Na samym szczycie okładki Cudownego leku jest napisane, że będzie to doskonała książka dla wielbicieli Stulecia chirurgów. Mnie się wydaje, że można tę sentencję rozwinąć i zdecydowanie poszerzyć, gdyż ja nie czytałem do tej pory rzeczonej książki Jurgena Thorwalda, lecz dość dobrze poznałem jego talent podczas lektury innych jego publikacji (m.in. Stulecie detektywów, Godzina detektywów, Królewska krew). I muszę stwierdzić, że książka Thomasa Goetza Cudowny lek spodoba się wszystkim wielbicielom talentu Thorwalda, a także czytelnikom lubiącym wciągające książki historyczne z medycyną na pierwszym planie.
Bo taki właśnie jest Cudowny lek. Na poły wyrywkowa biografia trzech wielkich ludzi: Roberta Kocha, Ludwika Pasteura i, co zaskakujące, Artura Conan Doyle'a; na poły historia ich naukowych oraz, w przypadku tego ostatniego, literackich dokonań. Książka już od pierwszych stron wciąga doniosłością opisywanych wydarzeń - wynalezienia cudownego leku, pogromcy gruźlicy. Opisująca tłumy schorowanych ludzi ciągnących ze wszystkich stron świata w nadziei na poprawę swojego stanu zdrowia dzięki tajemniczej limfie Kocha. Tuż po tym wprowadzeniu autor cofa się całe dziesiątki lat wstecz do momentu kiedy nikomu jeszcze nie znany Robert Koch rozpoczyna swoje życie a później edukację z dziedziny medycyny i osiedla się w Wolsztynie, gdzie dokona swoich pierwszych przełomowych odkryć. Gdzieś w między czasie pojawia się sylwetka jego znakomitego przeciwnika i rywala w walce o uznanie i sławę - Ludwika Pasteura. W tym przypadku obywa się już bez tak dogłębnego rysu biograficznego. Autor przechodzi do najważniejszych odkryć, które wstrząsnęły skostniałym i wciąż wierzącym w teorię humoralną kręgiem XIX wiecznych naukowców i lekarzy. W pewnym momencie, głównie z powodu wykształcenia, pojawia się także Conan Doyle (będący lekarzem). Jednak jego obecność jest wynikiem także innych punktów wspólnych z dwojgiem wielkich naukowców. Po pierwsze Doyle był autorem pierwszego krytycznego tekstu poświęconego tuberkulinie, czyli wspomnianej wcześniej "limfie" Kocha, która okazała się całkowicie nie skuteczna. Po drugie z uwagi na osobistą tragedię, a mianowicie śmierć ukochanej żony, która chorowała właśnie na suchoty, jak wcześniej zwykło się nazywać gruźlicę.
Goetz dość zręcznie lawiruje między biografiami i wydarzeniami z życia tych trzech postaci, najwięcej uwagi poświęcając Kochowi i Doyle'owi, Pasteura traktując nieco po macoszemu (prawdopodobnie z uwagi na podeszły wiek francuskiego naukowca, który zakończył swoje naukowe dokonania nieco wcześniej niż Koch), tworząc spójną całość. Dzięki temu książka przestaje być czysto historycznym sprawozdaniem z przebiegu odkryć medycznych, a staje się portretem ludzi - mentalnym jak i kulturowym - żyjących w drugiej połowie XIX w.
Całość czyta się bardzo przyjemnie, nawet jeśli gdzieniegdzie pojawiają się dość trudniejsze i nudniejsze czysto techniczne fragmenty lub zbyt fachowo przedstawiające omawiany problem. A jeśli maiłbym się już do czegoś przyczepiać, to mimo tych powodów, które wymieniłem powyżej, wciąż dość trudno mi zrozumieć intencje jakie przyświecały autorowi zamieszczającemu tak obszerne fragmenty związane z dokonaniami literackimi Conan Doyle'a. Są one bardzo ciekawe, jednak, moim zdaniem, zupełnie zbędne dla tej opowieści, która poradziłaby sobie równie dobrze, jeśli nie lepiej, bez nich.
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz