wtorek, 7 stycznia 2014

Przegląd bajek... cz.2/2

Myślałem, że z całym wpisem wyrobię się wczoraj, ale po kilku godzinach zdałem sobie sprawę, że jednak będę musiał podzielić mój Ranking bajek na dwie części. Dziś przyszedł czas na miejsca od 7. do 1. Zapraszam!


7. 
Na miejscu siódmym, czyli tuż za (albo przed, zależy z której strony się na listę spojrzy;)) zoną średniaków uplasowała się bajka, z którą w ocenie miałem największy problem, a mianowicie "Rango" (2011). A mój problem z tą bajką jest taki, że według mnie to nie jest bajka, a przynajmniej nie jest to obraz dla dzieci. A skoro nie jest, to po co robić w takiej formie historię dla dorosłych? Nie lepiej byłoby zmienić trochę treść i jeszcze odrobinę formę i pójść na całość? Bo w takim układzie (jeśli ma to ciągle być bajka, powiedzmy, dla dzieci), to nie wszystkie treści jednak możemy na ekran przenieść. Nie ma golizny, seksu, krwawych strzelanin. Ale cała reszta, która jest, już nie za bardzo przystoi bajce. Postaci są brzydkie, niekiedy obleśne bądź straszne czy też odrażające. Klimat jest dość mroczny, a język, którym posługuje się główny bohater jest, wydaje mi się, zbyt złożony dla najmłodszych. Sama fabuła także nie wydaje mi się przynależna do sfery bajek (w pewnym zwierzęcym miasteczku na pustyni, do którego nasz bohater - miastowy kameleon z zacięciem aktorskim - trafia całkiem przypadkiem, nie ma wody; w toku zbiegu dziwnych okoliczności, gdzie największą jest talent imaginacyjny Rango, to jemu, jako nowemu szeryfowi, zlecone zostaje rozwiązanie tej zagadki), bo ma ona raczej naśladować spaghetti western, czyli jest dość ponura, pełna przemocy i wyrazistych czarnych charakterów. Jednak mimo wszystkich tych wad (wad w rozumieniu bajki), całość oglądało mi się dobrze i muszę przyznać, że ta opowieść mnie wciągnęła i zainteresowała. Stąd też moja ocena jako dla bajki oscyluje w granicach 3/10, ale jako dla animacji jako takiej jest to już solidne 6/10. Polecam ciekawskim ;)



6. 
Teraz przechodzę już do obrazów, które mogę z czystym sumieniem uznać za naprawdę spoko. Najniższe miejsce zajmuje tutaj "Merida Waleczna" (2012). Bajeczka opowiadająca historię o walecznej księżniczce, która w konsekwencji rychłego za mąż pójścia postanawia wyruszyć na poszukiwanie wiedźmy, która zaklęciem zmieni decyzje jej dość restrykcyjnej matki. Wszystko zmienia się jednak w momencie kiedy zaklęcie przynosi jedynie połowiczny sukces (co się stanie musicie zobaczyć sami, nie chcę psuć zabawy). Jeśli chodzi o fabułę, to jest całkiem spoko. Historia jest spójna, nie rwie się, nie jest absurdalnie niedorzeczna, ot zwykła bajka. Postaci także są dość ciekawe i różnorodne. Twórców pochwalić można także za dobry dubbing (Andrzej Grabowski w roli ojca Meridy jest naprawdę świetny). Bajeczka niesie także ze sobą morał (który tutaj wybrzmiewa o niebo lepiej niż we wcześniej opisanych animacjach) a to chyba dość ważne jeśli mamy do czynienia z tym gatunkiem filmowym. Jest to taka typowa baśń, gdzie mamy dobro, zło, czary i sporo śmiechu. Moja ocena to solidne 6/10. Polecam!



5.
Na piątym miejscu mojej osobistej bajkowej listy wylądowały "Samoloty" (2013) I mimo tego, że dość mocno korzystają ze wzorców "Aut", to robią to dość zgrabnie i da się to oglądać z zainteresowaniem i przyjemnością. Myślą przewodnią tej bajki jest wielkie marzenie rolniczego samolotu o wystartowaniu w największym wyścigu dookoła świata. Ma on jednak jeden mały problem, którym jest lęk wysokości ;) Nie jest to może to samo co "Auta" (mam tutaj oczywiście na myśli część pierwszą), ale za to jest zdecydowanie lepsze niż "Turbo", a patrząc obiektywnie, to obie bajki poruszają praktycznie ten sam temat przełamywania swoich ograniczeń i dążenia do spełniania marzeń nie ważne jak niedorzecznych. Tutaj jednak wszystko dzieje się w tym samym wymiarze, tzn. mamy do czynienia z przeróżnymi samolocikami, a nie połączeniem świata ślimaków i ludzi :/ Sam dubbing może nie poraża oryginalnością i jakimiś fajerwerkami, ale też nie przeszkadza (nawet daje się znieść Macieja Musiała w głównej roli). W mojej ocenie bajka zasługuje na 6.5/10. Można zobaczyć.



4.
O jedno oczko wyżej uplasowali się "Strażnicy marzeń" (2012). Tę bajkę udało mi się obejrzeć w 3D i myślę, że jeśli macie taką możliwość, to warto wybrać właśnie tę opcję, bo jest w niej dużo bardzo fajnych efektów. A o czym ona mówi? Opowiada historię Jacka Frosta zwanego Mrozem, który...nie za bardzo wie kim jest. Potrafi co prawda robić różne fajne rzeczy, takie jak latanie i posługiwanie się umiejętnością przywoływania zimna, śniegu i lodu, ale to nie pomaga mu w odkryciu swojej tożsamości. Wie natomiast, że takim jaki jest stworzył go księżyc. A w momencie nadejścia Mroku, księżyc powierza mu jeszcze jedno zadanie. Musi stać się jednym ze Strażników marzeń, do których należą wszystkie postaci z dziecięcego uniwersum imaginacji, takie jak Święty Mikołaj, Zając Wielkanocny, Wróżka Zębuszka, i Piasek (tego nie znam), który odpowiada za spokojne i piękne sny maluchów. Jednak w chwili zagrożenia - Mrok chce przerodzić dziecięce sny w koszmary i spowodować aby dzieci przestały wierzyć co spowoduje osłabienie mocy i praktyczne zniknięcie Strażników - drużynie "dobra" potrzebna jest wszelka pomoc, nawet takiego abnegata jak Jacek Mróz. To by było mniej więcej wszystko. Wiadomo, dochodzi do wielkiej walki dobra ze złem. A tak w rzeczywistości jest to walka o dziecięcość dzieci, które wierząc w te wyimaginowane postaci wciąż pozostają sobą, czyli pełnymi szczęścia i optymizmu brzdącami, a nie nudnymi dorosłymi ;) Jeśli chodzi o dubbing, to jest całkiem przyjemny, ale szkoda, że w polskiej wersji nie ma takich gwiazd jak w oryginale (Alec Baldwin, Jud Law, Hugh Jackman, Chris Pine i Isla Fisher, choć w przypadku tej ostatniej to chyba jednak jej nie lubię :P). Moja ocena to bardzo mocne i solidne 7/10. Polecam!



3.
No i przyszła wreszcie pora na podium. Na nim najniższe miejsce zajmuje "Jak wytresować smoka" (2010). Jest to urocza historia o tym, że nie zawsze coś co na pierwszy rzut oka wydaje nam się złe i straszne musi takie być w rzeczywistości. Mamy tutaj do czynienia z pewnym plemieniem wikingów, które żyje sobie w miejscu, gdzie, jak opowiada główny bohater, jest nudno, szaro buro i ponuro, głównie jest zimno a dodatkowo szkodnikami są tam smoki. Czkawka (tak nazywa się nasz bohater) nie lubi przemocy. Jest ogólnie małym, słabym i wrażliwym chłopcem. Niestety przez te właśnie cechy jest też taką trochę kulą u nogi całej osady. A najgorsze jest to, że jest synem wodza. Jednak pewnego dnia jeden z jego wynalazków (trzeba sobie jakoś radzić jeśli ma się więcej mózgu niż mięśni) pozwala mu "upolować" Czarną Furię - najbardziej niebezpiecznego smoka ze wszystkich jakie dotychczas poznano. Jednak Czkawka nie chce go zabijać, woli się z nim...zaprzyjaźnić :) Jest to urocza bajeczka, w której smoki zachowują się trochę jak koty, więc jeśli jesteście fanami tych zwierząt powinno być to dodatkową zachętą. No i niesie ze sobą także piękne przesłanie, że nie liczy się to jacy jesteś na zewnątrz, a to co mamy w środku. A także, że aby uznać kogoś za najgorszego wroga lepiej go najpierw poznać, bo może się on w rzeczywistości okazać naszym najlepszym przyjacielem. 


Polski dubbing daje radę. Damięcki w roli Czkawki jest całkiem niezły, a i reszta obsady dzielnie dotrzymuje mu kroku. Swoją drogą na potwierdzenie mojej tezy, że bajka ta jest ciekawa i ma potencjał jest serial "Jeźdźcy smoków", który powstał  w 2012 roku na jej podstawie. Do tej pory liczy 40 odcinków (ja widziałem pół jednego :P ale to było jeszcze zanim obejrzałem bajkę, więc teraz pewnie nadrobię). W planach są też dwie kolejne części przygód Czkawki i jego przyjaciół, a ta najbliższa ma mieć premierę już w tym roku. Moja ocena to 7.5/10. Zdecydowanie polecam!



2. 
Wice miszczem zostają "Przygody Tintina" (2011), które włączyłem zupełnie przypadkiem i bez przekonania, a już po chwili zostałem wciągnięty w wir wydarzeń i nie mogłem oderwać wzroku od ekranu. Ta historia młodego (bardzo młodego?) reportera i jego psa, który zostaje wplątany w całkiem poważne poszukiwania skarbu, jest naprawdę dobrze opowiedzianą i trzymającą w napięciu animacją. Mamy tutaj dużo zabawnych scen, ale też i sporo zapierającej dech w piersiach akcji. Są pościgi, strzelaniny (to taka bajka raczej dla starszych dzieci), wybuchy, ale też i momenty spokojniejsze, które pozwalają odetchnąć i przygotować się na kolejną falę akcji. Postacią komiczną jest tutaj nieudacznik i pijak - kapitan Baryłka, który stał się taki, ponieważ nie potrafił udźwignąć odpowiedzialności i chwały spoczywającej od wielu pokoleń na nazwisku Baryłków. Czara się przelała w momencie, kiedy został ostatnim z rodu, a jego zasłużony dziadek wyjawił mu współrzędne zatopionego skarbu, których kapitan nie zapamiętał, bo był piany z rozpaczy po śmierci seniora rodu. Za akcję i dynamizm odpowiada Tintin i jego pies Miluś, którzy nigdy się nie poddają i szukają wyjścia z nawet największych opresji. Ich szyki chce pokrzyżować niegodziwy Sacharyna, który od wielu lat poszukuje zatopionego statku.


Tak jak już wspomniałem, historię śledzi się z zapartym tchem i mimo, że baśniowości w niej nie ma, to jednak jest to bardzo fajna opowieść przygodowa, z której można wyciągnąć wniosek, że nie ważne jak mocno w siebie nie wierzymy, to jednak zawsze warto spróbować ;) Moja ocena to 8/10. Również polecam (i zastanawiam się czemu nie zapowiadają kontynuacji?:|).


1.

No i wreszcie dotarliśmy do miejsca pierwszego, a na nim znalazła się "Kraina lodu" (2013), czyli najnowsza ze wszystkich omawianych bajek, ale niezaprzeczalnie najgenialniejsza. Jest w niej wszystko to, co powinno się znaleźć w prawdziwej, nowoczesnej baśni. Bo musicie wiedzieć, że "Kraina lodu" jest bardzo klasyczna w swojej formie. Mamy tutaj dużo piosenek, dużo tańca i klimat bardziej liryczny, tkliwy niż ten znany z obecnie produkowanych bajek. Disney postanowił cofnąć się o jakieś 20 lat, do produkcji takich jak na przykład "Pocahontas" (1995), gdzie historia także była przeplatana pięknymi balladami i utrzymana raczej w delikatnym i wolnym tempie. 


A "Kraina lodu" to po prostu parafraza jednaj z najsłynniejszych bajek, "Królowej śniegu". Zmiany jakie tu zachodzą, są dość znaczące, ale istota jest podobna. Chodzi o to aby miłością rozpuścić odłamek lodu w sercu pewnej młodej księżniczki. Jednak do tego zadania nie nadaje się każdy, bo miłość musi być ogromna. Ale jak to się wszystko potoczyło musicie zobaczyć sami. 


Ja swój seans miałem w 2D, ale podobno efekty stworzone na potrzeby tej produkcji są tak piękne, iż myślę, że jednak warto wybrać się na wersję 3D (ja sam będę musiał to nadrobić jak tylko bajka ukaże się na BR). Ale efekty i śpiewność fabuły to nie jedyne zalety tej baśni. Bardzo mocnym atutem jest także świetna rola Czesława Mozila, w roli bałwanka Olafa, który jest po prostu uroczy (wiem, że to nie wypada aby chłop posługiwał się takimi przymiotnikami, ale inaczej określić się go nie da) i mimo, że nie lubię wizerunku jaki sobie kreuje Mozil, to jednak muszę przyznać, że w tej roli wypadł rewelacyjnie. 


I w taki oto sposób, powracając do tradycji i tworząc bardzo klasyczną baśń Disneyowi udało się stworzyć animację, która z dość dużą przewagą wygrała mój ranking na najlepszą bajkę. Stało się tak dlatego, że nie wystarczy nakreślić kilka postaci i wymieszać ich losów z kilkoma śmiesznymi gagami. Bajka musi łączyć w sobie wiele elementów, z których głównymi są ciekawa fabuła, piękny i kolorowy świat (to w końcu dla dzieci jest!), interesujące, wyraziste postaci, dobrze jeśli pojawi się spora dawka humoru, ale przede wszystkim bajka musi nieść ze sobą wyraźne przesłanie i, co tu dużo mówić, musi wzruszać. Tutaj nie brakuje żadnego z tych elementów i stąd też moja ocena szybuje aż do zaskakujących 9/10. Tę bajkę trzeba zobaczyć!



2 komentarze:

  1. No weź! :D Rango to mistrzostwo. Dorośli też lubią animacje i trochę zdziecinniałe formy. Zresztą, biorąc pod uwagę, że Verbiński chciał tam napchać maksimum kultowych scen i wątków westernowych (i nie tylko, bo pojawiają się jeszcze wstawki choćby z "Czasu Apokalipsy") to wersja animowana zaoszczędziła sporo czasu i pieniędzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rango jest dziwne :] I tyle. Ja się aż tak na westernach nie znam, żeby wyłapywać smaczki, a ta ponura i smutna atmosfera, z tym nudnym początkiem jakoś mnie wprawiła w konsternacje a nie zachwyt. Ale nie jest najgorsza ;)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...