George Lucas. Gwiezdne wojny i cała reszta. Ten tytuł świetnie oddaje proporcje tej biografii. I nie nawiązywałbym do tego, gdyby nie fakt, że trochę dziwnie się ją przez to czytało. Po lekturze nasuwa mi się porównanie co do sposobu i okoliczności jej pisania.
Widzimy dzieciaka, założonego dookoła stosami notatek, faktów, wycinków z wywiadów i innych biografii. Przystępuje on do pisania z werwą i entuzjazmem. Przedstawia dokładnie historie dziadka (Waltona Lucasa), ojca (Georga Waltona seniora), nawet miejscowości (Modesto), w której jego bohater przyszedł na świat (dokładnie 14 maja 1944 roku). Jego wczesne dzieciństwo, dorastanie, hobby (wyścigi samochodowe i tuningowanie aut), momenty zwrotne w życiu (wypadek samochodowy, w którym jego auto zostało niemal zmiażdżone, a on cudem uniknął śmierci wypadając z samochodu tuż przed tym, kiedy zawinęło się ono na drzewie), które go kształtowały i wyznaczały mu drogę. Jego edukację (Lucas wybrał wydział kinematografii na Uniwersytecie Północno-kalifornijskim USC), pierwsze sukcesy (filmy tworzone na zaliczenie poszczególnych przedmiotów, które zdobywały uznanie tak wykładowców jak i kolegów studentów), a także problemy, z którymi radził sobie sam lub przy wsparciu przyjaciół (tzw. "mafii USC" w skład której wchodzili. poza Lucasem, jeszcze Willard Huyck, Randal Kleiser, John Milius, Walter Murch oraz dwóch największych przyjaciół, którzy zostaną z nim na całe życie Francisa F. Coppolę i Stevena Spielberga). Pierwszą miłość (Marcia, którą poznał podczas dorywczej pracy przy montowaniu filmów rządowych, i z którą się ostatecznie ożenił). Potem pierwszy film (THX 1138, rozwinięcie szkolnej etiudy, który został przyjęty stosunkowo chłodno), po którym środowisko trochę ostygło w stosunku do jego osoby, talentu i możliwości. Następnie kolejny film (Amerykańskie graffiti), w który nikt nie wierzył, ale ten stał się oszałamiającym hitem a sam twórca udowodnił, że potrafi. No i wreszcie pomysł na dzieło życia (Gwiezdne wojny). W tym momencie zaczyna się znoszenie strusiego jaja przez kolibra, czyli mozolne krwawienie na kartkę. Tak powstaje pierwsza wersja scenariusza (która zostanie zmieniona jeszcze kilkanaście razy). Kiedy wreszcie po kilku latach scenariusz jest gotowy rozpoczyna się szukanie odtwórców głównych ról (Ford wcale nie chciał montować tych drzwi w obecności Lucasa, ale jak już przyszedł, to w sumie mógł wygłosić kilka kwestii wraz z innymi dzieciakami zaproszonymi na casting). Mozolne zdjęcia (Lucas źle się czuje na planie, nie umie współpracować z aktorami) i jeszcze trudniejsze tworzenie efektów specjalnych (do tego celu Lucas stworzy Industrial Light & Magic), z których tak naprawdę nigdy nie będzie do końca zadowolony (nawet po wprowadzeniu kilkunastu poprawek w oryginalnej wersji wydawanej w formacie DVD, a później Blue-Ray za co znienawidzą go wierni fani oryginalnych filmów; HAN SHOOT FIRST!) oraz najprzyjemniejsza część, czyli montaż (Lucas zawsze najbardziej z całego rzemiosła filmowego lubił montować swoje filmy; jak twierdził, na planie robił tylko 50% pracy, reszta to montaż). Wielka premiera (zanim do tego dojdzie Lucas wynegocjuje jedną z najlepszych umów z wytwórnią Fox w historii biznesu filmowego, które przy kolejnych częściach będzie jeszcze udoskonalał aż w konsekwencji przyniosą mu one w zysk 4.5 miliarda dolarów - za tyle sprzedał Disneyowi całe Gwiezdne wojny), po niej oszałamiający sukces i praca nad kolejnymi częściami. Najpierw druga. Później trzecia. W między czasie kilka mniej ważnych projektów oraz ten całkiem istotny przy współpracy ze Spielbergiem (mowa tutaj oczywiście o awanturniczym archeologu Indianie Jonesie). W między czasie adopcja dzieci (dwie córki, najpierw Kate później Amanda, a na końcu Jett, zanim nie dorobi się własnego dziecka z surogatki <buahahahaha>) i trudny rozwód z żoną. Budowa Skywalker Ranch (które miało być kompleksowo wyposażonym miejscem, gdzie filmowcy mogliby w spokoju pracować nad pre- jak i postprodukcją swoich produktów). No i wreszcie przystąpienie do kontynuacji Gwiezdnych wojen (co nastąpiło dopiero w momencie kiedy technologia rozwinęła się na tyle, żeby usatysfakcjonować zwracającego uwagę na każdy szczegół Lucasa; premiera Mrocznego widma nastąpiła dopiero w roku 1999 a prace nad nim zaczęły się 5 lat wcześniej).
I w tym momencie do naszego ucznia, pilnie odrabiającego pracę domową, przychodzi mama i mówi: "- Synku, jest już późno, pora kłaść się spać." a on, jak to ma w zwyczaju każde grzeczne dziecko odpowiada: "- Dobrze mamusiu, tylko szybko dokończę i już się kładę.". I w taki oto sposób cała reszta, czyli stworzenie kolejnych trzech części filmu oraz sprzedanie firmy Disneyowi, a także ponowne małżeństwo zajmuje naszemu dzielnemu pisarczykowi niespełna 100 stron (na wcześniejszą historię przeznaczył prawie pięć razy więcej).
Trochę dziwnie się to czyta. Bo o ile na początku każdy najdrobniejszy szczegół jest opisywany z namaszczeniem i uwaga godną lepszej sprawy, o tyle im bliżej końca tym wszystko jest traktowane troszkę po macoszemu bez większej spiny. Nie zmienia to jednak faktu, że całość jest pełna zaskakujących niekiedy faktów z życia reżysera oraz samych filmów (jak choćby to, że prawa do utworów muzycznych wykorzystanych w Amerykańskim graffiti kosztowały prawie 100 tys. $, czyli niemal 1/7 całego budżetu albo to, że Lucas bardzo chciał wyreżyserować Czas apokalipsy, czy też jego zakaz: "Żadnych podskakujących cycków na planie Gwiezdnych wojen, co tyczyło się bezpośrednio młodziutkiej Carrie Fischer i skutkowało tym, że musiała swój biust zabezpieczać taśmą klejącą, etc., etc.). Dla wszystkich mniejszych i większych fanów sagi oraz samego reżysera, jest to zdecydowanie lektura must read. Nie rozczarują się także wszyscy wielbiciele kina, ponieważ Lucas to jedna z osób, które swoimi dokonaniami zmieniły jego obraz nieodwracalnie.
Moja ocena: mimo wszystko 7.5/10
Trochę dziwnie się to czyta. Bo o ile na początku każdy najdrobniejszy szczegół jest opisywany z namaszczeniem i uwaga godną lepszej sprawy, o tyle im bliżej końca tym wszystko jest traktowane troszkę po macoszemu bez większej spiny. Nie zmienia to jednak faktu, że całość jest pełna zaskakujących niekiedy faktów z życia reżysera oraz samych filmów (jak choćby to, że prawa do utworów muzycznych wykorzystanych w Amerykańskim graffiti kosztowały prawie 100 tys. $, czyli niemal 1/7 całego budżetu albo to, że Lucas bardzo chciał wyreżyserować Czas apokalipsy, czy też jego zakaz: "Żadnych podskakujących cycków na planie Gwiezdnych wojen, co tyczyło się bezpośrednio młodziutkiej Carrie Fischer i skutkowało tym, że musiała swój biust zabezpieczać taśmą klejącą, etc., etc.). Dla wszystkich mniejszych i większych fanów sagi oraz samego reżysera, jest to zdecydowanie lektura must read. Nie rozczarują się także wszyscy wielbiciele kina, ponieważ Lucas to jedna z osób, które swoimi dokonaniami zmieniły jego obraz nieodwracalnie.
Moja ocena: mimo wszystko 7.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz