niedziela, 17 lipca 2016

[198] Książka: "Słownik gatunków i zjawisk filmowych" - Bartłomiej Paszylk (2010)


Filmy są różne, prostokątne i podłużne. Są filmy, które podobają się wszystkim (no dobrze, większości) i takie, które mają bardzo nieliczne grono fanów, jednak fanów wiernych i oddanych. Niektórych nie da się zakwalifikować do określonego gatunku - i wtedy zwykło się mawiać, że przynależą do nurku kina artystycznego. Pozostałe można zakwalifikować do kina gatunków. I właśnie o tych drugich jest Słownik gatunków i zjawisk filmowych Bartłomieja Paszylka, ale nie tylko.

W tej nie tak w sumie obszernej pozycji, oprócz krótkiej acz dość treściwej i skondensowanej charakterystyki poszczególnych gatunków filmowych znajdziemy również część poświęconą twórcom tychże gatunków, czyli reżyserów najbardziej kojarzonych przeważnie z jednym gatunkiem filmowym, w którym odnieśli największe sukcesy, są jego czołowymi przedstawicielami bądź też stworzyli pionierskie dzieła i są uznawani za ojców założycieli danego nurtu. Spis liczy trzydzieści nazwisk autorów bardzo znanych lub też całkowicie anonimowych dla większości polskich kinomaniaków. Z tej pierwszej grupy warto wymienić braci Coen, Anga Lee, Jackiego Chana, Davida Cronnenberga, Clinta Eastwooda, Christophera Nolana, czy też Seria Leone, Tima Burtona i Quentina Tarantino. Do drugiej z pewnością należeć będą m.in. dario Argento, Mario Bava, Uwe Boll, Bruce Campbell, Roger Corman, Ruggero Deodato, Lucio Fulci, Christopcher Guest, Monte Hellman, John Hughes, Richard Linklater, Russ Mayer, a także Sam Peckinpah, Eli Roth, Kevin Smith, John Waters.

W przypadku części drugiej, czyli gatunków filmowych jest bardzo podobnie. W gronie 38 zaproponowanych przez autora są takie, o których z pewnością słyszeli wszyscy, więc nie mogło zabraknąć kina akcji, fantasy, komedii romantycznej (określonej mianem Romcomu), superhero movie czy też spaghetti westernu i kina katastroficznego. Pojawiają się też takie które znane są z pewnością dużej większości fanów kina lecz nie wszystkim, jak anime, antywestwern, bonder (czyli specyficzne kino szpiegowskie eksploatujące motywy bondowskie, lub też same filmy należące do tej serii), film drogi, kino postmodernistyczne, komedia grozy czy też sitcom (który jest ewidentnie zjawiskiem przynależącym do kręgu seriali i zupełnie nie wiem skąd wziął się w tej książce). Jednak to nie wszystko, ponieważ autor umieścił tutaj charakterystykę również takich gatunków, które nawet dla osób uznających się za fanów i znawców kina mogą wydawać się obce lub przynajmniej dość mgliste. Można do nich zaliczyć kaiju-eiga (coś w rodzaju monster movie skupiający się na postaci samej Godzili), kino kanibalistyczne, torture porn, chick flick, survival, acid western, ballada filmowa, Brat Pack film, cyberpunk, exploitation, Frat Pack film, kino generacji X, giallo, gore, heimatfilm, kamp, mocumentary, neo-noir, new queer cinema, peplum, poliziottesco, rape and revenge, slasher.

Książka ta będzie z pewnością ciekawą propozycją dla osób, które już trochę znają i rozumieją kino lecz chciałyby poszerzyć swoją wiedzę również o informację z poza głównego nurtu. Dowiedzieć się czegoś o gatunkach i zjawiskach mniej popularnych, a czasami wręcz niszowych z uwagi na swoją tematykę lub często także formę. Autor, oprócz dość zręcznego, choć czasami niewystarczającego lub, rzadziej zbyt zdawkowego opisu danego zjawiska, podaje również filmy będące najlepszą reprezentacją omawianego gatunku a także dość szeroką literaturę dodatkową co może być nie lada gratką dla osób chcących dowiedzieć się jeszcze więcej.

Podsumowując, jest to na pewno pozycja ciekawa i warta uwagi, którą można czytać od deski do deski za jednym podejściem, jak również zaglądać do niej w poszukiwaniu inspiracji i nowych ciekawych wyzwań filmowych.

Moja ocena 7/10


niedziela, 10 lipca 2016

[197] Książka: "Cudowny lek" - Thomas Goetz (2015)


Na samym szczycie okładki Cudownego leku jest napisane, że będzie to doskonała książka dla wielbicieli Stulecia chirurgów. Mnie się wydaje, że można tę sentencję rozwinąć i zdecydowanie poszerzyć, gdyż ja nie czytałem do tej pory rzeczonej książki Jurgena Thorwalda, lecz dość dobrze poznałem jego talent podczas lektury innych jego publikacji (m.in. Stulecie detektywów, Godzina detektywów, Królewska krew). I muszę stwierdzić, że książka Thomasa Goetza Cudowny lek spodoba się wszystkim wielbicielom talentu Thorwalda, a także czytelnikom lubiącym wciągające książki historyczne z medycyną na pierwszym planie.

Bo taki właśnie jest Cudowny lek. Na poły wyrywkowa biografia trzech wielkich ludzi: Roberta Kocha, Ludwika Pasteura i, co zaskakujące, Artura Conan Doyle'a; na poły historia ich naukowych oraz, w przypadku tego ostatniego, literackich dokonań. Książka już od pierwszych stron wciąga doniosłością opisywanych wydarzeń - wynalezienia cudownego leku, pogromcy gruźlicy. Opisująca tłumy schorowanych ludzi ciągnących ze wszystkich stron świata w nadziei na poprawę swojego stanu zdrowia dzięki tajemniczej limfie Kocha. Tuż po tym wprowadzeniu autor cofa się całe dziesiątki lat wstecz do momentu kiedy nikomu jeszcze nie znany Robert Koch rozpoczyna swoje życie a później edukację z dziedziny medycyny i osiedla się w Wolsztynie, gdzie dokona swoich pierwszych przełomowych odkryć. Gdzieś w między czasie pojawia się sylwetka jego znakomitego przeciwnika i rywala w walce o uznanie i sławę - Ludwika Pasteura. W tym przypadku obywa się już bez tak dogłębnego rysu biograficznego. Autor przechodzi do najważniejszych odkryć, które wstrząsnęły skostniałym i wciąż wierzącym w teorię humoralną kręgiem XIX wiecznych naukowców i lekarzy. W pewnym momencie, głównie z powodu wykształcenia, pojawia się także Conan Doyle (będący lekarzem). Jednak jego obecność jest wynikiem także innych punktów wspólnych z dwojgiem wielkich naukowców. Po pierwsze Doyle był autorem pierwszego krytycznego tekstu poświęconego tuberkulinie, czyli wspomnianej wcześniej "limfie" Kocha, która okazała się całkowicie nie skuteczna. Po drugie z uwagi na osobistą tragedię, a mianowicie śmierć ukochanej żony, która chorowała właśnie na suchoty, jak wcześniej zwykło się nazywać gruźlicę. 

Goetz dość zręcznie lawiruje między biografiami i wydarzeniami z życia tych trzech postaci, najwięcej uwagi poświęcając Kochowi i Doyle'owi, Pasteura traktując nieco po macoszemu (prawdopodobnie z uwagi na podeszły wiek francuskiego naukowca, który zakończył swoje naukowe dokonania nieco wcześniej niż Koch), tworząc spójną całość. Dzięki temu książka przestaje być czysto historycznym sprawozdaniem z przebiegu odkryć medycznych, a staje się portretem ludzi - mentalnym jak i kulturowym - żyjących w drugiej połowie XIX w. 

Całość czyta się bardzo przyjemnie, nawet jeśli gdzieniegdzie pojawiają się dość trudniejsze i nudniejsze czysto techniczne fragmenty lub zbyt fachowo przedstawiające omawiany problem. A jeśli maiłbym się już do czegoś przyczepiać, to mimo tych powodów, które wymieniłem powyżej, wciąż dość trudno mi zrozumieć intencje jakie przyświecały autorowi zamieszczającemu tak obszerne fragmenty związane z dokonaniami literackimi Conan Doyle'a. Są one bardzo ciekawe, jednak, moim zdaniem, zupełnie zbędne dla tej opowieści, która poradziłaby sobie równie dobrze, jeśli nie lepiej, bez nich. 

Moja ocena: 7/10

niedziela, 3 lipca 2016

[196] Książka: "Bicia nie trzeba było ich uczyć. Proces Humera i oficerów śledczych Urzędu Bezpieczeństwa" - Piotr Lipiński (2016)


Już jakiś czas temu kupiona, dopiero niedawno trafiła wreszcie w moje ręce. Książka Piotra Lipińskiego o procesie Adama Humera - wicedyrektor Departamentu Śledczego MBP - oraz kilkunastu jego współpracowników jest niejednopłaszczyznowa i dość trudna do zrecenzowania. Jest jednak z pewnością warta uwagi i, z pewnością, lektury.

Nie jest to bowiem dokładna biografia Adama Humera. Nie jest to jednak również tylko reportaż mający na celu zilustrowanie pewnego zjawiska z przeszłości. Jest tak naprawdę wszystkim po trochu. Mamy w niej częściowy życiorys - uznanego przez sąd za stalinowskiego zbrodniarza - urzędnika MBP. Jego drogę do pełnionego od 1 września 1951 roku stanowiska zastępcy J. Różańskiego, czyli wicedyrektora Departamentu Śledczego. Po części jest to również bardzo smutna spowiedź osób przesłuchiwanych, ofiar śledczych katów - będących tym samym oskarżycielami posiłkowymi i świadkami w procesie. Nie zabraknie tutaj również krótkiej historii powołania do życia i funkcjonowania Departamentu Śledczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. No, i co zajmuje całkiem znaczną część tej publikacji i niestety jest dość nużące, nie jest także bardzo obszerna relacja z procesu. Bardzo dokładna i szczegółowa. Z  każdego dnia. Co jest moim zdaniem najsłabszym i najbardziej męczącym elementem książki, bo w wielu przypadkach nic z niej nie wynika. Choć w sumie nie, jest pewna korzyść. Bardzo dokładnie dokumentuje rozwlekłość pracy polskich sądów.

Podsumowując i analizując Bicia nie trzeba było ich uczyć... jako całość trzeba oddać autorowi, że wysiłek poświęcony na stworzenie tej relacji, które polegały na wielu godzinach rozmów z osadzonym Humerem oraz przerzuconych tomów akt i dokumentów nie poszedł na marne i przyczynił się do stworzenia ciekawej i ważnej pozycji na polskim rynku wydawniczym dotyczącym tej tematyki. 

Moja ocena: 7/10



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...