Jak sami zapewne wiecie, czasami zdarzają się książki, które nie wiadomo za bardzo jak ocenić i jak się do nich odnieść. Dzieje się tak z powodu ogromnej sprzeczności jaka z nich płynie. Tak jest właśnie z autobiograficzną książką - choć jak liczni uważają, to za duże słowo na ten twór - Janusza Wójcika, polskiego piłkarza, polityka, trenera reprezentacji olimpijskiej z 1992 roku, a także seniorskiej kadry 1997-1998 oraz klubów takich jak Jagiellonia Białystok, czy Legia Warszawa.
W tej książce mamy do czynienia z człowiekiem, którego życie obfitowało w przeróżne wydarzenia i przygody, którymi, jak pisze sam autor, można by obdzielić trzech innych ludzi i żaden z nich ani chwili by się nie nudził. Były zagraniczne wojaże i sukcesy, jak choćby ten pamiętny srebrny medal zdobyty w Barcelonie z reprezentacją olimpijską w 1992 roku. Były spotkania ze znamienitymi ludźmi z różnych sfer takimi jak m.in. papież Jan Paweł II, prezydenci Aleksander Kwaśniewski i Lech Kaczyński, czy choćby Roman Abramowicz właściciel Chelsea Londyn. Do tego kobiety, alkohol i samochody. Wszystko w dużych ilościach.
I byłoby dobrze gdyby autor ograniczył się do, nie ważne jak wulgarnych - co niektórzy mają mu za złe - opowieści o swoich futbolowych przygodach, bo tutaj jest naprawdę ciekawie i ta część obfituje w dużą liczbę anegdot i interesujących opinii o najważniejszych ludziach z tego światka w naszym kraju. I nawet niech to będzie opowiedziane rynsztokowym językiem przez faceta, który jak się wydaje ledwo co ukończył szkołę zawodową (choć jak sam pisze miał ofertę doktoryzowania się dzięki bardzo oryginalnej i egzotycznej w Polsce tamtych czasów pracy magisterskiej). Nie przeszkadza mi to zbytnio, jeśli pozostaje spójne i rzeczowe. Ale autor postanowił puścić wodzę fantazji i podzielić się z nami w sposób co najmniej śmieszny również innymi doświadczeniami ze swojego życia, jak choćby polityką, wypadkami, aferami korupcyjnymi etc. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że kreuje się w tych opowieściach na niemal mitycznego herosa o końskim zdrowiu i nieposzlakowanej opinii. Naprawdę, Panie Wójcik? Cóż, jakoś nie wierzę w każde słowo...
I gdyby nie te niepotrzebne dygresje, to byłaby to biografia ciekawa, a przez to robi się dziwna. Jest bajkową opowieścią zadufanego w sobie dupka, takiego wiejskiego - choć z Warszawy - megalomana "na miarę naszych możliwości", któremu wydaje się, że świat należy do niego, a wszyscy inni powinni go po rękach całować:
"Podchodził do mnie z wielkim szacunkiem, ze da razy nawet cmoknął mnie w rękę."
Który uważał siebie za niemal Boga:
"Przy Gołocie cały czas była obstawa, nikt nie mógł go ruszyć. Tylko jeden człowiek podczas tej imprezy walnął go w twarz. I był to Wujo".
"- Już się robi, panie trenerze!
Stukał podeszwami aż miło i toczył się przed siebie jak wielka, napuchnięta szynka."
Innych, natomiast, traktował jak zwykłe gówno:
"Parę razy doszły mnie słuchy, że i na mój temat wypowiada się nieciekawie. Zadzwoniłem, więc do niego i zjebałem jak kundla."
Który miał również bardzo ciekawe zdanie na temat dość kontrowersyjnych osób:
"Kiedy bawiłem się w politykę, Lepperius stał na pierwszym miejscu w mojej sejmowej hierarchii. To był zacny człowiek i nikt nie wmówi mi, że było inaczej."
A jego opowieści, chyba jedynie dla podbarwienia rzeczywistości, a może i na poważnie, nie mają również nic wspólnego z tak promowanym obecnie hasłem "No to racism":
"I ten matołek dał się ograć szybkiemu jak cholera murzynkowi z Niemiec, Odonkorowi. Ten kundel dograł do środka, a tam Oliver Neuville stał niepilnowany i wpakował piłkę do siatki."
Z tej książki wyłania nam się obraz człowieka dziwnego, bardzo specyficznego, który kocha siebie najbardziej na świecie. Absurdalne jest również jego mniemanie o sobie jako o najlepszym polskim trenerem wszech czasów, a tak podsumowując jego osiągnięcia, można stwierdzić, że wiecznie drugi: srebro olimpijskie (ja wiem, że to wielki sukces jego i jego chłopaków, ale...), wicemistrzostwo Legii (ja wiem, że tytuł zabrany niesłusznie, ale...), w ostatniej chwili spierdolony awans do Euro 2000 (no wystarczyło tylko strzelić 1 bramkę Anglikom, ale...).
Ok, nie chce mi się już pisać tak o książce, jak i o tym
facecie, którego mottem życiowym było niezbyt wyszukane stwierdzenie: "kasa, misiu, kasa!".
Czy polecam? Nie wiem. Wydaje mi się, że jest to pozycja wartościowa jedynie dla ludzi zainteresowanych futbolem, wszyscy inni mogą się poczuć zniesmaczeni.
Moja ocena 4/10
Wszystkie cytaty pochodzą z książki "Wójt. Jedziemy z frajerami. Całe moje życie" Janusza Wójcika.
Wszystkie cytaty pochodzą z książki "Wójt. Jedziemy z frajerami. Całe moje życie" Janusza Wójcika.
Choć Legię raczej lubię (nie jakoś fanatycznie, ale jednak), to za Wójcikiem nie przepadam. Nawet przed przeczytaniem recenzji uważałem go za... przeżytek? Relikt czasów postkomunistycznych? Nowobogackiego o niesamowicie egoistycznym podejściu do swojego życiorysu. No cóż, coś takiego... :D
OdpowiedzUsuńNo cóż, tak właśnie mniej więcej jest :]
UsuńNie lubię takich wieprzy.
UsuńNikt nie lubi, choć im zapewne wydaje się inaczej ;)
Usuń