wtorek, 21 października 2014

[109-110] Książki: "Metro 2034" - Dmitrrij Głuchowski (2010); "Dzienniki kołymskie" - Jacek Hugo-Bader (2011)

Dziś tak na szybciora dwie kolejne recenzje książek, które przeczytałem już jakiś czas temu i najwyższy czas żeby je zrecenzować. Książki może trochę odległe od siebie, bo jedna to SF a druga reportaż, ale w sumie wcale nie tak bardzo, bo łączy je miejsce, o którym opowiadają - Rosja, ta współczesna z "wycieczki" Badera i ta wyimaginowana, podziemna, jak w "Metrze 2034" Głuchowskiego.

"Metro 2034" - Dmitrij Głuchowski (2010)

"Metro 2034" jest kontynuacją, choć w przypadku tej książki wypadało by raczej użyć stwierdzenia "marnymi popłuczynami" "Metra 2033", w której znów trafiamy do moskiewskiego podziemnego miasta, aby tym razem rozprawić się... no właśnie nie pamiętam z czym i po co:| I to jest cały szkopuł i wada tej książki. Gdyby nie to, że jej nie czytałem a jedynie słuchałem jeżdżąc na rowerze, to już po kilkudziesięciu stronach bym ją "jeb*** w kąt" i nigdy nie wziął do ręki ponownie. Jest to bezapelacyjnie jedna z najnudniejszych książek jakie czytałem w tym roku, a nie wiem czy też nie w ciągu ostatniej dekady. I gdybym to na nią trafiła w pierwszej kolejności zamiast na "Metro 2033", to już bym chyba "Metra 2033" nie przeczytał. Swoją drogą nie mam pojęcia jak ten sam autor, w tym samym świecie może stworzyć dwie tak odmienne poziomami historie?!:| Nie chce mi się przytaczać fabuły, bo jest niestrawna jak kisiel z musztardą i napiszę prosto z mostu - nie czytajcie tego!

Moja ocena 2/10

"Dzienniki kołymskie" - Jacek Hugo-Bader (2011)

Jeśli natomiast chodzi o "Dzienniki kołymskie" to w porównaniu z "Metrem 2034" jest to niebo a ziemia. Bader po raz kolejny mnie nie zawiódł i przedstawił reportaż o Rosji taki na jaki czekałem i taki za jakie cenie go najbardziej. Krótkie historie zwyczajnych i całkiem niezwykłych ludzi przeplatane historią mijanych miejsc okraszone wpisami z dziennika, który dodatkowo był publikowany przez autora, często w katastrofalnych warunkach "internetowych" na bieżąco na portalu wyborcza.pl. Perypetie reportera na szlaku często zakrapiane solidną dawką alkoholu. Częste nawiązania do "Opowiadań kołymskich" Warłama Szałamowa. Rozmowy, rozmowy i jeszcze raz... przemyślenia nad Kołymą taką jaka jest obecnie i tym co spowodowało, że jest taka jaka jest. Oraz mentalność ludzi ją zamieszkujących. To esencja tego co dostajemy od Badera w jego "Dziennikach kołymskich". I na koniec taka konkluzja: wydaje mi się, że pan Milewski, autor czytanej przeze mnie niedawno "Transsyberyjskiej..." powinien się od swojego starszego kolegi jeszcze wiele nauczyć, choć jego książka również nie była zła (recenzja tutaj), to jednak sporo jej brakuje do poziomu "Dzienników...".

Moja ocena 8/10

10 komentarzy:

  1. Drugiej nie będę czytać, bo nie moje klimaty, a pierwszej nie przeczytam - namówiłeś mnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No po prostu ręce odpadają :/ Tak to jest z osobami, które się zaśmiewają z głupich reklam :P

      Usuń
    2. Ta reklama BYŁA śmieszna, się nie znasz! :P

      Usuń
    3. NIE! I żadne sztuczki Jedi tu nie pomogą :P

      Usuń
    4. Bez sensu... coś jest z Tobą nie tak, skoro sztuczki Jedi na Ciebie nie działają. Spróbuj skontaktować się z lekarzem lub farmaceutą, może coś pomoże :D

      Usuń
    5. No nie wiem, nie wiem. A może jednak z reklamą było coś nie tak?;>

      Usuń
    6. 3:52-4:05
      http://www.cda.pl/video/3216232/Asterix-i-Obelix-Misja-Kleopatra

      Usuń
  2. Bader jest nie najgorszy - potwierdzam. Strasznie jakoś mnie nie zachwycił, ale faktycznie pisze bardzo fajne i wciągające reportaże.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, ja natomiast bardzo lubię sposób w jaki opowiada.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...