sobota, 23 kwietnia 2016

[189] Książka: "Drugie odkrycie ludzkości / Nostrilia" - Cordwainer Smith (wyd. pol. 2015)

Ponownie zacznę od powiedzenia starych bab. Tym razem, w związku z niedawno przeczytaną przeze mnie książką, cisną mi się na usta (a raczej pod palce) słowa: "Nie wszystko złoto co się świeci". Tak jest niestety z drugą książką z cyklu artefaktów serii MAG, czyli Drugim odkryciem ludzkości / Nostrilią Cordwainera Smitha.

Jednak od początku, bo może klucz do mojego niezadowolenia z lektury tkwi w jej autorze, czyli Paulu Myronie Anthonym, który publikował pod kilkoma pseudonimami, z których jeden to właśnie Cordwainer Smith (inne to: Carmichael Smith, Felix C. Forrest, Paul M. A. Linebarger). A dlaczego akurat autor miałby być tutaj przeszkodą? Ano sprawdźmy. Paul A. Anthony był doktorem politologii na Uniwersytecie Johna Hopkinsa i w wieku dwudziestu trzech lat mówił sześcioma językami; był chrześniakiem chińskiego premiera Sun Jat-Sena; podczas II wojny światowej pracował dla Wywiadu Armii USA, później był doradcą wojsk brytyjskich na Półwyspie Malajskim; jego książka Wojna psychologiczna stała się na wiele lat podręcznikiem, a on sam został doradcą prezydenta Kennedy'ego. W wolnych chwilach wykładał politykę Azji na swojej Alma Mater oraz przewodniczył Amerykańskiemu Stowarzyszeniu do spraw Polityki Zagranicznej, a swoje pierwsze opowiadanie SF opublikował (nie napisał, OPUBLIKOWAŁ) w wieku lat piętnastu. 

Takie CV jasno dowodzi tego, że człowiek tak inteligentny nie może być zrozumiany przez takiego prostaka i umysłowego imbecyla jak ja, stąd też cykl opowiadań zawartych w tomie Drugie odkrycie ludzkości (w skład którego wchodzą następujące teksty: Na próżno żyją skanerzy, O damie co duszą żeglowała, Gra w szczurosmoka, Wypalenia mózgu, Zbrodnia i chwała komandora Suzdala, Jaki był złoty, jeju, jeju!, Umarła pani z Miasta Prostaczków, Pod Starą Ziemią, Matki Hitton kotecki puhate, Bulwar Alfa Ralfa, Ballada o zagubionej Ka-Mell, Planeta zwana Shayol) jest dla mnie jednym wielkim bełkotem szaleńca. Z wyjątkiem dwóch krótkich tekstów, które były jakieś, reszta z tych nowelek to jedna wielka paplanina osobnika na niezłym kwasie. Ni chuja nie da się z tego zrozumieć, ani wywnioskować jakie te teksty miały mieć przesłanie. Są dość mocno przykrą wersją przyszłości, wydumaną w połowie poprzedniego wieku przez człowieka, który dużo wiedział i dużo widział. Natomiast jeśli chodzi o samą Nostrilie sprawa wygląda już troszkę lepiej pod względem i fabuły, i formy. Jest to tekst dłuższy, który może uchodzić za coś w rodzaju mini powieści, przez co lepiej są w nim rozwinięte wątki fabularne, jak i same postaci. Jest też dużo łatwiejsza w zrozumieniu, co wynika z faktu, że wszystkie wcześniejsze (absurdalne i bezsensowne) opowiadania dają nam tak popalić, że ten ostatni tekst to, w porównaniu z nimi, przysłowiowy pikuś. A poza tym wszystkie dzieją się w tym samym uniwersum co Nostrilia tylko w różnych okresach czasowych, więc są jej uzupełnieniami, bądź prequelami.

Nie będę w tym miejscu zdradzał nic z fabuły ani samej Nostrili, ani tym bardziej opowiadań, ponieważ wydaje mi się to niewykonalne w kilku słowach, a streszczenie zbyt obszerne zwalniałoby potencjalnego czytelnika z męki czytania, więc tym bardziej tego nie zrobię (niech inni też pocierpią!). Napisze tylko, że jest to w gruncie rzeczy dość ponura wizja odległej przyszłości naszego wszechświata, w której nie ma chorób, nie ma pieniędzy, ludzie (i podludzie) żyją ile lat chcą (pod warunkiem, że stać ich na pewien specyfik wydłużający długość żywota wytwarzany jedynie na tytułowej Nostrili), no i ogólnie jest git. A tak naprawdę to wcale nie jest. I minie chyba jeszcze sporo czasu zanim zrozumiem choć odrobinę z tego, co autor miał na myśli, oprócz pokazania nam, że to wszystko co się w okół nas dzieje prowadzi z każdym dniem do zagłady (ale to już przecież wiemy). A poza tym ja lubię fabułę, a tu jej prawie nie było, a jak była, to była na tyle zagmatwana i niezrozumiała, że męczącym było przedzieranie się przez kolejne strony. 

A może po prostu wyrafinowana SF nie jest dla mnie? Muszę się nad tym zastanowić, ale przecież Zajdel mi się podobał. S. O. Card też. I nie tylko oni! Hmm...

Moja ocena: brak



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...