poniedziałek, 12 stycznia 2015

[39] Serial: "Sposób na morderstwo / How to get away with murder" (2014)

Pamiętacie scenarzystkę tasiemca "Grey's Anatomy" i jego tasiemcowatego spin-offa "Private Practice" (łącznie 17 sezonów!) - Shonde Rhimes?. Tę samą kobietę, która 3 lata temu pisała "Skandal"? Jeśli tak, to super, bo ja nie. Zupełnie nigdy w życiu nie interesowała mnie ta licząca przeszło 350 odcinków lekarska epopeja i mam nadzieję, że raczej nigdy nie najdzie mnie ochota, żeby to oglądać. Również "Skandal" mnie nie ciągnął i nie ciągnie, choć póki co są dwa sezony, więc może jeszcze się skuszę. Najnowszym projektem Shondy i Petera Nowalka jest zupełnie inny serial - "Sposób na morderstwo". Sięgnąłem po niego bez żadnych informacji ani o jego treści, ani tym bardziej o jego sławnej twórczyni (to chyba taka trochę ichnia Łapkowska, bo w tych "Chirurgach", to słyszałem, że więcej soap-opera niż serialu). Ot, tak po prostu, bo akurat był pod ręką i bez napisów. Informacje ze wstępu znalazłem przygotowując ten tekst. Jedak wracając do "Sposobu..." czy się zawiodłem, czy może zachwyciłem? Sprawdźcie sami!


Pierwsze zajęcia...bardzo intrygująca nazwa przedmiotu

Może zanim przejdę do ocen, to najpierw, gwoli wprowadzenia, kilka słów o fabule. Jako pierwszą sprawą chciałbym się zająć nie lada mylącym polskim tłumaczeniem tytułu, który w oryginale brzmi "How to get away whit murder" i zdecydowanie lepiej oddaje treść serialu. Nasz "Sposób na morderstwo" można niestety rozumieć co najmniej dwojako. W pierwszej kolejności jednak raczej jako sposób na morderstwo właśnie, czyli w mojej opinii na to, jak kogoś zamordować, a już w zdecydowanie mniejszym stopniu jako wywinięcie się od morderstwa, czyli tak, jak można interpretować oryginał. Przechodząc do samej treści mamy tutaj do czynienia z przedziwną sytuacją. Jest sobie super genialna pani prawnik, która prowadzi również wykłady z prawa na jakimś-tam uniwersytecie, mająca swoją drogą co najmniej dziwne jeśli nie bezsensowne imię - Annalise - i nazywa się Keating (w tej roli ponoć genialna Viloa Davis). Na początku każdego semestru wybiera ze swoich studentów czwórkę prymusów a raczej wyrobników, którzy będą jej pomagać w prowadzonych aktualnie sprawach o morderstwo, gdzie występuje w roli obrończyni. Tym razem wyrobników jest pięcioro - każde z nich gorsze od poprzedniego. Walczą oni o statuetkę Temidy, bogini sprawiedliwości (naprawdę?, żałosne), która jest swego rodzaju symbolem nietykalności podczas egzaminu końcowego, a dostaje ją najbardziej przydatny wyrobnik. Serial jest skonstruowany w następujący sposób: w każdym odcinku prawnicy zajmują się jedną sprawą, która kończy się wraz z końcem epizodu. Jest jeszcze wątek główny, który toczy się po kawału przez całość trwania sezonu, który jest splotem wydarzeń, w konsekwencji których Annalise zostaje wplątana w morderstwo, które całkowicie zmienia jej życie.

Grupa wyrobników, Annalise i współpracownicy próbują zrobić wszystko żeby odwrócony do nas tyłem chłopiec w ciemnym T-shircie nie poszedł siedzieć za morderstwo ojca

Kolejnym zabiegiem mającym urozmaicić nam seanse i podnieść poziom zaciekawienia jest fakt, że to co oglądamy na ekranie to w około 90% jest retrospekcja, natomiast aktualny bieg wydarzeń poznajemy z krótkich, chaotycznych, mało czytelnych przerywników akcji filmowanych z zielonkawą przesłoną. O tym jak blisko tych wydarzeń aktualnie jesteśmy mówią nam odpowiednie komunikaty na początku każdego z odcinków (np. 2 i pół miesiąca wcześniej, 8 tygodni wcześniej, 7... i tak dalej). Kolejnym zabiegiem jest prowadzenie narracji w taki sposób, aby w każdym z odcinków dokładniej opisana została jedna z osób należących do grupy Keating. To pozwala nam lepiej ich poznać i spojrzeć z ich perspektywy na to, co dzieje się w grupie, a także na "zielonkawą" teraźniejszość. Wszystkie te zabiegi są dość ciekawe, ale czasami odczuwam zniecierpliwienie (o co tu do cholery chodzi?), a innym razem czuje się jak idiota (kiedy twórcy po wielokroć pokazują mi te same sceny, jakby wychodzili z założenia, że łączenie ze sobą prostych faktów i ich zapamiętywanie jest poza moim zasięgiem). 

Annalise podczas swoich publicznych teatrzyków

Troszki się rozpisałem, ale wolałem niczego nie pominąć, gdyż jak coś mi się nie podoba, to wolę dokładnie napisać dlaczego. A ten serial mi się nie podoba. I jest bardzo wiele powodów, które sprawiają, że tak właśnie jest. Pozwolę sobie właśnie w tym momencie je opisać. Po pierwsze główna bohaterka - Annalise Keating, czyli nagrodzona kryształową statuetką People's Choice za najlepszą kreację aktorską w nowym serialu, a także nominowana do m.in.: Złotego Globa i przez Amerykańską Gildię Aktorów Filmowych (naprawdę, filmowych? za serial...czegoś tu nie kumam, ale spoko), jako najlepsza aktorka w serialu dramatycznym - Viola Davis. No jakoś nie potrafię zrozumieć całego tego zachwytu. Kobieta niby gra w miarę poprawnie, ale bez jakiegoś wielkiego szału, a poza tym jej postać jest tak niespójnie napisana, że nie potrafię się do niej przekonać. Z jednej strony twarda jak żelek z Biedronki w pracy, ale jak tylko opada kurtyna sądowego przedstawienia, to chleje wódę i płacze, bo ma od pyty problemów, z którymi sobie nie radzi. Przedziwna, złożona osobowość pełna sprzeczności i konfundujących zachowań, której największą wadą jest to, że nie da się jej polubić. Ten zarzut pasuje również do reszty głównych postaci tego serialu. Jest to moim zdaniem niezłym ewenementem, ponieważ co najmniej nielogiczne wydaje mi się tworzenie postaci niesympatycznych, często wręcz odrażających. Nie wydaje mi się też, aby opisywanie każdej z nich było niezbędne, więc pozwolę sobie na skrótowy opis schematów w oparciu, o które postaci te są stworzone. Biedny chłopak, czarnoskóry, dążący do sukcesu, tzw. rezerwowy, wybrany jako ostatni do grupy Keating. Jednak to wokół niego dzieje się do tej pory najwięcej. Kolejną postacią jest garniturkowy, homoseksualista rasy białej, przemądrzały, zarozumiały, nie mający oporów przed wykorzystywaniem innych, a w tym stosunków seksualnych z nimi, do osiągania swoich celów. Z panów został nam już tylko kretyn, czyli gość z ustawionym tatusiem, który zachowuje się i trochę wygląda jak klasowy idiota, jednak nie przeszkadza mu to w odnoszeniu sukcesów. Przedstawicielki płci pięknej są dwie, jedna, określana cynicznie w serialu mianem królowej balu, wygląda i zachowuje się w sposób, do którego to określenie idealnie pasuje - piękna kobieta o ciemnym kolorze skóry, hetero, dążąca do osiągnięcia wysokiego statusu w społecznej hierarchii i sporego majątku. Jako jedyna mówi o tym głośno i wyraźnie i nie wstydzi się robić wiele, aby te cele osiągnąć (w dalszej części serii wydaje się jednak najsłabsza  psychicznie i najmniej zdeterminowana w grupie, choć to tylko moje spostrzeżenia i może nas jeszcze czymś zaskoczy, oprócz narzeczonego z gejowską przeszłością). Ostatnią członkinią zespołu jest brunetką rasy białej, również hetero, która często określana jest mianem prymuski lub gwiazdy, która stara się brylować za wszelką cenę, choć jest jakby na uboczu, najbardziej zamknięta i niedostępna ze wszystkich. Pochodzi z bogatej rodziny i tak naprawdę oprócz tego, że ani razu się nie uśmiechnęła, to wiele więcej nie potrafię o niej napisać. I choć mnie to niewiele obchodzi, to napisałem to w taki a nie inny sposób (z wymienieniem rasy i orientacji seksualnej), bo wydaje mi się, że twórcom naprawdę robiło różnicę kto będzie miał jaki kolor skóry i czy będzie chodził do łóżka z facetem czy z kobietą. 


Ahhh...ten gejowski seks...gdzie kibel, będę zrzucał :/


Bardzo nie podobało mi się jeszcze, oprócz postaci, zbyt duże nagromadzenie gejowskiego seksu. Ja oczywiście nie mam nic przeciwko temu, żeby takie sceny pojawiały się w serialach jak i filmach. Spoko, moja tolerancja to wytrzyma. Mam jednak jedno "ale" - muszą one wynikać z potrzeby opowieści i być niezbędne pod względem fabularnym. W tym przypadku niestety tak nie jest. Co zadziwiające te sceny są jedynymi scenami intymnych zbliżeń, pokazywanymi tak obszernie i z takim rozmachem. Nie widzimy natomiast żadnego seksu lesbijskiego. Również sceny erotyczne między parami heteroseksualnymi są jedynie zasugerowane (widzimy albo kilka buziaków wskazujących że zaraz coś się wydarzy | cięcie lub/i parę w łóżku sugerującą, że już się skończyło wydarzać). Trochę to dyskryminujące (i obleśne zarazem), ale to jedynie moje konserwatywne zdanie - można się nie zgadzać. Natomiast, jak udało mi się wyczytać w internecie, takie podejście do tej sprawy może wynikać z faktu, że serial tworzy stacja ABC będąca podobno po liberalnej stronie politycznej barykady i stąd też takie a nie inne treści pojawiają się w tym obrazie. 

Osławiona statuetka

Również sama konstrukcja poszczególnych elementów jest nużąca i często nierzeczywista, jak na przykład: kto normalny na jakimkolwiek uniwersytecie pozwoliłby na organizację takich zajęć?, to dlaczego w grupie kilkudziesięciu studentów po pierwszym spotkani jedynie 5 osób jest dopuszczonych do głosu na zajęciach?, tak jakby reszta była jedynie statystami, oraz to dlaczego sprawy jakie prowadzi Keating są moralnie dwuznaczne? a także wiele, wiele innych drobniejszych elementów, o których, aby nie być posądzony o małostkowość, nie wspomnę. W przypadku dwóch pierwszych zarzutów jestem w stanie zrozumieć, że taka jest formuła i konwencja serialu i inaczej się nie da. Jest to dla mnie męczące, ale staram się wczuć w akcję i się tym nie przejmować. Jednak pokazywanie tego jak mordercy (nie zawsze są to zwyrodnialcy mordujący z zimną krwią, ale jednak) dzięki sprytnym sztuczkom i zabiegom przebiegłych prawników wymykają się wymiarowi sprawiedliwości, to jest już dla mnie trochę nie na miejscu.

Zielone "teraz"

Także cała ta intryga jest co najmniej przedziwna i będzie wymagała niezłej kombinatoryki, jeśli serial będzie miał przetrwać dłużej niż jeden sezon, gdyż z tego co wyłania się z dotychczasowych epizodów, po rozwiązaniu sprawy nie da się kontynuować rozpoczętej fabuły. Choć w sumie nie takie problemy pokonywali amerykańscy scenarzyści (jak widać Rhimes należy do czołówki ze swoimi 17 sezonami "Chirurgów" i ich pochodnej).

Od lewej: Kretyn, sąsiadka rezerwowego podejrzana o morderstwo, Rezerwowy, Prymuska, Królowa balu, Garniturkowiec, Kochanek, dwoje współpracowników Keating i poniżej ona we własnej osobie


Podsumowując, serial, co do którego nie miałem żadnych oczekiwań, okazał się niewypałem, takim totalnym średniakiem. Po obejrzeniu 6 pierwszych odcinków jestem bardzo umiarkowanie zainteresowany, jak to wszystko się dalej potoczy. Wpływają na to czynniki, które wymieniłem powyżej. Jednak poprowadzenie narracji w sposób pokazujący kulminacyjne wydarzenie fragmentarycznie, nie w całości i bez wyjaśnienia powoduje, że nawet we mnie pojawił się jakiś cień zainteresowania i jest to chyba jedyny powód, dla którego, być może w przyszłości, dokończę oglądać pierwszy sezon. Jednak jest to zaciekawienie w rodzaju no rzesz kurwa wasza mać! pokażcie wreszcie o co chodzi, bo chce już iść do domu! Nic w rodzaju jakiejkolwiek troski o losy głównych bohaterów, bo są mi zupełnie obojętni i to jest chyba mój główny zarzut względem twórców.

Moja ocena 5/10

P.S. Sorki za błędy w pierwszej wersji teksu. Już poprawione. Mam nadzieję, że wszystkie
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...