Muszę szczerze przyznać, że już baaaardzo dawno nie zawiodłem się tak na żadnej książce. A rozczarowanie jest o tyle przykre, że liczyłem na naprawdę miło spędzone z nią chwile co dodatkowo jeszcze mocniej rozbudził we mnie całkiem obiecujący początek. Jednak z każdym kolejnym procentem przeczytanych znaków (tak, znów korzystałem z ebooka) historia ta stawała się coraz bardziej absurdalna i niedorzeczna. Szkoda, bo mogło być tak pięknie. Zapraszam na moją opinię.
Tak jak już napomknąłem sam początek zupełnie nie zwiastował tego czego byłem świadkiem na dalszych "stronicach książki". Moim oczom bowiem ukazał się całkiem przyzwoicie skreślony bohater. Małomówny, potrafiący posługiwać się bronią, znający swój przestępczy fach. Pomyślałem wtedy, że ciekawa będzie jego konfrontacja z wymiarem sprawiedliwości - wtedy myślałem, że taki będzie dalszy ciąg wydarzeń - i, że autor będzie miał nie lada problem, żeby stworzyć stróża prawa, który dorówna Krugerowi. Ale zaraz... on ma współpracownika. Ooo! A nawet dwóch. No, ale w sumie to jeszcze nie problem. Co mi szkodzi. Ich trzech plus policjant, to dopiero niespełna czterech bohaterów. Damy radę. Ale zaraz zaraz... kim jest ten cały Iwan? Aha... to podobno on ma być głównym antagonistą naszego Szakal (takie pseudo ma podobno Kruger, nie wiem, bo w książce raczej "Wilk" na niego mówią, ale tak jest na okładce). Spoko. Jakoś to przeżyję. To dopiero piątka. Ooo... jest i siostra Krugera. No i miła patriotka, która tylko marzy o tym, żeby wymienić płyny ustrojowe z dzielnym wojownikiem o wolność (tu mam na myśli Krugera oczywiście). Jest jej tata. Jest młody żołnierz-dowódca. Jest Ojciec Iwana. Jest trener Krugera z młodości. Jest żona Iwana. Są rodzice Krugera... K&*%a!!! Nie za dużo tego?! I o co tak w ogóle w tym wszystkim chodzi?!
Tak mniej więcej wyglądała moja przygoda z pierwszą częścią opowieści o Willhelmie Krugerze. A o tym, że to dopiero pierwszy tom dowiedziałem się przed chwilą, bo kupując tę książkę byłem święcie przekonany, że mam do czynienia z zamkniętą w jednym tomie fabułą (choć na okładce jak byk jest napisane "Nowa seria", ale jakoś nie zwróciłem na to uwagi :/). Teraz pomyślcie tylko jak musiałem się czuć kiedy akcja urwała się w miejscu zupełnego nic-nie-wy-jaś-nie-nia! A kiedy dotarło do mnie, że główny bohater ma dopiero 18 lat, moja sympatia do niego uleciała równie szybko jak wiara w to, że będę miał kiedyś "kaloryfer" jak Ronaldo.
Czytałem już wiele dobrych opinii na temat Ciszewskiego, jednak sam mogę o nim powiedzieć tyle, że gość dziwnie pisze. Niby pod względem stylistycznym jest dobrze. Nie ma jakichś kulawych fragmentów. Wszystko przesuwa się do przodu w znośnej formie i zadowalającym tempie. Jednak trochę zdziwiło mnie w tym tomie połączenie poważnych wątków historyczno-politycznych z infantylnością niektórych bohaterów. Tutaj akurat przemyślenia osiemnastoletniego chłopaka, który bez skrupułów potrafi zabijać ludzi względem urodziwej niewiasty:
"Błysk sympatii.
Jako człowiek w tej materii zupełnie niedoświadczony nie zdawał sobie sprawy, że jego gospodyni już od pewnego czasu walczy z podobnym, tyle że znacznie intensywniejszym uczuciem. Wiedział jednak, co sam chce osiągnąć. Czuł się lepiej. Zaczął myśleć o innych sprawach.
O urodzie rozmówczyni. I o jej piersiach. A zwłaszcza o tym, jak mogą wyglądać uwolnione od okrywającej je garderoby.
Początkowo przestraszył się nawet samego pomysłu.
Później jednak zaczął zastanawiać się nad jego realizacją."
Później poszło już z górki i nasi zapalczywi młodzieńcy pieprzyli się jak przysłowiowe króliki nie zważając za bardzo na napiętą sytuację w mieście, co wydaje się dość dziwne biorąc pod uwagę wysoce rozwinięty patriotyzm u Jadzi i ranę, która nie pozwalała się Wilkowi nawet podnieść z łóżka (nie wiem jak autor, ale ja wiem z doświadczenia, że seks wymaga jednak trochę wysiłku od jednej jak i drugiej strony...).
"Później nie pamiętał, w jaki sposób pozbyli się ubrań. Rana dokuczała mu, ale nie myślał o tym, całkowicie zafascynowany jej ciałem, proporcjonalnie zbudowanym, o kształtnych piersiach i długich, zgrabnych nogach. Jadwiga rzuciła się na niego z namiętnością i zapamiętaniem, zamkniętymi oczyma i ciężkim, jakby spazmatycznym oddechem. Nie wiedzieli dokładnie, co ma się wydarzyć – oboje byli debiutantami – ale, zdając się na instynkt, doszli do celu niemal w jednym momencie. Ciało Jadwigi wygięło się łuk, dziewczyna sapnęła głośno, potem zwiotczała.
Krüger opadł na poduszkę w poczuciu spełnienia. Jeszcze nigdy nie odczuwał czegoś podobnego.
– Czuję, że szybko dochodzę do zdrowia – powiedział w końcu.
Jadwiga wsparła się na łokciu. Była zarumieniona. Oczy jej błyszczały.
– Czyli musi pan brać tego lekarstwa jak najwięcej.
– Tak jest. To najlepsza kuracja rekonwalescencyjna.
– Panie Wilhelmie, pracuję w szpitalu. Moim powołaniem jest nieść pomoc.
Krüger uśmiechnął się. Było mu dobrze i lekko.
– Jadwigo, przyjaciele mówią do mnie Wilek.
Pochyliła się i pocałowała go, a potem wstała. Krüger patrzył na jej ciało i stracił poczucie czasu.
– Muszę pojawić się choć na godzinę w szpitalu – powiedziała, po czym sięgnęła po ubranie. – Ale postaram się wrócić jak najszybciej, byś przed przyjściem papy zdążył zażyć jeszcze jedną dawkę kuracji rekonwalescencyjnej."
"W odróżnieniu od tej patriotycznej euforii polskiej części mieszkańców Lwowa, Krüger ostatnich kilka dni przeżył w euforii zdecydowanie prywatnej, można rzec: całkowicie egoistycznej. Jadwiga stała się mistrzynią w pozbywaniu się profesora z mieszkania; jeszcze nigdy tyle ważkich spraw państwowych nie czekało na Brochwicza w odległych zakątkach miasta. Każdą wolną od obowiązków w szpitalu chwilę poświęcała na kolejne sesje kuracji rekonwalescencyjnej, wkrótce dochodząc w tej niełatwej sztuce do mistrzostwa. Była delikatna, czuła i starała się zgadnąć najdrobniejsze życzenie swego gościa."
Motywacje i pragnienia naszego antagonisty - Iwana Kolcowa - również można zaliczyć do tych bardziej z domu dla obłąkanych. Postać imoptenta-mordercy, który za jedyny i najważniejszy cel w życiu obrał sobie mordowanie kobiet i spełnienie równie szalonej jak niedorzecznej ostatniej woli ojca, jakoś słabo mi pasuje na, tak naprawdę głównego bohatera jakiejkolwiek opowieści (Krugera jest w tej książce mniej niż mógłby na to wskazywać jej tytuł).
Ale koniec tego narzekania, czas na podsumowania. Nie podobało mi się. Nie podobało mi się ze względu na za dużą ilość bohaterów. Na urywanie wątki. Na niedorzeczność postępowania najważniejszych postaci tej opowieści i na to, że przez swoją nieuwagę znów kupiłem książkę, która jest częścią cyklu. To ostatnie zresztą uratowało całą ocenę, bo pierwotnie chciałem dać 1/10.
Moja ocena: 3/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz