak "Gra Endera" jest odrobinę lepsza niż te z Sagi Ceni. Widać, że autor miał tutaj więcej do powiedzenia, bo na jej potrzeby wymyślił bardzo złożoną intrygę i stworzył całkiem nową rasę wraz z jej wierzeniami, obyczajami, wyglądem, zachowaniami. 
Saga Cieni, choć interesująca, rozwija jedynie losy pobocznych bohaterów, co sprawia, że jest raczej odtwórcza. Obcujemy w niej prawie cały czas z tym samym okresem, tymi samymi wydarzeniami i w większości przypadków, tymi samymi bohaterami. Tutaj natomiast jedynymi znanymi postaciami jest Ender i jego siostra Valentine. Cała reszta jest, można by powiedzieć, brand new. Także rozmach z jakim Card kreuje ten nowy świat jest godny pochwały (tak swoją drogą, to pochwałami były nagroda Hugo i Nebula, te same dwie, które rok wcześniej otrzymał za "Grę Endera"). Ja w swoim rankingu plasuje "Mówcę Umarłych" o oczko wyżej niż dotychczas przeczytane pozycje Sagi Cieni, czyli 8/10.

Na zakończenie chciałbym tylko wspomnieć o książce Pierwsze spotkanie w świecie Endera, który jest zbiorem opowiadań pozwalającym nam się zapoznać z bohaterami, o których opowieść snuje Card już od prawie 30 lat. Mamy w tym tomie 4 opowiadania z różnych okresów czasowych, choć wszystkie są raczej wprowadzeniem do samej "Gry Endera", jedynie akcja "Doradcy inwestycyjnego" dziej się po zniszczeniu robali przez młodego Wiggina. Bardzo ciekawa pozycja, z którą każdy fan tego uniwersum powinien się zapoznać. 7.5/10

Ok, kończę już ten przydługi wywód. Mam nadzieję, że chociaż kilka osób dotrwało ze mną do końca. Tym zazdroszczę wytrwałości, a wszyscy ci, który się poddali, tych słów czytać już raczej nie będą :) Jednak na samo zakończenie chciałbym po prostu szczerze zachęcić do zapoznania się z przygodami Endera, bo myślę, że naprawdę warto!

środa, 20 listopada 2013

[54] Film: "Gra Endera / The Enders Game" (2013)


Już od kilku dni próbuję się uporać z tym tekstem, ale ciągle brakowało czasu, a co chyba bardziej znaczące, także weny. Mam tutaj na myśli recenzję filmu w reżyserii i ze scenariuszem Gavina Hooda, a zarazem książki Scotta Orsona Carda "Gra Endera". Jednak nadszedł wreszcie czas aby i o tym wielkim kinowym przedsięwzięciu napisać kilka słów. 


czwartek, 14 listopada 2013

[53] Film: "Thor: Mroczny świat / Thor: The Dark World" (2013)

Ok, wszyscy piszą o nowym Thorze, napiszę więc i ja. Zacznę może od tego, że film ogólnie mi się podobał, ale chyba zupełnie inaczej niż wszystkim... Ale zacznę od czegoś innego, choć moim zdaniem bardzo ważnego.


Najnowsze przygody boga piorunów w naszych polskich kinach były dostępne w wersji 3D i 2D z napisami i dubbingiem. Jednak najgorsze jest to, że dubbing był w obu "wymiarach" a napisy tylko w 3D. A to prowadzi nas do prostej konkluzji -> w Heliosie 3D jest tak żałosne, że po "Iron Manie 3" już nigdy więcej nie obejrzę tam filmu w trzech wymiarach (a Helios jest jedynym kinem w moim mieście, w którym emitowany był nowy Thor), więc musiałem wybrać dubbing, czyli jedyną formę tłumaczenia dostępną w 2D. I ten wybór dość mocno wpłynął na mój odbiór całości. Bo powiedzmy sobie szczerze - dubbing "głupi jest, brzydki jest!" i tak naprawdę podobał mi się tylko w Harrym Potterze i trzech pierwszych częściach Gwiezdnych Wojen. Żaden inny film nie zyskał na dubbingu. Co innego bajki, ale to już inna...bajka. "Thor" także został skrzywdzony przez dubbing. I to dość poważnie, bo moim zdaniem ten rodzaj tłumaczenia odbiera co najmniej dwa oczka od oceny końcowej. Ale do oceny przejdę później. Najpierw wrażenia z seansu.

środa, 13 listopada 2013

[52] Film: "Piąta władza / The Fifth Estate" (2013)

Julian Assange doczekał się już szumu i skandalu medialnego, listu gończego o najwyższym priorytecie wystawionego przez rząd Szwecji, rzesz fanów i przeciwników na całym świecie, dwóch książek na swój temat, dwóch programów publicystycznych, których jest prowadzącym ( The Julian Assange Show oraz Julian Assange's The World Tomorrow emitowanych w kanale RT należącym do rosyjskiego rządu) a teraz jeszcze filmu fabularnego. Całkiem nieźle jak na gościa, który dopiero niedawno przekroczył 40-kę.

Wystarczy dwóch facetów z komputerami w plecakach aby wstrząsnąć posadami światowego ładu

wtorek, 12 listopada 2013

[51] Film: "Wyścig / Rush" (2013)

Witam Was po dłuższej przerwie. Teraz niestety tak to będzie wyglądało, że będę pisał kilka postów z rzędu, a później na chwilę "zamierał" i znikał. Mam jednak nadzieję, że to o czym napiszę spodoba się Wam. Dziś jako pierwszy pod młotek idzie "Rush" (nie lubię polskiego tytułu, więc będę się posługiwał oryginalnym), czyli, moim zdaniem, najlepszy film ostatniej dekady; a jeśli chodzi o kino "samochodowe", to chyba wszechczasów. A przynajmniej tak powinni go odbierać Ci, w których żyłach płynie choć odrobina benzyny.


niedziela, 3 listopada 2013

[34] Książka: "Formuła 1 to ja. Bernie Ecclestone" - Tom Bower (2013)

Formuła 1 nigdy nie była moją ulubioną dyscypliną sportu a uściślając nawet kiedy wyodrębnimy sporty motorowe. Szczególnie teraz kiedy wszystko jest skomputeryzowane, a to kto wygra wyścig rozgrywa się głównie w boksach, a jeszcze częściej na kontach zespołów. Ale kiedyś było inaczej. Kiedyś kierowcy wyjeżdżając na tor walczyli nie tylko o to kto wygra, ale też o to kto dojedzie do mety żywy. Wtedy te zawody emocjonowały a z ich uczestników robiły niemalże gladiatorów (o dwóch z nich opowiada najnowszy film Rona Howarda "Rush", którego premiera już 8 listopada!). Tak było jeszcze do połowy lat 90, kiedy to w '94 na torze tragicznie zginął genialny kierowca i wspaniały człowiek - Ayrton Senna. Natomiast Bernie Eccleston prawie od samego początku brał w tym wszystkim udział. Można powiedzieć jeszcze więcej - to on stworzył Formułę 1 taką, jaką znamy ją dziś. I to głównie fascynacja ciekawymi ludźmi jacy nas otaczają skłoniła mnie do sięgnięcia po tę książkę. Czy było warto? Przekonajmy się.

sobota, 2 listopada 2013

[33] Książka: "Sezon burz" - Andrzej Sapkowski (2013)

No i przyszła pora na nieuniknione. Coś co niby miało się już nie wydarzyć, ale jednak nikt tak naprawdę i do końca w to nie wierzył. Andrzej Sapkowski napisał kolejną książkę o przygodach wiedźmina Geralta z Rivii! 


czwartek, 31 października 2013

[32] Książka: "Inferno" - Dan Brown (2013)

Całe szczęście, że są na świecie twórcy tacy jak Quentin Tarantino czy Dan Brown, bo inaczej byłoby smutno i nudno. A tak mamy pewność, że jeśli w natłoku zachwalanego chłamu znajdziemy coś sygnowanego ich nazwiskiem, będzie trzymało poziom. Tak jest w przypadku filmów QT, który za jaki temat by się nie wziął, to zamienia go w coś oryginalnego i nietuzinkowego, nie zapominając przy tym aby było ciekawe i wciągające. Podobnie jest z pisarstwem Dan Browna. 


niedziela, 27 października 2013

[31] Książka: "Operacja kustosz" - Jolanta Maria Kaleta (2013)

Po raz kolejny sięgnąłem po powieść z tajemnicą z przeszłości w tle. Tak jak i w poprzedniej, czyli "Tajemnicy Kolumba" Steve'a Berrego (recenzja tutaj) i w tej historii do dziś nie znamy rozwiązania zagadki, a przedstawione zakończenia są tylko imaginacjami twórców. Ale to dobrze, bo to nie podręczniki historii, a powieści fabularne. Dodatkowym bodźcem był fakt, że książka przez pewien czas była bestsellerem w EMPIKu. 

sobota, 26 października 2013

[30] Książka: "Tajemnica Kolumba" - Steve Berry (2013)

Ostatnimi czasy, po dłuższej przygodzie z szeroko pojętą literaturą faktu, zapragnąłem wreszcie przeczytać jakąś książkę z fabułą. Kiedy przystępowałem do lektury miałem do wyboru dwie powieści - obie wydawały mi się nad wyraz ciekawe, z czego na jedną czekałem od dawna, a drugą kupiłem tak po prostu, w wyniku chwilowego impulsu. Pierwszą było "Inferno" Dana Browna. Drugą natomiast "Tajemnica Kolumba" Steve'a Berrego. Jak zapewne wiecie już z tytuły tego posta, zdecydowałem się na tę drugą. Niestety, z przykrością muszę stwierdzić, że wybór nie okazał się trafny, ale po kolei.

poniedziałek, 21 października 2013

[50] Film: "Świat w płomieniach / White House down" (2013)

Tego samego dnia kiedy widziałem "Ślepy traf" udało mi się też obejrzeć "Świat w płomieniach" i muszę przyznać, że była to nie lada ulga i odprężenie po wcześniejszej wpadce. Film, który od początku uważałem za klona "Olimpu w ogniu" okazał się nim w rzeczy samej, ale tylko patrząc na aspekty fabularne. Cała reszta była diametralnie inna (tak swoją drogą to ciekawe posunięcie kręcić dwa prawie jednakowe filmy dosłownie w tym samym czasie :/ ale w sumie ja się nie znam).

niedziela, 20 października 2013

[49] Film: "Ślepy traf / Runner runner" (2013)

Mam dla Was radę, jeśli chcecie iść do kina i zobaczyć fajny film, to...nie wybierajcie "Ślepego trafu" z Benem Affleckiem i Justinem Timberlakem w rolach głównych. Nie ma w tym filmie nic co mogłoby być warte uwagi. Poczynając od reżysera - Bena Furmana - który jak dotychczas niczym ciekawym pochwalić się nie może (z tego filmu także dumny być nie powinien). Poprzez tzw. ozdobę płci żeńskiej - Gemme Arterton, która rzeczywiście tylko dobrze wygląda. Kończąc na odtwórcy głównej roli, czyli księciu popu Justinie, który niech już lepiej przy muzyce zostanie, bo drugi Frank Sinatra to z niego raczej nie będzie.

czwartek, 17 października 2013

[44-48] Film: "Star Trek Into Darkness" (2013); "Star Trek" (1979), "Star Trek: Gniew Khna" (1982); "Star Trek: W poszukiwaniu Spocka" (1984); "Star Trek: Powrót na ziemię" (1986)

Witam po długiej przerwie! Nie pisałem, bo za bardzo nie było o czym i co ważniejsze nie było kiedy:/ Mam teraz dość spore urwanie głowy, więc czuję, że częstotliwość umieszczania przeze mnie postów spadnie diametralnie, ale mam nadzieję, że nie na długo :)


Jednak znalazłem dziś chwilę aby podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami na temat ostatnich podbojów "oglądalniczych" (ehh... to słowotwórstwo :]). Tym razem padło na serię Star Treka. Jako, że wreszcie pojawił się na BR najnowszy film z tejże, postanowiłem niezwłocznie nadrobić swoje zaległości i od razu po niego sięgnąłem. 

czwartek, 10 października 2013

TEST z wiedzy o serialach. Odpowiedzi i wyniki!

Niby wcześniej pisałem, że odpowiedzi pojawią się dopiero w piątek, ale i tak raczej już nikt nie będzie chciał wziąć udziału w teście, więc czas ujawnić odpowiedzi (tm, którzy jeszcze ich w necie nie po sprawdzali) i wyłonić NAJBARDZIEJ OBEZNANEGO Z SERIALAMI BLOGERA :D

Najpierw odpowiedzi. Dla ułatwienia, aby nie szukać czego dotyczą to umieszczam wraz z pytaniami.



1.       Jaki tytuł nosi pierwszy serial w historii telewizji polskiej? ->  "Barbara i Jan"
2.       W którym roku został wyemitowany pierwszy Polski serial? -> 1964
3.       Jak nazywa się szpital, w którym rozgrywa się akcja serialu "Chirurdzy"? -> Seattle Grace Hospital
4.       Ile dzieci ma tytułowy bohater serialu "The Family Guy" -> troje
5.       Co pieką bohaterki serialu "Dwie spłukane dziewczyny"? -> muffinki
6.       Jak nazywał się milicjant, w którego w serialu "07 zgłoś się" wcielał się Bronisław Cieślak? -> Sławomir Borewicz
7.       Kto jest reżyserem serialu "Rodzinka.pl"? -> Patrick Yoka
8.       Jakie nazwisko nosi rodzina z serialu "Ja to mam szczęście"? -> Polak
9.       Dokąd wybierał się główny bohater serialu " The Walking Dead" Rick Grimes w pierwszym sezonie? -> Do Atlanty
10.   Jaki jest charakterystyczny przedmiot, który posiada matka - przyszła żona Teda - w serialu "Jak poznałem waszą matkę"? -> Żółta parasolka
11.   Co jest dewizą Starków w serialu "Gra o tron"? -> "Zima nadchodzi"
12.   Jak naprawdę ma na imię Mr Big z serialu "Seks w wielkim mieście"? -> John
13.   Ulubione powiedzenie Sheldona Coopera z serialu "Teoria wielkiego podrywu"? -> BAZINGA
14.   Jaki tytuł nosi serial z Lorenzo Lamasem w roli głównej, emitowany w latach 1992-1997? -> "Renegat"
15.   Z jakiego serialu pochodzą postaci Jayne Cobb'a i kapitana Malcolma "Mal'a" Reynoldsa? -> "Firefly"
16.   Jak nazywa się miasteczko, w którym toczy się akcja serialu "Przystanek Alaska"? -> Cicely
17.   Katey Sagal to aktorka znana głównie z roli Peggy Bundy. W jakim popularnym serialu gra ona obecnie? -> "Sons of Anarchy"
18.   Jak nazywa się ulubiona kawiarnia serialowych "Przyjaciół"? -> Central Perk
19.   Jak nazywa się pomysłodawczyni i odtwórczyni głównej roli w serialu "Dziewczyny"? -> Lena Dunham
20.   Ile sezonów ma najdłużej emitowany serial Sci-fi w historii telewizji - "Dr Who"? -> 26
21.   Jak nazywa się firma, w której pracują główni bohaterowie serialu "Futurama"? -> "Planet Express"
22.   Podaj imiona głównych bohaterów, w których wcielają się Kevin Spacey i Robin Wright w serialu "House of Cards" -> Francis i Claire
23.   Wymień imiona córek Lorda Granthama z serialu "Downton Abbey". -> Mary, Sybil i Edith
24.   Czym w swoim postępowaniu kierował się tytułowy "Dexter" wybierając swoje ofiary? -> Kodeksem Harrego
25.   Kim z zawodu jest Walter H. White, główny bohater serialu "Breaking Bad"? -> nauczyciel chemii
26.   Kim z zawodu jest tytułowy "Castle"? -> pisarzem
27.   Kto był reżyserem takich polskich seriali jak "Przygody psa cywila" i "07 zgłoś się"? -> Krzysztof Szmagier
28.   Jaki numer nosi tajna sekcja, w której pracują sierżanci Stonbridge i Scott z serialu "Stricke Back"? - Sekcja 20
29.   Jaką słynną postacią jest główny bohater serialu "Elementary"? -> Sherlock Holmes
30.   Kto jest reżyserem serialu "Alternatywy 4"? -> Stanisław Bareja
31.   Który słynny polski aktor wcielił się w rolę Olgierda Halskiego w serialu "Ekstradycja"? -> Marek Kondrat
32.   Jak nazywają się dwaj sąsiedzi Ferdynanda Kiepskiego w serialu "Świat wg Kiepskich"? -> Marian Paździoch i Arnold Boczek
33.   Jaką ksywę nosi postać, w którą wciela się Borsy Szyc w polskim serialu "Oficer"? -> Kruchy, Kruszon
34.   Jak nazywa się reżyser polskiego serialu "Glina"? -> Władysław Pasikowski
35.   Jak ma na imię tytułowy porucznik Columbo? -> Frank
36.   Jak wabi się pies z serialu "Rodzina zastępcza"? -> Śliniak
37.   Wymień przynajmniej trzy imiona załogi czołgu o numerze taktycznym 102 z serialu "Czterej pancernik i pies"? -> Janek, Tomasz, Grzegorz, Olgierd, Gustlik
38.   Jaki był kryptonim Hansa Klosa z serialu "Stawka większa niż życie"? -> J-23
39.   Najdłużej emitowaną operą mydlaną na świecie jest "Guiding Light". Jego historia zaczęła się w 1937 w radiu, a od 1952 roku emituje go telewizja. Ile ma odcinków? (można się pomylić o 400) -> ok. 16.000 (dokładna liczba jest ciężka do ustalenia)
Jaki tytuł nosi najdłużej emitowana polska opera mydlana? -> "Klan"

A teraz wyniki:
vindom - 16 - ZWYCIĘZCA !!!
Kot Bury - 12
Ewa Książkówka - 8.5 
Queen Margot - 2 :D

Z tego co pamiętam więcej osób nie zgłosiło chęci do wzięcia udziału w zabawie. Jednak wszystkim tym, którzy się odważyli dziękuję i zapraszam na kolejne wyzwania :D


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...