Ostatnio podobno odgrzałem niezłego kotleta, więc dziś dla odmiany coś o 30 lat świeższego - druga część kultowego Johna Wicka. Chapter 2 daje nam tego samego kopa wysmakowanego kiczu co część pierwsza, a także o wiele więcej.
Codziennie po robocie tak się czuję jak on wygląda kiedy wracam do domu... |
Wszyscy pamiętamy poprzednią część, w której legendarny zabójca John Wick, który po śmierci ukochanej żony przeszedł na emeryturę, z powodu zamordowania psiaka - ostatni prezent od ukochanej oraz kradzieży uwielbianego forda mustanga postanawia po raz ostatni wymierzyć sprawiedliwość niesfornym rzezimieszkom - w tym przypadku akurat rosyjskiej mafii.
Będzie Pan zadowolony! |
W tej części John po niezłej rozwałce w siedzibie mafii zawiera pokój z jej szefem odbierając przy tym swoje ukochane auto. I już można byłoby spokojnie żyć, bo auto "się wyklepie", gdyby nie wizyta gościa z przeszłości. Gościa, który prosi o spłacenie przysługi (coś jak w Ojcu Chrzestnym, "... być może taki dzień nigdy nie nadejdzie, ale wiedz o tym, że kiedyś mogę się pojawić i poprosić o zwrot przysługi, którą ci teraz wyświadczam...") posiadając specjalną pieczęć poświadczoną krwawym odciskiem palca beneficjenta (oraz wpisaną do księgo ich tajnego stowarzyszenia morderców. (Swoją drogą pełen ukłon z mojej strony za wymyślenie takich bredni tak umiejętnie, że wszystko da się nie dość, że z łatwością przełknąć, to jeszcze nieźle tym podjarać) Problem polega na tym, że Snatino D'Antonio (owy gość z przeszłości) chce jako spłaty długu śmierci swojej siostry, która zdeczka blokuje mu etat w radzie morderców, bo to właśnie ją desygnował na to stanowisko ich papa po swojej śmierci. Cóż, John nie ma wyjścia, musi spełnić żądanie "przyjaciela" (jak za pierwszym razem odmówił, to mu wyjebali w kosmos chałupę), jednak braciszek nie jest do końca uczciwy. A to oznacza kłopoty.
- Zabiję cię. - Nie, to ja cię zabiję. - Napijmy się... |
Wielką zaletą tej części jest głębsze wprowadzenie widzów w struktury tej dziwnej organizacji, która płaci złotymi monetami za wszelkie usługi takie jak "sommelier" od broni, specjalny "bibliotekarz/archiwista/kartograf" (to ostatnie określenie pochodzi z filmwebu, choć moim zdaniem jest słabo celne), który wskaże nam drogi wejścia i wyjścia z interesujących nas budynków oraz przygotuje komplet pasujących kluczy, czy też krawiec, który uszyje kuloodporny garnitur. :D Na uwagę i szacunek zasługuje z pewnością również fakt, że 95% scen walki oraz scen kaskaderskich Keanu wykonał samodzielnie. Szacun. w tym wieku, to już nie jest takie łatwe, a trzeba było przyznać, że było co robić.
Dużą zaletą jest również gościnna wizyta Laurence'a Fishburne'a.
Co Pan sobie życzy przeładować? |
Dość sporą wadą zbyt rozciągnięte sekwencje walki, które niekiedy ciągną się w nieskończoność a podczas tych starć podają trupem dziesiątki przeciwników. Ja wiem, że John jest najlepszy, ale w niektórych momentach twórców poniosło. Film krótszy o jakieś 30 minut byłby zdecydowanie spójniejszy i nie miał tych nieznośnych przestojów, w których tak naprawdę nic się nie dzieje choć wydawałoby się, że dzieje się wiele.
Jeśli zakosztowaliście pierwszej części i wam się spodobało, nie pozostaje już nic innego jak tylko zasiąść przed ekranem i prześledzić dalsze losy Baby Jagi. Myślę, że się nie rozczarujecie. Całą resztę odsyłam najpierw do nadrobienia "jedynki".
Moja ocena: 6.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz