Droga do wolności
W tym miejscu miałem problem czy opisać ten film w formie tradycyjnej recenzji, czy też zaliczyć go do cyklu "VS" i przeprowadzić porównanie książki z filmem. Jednak zdecydowałem się na recenzję i już wyjaśniam dlaczego. Powód był prosty, film zbyt słabo opiera się na książce, ponieważ jak napisałem poniżej zaczerpnął z niej jedynie sam motyw ucieczki, a dodatkowo wiele rzeczy pozmieniał. Tak więc dziś mam dla Was recenzje.
W tym miejscu miałem problem czy opisać ten film w formie tradycyjnej recenzji, czy też zaliczyć go do cyklu "VS" i przeprowadzić porównanie książki z filmem. Jednak zdecydowałem się na recenzję i już wyjaśniam dlaczego. Powód był prosty, film zbyt słabo opiera się na książce, ponieważ jak napisałem poniżej zaczerpnął z niej jedynie sam motyw ucieczki, a dodatkowo wiele rzeczy pozmieniał. Tak więc dziś mam dla Was recenzje.
Film „Niepokonani” (oryginalny tytuł
„The Way Back”) opowiada o ucieczce grupy siedmiu więźniów z sowieckiego obozu
pracy przymusowej na Syberii niedaleko Jakucka. Główny bohater – Janusz
Wiszczek (w tej roli Jim Sturgess, znany między innymi z musicalu „Across the
Universe” z 2007, i takich filmów jak „21” i „Kochanice króla” oba z 2008 roku)
jest młodym, polskim oficerem zesłanym za szpiegostwo do łagru na 20 lat. W
obozie szybko przekonuje się, że nie da się tutaj przeżyć kilku lat, a co
dopiero całego zasądzonego wyroku.
Janusz Wiszczek - Jim Strugess |
W jednej z pierwszych scen po przyjeździe na miejsce
młody Polak poznaje Amerykanina – Mister Smith’a (w tej roli Ed Harris, jedna z
gwiazd biorących udział w tej produkcji, znany z ról w filmach m.in. „Firma” 1993, „Apollo 13” 1995, „Truman Show” 1998,
„Pollock” 2000, „Godziny” 2002), z którego ust słyszy szokujące słowa:
W taki sposób rozpoczyna się ich znajomość i zapoznawanie się z obozowymi realiami. Janusz poznaje także innych więźniów, którzy odegrają swoje role w tej historii. Jednym z nich jest Chabarow (w tej roli Mark Strong), aktor, skazany na 10 lat za „złą rolę” – zagrał arystokratę i posądzili go o „dodawanie splendoru szlacheckiemu urodzeniu”. To właśnie on zaszczepia w Polaku myśl o ucieczce. Janusz bierze słowa Chabarowa bardzo poważnie i zaczyna wraz z nim planować całe przedsięwzięcie. Nie mogąc znieść warunków panujących w obozie i nie chcąc umierać jako człowiek zniewolony Wiszczek, wraz z sześcioma „towarzyszami”, postanawia zbiec. W między czasie gromadzi ekwipunek i „zapasy żywności”. Plan ucieczki kieruje więźniów na południe przez syberyjską tajgę, wyżyny Mongolii, pustynię Gobi, Tybet, Himalaje, aż do brytyjskich Indii – ponad 6000 km. Wśród uczestników „wyprawy” jest trzech Polaków: Janusz – przywódca i lider ucieczki, Kazik (Sebastian Urzędowski) i Tomasz (Alexandru Potocean), a także Łotysz Voss (Gustaf Skarsgard), Jugosłowianin Zoran (Dragos Buruc), Amerykanin Mister Smith i Rosjanin Walka (w tej roli rewelacyjny Collin Farrell znany m.in. z filmów „Telefon” 2002, „Rekrut” 2003, „Alexander” 2004, „Miami Vice” 2006, „Ondine” 2009), jedyny który nie jest „polityczny”, więc niemile widziany w towarzystwie uciekinierów. Walka w obozie nosi miano urka.
Urki to najniebezpieczniejsi,
bezmyślnie okrutni więźniowie zsyłani do obozów za przestępstwa kryminalne. Bestialstwo
Walki i brak poszanowania dla życia widzimy już w jednej z pierwszych scen w
obozie, kiedy to zabija współwięźnia tylko dlatego, że ten nie chciał mu oddać
swojego swetra. Walka podsłuchuje rozmowę Janusza z Charabowem na temat ucieczki,
a że ma duży dług wobec „szefów” obozu – innych Urków, wyżej postawionych w
hierarchii, którym strażnicy pozwalają sprawować kontrolę nad pracującymi
więźniami „politycznymi”, co sprawia, że są praktycznie bezkarni – postanawia
uciec z nimi. Jego jedynym, ale poważnym, atutem jest to, że posiada nóż.
Charabow natomiast, rezygnuje z ucieczki sparaliżowany strachem. Więźniowie
uciekają podczas zamieci śnieżnej, która jak twierdzi Janusz jest ich wielkim
sprzymierzeńcem, ponieważ zatrze ślady pozostawione przez nich na śniegu.
„Życzliwość… może cię zabić w tym miejscu”.
W taki sposób rozpoczyna się ich znajomość i zapoznawanie się z obozowymi realiami. Janusz poznaje także innych więźniów, którzy odegrają swoje role w tej historii. Jednym z nich jest Chabarow (w tej roli Mark Strong), aktor, skazany na 10 lat za „złą rolę” – zagrał arystokratę i posądzili go o „dodawanie splendoru szlacheckiemu urodzeniu”. To właśnie on zaszczepia w Polaku myśl o ucieczce. Janusz bierze słowa Chabarowa bardzo poważnie i zaczyna wraz z nim planować całe przedsięwzięcie. Nie mogąc znieść warunków panujących w obozie i nie chcąc umierać jako człowiek zniewolony Wiszczek, wraz z sześcioma „towarzyszami”, postanawia zbiec. W między czasie gromadzi ekwipunek i „zapasy żywności”. Plan ucieczki kieruje więźniów na południe przez syberyjską tajgę, wyżyny Mongolii, pustynię Gobi, Tybet, Himalaje, aż do brytyjskich Indii – ponad 6000 km. Wśród uczestników „wyprawy” jest trzech Polaków: Janusz – przywódca i lider ucieczki, Kazik (Sebastian Urzędowski) i Tomasz (Alexandru Potocean), a także Łotysz Voss (Gustaf Skarsgard), Jugosłowianin Zoran (Dragos Buruc), Amerykanin Mister Smith i Rosjanin Walka (w tej roli rewelacyjny Collin Farrell znany m.in. z filmów „Telefon” 2002, „Rekrut” 2003, „Alexander” 2004, „Miami Vice” 2006, „Ondine” 2009), jedyny który nie jest „polityczny”, więc niemile widziany w towarzystwie uciekinierów. Walka w obozie nosi miano urka.
Collin Farrell jako Walka dał całkiem niezły popis aktorstwa |
Irena - Saoirse Ronan |
„Wrogowie ludu! Rozejrzyjcie się! I zrozumcie, że waszym więzieniem nie są nasze karabiny i psy, strażnice i drut kolczasty. Waszym więzieniem jest Sybir. I jego 13 milionów kilometrów kwadratowych terenu. Waszym strażnikiem jest bezlitosna przyroda. I jeśli ona was nie zabije, zrobią to miejscowi ludzie. Oni dostają nagrodę za każdego złapanego zbiega”.
Ich przeciwnikiem jest także brak odpowiednich ubrań, narzędzi, jedzenia a nawet wody. Mają za to do przebycia ogromne ilości kilometrów i po mimo ogromnej determinacji oraz hartu ducha, wytrzymałości fizycznej i woli przetrwania nie wszystkim uda się dotrzeć do celu. Jednak jak słyszymy z ust Janusza po śmierci pierwszego towarzysza, najważniejsze jest to, że:
„Przynajmniej umarł jako wolny człowiek”.
Tak oto przedstawia się zarys fabuły już
dość "wiekowego" filmu Petera Weira, jednego z bardziej znanych
hollywoodzkich twórców filmowych, który na swoim koncie ma takie filmy jak
m.in.: „Piknik pod wiszącą skałą” 1975, „Stowarzyszenie Umarłych Poetów” 1989,
„Truman Show” 1998, „Pan i władca: Na krańcu świata” 2003. Weir wspólnie z Keithem
R. Clarkem był także twórcą scenariusza do obrazu inspirowanego przeżyciami Sławomira
Rawicza zawartymi w książce „Długi marsz”. Książka, wydana w Londynie w 1956 r.,
stała się wielkim bestsellerem na świecie. Przetłumaczono ją na 25 języków i
sprzedano w ponad dwudziestopięciomilionowym nakładzie. W filmie pojawia się
tylko główny wątek ucieczki i bohaterowie, jednak ich imiona są już zmienione
(w filmie tylko Amerykanin - Mister Smith - zachował książkowe imię). Weir, dla
lepszego oddania trudności z jakimi zmagali się uciekinierzy, podobne „piekło”,
w obozie przetrwania prowadzonym przez Cyrila Delafosse-Guiramanda,
zorganizował swoim aktorom. Chciał aby na własnej skórze poczuli choć w
ułamku to, co każdego dnia marszu czuli bohaterowie, o których opowiada ta
historia.
Weir jest znany z zamiłowania do przedstawiania w swoich filmach zmian psychicznych jakie zachodzą w ludziach zmuszonych do konfrontacji z ekstremalnymi warunkami naturalnymi i nietypową sytuacją, w której się znaleźli (np. w filmie „Pan i Władca na krańcu świata”). Tutaj także mamy ludzi, których los zmusił do radzenia sobie z wycieńczeniem, bólem, rozpaczą, brakiem nadziei na dojście do celu. Drugą ważną sprawą jest też próba pokazania jak zamknięci w sobie więźniowie, którzy od mementu aresztowania budują wokół siebie psychiczną barierę odgradzając się od wszystkiego co ich otacza, w obliczu tak trudnej przeprawy muszą się otworzyć na innych.
Ed Harris jak Mr Smith |
Weir jest znany z zamiłowania do przedstawiania w swoich filmach zmian psychicznych jakie zachodzą w ludziach zmuszonych do konfrontacji z ekstremalnymi warunkami naturalnymi i nietypową sytuacją, w której się znaleźli (np. w filmie „Pan i Władca na krańcu świata”). Tutaj także mamy ludzi, których los zmusił do radzenia sobie z wycieńczeniem, bólem, rozpaczą, brakiem nadziei na dojście do celu. Drugą ważną sprawą jest też próba pokazania jak zamknięci w sobie więźniowie, którzy od mementu aresztowania budują wokół siebie psychiczną barierę odgradzając się od wszystkiego co ich otacza, w obliczu tak trudnej przeprawy muszą się otworzyć na innych.
Mocną stroną filmu są zdjęcia Russella
Boyda, które powstawały w Darjeeling w Indiach, Erfoud i Ouarzazate w Maroko,
Sofii i Vakarel w Bułgarii oraz Sydney w Australii. Spotkanie Weira i Boyda na
planie nie było ich „pierwszym razem”, pracowali już wspólnie nad filmami:
„Piknik pod wiszącą skałą”, „Gallipolli” i „Pani i władca: Na krańcu świata”. Za
ten ostatni, Boyd został uhonorowany m. in. Oscarem w 2003 r. Kolejnym atutem
filmu jest muzyka Burkharda von Daliwitza, który także współpracował już z
Weirem przy obrazie „Truman Show”. Ścieżka dźwiękowa dobrze wpisuje się w
całokształt, nie zaburzając go i uwydatniając swoim brzmieniem kluczowe sceny filmu.
Film ten powstał w polskiej koprodukcji.
Można to zauważyć na początku i na końcu kiedy to na ekranie wyświetlają się
napisy przybliżające polską, ale i nie tylko, historię wojennych losów a
później komunizmu. Warto także nadmienić, że konsultantem historycznym w filmie
była Anna Appelbaum – amerykańska pisarka i dziennikarka, pisząca m.in. dla
„Washington Post” – zdobywczyni nagrody Pulitzera w 2004 roku za książkę
„Gułag”, która prywatnie jest żoną Radosława Sikorskiego.
Jednym z kilku mankamentów tego filmu
jest to, że wszyscy „mieszkańcy” łagru, ale nie tylko oni, znają angielski. Nie
ważne czy są to Polacy, Rosjanie, Łotysze czy Jugosłowianie, Tybetańczycy czy
Mongołowie. Ja rozumiem, że ten film jest robiony głównie na Amerykę, a później
na resztę świata, bo tam przyniesie największe zyski. Rozumiem też, że większość
społeczeństwa amerykańskiego zna tylko język angielski i nie lubi czytać napisów.
Jednak autorzy filmu mogli chociaż odrobinę bardziej zadbać o realizm. Bo tak
naprawdę oprócz początkowych scen, gdzie aktorzy mówią po polsku (!) i po
rosyjsku, i jakichś późniejszych przekleństw, zawołań czy równoważników zdań
nie napotykamy praktycznie na inne języki niż angielski. W konsternacje wprawiła
mnie scena, w której poznana na szlaku dziewczyna – Irena, jest bliska śmierci
z wycieńczenia, jednak cały czas powtarza jak się nazywa. Życiowe losy kazały
jej się wyzbyć prawdziwego nazwiska a chce je pamiętać. Powtarza więc „My name
is Irena Zielińska… my name is Irena Zielińska”. Wydaje mi się, że jeśli ktoś
jest polakiem, maszeruje wśród kilku polaków i do tego jest bliski śmierci to
nie sili się na mówienie w obcym języku[1].
Nigdy jednak nie byłem w takiej sytuacji, i być może moja krytyka wynika z
niewiedzy. Jednak druga sytuacja już całkiem psuje obraz filmu. Uciekinierzy
napotykają w Tybecie na grupkę pasterzy owiec. Ci zapraszają ich do domu aby ich nakarmić
i pozwolić wypocząć. Jednak kiedy jeden z Tybetańczyków się odzywa z jego ust
wypływa płynna, poprawna gramatycznie angielszczyzna prawie bez akcentu (!). Wydaje
mi się to niesłychane, nawet pomimo tego, że Tybetańscy mnisi to bardzo
wykształceni ludzie. Mamy jednak rok 1941, nie wydaje mi się, żeby znajomość
angielskiego była czymś powszechnym w tamtych rejonach świata. No ale tak jak
już pisałem, to niezrozumienie może wynikać z mojej niewiedzy. Jednak po
przeczytaniu książki „Długi marsz” przed pójściem na seans (co teraz wydaje się
błędem, bo zaburza mój odbiór filmu) mam pewien obraz tamtej sytuacji, czasów i
okoliczności w jakich znajdują się bohaterowie tej produkcji. Autor nie
wspomina o tym, żeby ktokolwiek poza Amerykaninem Smithem posługiwał się
angielskim. Dopiero spotkani na końcu podróży brytyjscy żołnierze w Indiach,
ale to oczywiste.
Na niekorzyść tego filmu wpływa także brak
pokazania jakichkolwiek technik przetrwania. Nie ma żadnych survivalowych
akcentów w tej historii. Aktorzy, którzy byli w „szkole przetrwania”, pod okiem
światowej klasy nauczyciela, z pewnością chcieliby się wykazać swoją wiedzą i nabytymi
tam umiejętnościami. Widzowie, aby lepiej poczuć jak ciężko było bohaterom
filmu także, chcieliby zobaczyć jak poradzili sobie z przeciwnościami natury.
Jednak sceny takie się prawie nie pojawiają. Nie wiadomo czy zostały wycięte na
etapie montażu filmu, czy w zamyśle reżysera w ogóle ich nie było. Nasuwa się
zatem pytanie po co aktorom było całe to przygotowanie… Świetnie ujął to w
swojej recenzji dla miesięcznika „Kino” Bartosz Czartoryski: „Kiedy bohaterów
spotyka piaskowa burza, z opresji uratuje ich cięcie montażowe…”.
Problem z tym filmem jest również taki,
że miejscami staje się nużący i odrobinę zbyt patetyczny. Reżyser podjął się
opowiedzenia bardzo ważnej historii i podszedł do niej zbyt ostrożnie. Chce
przedstawić trud i wysiłek ludzi skazanych na wielomiesięczną tułaczkę przez
bardzo nieprzyjazne człowiekowi tereny. Ludzi, którzy każdego dnia zasypiają i
budzą się z widmem strachu przed pojmaniem. Jednak w tym przypadku mamy fabułę
przewidywalną od początku do końca. Reżyser nie zaskakuje nas w trakcie seansu
niczym, a kiedy zaczyna się już dziać coś ciekawego, to tak jak wspominałem
wcześniej, cięcie montażowe wyswobadza bohaterów z opresji. Film jest pięknie
nakręcony, od strony technicznej jest perfekcyjny. Jednak kiedy widzimy krew,
pot i kurz na twarzach gwiazd z pierwszych stron plotkarskich magazynów, jakoś
ciężko jest uwierzyć, że to nie jest make-up. Brak wgniatającego w fotel
oddania na ekranie doznawanych przez bohaterów krzywd i wysiłku sprawia, że ten
marsz staje się nieautentyczny i mało wiarygodny.
Pomimo tych kilku mankamentów warto
zobaczyć „Niepokonanych”. Film porusza istotny temat i przybliża najważniejsze
daty oraz wydarzenia z historii Polski i Europy – za co podziękowania należą
się polskim koproducentom. Świetna gra aktorska Collina Farrella, który był,
dla mnie, bardziej rosyjski niż Rosjanie, na pewno zapada w pamięć. Piękne
zdjęcia i dobra muzyka, a także znany i ceniony reżyser to atuty tej, bądź co
bądź, przyzwoitej produkcji.
6/10
[1] Dla poparcia mojego poglądu
cytuje wypowiedź Bogusława Lindy w roli Alexa z filmu Władysława Pasikowskiego
„Reich”: „Weszła z dzieckiem na ręku akurat jak go zawijałem w prześcieradło.
Musiałem strzelać tuż obok dziecka. Dostała pod okiem ale mogła mówić, tylko z
tego szoku zapomniała angielskiego… i błagała mnie abym oszczędził dziecko w
swoim języku”.
Mi się podobał. Mało jest dobrych filmów o podobnej temtyce. Fajnie, że ktoś zwrócił uwagę na tę historię. Za Collina dałbym punkcik wyżej :D
OdpowiedzUsuńNo niby można było by dać te 7/10, ale 6 tez nie jest złe ;)
UsuńBardzo podobał mi się ten film, chyba dałam mu 7 na filmwebie. Jednak zgadzam się z zarzutem o język co było dość irytujące - choć nie tak bardzo jak oglądanie "Dziewczyny z Tatuażem", gdzie Daniel Craig nosił imię jakiegoś "Jurgena" a mówił po angielsku;D nie zgadzam się z Tobą jednak jeśli chodzi o to, że film nużył, bo ja choć oglądałam go dawno, bo zaraz po premierze, nie pamiętam aby mnie nudził. Jednak to akurat bardzo subiektywne odczucia:) tak czy siak na pewno warto obejrzeć ten film, bo mało jest filmów zagranicznych w których to polski bohater jest nr 1:)
OdpowiedzUsuńMnie troszkę zmęczył, bo to taki trochę film drogi był i do tego na piechotę. Ale tak jak piszesz, na pewno warto się z nim zapoznać. Ja też pierwszy raz oglądałem go tuż koło premiery, ale postanowiłem odświeżyć i machnąć recenzję, bo uważam, że to w jakiś sposób ważny film. A ocena 6/10 to wciąż wg mojej skali nota "niezła" ;)
UsuńHeh, ja na filmwebie dałem chyba nawet 8/10. Film podobał mi się, przeszedł w sumie bez większego echa, a myślę, że warto zwrócić uwagę na tę produkcję. Najmocniejszą stroną filmu bez wątpienia jest jego epickość - cała historia jest przedstawiona w naprawdę ciekawy sposób. No i nie zapominajmy o aktorstwie - nie lubię Farrella, ale tutaj jest znakomity.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Film byl niezly i na pewno piekny, ale bylo w nim tez kilka rzeczy, ktre opisalem a ktore spowodowaly, że wiecej niż 6 nie dam, ale obejrzeć warto:-) To na pewno!
UsuńNiby taki przeciętny przeciętniak. Też się nim nie zachwycałem szczególnie, ale ma swoje atuty. Na pewno warty obejrzenia.
OdpowiedzUsuńDokładnie. Takie same mam w stosunku do niego odczucia.
Usuń