wtorek, 12 listopada 2013

[51] Film: "Wyścig / Rush" (2013)

Witam Was po dłuższej przerwie. Teraz niestety tak to będzie wyglądało, że będę pisał kilka postów z rzędu, a później na chwilę "zamierał" i znikał. Mam jednak nadzieję, że to o czym napiszę spodoba się Wam. Dziś jako pierwszy pod młotek idzie "Rush" (nie lubię polskiego tytułu, więc będę się posługiwał oryginalnym), czyli, moim zdaniem, najlepszy film ostatniej dekady; a jeśli chodzi o kino "samochodowe", to chyba wszechczasów. A przynajmniej tak powinni go odbierać Ci, w których żyłach płynie choć odrobina benzyny.



 "Rush" jest filmem, który, mimo że zrobiony za stosunkowo niewielkie pieniądze (38 mln USD), robi ogromne wrażenie na widzu. Jest w tym wiele zasługi reżysera. Ron Howard po raz kolejny wspiął się na wyżyny swoich możliwości. I choć zdarzały mu się wpadki, takie jak na przykład "Kod Da Vinci", to jednak większość jego filmów była co najmniej dobra jeśli nie rewelacyjna. Jednak nie tylko reżyser wpłynął na jakość filmu. Wielki plus należy się także scenarzyście, Peterowi Morganowi, dzięki któremu postaci były naprawdę wyraziste i głębokie. Ale nie byłyby takie gdyby odtwórcy głównych ról nie dali z siebie wszystkiego. Jak sami widzicie, ten łańcuszek jest bardzo złożony, ale tak to już wygląda. Nigdy za sukcesem przedsięwzięcia jakim jest film, nie stoi jedna osoba.


Co do oryginalności tej historii, to jest ona dość mizerna, bo każdy kto choć w marginalnym stopniu interesował się, na przełomie lat, formułą 1, dokładnie wiedział jak potoczy się główna oś fabularna. Jednak to zupełnie nie przeszkadzało w pełnym zachwytu odbiorze tego obrazu. Howard zastosował tutaj podobną zasadę jak przy kręceniu "Apollo 13" - film ma się spodobać jak najszerszemu gronu widzów, a nie tylko wybranej części, która interesuje się podróżami kosmicznymi. W przypadku "Rush" ta zasada także przyniosła świetne rezultaty. Film już od pierwszych scen nie pozostawia złudzeń, że będzie dotyczył głównie "jeżdżenia samochodem", ale robi to w taki sposób, że nie można oderwać wzroku od ekranu. Bardzo dobre sceny wyścigów, cała otoczka jaka towarzyszy życiu kierowców, ich problemy i osobiste zmagania. Tutaj dostajemy to wszystko już od pierwszych chwil. Bardzo dużo daje także dobry montaż i świetna muzyka Hansa Zimmera. A wszystko razem tworzy mieszankę, która zachwyca i wgniata w fotel. 


Ale wróćmy do fabuły. Mamy rok 1976, grand prix Niemiec formuły 1 odbywające się na jednym z najbardziej niebezpiecznych torów świata - Północnej Pętli Nurburgringu zwanej przez kierowców "zielonym cmentarzem". Na starcie staje ponad dwadzieścia zespołów, ale oczy wszystkich i tak zwrócone są tylko na dwóch uczestników wyścigu: Nikiego Laudę (Daniel Bruhl) i Jamesa Hunta (Chris Hamsworth), bo to między nimi rozegra się walka o tytuł mistrza. Chwilę później mamy cofnięcie czasu i lądujemy w roku 1970 na wyścigach formuły 3, gdzie poznajemy krok po kroku drogę na szczyt tych dwóch legendarnych kierowców. I mówiąc w skrócie, ten film jest właśnie o ich "walce". O starciu się dwóch charakterów - spokojnego i wyrachowanego Laudy, z beztroskim i lekkomyślnym Huntem. Ten pierwszy zanim wciśnie gaz do podłogi najpierw wszystko przekalkuluje i sprawdzi czy mu się to opłaci czy nie. Drugi jest w stanie podjąć każde ryzyko aby tylko przekroczyć linię mety jako pierwszy. 


Ale tak wyraziste i wielopłaszczyznowe starcie tych dwóch charyzmatycznych postaci nie było by możliwe, gdyby nie rewelacyjne kreacje Hamswortha i Bruhla. Władca piorunów naprawdę pokazuje, że jeśli ma "co" grać, to jest naprawdę dobrym aktorem i patrzenie na niego jedynie przez pryzmat Thora jest błędem. Jednak i tak film ukradł dla siebie Bruhl, który już został nominowany do Oscara za rolę drugoplanową (swoją drogą mam nadzieję, że go otrzyma). Nie dość, że gra świetnie, to jeszcze mówi i wygląda prawie tak jak Lauda (zresztą w przygotowaniach do roli pomagał mu sam Niki). Efekt jest porażający. Producentom należą się wielkie oklaski za casting i finalny dobór aktorów, bo i panie pojawiające się w filmie pokazały nie tylko urodę ale i pewien zarys psychologiczny swoich postaci, mimo tego, że miały na to niewiele czasu (Alexandra Maria Lara jako Marlene Lauda i Olivia Wilde jako Suzy Miller, żona Hunta).


Film ma naprawdę wiele atutów i nie sposób wymienić tutaj wszystkich. Jeśli natomiast chodzi o zarzuty pod jego adresem, to na siłę można uznać za niego zbyt jednostronnie potraktowaną relację między Laudą i Huntem. W filmie zachowują się jak przeciwnicy na torze i życiu prywatnym. W rzeczywistości wcale tak nie było. Jak mówił sam Hunt: "Z Nikim zawsze się dobrze dogadywaliśmy. Ścigaliśmy się ze sobą, ale byliśmy też kumplami. Kimś więcej niż zwykłymi znajomym". Ale to był zabieg budujący fabułę i zrozumiały z punktu widzenia filmowców, więc łatwy do wybaczenia.
 
Jedna z najzabawniejszych scen całego filmu i jedna z moich ulubionych - moment kiedy Lauda poznaje swoją przyszłą żonę, a ona w dość ciekawy sposób dowiaduje się kim on jest.
Ja oceniam ten film na skandalicznie wysokie 10/10 wcale się tego nie wstydząc i uważam, że jest to film naprawdę warty zobaczenia na dużym ekranie. Polecam! 


14 komentarzy:

  1. Dobrze gada, polać mu!
    Ja również film ten wszystkim z całego serca polecam, pewien nawet jestem, że Ewa Wachowicz takoż. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Salut w takim razie ;)

      Usuń
    2. Tyle się nasłuchałam o pozytywach tego, nie pozostaje nic innego jak się wybrać. Co mój luby na to powie, jak dwa razy w ciągu tygodnia pójdziemy na film z Chrisem Hemsworthem? :D

      Usuń
    3. Hahaha :D Dobre ;] Powiem Ci, że nie powinien narzekać (choć głowy sobie uciąć nie dam, bo gusta są jednak różne). A ja, taką ciekawostką mogę się podzielić, byłem najpierw na "Piątej władzy" (D. Bruhl), później na "Wyścigu" (Bruhl i Hamsworth) i później na "Thorze" (Hamsworth) :D

      Usuń
  2. Oooooo :D Naprawdę mnie zainteresowałeś, chociaż początkowo nie byłam przekonana :D
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się :) I z chęcią zajrzę.

      Również pozdrawiam i zapraszam częściej ;)

      Usuń
  3. Moja współlokatorka jest zakochana w tym filmie, ja chyba poczekam, aż emocje opadną i będzie można zobaczyć go online :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi, że warto się wybrać do kina. Mimo, że nie ma tam super efektów specjalnych, to jednak na ekranie komputera nie będzie tak oddziaływać ;)

      Usuń
  4. Wyszła z Ciebie żyłka kierowcy :D Aż 10/10 - ostro. No i jak ja mam po tej recenzji napisać, że nie chcę go obejrzeć (choć wcale nie miałem wielkiej ochoty)? Zostałem niejako zmuszony :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż...jedyne co mogę powiedzieć to...OBEJRZYJ!!! ;)

      Usuń
  5. Dzisiaj wybieram się na "Wyścig" i jestem ciekawa czy też dam mu taką wysoką ocenę. Swoja drogą, wydaje mi się, że tego typu filmy najlepiej oglada się na dużym ekranie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już obejrzysz, to pochwal się jak się film podobał. Mam nadzieję, że dasz przynajmniej 7 ;)

      Usuń
  6. No ta ocena mnie zszokowała musi być naprawdę piekielnie dobry film, nie ukrywam, że sądzę, iż mi się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj uwierz mi, naprawdę taki jest! Moim zdaniem ten film zasługuje na oceny nie niższe niż 8/10, ale dla mnie to jedyna w tym roku 10-tka. Jeśli znajdziesz czas, to polecam obejrzeć w kinie :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...