6 odcinków naprawdę dobrego thrillera szpiegowskiego? Tak, to z pewnością The Game. Brytyjski miniserial o szpiegach osadzony w czasach zimnej wojny dość wolno się rozkręca, ale już w połowie drugiego odcinka historia tak zasysa, że ciężko się oderwać od ekranu.
Fabuła jest dość prosta. Z MI5 kontaktuje się radziecki agent twierdzący, że KGB szykuje taką akcję, która diametralnie odmieni losy zimnej wojny. Agenci brytyjskiego kontrwywiadu starają się rozwikłać tę sprawę zanim będzie za późno.
Powolna akcja nadająca niepowtarzalny klimat tajemnicy. Wiele niedomówień i zagadek. Świetne aktorstwo i zabójczo dobra historia. Tak powinno się robić dobre kino (tak, to słowo jest w tym miejscu jak najbardziej na miejscu). Nie ma tutaj niepotrzebnych efektów specjalnych; wybuchów, strzelanin, romansów rodem z bonderów. Jest za to coś czego nie powinno zabraknąć w żadnej szpiegowskiej produkcji. Zagadka. Zagadka kto jest kretem. Podejrzani są prawie wszyscy. Każdy ma coś za uszami. Nikt nie ustrzegł się także mętnych i irracjonalnych zachowań. Jednak ten "zły" jest tylko jeden. Który, dowiemy się dopiero pod koniec, ponieważ sposób narracji dość dobrze maskuje tożsamość tej postaci.
Bardzo dobrze dobrani aktorzy do konkretnych ról - choć nie mają nazwisk z czołówek gazet - także są dużym plusem tej produkcji. Brian Cox - szkocki aktor znany mi głównie z roli Warda Abbotta z bournowskiej trylogii - wciela się tutaj z powodzeniem w rolę, podobnie jak we wspomnianej trylogii, w doświadczonego szefa jednej z komórek wywiadu. Jego młody protegowany, w serialu kreowany przez Toma Hughesa, jest przez wielu uważany za "młodszego brata Cumberbatha". Mimo podobnych przymiotów fizycznych jest to moim zdaniem troszkę krzywdzące, ponieważ wykształcił swój własny, niepowtarzalny styl. Ale może się nie znam, gdyż widziałem go tylko w tej jednej produkcji. A jaki jest bohater Hughesa? Ciekawy. Troszkę zblazowany, bardzo często wyglądający na znudzonego. Niekiedy przypominający bohaterów filmów i powieści noir Chandlera i Spade'a, tzw. tough guy. Reszta bohaterów jest równie intrygująca i niejednoznaczna. A za każdym razem kiedy już myślimy, że wreszcie wiemy kto jest kretem, kolejne wydarzenia wyprowadzają nas z błędu.
Podsumowując, The Game jest jednym z najlepszych seriali szpiegowskich (kórych nie było zresztą wcale tak wiele) i mieszczącą się w top dziesięc fabuł w tym gatunku bez podziału na rodzaj produkcji (film, serial).
Moja ocena: 8.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz