Szukam, cały czas szukam jakiegoś opracowania na temat Towarzystwa Badawczego nad Pradziejami Spuścizny Duchowej, Niemieckiego Dziedzictwa Przodków, w skrócie Ahnenerbe założonego przez Reichsführera-SS Heinricha Himmlera. I chuj. Nic nigdzie nie ma. A przynajmniej nie znalazłem niczego po polsku. Czasami gdzieś jakaś drobna wzmianka w jakimś opracowaniu na temat III Rzeszy. Ostatnio z pocałowaniem w rękę wziąłbym nawet jakąś fabułę, której podstawą byłyby działania tej organizacji. Takim oto sposobem trafiłem na Kod Himmlera Przemysława Piotrowskiego, który z jednej stromy mnie zaciekawił, z drugiej, niestety, rozczarował. Był to jednak debiut jeszcze nie okrzepłego literata, więc można mu wybaczyć pewne błędy. Po pewnym czasie myślałem, że trafiłem na coś naprawdę ciekawego. Świadczyła o tym przede wszystkim reputacja autora, jak i sam opis książki. Jakie są moje wrażenia po lekturze? Zapraszam na recenzję Testamentu ODESSY Bogusława Wołoszańskiego.
Początkowo nie wiedziałem, że jest to powieść (wiem, że jest to napisane na okładce, ale cóż...). Myślałem, że to jakieś opracowanie na temat organizacji ODESSA i innych zagadnień związanych z SS, w tym poszukiwanego przeze mnie Ahnenerbe. Niestety, pierwsze zdania rozwiały moje płonne nadzieje. Bohaterem książki okazał się warszawski prokurator, który zupełnie przypadkiem trafił w sam środek międzynarodowej zawieruchy związanej z tajemniczym skarbem świątyni Jerozolimskiej znalezionym przez Ahnenerbe i ukrytym pod koniec wojny.
Książkę czyta się dobrze. Od początku zaczyna wciągać snuta przez autora opowieść. Retrospekcja przeplata się z teraźniejszością. A z każdym kolejnym rozdziałem dowiadujemy się czegoś więcej o tajemniczym skarbie, miejscu jego przechowywania oraz tym, kto chce go zdobyć.
Jest to moja druga przygoda z twórczością Wołoszańskiego po Tajemnicy szyfrów (która nie specjalnie przypadał mi do gustu). Pomyślałem że tym razem będzie lepiej i do pewnego momentu naprawdę było. Nie znajdziemy tutaj wszak żadnych niepotrzebnych bzdur w rodzaju romansów i umizgów spowalniających i nie wnoszących nic do akcji. Uwaga spoiler!!!! Aż okazało się, że książka się skończyła nie zdradzając nam żadnych odpowiedzi. Buahahahaha. Tak, moi drodzy. Pan Bogusław tak postanowił rozwiązać całą sprawę. Szukamy, szukamy, jesteśmy już blisko i w pewnym momencie mówimy sobie: "A, walić to. Palimy plany i mapy, bo nie wiadomo co znajdziemy." Ot, i wszystko. Trochę rozczarowujące. I denerwujące zarazem. Koniec spoilera. Całość oceniam ciut ponad przeciętną, bo nie da się ukryć, że do momentu chujowego zakończenia książka była naprawdę dobra.
Moja ocena: 6/10
P.S.: Dalej poszukuję czegoś na
temat Ahnenerbe. W razie gdybyście coś czytali/o czymś wiedzieli to
proszę o jakieś namiary w komentarzu. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz