sobota, 16 stycznia 2016

[135] Film: "Magic Mike" (2012)

Bywają takie dni, w które człowiek potrzebuje prostej rozrywki. Sięga wtedy po jakąś niezobowiązującą lekturę lub lekki film. W taki właśnie dzień obejrzeliśmy Magic Mike'a. Ta, wydawałoby się, nieskomplikowana komedia, o rozbierających się dla pieniędzy panach, trochę nas zaskoczyła. W jaki sposób? Zapraszamy na duo-reckę! (Uwaga! Mogą się pojawić spojlery i wulgaryzmy).

Arkadiusz: Ale może dla uściślenia najpierw kilka słów o fabule. Mike (Channing Tatum) jest dobrze zarabiającym młodym przedsiębiorcą. Zajmuje się budowlanką, sprzedażą telefonów komórkowych i dekarstwem. Jednak największe pieniądze przynoszą mu występy na scenie. Nie jest jednak iluzjonistą, jak mógłby nam sugerować tytuł filmu, lecz striptizerem. A pseudonim magic... no cóż, jak obejrzycie film, to się dowiecie. Pewnego dnia na budowie spotyka Adama (Alex Pettyfer), młodego chłopaka, który sprawia wrażenie jakby miał na wszystko wyjebane. Panowie dość szybko znajdują wspólny język, a Mike wciąga swojego nowego przyjaciela w estradowy interes. 

Ulinka: Historia Mike'a była ciekawa. Ma ambitne plany co do swojej przyszłości. Wie czego chce, tylko potrzebuje funduszy, żeby to osiągnąć. Niestety, jak to w życiu bywa, nie ma nic za darmo. Ktoś w banku obiecał, że jak będzie miał wkład to dostanie kredyt, więc ciuła dolar do dolara, które rozszalałe panie wciskają mu w gacie. Jest ładny i dobrze tańczy, więc dolary płyną wartkim strumieniem. Dzięki niemu inni też zarabiają na swoje przyjemności, lecz jest w tej historii pewien dramat. Robi coś co daje pieniądze, a nie koniecznie satysfakcję. Owszem ma na benzynę i dostatnie życie, ale poza tym nie ma nic. 


A.: Moim zdaniem trzeba zacząć od tego, że ten film wcale nie okazał się taki "łatwy, lekki i przyjemny" jak początkowo zakładaliśmy i to głównie z tych powodów, o których wspomniałaś. Są tutaj sceny zabawne, ale tak naprawdę, to jest to bardziej dramat niż komedia. A wracając do Twoich rozważań i tego fragmentu o satysfakcji. Wydaje mi się, że w pewien sposób czerpie z tego jakiś rodzaj lubieżnej, męskiej przyjemności. Ej! W końcu na jedno jego kiwnięcie szereg pięknych, bądź co bądź, kobiet rozkłada nogi. (P.: W szczególności te grube, które go macają po wacku <buahahahaha>). A co sądzę o filmie? Jeśli jeszcze tego nie napisałem, to chcę dodać, że to interesujący przykład próby pokazania dylematów i problemów osób, które zarabiają na swoje życie ciałem z perspektywy mężczyzny, a nie kobiety. To dość rzadkie. Szczególnie jeśli jest prezentowane na poważnie. 

P.: Tak, to szczególnie sprawia przykrość, kiedy znajdujesz tę jedną jedyną, a ona patrzy na ciebie przez pryzmat tego co robisz i nie chce dostrzec tego kim jesteś naprawdę. Z reguły tak się myśli o nas kobietach, więc pokazanie tego świata z męskiej perspektywy jest zabiegiem bardzo pożądanym (Panowie, zdecydowanie częściej powinni zastanawiać się nad życiem ;p). 

A.: I choć ma jedną "koleżankę do dymania", to jednak w pewnym momencie przestaje wystarczać. Chce stabilniejszego związku z kimś, kto nie spędza całych dni na imprezowaniu i puszczaniu się, jednak nie jest to takie proste, nawet wtedy kiedy jesteś super-mega-macho, na którego inne lecą jak ćmy do ognia, bo ta jedna jedyna spuszcza te pseudo zalety w klozecie. 


P.: Dodatkowo okazuje się jeszcze, że wszyscy chcą cię oszukać. Bank na kredycie, bo się nie mieścisz w tabelce, a dzięki niemu mógłby spełnić swoje marzenie. Mentor na współpracy, bo znajduje nowy kąsek, na którym może trzepać kasę. A dziewczyna do dymania cały czas miała narzeczonego. :D A chłopak, któremu chciał pomóc zarobić, stwierdził, że ma gdzieś dobre rady i sam osiągnie więcej.
I w tym momencie mogłabym dać temu obrazowi 7/10, ale pojawia się bardzo ważne "ale".

A.: To "ale", to powinna być raczej moja kwestia, ponieważ będąc grubym i brzydkim nie czerpię zbyt dużej radości patrząc jak wymuskani i umięśnieni panowie wyginają się na scenie ku uciesze pięknych i napalonych kobiet... 

P.: Jakbyś był gruby i brzydki to ostatnio na wyprzedażach te panie za ladą nie robiłyby do Ciebie maślanych oczu. Po prostu nie wierzysz w siebie, co sprawia, że moje życie jest łatwiejsze. :)


A.: To pewnie dlatego, że chciały mi wcisnąć więcej tych sweterków i skarpetek. :P Ale wracając do meritum. Żartowałem. Nigdy nie imponowało mi latanie z gołą pytą po estradzie. Nie rozumiem po prostu tego całego pisku towarzyszącego występom chippendlesów. Nasze dwa gatunki naprawdę się różnią. Można to łatwo stwierdzić porównując ze sobą publiczność w klubie go-go i tę na męskim striptizie. Widzieliście kiedyś taki szalony pisk i jazgot w miejscu gdzie to panie się wyginają? Ja sobie jakoś nie przypominam.  

P.: Ty nie rozumiesz? A co ja mam powiedzieć? Jak dla mnie, to też jest całkowicie niezrozumiałe. Osobiście uważam, że te całe pokazy męskiego rozbierania są obleśne. Nie oszukujmy się. Męski striptiz jest bardziej wulgarny (te całe tandetne ruchy biodrami), i facet zdecydowanie gorzej wygląda nago niż kobieta. Nawet jak ma górę mięśni, to mnie osobiście doprowadza do łez ze śmiechu. No i te gatki... to jest największy absurd. Facet w gatkach <hahahahahah>, to już lepiej żeby był nago. No ludzie kochani!!!!!!!!!!! Nie, zdecydowanie nie. Czy ja jestem dziwna? :|


A.: W życiu! Jesteś oryginalna! A wiadomo, że wszystko co oryginalne jest lepsze. Buty, perfumy, diamenty... (czy ja mówię jak kobieta?;>). Ale co fakt, to fakt. I też uważam, że nagi facet wygląda zdecydowanie gorzej niż tak samo ubrana (:D) kobieta. I zgadzam się również z tym, że gdyby nie te sceny (choć wiem, że one są integralną częścią filmu), to dałbym mu dużo wyższą ocenę. A tak pozostanę przy takiej bardzo, bardzo naciąganej szóstce.

P.: Moja ocena: 4/10 (wycinając sceny rozbierania się 7/10). 
A.: Moja ocena: 6/10



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...